Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 29 listopada 2017

NDH - Rozdział 54


Następnego ranka Snape zabrał Harry’ego z powrotem do Hogwartu, a w ciągu kolejnego tygodnia wróciła też większość kadry. Potem przybyli Black i Lupin, ku wielkiej radości Harry’ego. Severus w tajemnicy też był zadowolony, ponieważ szansa na poćwiczenie nowych zaklęć na nadmiernie tolerancyjnym ojcu chrzestnym uczyniła z Harry’ego bardzo chętnego ucznia. Tak chętnego, że Snape zaczął uczyć go zaklęć, których naprawdę nie powinien.
Na początku pozostali profesorowie byli rozbawieni, potem osłupienie, a w końcu zrezygnowani, bo przez następne kilka tygodni, Syriusz kończył z zielonymi włosami, różowymi, fioletową skórą, oślimi uszami i innymi interesującymi zmianami fizycznymi. Potem nadszedł nagłe zmiany w jego ubraniu, upośledzenia zdolności  w chodzeniu, mówieniu, słyszeniu i widzeniu, dziwne odruchy – takie jak gdakanie jak kurczak za każdym razem, gdy pojawił się skrzat domowy… a lista wciąż się ciągnęła.
Syriusz był zachwycony dowodami, że jego chrześniak odziedziczył huncwocki talent do psot i wydawał się nie zauważać, że jest jedynym celem Harry’ego. Severus był radosny z powodu możliwości do pośredniej zemsty za każdą skrupulatnie zapamiętaną zniewagę z czasów szkoły. Remus czuł ogromną ulgę, że jest podobnym celem. Albus był skłonny wziąć żarty, jako dowód „świetnego humoru” Harry’ego, którego nie zdążyli bezpowrotnie zniszczyć czy przekręcić Dursleyowie. Harry był podekscytowany tym, że wszyscy wydawali się być nim zadowoleni.
A w Minervie milcząco wzrastała wściekłość.
Sprawy w końcu stanęły na ostrzu noża, kiedy Snape kroczył jednym z zamkowych korytarzy, z zadowoleniem knując, do czego następnie może zachęcić Harry’ego. Nagle mały, czarny jak węgiel szczeniak wyskoczył zza rogu i ruszył w jego stronę.
Snape zatrzymał się ze zdumieniem. Pies musiał należeć do Hagrida, ale był zaskakująco słodki i nieszkodliwy, jak na jedno z jego stworzeń.
Opinia Snape’a na temat małej bestii zmieniła się, gdy szczeniak dotarł do niego i natychmiast zaczął dręczyć jego nogawkę, jednocześnie wydając dzikie, szczenięce warknięcia.
- Przestań! – rozkazał ostro Snape, odpychając małe stworzenie od swojej nogi.
Uważał, by nie kopnąć szczeniaka – mógł być byłym śmierciożercą, ale nawet on nie był tak okrutny – ale trącił go ostro.
- Zły pies!
Szczeniak spojrzał na niego i zaszczekał, jakby w niegrzecznej odpowiedzi, po czym zanurkował ponownie do jego kostki.
- Nie! Zły pies! – zagrzmiał Snape, gdy usłyszał rozdarcie spodni i był całkiem pewny, że szczeniak z zadowoleniem uniósł głowę, a długi, czarny kawałek materiały zwisał z jego drobnych szczęk.
Snape przeklął i sięgnął po oślizgłe stworzenie, które zdołało uniknąć jego uścisku, po czym złapało jego szatę w zęby.
- NIE!
Za późno. Rozległ się kolejny rozdzierający dźwięk, a potem szczeniak skakał dookoła, zostawiając krawędź ulubionej szaty Snape’a w strzępach.
- Ty wstrętny, mały… - Snape pomyślał przez chwilę nad przeklęciem szczeniaka, ale ostatecznie chwycił go za kark i uniósł do góry.
Szczeniak zaskomlał zaskoczony, gdy Snape potrząsnął nim lekko.
- Zły, zły pies! – warknął przez zaciśnięte zęby, po czym wsadził psa pod pachę. – Mógłbym użyć szczenięcych narządów do kilku eliksirów, wiesz? – powiedział do kundelka, potrząsając nim ponownie, tym razem kierując się w stronę drzwi zamku i chatki Hagrida.
Pies zawył, jakby mógł zrozumieć groźbę, a Snape warknął:
- Cisza! – Położył jedną dłoń wokół pyska psa, by go ucieszyć i sam zaskowyczał, gdy ostre jak igły szczenięce ząbki zamknęły się na przestrzeni między jego palcem a kciukiem.
Przeklął głośno i pomysłowo, wyrwał rękę i po raz kolejny chwycił szczeniaka za kark. Potem uderzył go mocno w zad.
- ZŁY PIES!
Pies zawył, jakby był patroszony, więc uderzył ponownie.
- CISZA!
- Tato! – Harry wyskoczył zza rogu. – Znalazłeś go!
Snape skierował rozwścieczone spojrzenie na swojego podopiecznego, ignorując szarpnięcia i wiercenie się, którymi szczeniak powitał nowoprzybyłego.
- Wiesz, do kogo należy ten nadgryziony pchłami kundel?
Harry wybuchnął śmiechem.
- To nie jest kundel! To Łapa!
Snape popatrzył na małego psa. Bez wątpienia był to szczeniak – i do tego słodki – nie mający związku z animagiczną formą Syriusza, podobną do ponuraka.
- Co?
Harry skinął głową, wciąż parskając zbyt mocno, by mówić.
Snape ponownie potrząsnął stworzeniem.
- No więc odmień się, kretynie! Na co czekasz?
Szczeniak warknął i zaskowyczał w jego stronę, bardzo wiarygodnie próbując ugryźć jego rękę. Tym razem zdołał ugryźć do krwi, a Snape odpowiedział kolejnym, dość entuzjastycznym uderzeniem. Szczenięce wycie odbiło się echem od kamiennych ścian.
- Zamknij się, ty melodramatyczny…
- Severusie Snape! Czy ty krzywdzisz tego biednego pieska? – zapytała okropnym tonem Minerva McGonagall.
Snape zamarł, natychmiast zmieniając się w jedenastolatka, który został złapany po godzinie policyjnej.
- T-to, to… - Zdołał w końcu odzyskać nieco opanowania i przypomnieć sobie, że teraz jest dorosły i jednocześnie kolegą niezaprzeczalnie strasznej czarownicy. – To Kundel.
- Oczywiście, że pies, Severusie – skarciła go Minerva. – Przecież widzę. Czyj jest?
Harry ponownie zaczął się śmiać, ale szybko tego pożałował, kiedy wzrok Minervy padł na niego.
- A co jest tak zabawnego, panie Potter?
- Ja… eee, nic, pani profesor – Harry przełknął, decydując, że może to nie był aż taki dobry żart. – Po prostu tata nie mówił o jego wyglądzie. Ch-chodziło mu o to, że to Syriusz.
Snape zamrugał. Czy Harry był na tyle głupi, by ujawnić animagiczną formę Blacka?
Szczęka McGonagall opadła.
- Ten szczeniak to Syriusz Black? – powtórzyła, pochylając się, by bliżej przyjrzeć się psu. Syriusz sapnął na nią błagalnie i zamachał ogonem.
Harry skinął głową.
- Tak. Ja, eee… tak jakby przetransmutowałem go w szczeniaka.
- W cocker spaniela, jeśli się nie mylę – zauważyła z roztargnieniem Minerva, wciąż przyglądając się teraz cichemu szczeniakowi. Wtedy jej uwaga skupiła się ostro na tym, co powiedział Harry. – Pan to zrobił, panie Potter?
- Eem, tak…
Jej oczy zwęziły się i posłała Snape’owi ostre pojrzenie.
- Z pomocą twojego ojca?
Snape urażony również spiorunował ją wzrokiem, mimo że Harry potrząsnął głową.
- Nie. Całkiem sam.
- A czy twój ojciec chrzestny wyraził zgodę?
Harry rzucił niespokojne spojrzenie na szczeniaka.
- Uch.. nie do końca – przyznał niechętnie. – To była jakby… niespodzianka.
Snape i McGonagall wymienili ostrożnie spojrzenia. Taki rodzaj zaklęcia – zmienienie w zwierzaka dorosłego i potężnego czarodzieja – nie było raczej czymś, co mógł zrobić przeciętny drugoroczny uczeń. Snape miał nadzieję, że McGonagall tego nie wytknie, jako że poczucie własnej wartości Harry’ego wciąż było na tyle kruche, że jeśli pomyśli, że nie powinien być w stanie czegoś zrobić, straci swoją zdolność. Jeśli Minerva powie mu, że tylko wyjątkowo silny czarodziej mógłby wykonać tak kontrolowaną, skupioną magię, chłopiec natychmiast zdecyduje, że zatem on nie mógłby tego robić.
Ku jego uldze, Minerva nie powiedziała nic w tym stylu, choć jej usta zacisnęły się, gdy spoglądnęła na nerwowego chłopca.
- Jeśli nie chce pan, żebym to ja zrobiła panu niespodziankę, panie Potter – i to taką wysoce nieprzyjemną – natychmiast pan odmieni swojego ojca chrzestnego z powrotem.
Harry przełknął ciężko i z wahaniem wyjął różdżkę.
- Tak, jest.
Snape szybko odstawił szczeniaka na ziemię, a Harry zmarszczył brwi z koncentracją. Krótką inkantację później, Syriusz siedział w miejscu, gdzie wcześniej szczeniak.
- Merlinie, to było dziwne! – sapnął Syriusz, wyskakując na równe nogi i oklepując się po całym ciele, jakby po ty, by się zapewnić, że został poprawnie zrekonstruowany. – Nie mogłem się zmienić i w ogóle!
- Cóż, oczywiście, że nie mogłeś. – warknęła McGonagall, zanim mógł to zrobić ktoś inny. – Byłeś pod zewnętrznym czarem. Byłeś, we wszystkich celach i zamiarach, cocker spanielem, który wyraźnie nie jest magiczną rasą. – Odwróciła się do Harry’ego, który miał nadzieję odejść ukradkiem. – A jak dokładnie nauczył się pan tej inkantacji, panie Potter?
- Uch, cóż, pani je wypowiedziała – zauważył z wahaniem. – Przy trollu… A potem zobaczyłem je w jednej z książek taty i, no, wydawało się naprawdę spoko, więc…
- I było spoko, Harry! – zapewnił go pospiesznie Syriusz, po czym skierował złowrogie spojrzenie na Snape’a. – Do momentu, gdy ktoś mnie nie zaatakował.
- Co? – zapytał wściekle Snape. – Ty zaatakowałeś mnie! – Zamachał rozprutą nogawką spodni. – Pamiętasz to?
- Kopnąłeś mnie!
- Odepchnąłem, głupi kundlu! A w ogóle dlaczego atakowałeś moją kostkę?
- Ja? Byłem niewinnym, słodkim szczeniaczkiem!
- Niewinnym? Ha! Byłeś równie niebezpieczny jak zwykle! Spójrz! Krwawię!
- To tylko zadrapanie! – wyśmiał go Syriusz, po czym potarł tyłek i skrzywił się. – Pewnie jestem cały posiniaczony przez to, że mnie tłukłeś!
- Tłukłem cię? Zaraz ci pokażę…
- Wystarczy! – Głos McGonagall urwał ich wzmagającą się kłótnię. – Oboje. Idźcie do Poppy.
Dwóch czarodziejów zamrugało w jej stronę.
- Ale…
- JUŻ!
Z wzajemnymi spojrzeniami pełnymi niechęci i wymamrotanym równocześnie: „To wszystko twoja wina”, mężczyźni niechętnie odeszli.
- Eee, mógłbym iść z nimi – zaproponował Harry.
- Jeszcze nie, panie Potter. – Wściekłe spojrzenie McGonagall przybiło go w miejscu. – Twój ostatni żart mógł być bardzo niebezpieczny, a cała moja cierpliwość w stosunku do was wszystkich coraz bardziej słabnie.
Harry przygryzł nerwowo wargę. Nie widział tak zdenerwowanej profesor McGonagall od czasu, gdy Ron i Draco próbowali przekląć swoje jeże i zdołali zmienić całą zawartość klasy w jedną wielką poduchę. I o co jej chodziło z „do was wszystkich”? Tylko on robił żarty Łapie.
- Przepraszam – rzucił szybko, mając nadzieję, że zmiękczy wiedźmę.
- Pani Pince przyśle ci książkę na temat zagrożeń związanych z transmutację i oczekuję, że na przyszły tydzień napiszesz referat na trzy stopy. Jeśli byłeś w stanie przeprowadzić tak złożoną transmutację, młody człowieku, to lepiej byś był świadom tego, co robisz.
- Dobrze – zgodził się szybko Harry. Miała rację, a esej na trzy stopy nie był tak zły.
- I gdy jeszcze jestem w zamku, zorganizujemy jakieś dodatkowe lekcje – dumała, bardziej do siebie niż do Harry’ego. – Lepiej się dowiedzieć, jak daleko sięga pana talent, zanim będą się z nim mierzyć także inni uczniowie. – Jej spojrzenie zrobiło się ostrzejsze, gdy skupiła się na nim. – A wczesne pójście spać też nie będzie złe, panie Potter. Może pan cieszyć się resztą popołudnia, jak się panu podoba, ponieważ po kolacji, oczekuję, że pójdziesz prosto do swojego pokoju i do łóżka.
Otworzył usta, by się kłócić – do łóżka o ósmej?! W wakacje?! Przecież nawet nie było roku szkolnego ani ona nie była już jego Opiekunem Domu! – ale nagle zorientował się, że jest nieoczekiwanie zmęczony, a nawet myśl o zaprotestowaniu karze była zbyt wyczerpująca. Poza tym, jasne było, że szkolny kalendarz nie ma z tym wiele wspólnego. Skinął posłusznie.
- Dobrze, ciociu Min. Naprawdę przepraszam.
McGonagall westchnęła. Cóż, przynajmniej nie był to Weasley.
- Doskonale, panie Potter. Cieszę się, że się rozumiemy. – Na jej gest, Harry odszedł z trudem, tłumiąc ziewnięcie. Godność nie pozwalała mu na drzemkę – nie po tym, jak poddano go karze tak skandalicznie wczesnego pójścia spać – ale pomyślał, że powędrowanie do chatki Hagrida mogło być dobrym pomysłem. Olbrzym zawsze cieszył się, gdy go widział i może będzie w stanie nie zasnąć, kiedy zobaczy, jakim stworzeniem w tym tygodniu opiekował się Hagrid, by wróciło do zdrowia. Jeśli nie i skończy się tak, że będzie drzemał w słońcu z Kłem, Hagrid nie będzie miał nic przeciwko.
Minerva obserwowała odejście Harry’ego, po czym nie marnując czasu, pomaszerowała do nowych kwater Remusa. Znalazła go tam, pracującego nad planami jego lekcji i nie przebierała w słowach.
- Młody człowieku, jestem tobą bardzo rozczarowana!
Remus zamrugał. Co tym razem zrobił? Nie słyszał tego tonu od Minervy, od kiedy oskarżała go o współudział w końcoworocznym żarcie Jamesa i Syriusza.
Na szczęście, nie czekała na jego odpowiedź i kontynuowała.
- Co z tobą nie tak? Siedzisz tu jak jakiś leń, podczas gdy wokół ciebie panuje chaos! Spodziewałam się lepszego zastępstwa – nawet jeśli tymczasowego.
Doznał olśnienia.
- Och. Chodzi ci o Harry’ego i, ach, żarty?
- Zmieniasz tego chłopca w zwykłego bachora, Remus, a ja nie będę tego tolerować!
- Ale Syriusz naprawdę nie ma nic przeciwko, a poza tym, dzięki temu Severus jest tak szczęśliwy… - zaprotestował Remus.
McGonagall przerwała mu.
- I bez wątpienia pomaga to też złagodzić twoje sumienie, ale to nie ma znaczenia. Wasza trójka domniemanych dorosłych używa niewinnego dziecka, by złożyć własne skargi, a przy okazji go deprawujecie. – Spiorunowała go groźnie wzrokiem. – Jak myślisz, co powiedziałaby Lily, gdyby wiedziała, że zachęcacie Harry’ego do zachowywania się tak źle, jak James w najgorszych momentach? Jak można przeklinać i zasadzać się na kogoś w taki sposób?
- Syriusz naprawdę nie ma nic przeciwko – jęknął Remus, po czym skulił się na ułomność jego wymówki.
- Nie, ponieważ widzi w tym kolejny dowód, że Harry jest taki, jak James i jak myślisz, jak Harry się poczuje, gdy to zrozumie? A zrozumie to, wiesz o tym. Jest całkiem bystrym dzieciakiem. – Remus poruszył się skrępowany. – I zamiast pomóc Syriuszowi zobaczyć wiele różnic między Jamesem a Harrym, by docenił Harry’ego, jako jego samego, zachęcasz go do fantazji, ponieważ czujesz, że Syriusz w końcu jest nieco karany za tak straszne unieszczęśliwianie Severusa, gdy byli razem w szkole i kiedy ty, jak prefekt, powinieneś go zatrzymać, ale tego nie zrobiłeś. Pozwalanie na żartowanie z niego nie oznacza, że nadrobisz swoje obowiązki sprzed dwunastu lat.
Remus skręcił się ze wstydu.
- Ale…
Jednak McGonagall jeszcze nie skończyła.
- I podczas gdy jestem też rozczarowana Severusem, z jego strony wymagałoby nieludzkiej powściągliwości, by nie cieszył się widząc, jak Syriusz Black cierpi choć ułamek tego, co on. Ale oboje wiemy, że jeśli Harry ma daną wolną rękę w przeklinaniu dorosłych, to jest tylko krok od tego, że zacznie żartować z kolegów z klasy i innych, gdy tylko znów zacznie się szkoła. Jak myślisz, jak bardzo będzie zdezorientowany, jeśli nagle dostanie karę za zrobienie czegoś, do czego zachęcano cię przez całe lato? Wasza trójka prowadzi go prosto do tej równi pochyłej i jesteście gotowi zepchnąć go z krawędzi ze względu na własne demony. Czy tak planujesz wykonywać swoje obowiązki Opiekuna Domu?
- Nie, pani profesor – powiedział Remus potulnie, podczas gdy jego twarz płonęła.
- Więc oczekuję, że sobie z tym poradzisz. Miałam nadzieję, że – w końcu – staniesz między Severusem a Syriuszem i wprowadzisz między nich pokój. Nie zawiedź mnie ponownie. – Spiorunowała go wzrokiem. – Niech się przeklną albo uderzą, albo upiją razem, albo cokolwiek, co mężczyźni robią, by rozwiązać sprawy, ale oczekuję, że ten nonsens się zakończy. Rozumiemy się?
- Tak, pani profesor.
- Dobrze. – Wyszła, zdoławszy wyjść tak dramatycznie, jakby brała lekcje wirowania szatami od Snape’a. Za nią, Remus wypuścił długi wydech i otarł czoło.
Tego wieczora, Harry zdołał – ledwo – nie zasnąć w połowie kolacji, ale jego tata musiał odprowadzić potykającego się chłopca do lochów.
- Nie wiem, dlaczego jestem tak zmęczony – zaprotestował Harry, po kolejnym rozdzierającym ziewnięciu.
Snape przewrócił oczami. Oczywiście bachor nie zdawał sobie sprawy z ogromnej ilości magii, którą zużył, przekształcając Blacka w szczeniaka i z powrotem. To dziwne, że dzieciak wciąż był w pionie, biorąc pod uwagę to, jak bardzo musiał wyczerpać swój rdzeń. Był powód, dlaczego dzieci powoli pracowały od igieł i zapałek. Ach, cóż, był pewny, że Minerva wyjaśni to małemu łobuziakowi. Była wystarczająco wściekła, kiedy potknęła się o działania chłopaka wcześniej, tego samego dnia.
- Idź spać – powiedział Harry’emu, pomagając zasypiającemu chłopcu wyrwać się z jego szat. – Poczujesz się lepiej rano.
- Okej – wymamrotał Harry, gdy szybko przejmował nad nim kontrolę sen. – Nie mów profesor McGonagall, że poszedłem prosto do łóżka, dobra? Ona – ziew – powiedziała mi, że mam iść – ziew – prosto do łóżka po karze po kolacji…
Snape opuścił bachora do łóżka i zakrył go kołdrą, zauważając, że Harry już wchodził w głębokie, spokojne oddechy wczesnego snu. Prychnął do siebie. To było tak podobne do McGonagall – przypisywanie kary, która i tak całkowicie jest tym, co mały łajdak zamierza zrobić. Daleko jej do tego, by nakazać coś, co będzie dla chłopca uciążliwe.
Kilka godzin później, Harry poczuł miażdżącą świadomość pukania do ich drzwi i obudził się na tyle, by rozpoznać głosy jego chrzestnego i Remusa, zanim ponownie zapadł w sen.
Nie był do końca pewny, co się stało tej nocy między trzema mężczyznami, ale następnego dnia, jego tata usadził go – w obecności Lunatyka i Łapy – i z pewnym skrępowaniem poinformował go, że wojna na żarty została oficjalnie zakończona. Syriusz wciąż był chętny, by pozwolić Harry’emu ćwiczyć na nim zaklęcia, ale byłoby to kontrolowane w kontekście lekcji. Syriusz zgodził się, po czym niespodziewanie posłał Harry’emu poważne spojrzenie.
- Wiesz, że cię kocham, prawda, szczeniaku? Znaczy, kocham ciebie. Nie dlatego, że jesteś Rogasiątkiem Jamesa. Ale z powodu samego ciebie. Harry’ego.
Harry zarumienił się. Dokąd ta cała ckliwość zmierzała?
- Tak, wiem, Łapo – wymamrotał, w połowie zakłopotany nagim uczuciem i w połowie zadowolony, że jego ojciec chrzestny stanął prosto i to powiedział.
- I jesteś oczywiście świadom tego, że twój ojciec chrzestny i ja nie jesteśmy… wrogami – powiedział z niezręcznością jego tata, spoglądając wszędzie, byle nie na innych czarodziei. – Choć czasami możemy angażować się w, ach, spory.
Harry skinął tępo głową. Cóż, pewnie, wiedział to. Czyż jego ojciec nie uratował jego chrzestnego z Izkibibble’a i w ogóle? I przecież nie ranili się tak naprawdę wczoraj, przez te wszystkie krzyki i kłótnie. Właściwie to byli bardzo podobni do stosunku Rona i Draco.
- Jako twój przyszły Opiekun Domu, panie Potter – powiedział Lunatyk, a uśmiech odebrał surowość jego słowom, – jestem tu, by panu powiedzieć, że lepiej, by zaprzestał pan robienie kolejnych żartów bliźniakom Weasley, którzy jak rozumiem, są bardzo utalentowani w tym względzie, chyba że chce pan dołączyć do nich w pewnych bardzo nieprzyjemnych szlabanach.
Harry potrząsnął szybko głową.
- Doszedłem do wniosku, że nie mogę tego robić dłużej po tym, co wczoraj powiedziała ciocia Min.
Snape zdławił instynktowną reakcję na nowy przydomek czarownicy, choć zobaczył, kątem oka, że Black i Lupin gapią się teraz na Harry’ego z rozwartymi szczękami.
- No, tak, masz całkowitą rację – zdołał powiedzieć spokojnie. – To bardzo spostrzegawcze.
Oczy Harry’ego rozbłysły.
- Dość spostrzegawcze na czekoladową żabę? – zapytał chytrze.
- Och, niech będzie – burknął Snape, ukrywając zadowolenie ze ślizgońskiej natury bachora. Nie tylko zyskiwał na wnikliwości, ale też uczył się utożsamiać spryt z nagrodami.
Harry radośnie pobiegł do kuchni, zanim jego tata mógł się rozmyślić. Merlinie, ale ci dorośli byli dziwni! Zawsze wiedział, że ostatecznie jego wojna na żarty zostanie zakończona i tylko cieszył się, że nie zakończyła się zdenerwowaniem taty albo czymś, co sprawiłoby, że inni oczekiwaliby, że dostanie od taty klapsa. Poza tym, wciąż będzie w stanie nauczyć się tych wszystkich fajowych rzeczy – i szczerze, robienie żartów Syriuszowi naprawdę nie było tak zabawne.
Po prawdzie, sprawiało to, że Harry czuł się nieco winny, zwłaszcza po tym, jak Syriusz tak dobrze umiał przegrywać. Zaczynał czuć się niemal jak Dudley, wybierając kogoś, kto nie będzie walczył, ale czuł, że nie może przestać – nie kiedy tata, Remus i reszta profesorów uznali to za zabawne. Chwycił czekoladową żabę i ugryzł ją z zadowoleniem.
Jednak był całkiem pewny, że ciocia Min zaczynała już mieć tego dość i miał nadzieję, że jeśli odkryje, że pracuje nad zaklęciami z jej dziedziny bez jej nadzoru, zezłości się. Cóż, tak się stało i teraz dzięki niej, był zwolniony z obowiązku i, nie będąc na niego złymi, jego tata i ojciec chrzestny rozdawali żaby. Harry wzruszył ramionami. Tak, dorośli byli dziwni, ale na coś się przydawali.
^^^
Zaledwie kilka tygodni później nastąpiły urodziny Harry’ego i, zgodnie z obietnicą, on i Neville świętowali je razem. Babcia Neville’a była tak podekscytowana, gdy się dowiedziała, że nie tylko zaprzyjaźnił się w Hogwarcie, ale też interesuje się takimi magicznymi czynnościami jak latanie, że zmieniła urodziny w dwudniową kosztowną imprezę, obejmującą zarówno cały dzień na arenie Featherbee i nocleg w ich dworze, ale też zakończenie magicznymi fajerwerkami.
Jedyna niezręczność nadeszła wtedy, gdy Augusta kategorycznie odmówiła powiązania Dworu Malfoyów z jej domowym fiuu, nawet tymczasowo. Po ataku na rodziców Neville’a, upewniła się, że jej dom jest chroniony nawet bardziej niż Gringotta i nie zamierzała pozwolić, by znany śmierciożerca taki jak Lucjusz Malfoy, miał do niego dostęp – bez względu na to, jak ulotny. To oznaczało, że dzieci musiały spotkać się na arenie, po czym podróżowały do Dworu Longbottomów przez Hogwart, ale łatwo było to wyjaśnić przez zostawienie tam bagaży dzieci, zamiast brać ich na miotlarską arenę. Oczywiście, proste zaklęcie kurczące uniemożliwiłoby taką niedogodność, ale żaden z dzieci nie wydawało się o tym pomyśleć.
Ostatecznie, dzieci wspaniale się bawiły i nawet Draco musiał przyznać, że babcia Neville’a poszła na całość. Harry został powalony przez to, jakie mogły być prawdziwe, nieograniczone, czarodziejskie urodziny, a Neville był milcząco dumny, że sprawił taką radość swoim przyjaciołom.
Po imprezie, Harry wyjechał, by spędzić tydzień w Norze, choć Snape przypomniał mu, że jest tylko jedno zawołanie przez fiuu od niego i jeśli wpadnie w kłopoty, ma się spodziewać natychmiastowego powrotu do Hogwartu. Harry wewnętrznie przewrócił oczami, ale zadowolił się jedynie zapewnianiem, że będzie bardzo, bardzo grzeczny, co ciocia Molly głośno powtórzyła.
- Oczywiście, nic mu nie będzie, Severusie! Nie martw się tak!
Snape prychnął z oburzeniem. Dlaczego te wszystkie wścibskie czarownice twierdziły, że jest zbyt nerwowym rodzicem? Po prostu zagroził temu małemu dzieciakowi, żeby dobrze się zachowywał. Potem Harry przytulił go szybko i wyruszył do Nory, zostawiając Snape’a z błogim, wolnym od dzieci czasem.
Tak bardzo, jak chciałby spędzić go na warzeniu, wciąż musiał dogadać szczegóły odnośnie następnego semestru z Filiusem, a takie ustalenia zajęły więcej czasu, niż się spodziewał. Spotkania zawsze zdawały się rodzić kolejne spotkania i pod koniec dnia trudno było pamiętać, co, jeśli w ogóle, naprawdę zostało zrealizowane. Mimo to, Dumbledore wydawał się sensownie pewny, że wszystko jest w porządku, więc Snape podejrzewał, że nie musiał się wiele martwić.
Albus i Minerva właśnie zaczęli polowanie, przepytawszy Slughorna wielokrotnie i zrobiwszy wiele badań. Snape zdecydował, że to był dobry moment – przed powrotem uczniów – by Lucjusz wyraził swoje zdanie. W związku z tym, skontaktował się z blondynem i zafiukał do Dworu Malfoyów, by szczegółowo omówić tę sprawę.
Kiedy dotarł, poczuł ulgę, gdy się dowiedział, że Narcyza zabrała Draco na odwiedziny do ich krewnych we Francji i Luksemburgu, więc nie musieli się martwić, że zostaną podsłuchani.
- Jak skrzat się sprawuje, Severusie? – wycedził leniwie Lucjusz, rozpryskując nieco ognistej whiskey w kubek.
- Dobrze – odpowiedział krótko Snape. – Widzę, że mimo wszystko zdołałeś znaleźć swoje letnie szaty.
Malfoy uśmiechnął się ironicznie.
- To dało Narcyzie wymówkę, by pójść na zakupy. Więc… czemu zawdzięczam przyjemność twojego towarzystwa?
- Pamiętasz, jak wspominałem o zadaniu?
Wyraz twarzy Lucjusza stał się nieufny.
- Tak…
- Jestem tu, by wyjaśnić, co chcę, żebyś zrobił. To naprawdę całkiem proste.
Mina Lucjusza nie zmieniła się.
- Tak?
- Obal rząd.
Lucjusz zamrugał, otworzył usta, zamknął je i łyknął ognistej whiskey.
- Czy ty właśnie powiedziałeś…
- Obal rząd. Mówiąc dokładniej, rząd Knota. Chcę, żeby ten idiota został usunięty.
- Ale pomogłem wprowadzić go na urząd – zaprotestował Lucjusz.
Snape skinął głową.
- Dokładnie. Więc powinno ci być łatwiej go usunąć.
- Mogę zapytać, dlaczego? – spytał z ciekawością Lucjusz.
Snape przyjrzał się swojej, nietkniętej, szklance.
- Nie musisz znać wszystkich powodów, ale możesz wiedzieć, że jest on zagrożeniem dla chłopca.
- Pottera? – Na skinięcie Snape’a, Malfoy potarł szczękę. – A więc go usuwasz… Bardzo dobrze, Severusie. Widzę, że jednak myślisz do przodu.
Snape odłożył swoją szklankę i odwrócił się w stronę fiuu.
- Wolę myśleć o tym, jak o umacnianiu moich podstawowych mocy, Lucjuszu, ale możesz nazywać to, jak chcesz. Oczekuję, że Knot odejdzie w przeciągu kolejnych kilku miesięcy… jak to osiągniesz, to twoja sprawa.
- Spodziewasz się, że kto go zastąpi? – zawołał za nim Lucjusz. – Czy mam to również zaangażować?
- Nie – odkrzyknął Snape przez ramię, zostawiając za sobą bardzo zamyślonego czystokrwistego.

CDN…



Za jakiś tydzień dodam DWA ostatnie rozdziały SR z uwagi na to, że cóż, są ostatnie XD Potem będą naprzemiennie pojawiać się rozdziały NDH i miniaturek (dostałam zgodę od autorki, która pisze łagodniejsze teksty i mam nadzieję, że więcej  osób będzie je czytało ^^) Potem, jeśli tego dożyję (XD) pojawią się rozdziały przetłumaczonego How It's Meant To Be, na życzenie (chyba) F..
To tyle, jeśli chodzi o ogłoszenia parafialne, do następnego :*

6 komentarzy:

  1. och rodział wspaniały Severus spuszcza harrego ze smyczy i pomoga w psikusach rewelka ale minerwa najlepsza jak krzykneła na Syrisza i Severusa to pewnie mistrz eliksirów pomyślał o ropusze i dlatego tak szybko wyhamował kara dla harrego tez pomysłowa i ten potulny wilkołak rewelacja czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział pozdrawiam Gosia

    OdpowiedzUsuń
  2. oo super, nowy!:D ojj Harry jest mądrzejszy niż innym się wydaje:P Nie będzie Knota, w końcu:P
    Magda:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie myślałam, że ktoś to tłumaczy <3
    Miło wiedzieć jak rozwijasz swój warsztat, na początku nieco niezręczny, teraz coraz lepszy.
    Co do treści... nie podoba mi się to, że Severusa zabiera jakaś głupia baba, on ma być Harrego, a Harry jego :c Ale no cóż, zamysł autorki jest święty.
    Życzę weny i czekam na kolejny rozdział ;*
    Arily

    OdpowiedzUsuń
  4. Harry jest rzeczywiście bardzo przebiegły, ale podoba mi się, że tylko powierzchownie, bo w środku wciąż jest naiwnym dzieciakiem zapatrzonym w tatę. Super :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Tak, dorośli byli dziwni, ale na coś się przydawali." Umarłam XD Ale Sev byłby dumny - w końcu plan Harry'ego był całkiem ślizgoński :D
    I miło było się dowiedzieć, że dobrze przypuszczałam co do tożsamości szczeniaka XD
    Yaaay!! Obalić Knota!! OB!! XD
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    och wspaniale, Severus spuścił Harrego "z łańcucha", na te psikusy, dobrze że skończyło się tsk jak się skończyło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń