Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 31 stycznia 2019

CP - Rozdział 10 - Poczucie obowiązku



Niewiele stało się w ciągu następnych dwóch tygodni. Harry był teraz w stanie uczestniczyć dwa razy w tygodniu w treningach Quidditcha, Ron lepiej radził sobie jako obrońca dzięki radom pani Hooch, Harry zdołał całkowicie zniknąć swoją mysz i przeszedł z Hermioną do znikania kotków, wreszcie minęła histeria z początku roku szkolnego i nie powiedziano nic więcej na temat tego, by Harry uczył obrony. Ron i Hermiona nie podjęli ponownie tego tematu od tamtego wieczora i starali się intensywnie, by dać Harry’emu przestrzeń.
Koniec września przyniósł też jedną znaczącą zmianę dla Harry’ego. Pani Pomfrey w końcu ogłosiła, że jest zdrowy, co oznaczało koniec porannych wizyt w skrzydle szpitalnym. Ulga, którą Harry poczuł po usłyszeniu tego, była nie do opisania. To było tak, jakby wielki ciężar w końcu został zdjęty z jego ramion. Znów był zdrowy. Nic się już nad nim nie piętrzyło.
Kolejną zmianą w życiu Harry’ego było to, że teraz nosił tłumiący naszyjnik, który stworzył dla niego Dumbledore. W tej chwili nie był aktywny, ale Harry czuł się bezpieczniej ze świadomością, że ma pomoc, jeśli będzie jej potrzebował. Wybuch z nocy, gdy Voldemort się obudził był ostatnim – dużym czy małym – jaki Harry miał, co było niezwykłe. W poprzednie wakacje zwykle miał niewielkie wybuchy przynajmniej raz na tydzień.
Pracując nad eliksirami w bibliotece, Harry przeszukując regały w poszukiwaniu azjatyckich antydot przeciw truciznom. Dostrzegł szepty Rona i Hermiony, które zaczęły się w chwili, gdy odszedł od stołu, ale nie powiedział nic na ten temat. Cokolwiek knuli wyraźnie nie chcieli go w to mieszać. Harry nie wiedział, czy ta myśl go raniła, czy przynosiła ulgę.
Tak bardzo, jak Harry nie chciał tego przyznać, bał się Umbridge i tego, co mogła zrobić. Wiedział, że nie akceptowała Remusa i Syriusza. Profesor Umbridge nie zamierzała ukrywać swojej niechęci wobec nie-ludzi. Według Syriusza to Umbridge opracowała przepis przeciw wilkołakom dwa lata temu, co niemal uniemożliwiło każdemu wilkołakowi zdobycie pracy. Jedynym powodem, dlaczego Remusowi się to udało by fakt, że był drugim opiekunem chłopca, który przeżył, więc wielu wierzyło, że nie był tak zły, jak inni.
Remus nie był szczęśliwy, gdy się dowiedział, że Syriusz powiedział o tym Harry’emu. Nalegał, że to nic specjalnego, ale każdy mógł stwierdzić, że było inaczej. Remus był wyjątkowo skrytą osobą, gdy chodziło o sprawę jego likantropii. Nie lubił, gdy inni wiedzieli, co nakładało na niego to przekleństwo i co mu zabierało, łącznie z prawem do bycia ojcem.
- Harry?
Odwróciwszy się szybko, Harry westchnął z ulgą, gdy zobaczył stojącą za nim Cho i patrzącą na niego z nadzieją. Był tak pochłonięty myślami, że nie usłyszał jej nadejścia. Naprawdę muszę przestać to robić. Nie chciał myśleć, co by się stało, gdyby to jakiś Ślizgon go zaskoczył.
- Cześć, Cho – powiedział w końcu Harry. – Stanąłem ci na drodze?
- Um… nie – powiedziała nerwowo Cho, przenosząc ciężar ciała z tyłu na przód. – Zastanawiałam się, czy moglibyśmy porozmawiać o… no wiesz.
Harry stłumił jęk, zmuszając się do przypomnienia sobie, że Cho była dziewczyną Cedrica. Był mu to winny.
- Pewnie – powiedział cicho, po czym skinął na nią, by za nim poszła. Przeszedł na dalszy koniec biblioteki i odciągnął krzesło od pustego stołu, a Cho zrobiła to samo chwilkę później. Usiedli naprzeciw siebie. Dasz radę, Harry. – Co chcesz wiedzieć?
Cho zaczęła wiercić się ze zdenerwowaniem, unikając wzroku Harry’ego.
- Co się stało po tym, jak zniknęliście z labiryntu? – zapytała cicho.
Wypuszczając uspokajający oddech, Harry popatrzył przez moment na Cho, nim spuścił wzrok na ziemię.
- Przybyliśmy na cmentarz – powiedział cicho. – Nie wiedzieliśmy, co się dzieje, ale jasne było, że coś poszło nie tak. Zanim cokolwiek mogliśmy zrobić, śmierciożerca o imieniu Peter Pettigrew próbował zabić Cedrica morderczym zaklęciem. Uniknęliśmy zaklęcia i zaczęliśmy uciekać. Ścigała nas dwójka śmierciożerców. Wiedziałem, że chcą mnie, więc powiedziałem Cedrikowi, by pobiegł po pomoc, a ja ich rozproszę. Plan nie zadziałał. Oboje zostaliśmy złapani. – Wypuszczając powietrze, Harry próbował nie myśleć o tym, co się następnie stało. – Zostałem przywiązany do nagrobka i tylko mogłem patrzeć, jak Cedric jest mordowany tuż przed moimi oczami. Próbowałem… ale n-nie mogłem ich powstrzymać.
Cho chwyciła Harry’ego za ręce i przytrzymała je mocno, a cichy szloch wymknął się z jej ust.
- To nie była twoja wina, Harry – powiedziała drżącym głosem. – Cedric nie chciałby, żebyś się obwiniał. – Cho wypuściła długi oddech, próbując się uspokoić. – Nigdy mi tego nie powiedział, ale wiem, że dbał o ciebie jak o brata. Przez sposób, w jaki o tobie mówił, wiem, że był zdenerwowany tym, że zostałeś zmuszony do uczestnictwa w Turnieju. Cedric chciał cię chronić, Harry, zwłaszcza po ataku na błoniach.
Harry uniósł powoli głowę i napotkał spojrzenie Cho. Dlaczego wszyscy sądzili, że potrzebuje ochrony? Wszyscy byli gotowi położyć ciężar czarodziejskiego świata na jego ramionach, a jednak nikt nie miał tyle wiary w to, że mógł sam się obronić. Dlaczego? Pewnie dlatego, że wszyscy przez większość czasu widzą mnie rannego. Odsuwając na razie tą myśl, Harry próbował pomyśleć o czymś – czymkolwiek, co mógłby powiedzieć.
- Przykro mi, że nie mogłem zrobić czegoś więcej, by mu pomóc – powiedział w końcu.
Cho potrząsnęła głową i zdołała uśmiechnąć się współczująco.
- Zrobiłeś, co mogłeś, Harry – powiedziała z przekonaniem. – Dziękuję, że próbowałeś mu pomóc i że mi wszystko opowiedziałeś. Wiem, że to nie mogło być proste. – Uścisnęła dłonie Harry’ego, po czym puściła je i wstała. – Jeśli kiedykolwiek będziesz chciał porozmawiać… cóż, o czymkolwiek, wysłucham cię, w porządku, Harry?
Harry skinął głową i uniósł wzrok na Cho.
- Dziękuję – powiedział z uśmiechem. Naprawdę nie czułby się swobodnie, rozmawiając z Cho o czymkolwiek, co mogłoby go kłopotać, ale starała się, a on doceniał ten gest. Oboje opłakiwali stratę Cedrica i oboje zbyt się bali, by cokolwiek z tym zrobić. Bali się, że zapomną o tym, jaką osobą był Cedric.
Gdy Cho wyszła, Harry odwrócił się do półek i w końcu znalazł książkę o antidotach na trucizny. Wrócił do stolika, gdzie Ron przeglądał książkę, ale nigdzie nie było Hermiony. Usiadł naprzeciw Rona, rozejrzał się, ale nigdzie jej nie zobaczył.
- Gdzie Hermiona? – zapytał z ciekawością Harry.
- Rozmawia z Prefektami Puchonów – powiedział Ron. – Ma kompletną obsesję na tym punkcie i próbuje w to wciągnąć mnie. Fred i George bezustannie mnie drażnią tą całą sprawą Prefektów i pytają, czy zamierzam odjąć im punkty, skoro wciąż wykorzystują pierwszaki do testowania produktów.
Harry musiał się uśmiechnąć. Wiedział, że Fred i George potrafili być bezlitośni, jeśli chodziło o dokuczanie Ronowi.
- Dlaczego uważasz, że to robią, Ron? – zapytał zaciekawiony i otrzymał w odpowiedzi wzruszenie ramion. – To tylko domysły, ale mogą to robić tylko dlatego, że wiedzą, że to cię irytuje. Przez te kilka lat, od kiedy znam Freda i George’a, wiem, że lubią robić cokolwiek mogą, by kogoś zdenerwować. Pamiętasz, jak na naszym drugim roku chodzili przede mną i mówili: „Przejście dla dziedzica Slytherina, potężnego czarnoksiężnika”?
 Ron roześmiał się.
- Nie wierzę, że to pamiętasz – powiedział z uśmiechem, który jednak szybko zniknął. – Masz rację, Harry. Chyba pozwalam na to, by przeszkadzało mi to, cokolwiek powiedzą. Myślę o tym przez większość czasu, ponieważ zastanawiam się, czy mają rację. Nie chcę być kolejnym Percym. Nie lubię dyscyplinować innych.
To było niedopowiedzenie. Harry wiedział, że Ron był w trudnej sytuacji. Po Billu i Charliem był Percy, który zawsze przestrzegał reguł, potem Fred i George, którzy byli rozrabiakami, a Ron pozostawał gdzieś pośrodku tych dwóch skrajności. Ron nie był żartownisiem, ale z pewnością nie był taki, jak Percy. Wyglądało na to, że Ron po prostu próbował odkryć, gdzie w tym zakresie czuje się najwygodniej.
- A może nie chcesz, żeby byli na ciebie źli? – zaproponował Harry. Widząc, jak Ron spuszcza wzrok na stół, wiedział, że miał rację. – Problemem jest to, Ron, że zostałeś obarczony odpowiedzialnością. Nie musisz być tak obsesyjny, jak Hermiona, ale nie możesz tego unikać tylko dlatego, że boisz się, jak ktoś może zareagować. Jestem pewny, że Hermiona byłaby wdzięczna za wsparcie.
Ron westchnął, ukrywając twarz w dłoniach.
- Co za cholerny bałagan – powiedział głosem przytłumionym przez dłonie. – Co Dumbledore sobie myślał? Nigdy nie powinienem zostać Prefektem!
- Może zobaczyć w tobie coś, czego sam jeszcze nie dostrzegłeś – zaproponował Harry.
Ron natychmiast spojrzał na Harry’ego ze skrzywieniem.
- Wiesz, strasznie trudno jest sobie współczuć, gdy mówisz coś takiego – powiedział z uporem, obejmując się ramionami. – Kiedy zacząłeś mówić jak Dumbledore? Powinieneś powiedzieć: „Ron, masz rację. Nie powinieneś zostać Prefektem. Dumbledore jest kompletnym szaleńcem, że nie wybrał mnie”.
Harry nie mógł powstrzymać wyrazu rozbawienia, wypływającego mu na twarz. Oboje wiedzieli, że Harry nigdy by nie powiedział czegoś takiego.
- Dlaczego miałbym mówić coś, czego nie mam na myśli? – powiedział szczerze. – Nie wierzę, że poradziłbym sobie z całą tą odpowiedzialnością przy tym wszystkim, co się dzieje. Moim priorytetem było moje serce, a nie upewnianie się, że pierwszaki, Fred i George dobrze się zachowują.
Ron posłał Harry’emu wdzięczny uśmiech, ale szybko zniknął i Ron spuścił wzrok na stół. Jego dłonie wykręciły się nerwowo.
- Posłuchaj, Harry – powiedział w końcu ściszonym głosem. – Chyba powinieneś wiedzieć…
- Cześć! – powiedziała wesoło Hermiona, siadając obok Rona z wielkim uśmiechem na twarzy. – O czym rozmawiacie?
Trudno było nie zauważyć, jak wielkie stały się oczy Rona. Harry mógł jasno dostrzec, że cokolwiek Ron miał powiedzieć, nie chciał, żeby Hermiona to usłyszała.
- Tylko rozmawialiśmy o tym, jaką tajemnicą jest Ron Weasley – powiedział z łatwością Harry. – Z czego się tak cieszysz?
Hermiona tylko wzruszyła ramionami.
- Takie tam sprawy Prefektów – powiedziała wymijająco, po czym spojrzała z ciekawością na Harry’ego. – Chwilę cię nie było. Zgubiłeś się, czy coś?
- Nie, nie zgubiłem się, Hermiono – powiedział Harry, nie doceniając jej próby zażartowania. Chociaż nigdy by tego nie przyznał, najprawdopodobniej znał bibliotekę lepiej niż ktokolwiek inny, ponieważ spędził w niej połowę wakacji przed trzecim rokiem i całe wakacje przed czwartym. – Cho chciała porozmawiać o paru sprawach, więc poszliśmy gdzieś, gdzie nikt nas nie mógł podsłuchać.
Ron szybko uniósł wzrok na Harry’ego i uśmiechnął się.
- Cho Chang, ech? – zapytał. – Jest ładna. Dlaczego nie powiedziałeś nam, że ci się podoba?
Gdyby Ron powiedział to o kimkolwiek innym, Harry wiedział, że pewnie czułby się zażenowany, ale nie w przypadku Cho. Czuł się urażony, głęboko urażony. Jak Ron mógł powiedzieć coś takiego?
- Chciała porozmawiać o Cedricu – powiedział z napięciem Harry, zmuszając się, by jego głos pozostał spokojny. – Była jego dziewczyną! Miała pytania na temat jego śmierci! Za bardzo cenię Cedrica, by zrobić to, co sugerujesz.
Ron szybko stracił uśmiech i spojrzał na Hermionę, szukając pomocy, ale ona patrzyła na Harry’ego z współczującym wyrazem twarzy.
- Wybacz, Harry – powiedział cicho, kierując spojrzenie na chłopaka. – Ja…eee… nie pomyślałem. Zapomniałem, że umawiała się z Diggorym.
- Jak ona się czuje? – zapytała łagodnie Hermiona.
Harry odetchnął głęboko, spoglądając na nią.
- Cierpi – powiedział szczerze. – Tęskni za nim tak, jak każda dziewczyna tęskniłaby za swoim chłopakiem. – Spojrzał na Rona, który wyglądał, jakby szukał jakiejś odpowiedzi, ale nie potrafił odnaleźć słów. Harry tylko potrząsnął głową i wrócił do swojego zadania domowego. Naprawdę nie potrafił sobie zaufać, by powiedzieć teraz coś jeszcze. Nie wiedział, dlaczego brał to tak osobiście, ale prawdę mówiąc, nie obchodziło go to. Po prostu dla niego źle by brzmiało, gdyby pomyślał o sobie, że miałby chodzić z dziewczyną Cedrica.
^^^
W następny weekend był wypad do Hogsmeade, ale Harry naprawdę nie czuł ochoty, by tam iść. Po nieporozumieniu w bibliotece, Ron i Hermiona mieli tendencję do szeptania między sobą albo wychodzenia wspólnie, twierdząc, że to obowiązki Prefektów. Harry nie był głupi. Wiedział, że coś knują, ale pozwolił im na to. Przecież on sam też nie był z nimi całkowicie szczery.
Harry nie powiedział nikomu, że jego blizna stale bolała, ani też o dziwnych snach o długim, ciemnym korytarzu. Nie wiedział, co one oznaczają, ale zaczął je nienawidzić na równi z poczuciem uwięzienia, które od czasu do czasu przez niego przepływało. Harry zdał sobie sprawę, że to uczucie ma coś wspólnego z Voldemortem, ponieważ zaczęło się po jego obudzeniu. Nie potrafił wyjaśnić, co się działo, więc robił tylko wszystko, co mógł, by to zignorować. Z pewnością nie potrzebował kolejnego przypomnienia, że nie był normalny.
Kiedy nadszedł poranek wizyty w Hogsmeade, Harry nie spał, będąc w Wielkiej Sali z innymi rannymi ptaszkami. Jak wielu innych uczniów, Harry powoli nabrał ochoty na kawę, która wyciągała go z oparów tych dziwnych snów. Jego zwyczaj wczesnego wstawania nabyty podczas letnich wakacj uniemożliwiał mu długie wylegiwanie się i szansę, że ktoś się obudzi i zorientuje, że rzuca zaklęcia wyciszające wokół łóżka.
W chwili, gdy kończył kawę, Harry uniósł wzrok i zobaczył Rona i Hermionę, już ubranych na podróż do Hogsmeade, którzy usiedli naprzeciw niego. Ron natychmiast zaczął układać jedzenie na talerzu, podczas gdy Hermiona patrzyła na Harry’ego z zaciekawieniem, a raczej bardziej na jego strój. W przeciwieństwie do Rona i Hermiony, którzy mieli na sobie płaszcze na swetrach i spodniach na mrozy, tego wczesnego październikowego poranka, Harry miał na sobie tylko koszulkę z długim rękawem i dżinsy.
- Um… Harry, zamierzasz iść w tym do Hogsmeade? – zapytała Hermiona. – Dzisiaj jest trochę chłodno.
Harry spojrzał na Hermionę i wzruszył ramionami.
- Naprawdę nie mam ochoty na wyjście do Hogsmeade – powiedział. – Chyba nadrobię zadania domowe i może spędzę trochę czasu w Pokoju Życzeń.
Ron pochylił się bliżej Harry’ego, nagle zapominając o talerzu pełnym jedzenia.
- Twoja blizna nie szaleje, prawda? – zapytał ściszonym głosem. – Czy może chodzi o twoje serce? Sądziłem, że powiedziałeś, że to już nie jest problemem.
- Bo nie jest – powiedział Harry zgodnie z prawdą. – Jestem zdrowy i nie, moja blizna nie szaleje. Po prostu nie mam ochoty wychodzić nigdzie… zwłaszcza po tym, co się stało. Wszyscy w końcu przestali o mnie szeptać. Nie chcę, żeby znów zaczęli przez dorosłych z Hogsmeade. Nazwij mnie tchórzem, ale po prostu nie chcę się dzisiaj mierzyć z szeptami i wytykaniem palcami.
Hermiona posłała mu współczujące spojrzenie.
- Rozumiemy to, Harry – powiedziała. – Dlaczego nie powiedziałeś nic wcześniej?
Harry wzruszył ramionami.
- To naprawdę nic wielkiego – powiedział nonszalancko. – Po spędzeniu lata w odosobnieniu chyba uwaga wpływa na mnie bardziej niż normalnie. – To była mniej więcej prawda. Harry naprawdę nie chciał mierzyć się z opinią publiczną, ale też chciał spędzić trochę czasu sam i spróbować wywołać wybuch, i go kontrolować. To było ryzykowne, ale musiał czegoś spróbować.
- Ale zwykle spędzasz wakacje w odosobnieniu – powiedział zdezorientowany Ron.
- Ron, pomyśl o tym wszystkim, co się stało – odpowiedziała Hermiona. – Harry ma prawo czuć się przytłoczony przez tą całą uwagę. – Następnie przeniosła swoją uwagę z Rona na Harry’ego. – Moglibyśmy spędzić dzień w Pokoju Życzeń razem z tobą! Nie byliśmy tam od… - pomyślała chwilę, – lutego.
Nie tego z pewnością spodziewał się Harry. Chociaż mnie to nie dziwi.
- Nie chcę, żebyście to przegapili z mojego powodu – powiedział. – Idźcie i bawcie się dobrze w Hogsmeade. Dokończę zadania domowe i spotkamy się w Pokoju Życzeń, gdy wrócicie. – Ron i Hermiona nie wydawali się przekonani. – Nic mi nie będzie. Nie muszę martwić się Malfoyem. Najprawdopodobniej będzie w Hogsmeade.
- Jesteś pewny, Harry? – zapytała Hermiona. – Nie musimy iść, jeśli nie chcesz.
Harry spojrzał na Hermionę z uniesioną brwią.
- Jeśli zostaniecie z mojego powodu, nie będę z wami rozmawiał przez cały tydzień – zagroził. – Doceniam gest, naprawdę, ale nie chcę, żebyście przegapili dzień z dala od zamku z mojego powodu. Idźcie. Bawcie się dobrze. Wiecie, gdzie mnie znaleźć, gdy wrócicie.
Hermiona i Ron spojrzeli na siebie, wzruszyli ramionami, po czym spojrzeli z powrotem na Harry’ego.
- Nie będziemy tam długo – powiedział Ron, wstając, a Hermiona podążyła jego przykładem. – Postaraj się nie pracować zbyt ciężko. Jest weekend, wiesz?
Harry uśmiechnął się, gdy Hermiona spiorunowała Rona wzrokiem. Pożegnał się z nimi, po czym obserwował, jak wychodzą z Wielkiej Sali do Hogsmeade. Gdy miał pewność, że poszli, Harry wyszedł z Wielkiej Sali i jakby od niechcenia skierował się do Pokoju Życzeń. Przeznaczeniem Harry’ego było siódme piętro naprzeciw gobelinu przedstawiającego Barnabasza Bzika. Przeszedł koło niego trzy razy, skupił się na miejscu, gdzie mógłby trenować fizycznie i magicznie, po czym pojawiły się drzwi.
Wszedłszy do środka, oczy Harry’ego rozszerzyły się z niedowierzaniem, gdy rozejrzał się po dużym pokoju. Ściany były pokryte różnymi rodzajami broni. Z sufitu zwisały worki treningowe. Podłoga była pokryta pomocniczymi matami, by zapobiec obrażeniom. W najdalszym kącie pokoju stały manekiny do pojedynków. Przy drzwiach stała szafka, która zawierała środki ochronne i apteczkę pierwszej pomocy.
Otwierając szafkę, Harry pomyślał, że zabierze się za trening fizyczny i wyciągnął parę rękawic bokserskich. Zdjął kaburę na różdżkę, po czym założył rękawice i podszedł do jednego z worków treningowych. Po odłożeniu różdżki i kabury na bok, Harry zaczął atakować wór. Natychmiast poczuł, jak opuszczają go emocje, gdy skupił się tylko na kontakcie ze sztywną, czarną torbą. Nie miało znaczenia nic poza jak najmocniejszym poruszaniem workiem.
Trzy kwadranse później Harry musiał przestać i odkrył, że jego kostki są niezwykle piekące. Przeklął się w duchu, że nie podjął środków, by temu zapobiec. Następnie Harry przerobił ćwiczenia z taekwondo i tai chi, których nauczył go Syriusz przed przerwą. Naprawdę nie chcąc wychodzić, Harry zawołał Zgredka, który natychmiast przybył z dużym obiadem, ku wielkiemu zaskoczeniu Harry’ego. Czasami myślał, że ten mały skrzat znał go zbyt dobrze.
Po obiedzie, Harry zaczął swój magiczny trening, po tym, jak złapał różdżkę i założył kaburę z powrotem na nadgarstek. Zaczął od manekinów do pojedynków, by poćwiczyć dokładność, zanim zmienił pokój w tor przeszkód z różnymi przeszkodami blokującymi mu drogę, począwszy od prostego worka z piaskiem pojawiającego się z nikąd po bogina w postaci dementora, którego Harry natychmiast usunął z drogi z pomstą. Nie zamierzał ponownie dać się zaskoczyć.
Gdy zniknął tor przeszkód, Harry opadł na sofę, która pojawiła się z nikąd, kompletnie wyczerpany. Od dłuższego czasu nie trenował tak długo i z pewnością poczuje to później. Czekając, aż jego tętno wróci do normy, Harry schował różdżkę i niemal podskoczył, gdy pojawił się przed nim mały stolik z kielichem wody. Naprawdę powinien przyzwyczaić się do tego pokoju i jeśli dzisiejszy dzień był jakąś wskazówką, Harry zdecydował, że powinien go wykorzystywać nieco częściej. Jego całkowity powrót do zdrowia naprawdę ograniczył jego kondycję. Nie było mowy, by w tym momencie przetrwał długo w jakimkolwiek pojedynku.
Po opróżnieniu kielicha, Harry zorientował się, że Ron i Hermiona wkrótce wrócą, więc skupił się na jakimś prywatnym miejscu, żeby mógł się umyć i zobaczył drzwi pojawiające się na ścianie po jego prawej. Harry otworzył je ostrożnie i zobaczył łazienkę podobną do Łazienki Prefektów z wyjątkowo wielką wanną na środku podłogi w kształcie basenu. Już była wypełniona wodą, nad którą unosiła się warstwa pary, dzięki czemu wiedział, jak gorąca była.
Gdy drzwi się zamknęły, Harry nie marnował czasu, rozebrał się, po czym zanurkował, natychmiast czując piekący ból w knykciach. Skrzywił się i szybko wynurzył, upewniając się, że ma dłonie ponad powierzchnią wody. Jakby pokój dostrzegł jego dyskomfort, woda zaczęła się zmieniać w kremowo białą substancję. Harry ostrożnie włożył dłoń do cieczy i z zaskoczeniem stwierdził, że nie czuje palenia tylko chłód.
Siedział w kojącej kąpieli, pierwszy raz od dłuższego czasu czując się w końcu odprężony, póki jego palce nie zaczęły wykazywać oznak przedłużonego moczenia. Harry niechętnie wyszedł z basenu i chwycił ręcznik, by się wytrzeć. Widząc spocone ubrania, Harry skoncentrował się na czystym zestawie ciuchów i uśmiechnął się. Kolejna para jeansów, koszuli z długim rękawem i sweter, złożone w zgrabny stos. Harry tylko potrząsnął głową i zaczął się ubierać.
Gdy miał na sobie jeansu, zawołał ponownie Zgredka i ponownie jakimś sposobem skrzat wiedział, co Harry chciał i gdy tylko przybył, sprawił, że jego spocone ciuchy zniknęły. Harry podziękował Zgredkowi, który pokiwał radośnie głową, twierdząc, że to żaden problem, po czym zniknął. Używając ręcznika, by wysuszyć włosy, Harry otworzył drzwi i wyszedł, odkrywając, że nie był sam.
W Pokoju Życzeń czekali na niego Ron i Hermiona. Oczy Rona natychmiast rozszerzyły się, gdy spojrzał na Harry’ego, a jego usta wielokrotnie otworzyły się i zamknęły. Hermiona patrzyła na niego tylko na moment, nim zarumieniła się i odwróciła wzrok. Harry uznał to zachowanie za dziwne, póki nie zorientował się, że nie założył jeszcze koszulki. Wydawszy z siebie jęk, Harry szybko chwycił koszulkę z łazienki i założył ją.
- Wybaczcie – powiedział Harry, gdy wrócił do pokoju, zakładając kaburę. Nie myślałem, że wrócicie tak szybko. Jak było w Hogsmeade?
- Nudno – powiedział Ron, siadając na sofę i rozglądając się po pomieszczeniu. – Gdybym wiedział, że to zamierzasz robić, zostałbym z tobą. – Spojrzał na Harry’ego i wyszczerzył się. – Więc co robiłeś przez cały dzień?
Harry wzruszył ramionami. Nie zamierzał im powiedzieć, że próbował wywrzeć na siebie tak wielki nacisk, żeby mieć wybuch. Och, tak, chciałem pchnąć się w taki punkt wyczerpania, żeby moja magia wymknęła mi się spod kontroli, żebym mógł odkryć, jak ją kontrolować.
- Trochę tego i trochę tamtego – powiedział spokojnie, po czym spojrzał na najlepszych przyjaciół, którzy wciąż na niego nie patrzyli. – Hermiono, coś nie tak?
Hermiona szybko zerknęła na Harry’ego i potrząsnęła głową.
- Nie – powiedziała z uśmiechem. – Będziesz w stanie pomóc nam przebrnąć przez niektóre zaklęcia, póki nie będzie czas na obiad? Może moglibyśmy zacząć od zaklęcia Protego?
Harry spojrzał na Hermionę z uniesioną brwią, nim przypomniał sobie, że spędził tygodnie na studiowaniu zaklęcia i jego różnych odmian. Normalne zaklęcie Protego było łatwe, gdy wykonało się je z odpowiednią dozą koncentracji. Były też odmiany, które były trudne i niebezpieczne. Im mocniejsza odmiana, tym więcej mocy było pobieranych od czarodzieja. To dlatego uczono tylko normalnego uroku aż do treningu aurora.
- Co z nim? – zapytał spokojnie Harry.
- Cóż, Viktor powiedział mi o ataku i tarczy, którą rzuciłeś, by chronić siebie, Hagrida i pana Croucha przed napastnikiem – powiedziała ochoczo Hermiona. – Powiedział, że nigdy wcześniej nie widział takiej tarczy. Stwierdził, że była naprawdę potężna, ale od niej zemdlałeś. Chyba jestem po prostu ciekawa, co zrobiłeś, żeby wywołać coś takiego.
Harry westchnął, siadając na kanapie obok Rona.
- Można zmodyfikować zaklęcie na cztery sposoby: inkantacją, ruchem różdżki, koncentracją lub kombinacją trzech poprzednich. Tamtego wieczora wykorzystałem koncentrację – wyjaśnił. – Włożyłem zbyt wiele siebie w tarczę, przez co zemdlałem. To dlatego tak niewiele osób próbuje modyfikować zaklęcia. To może być bardzo niebezpieczne dla rzucającego, jeśli tylko coś zostanie błędnie obliczone.
- Więc dlaczego tak ryzykować? – zapytał ze zdezorientowaniem Ron. – Brzmi to tak, jakbyś mógł się zabić.
Harry odchylił głowę do tyłu, opierając ją o sofę. Milczenie wystarczyło, żeby Ron i Hermiona wiedzieli, że Ron dostrzegł zasadniczą rzecz. To dlatego odmiany zaklęcia Protego nie były omawiane aż do czasu owutemów. Nikt nie chciał ryzykować, że spróbuje tego ktoś, kto nie kontroluje dostatecznie swojej magii. Harry wiedział o tym tylko dlatego, że nudził się podczas wakacji przed swoim trzecim rokiem. Od tego czasu okresowo pracował nad tym zaklęciem na wypadek, gdyby potrzebował do obrony potężnej tarczy. Minęły ponad dwa lata, a Harry nie był bliżej ustalenia swoich ograniczeń.
- O kurde – przeklął Ron pod nosem. – Dlaczego miałbyś kiedykolwiek próbować czegoś takiego, Harry? Zwłaszcza dla kogoś takiego, jak Crouch? Czy to nie on wtrącił Syriusza do Azkabanu bez procesu?
Harry spojrzał szybko na Rona, przerażony słowami swojego najlepszego przyjaciela.
- Proszę, powiedz mi, że nie miałeś tego na myśli – błagał. – Mogę nie lubić tego faceta, ale gdybym czegoś nie zrobił, on by zginął. A tego nie chciałbym mieć na sumieniu. Możesz nazwać to głupotą, jeśli chcesz, ale to ja muszę patrzeć na siebie w lustrze każdego ranka. – Potrząsnąwszy głową, Harry odwrócił wzrok. Jak można wyjaśnić coś, czego nie da się ująć w słowa? – Nie masz pojęcia, jak jest ciężko po śmierci Cedrica – powiedział cicho Harry.
Hermiona podeszła szybko do Harry’ego i pociągnęła go do uścisku.
- Ale to nie oznacza, że nie możemy być tu dla ciebie, Harry – powiedziała szczerze. – Chcemy ci pomóc to przejść. Po prostu nie wiemy, czego potrzebujesz. – Hermiona odsunęła się i spojrzała Harry’emu w oczy po jakąś wskazówkę, co powiedzieć albo zrobić, ale nie otrzymała odpowiedzi. Harry tylko patrzył na nią przez chwilę, po czym odwrócił wzrok.
- Chyba że nie chcesz o tym rozmawiać – dodał szybko Ron. – Chyba razem z Hermioną wiemy, że teraz przechodzisz przez bardzo wiele.
Nawet nie masz pojęcia, pomyślał Harry. Spoglądając z powrotem na przyjaciół, dostrzegł, że oboje czekają, aż coś powie… cokolwiek.
- Wiem, że jestem trudny w obyciu – powiedział w końcu. – Mam tak wielki bałagan w głowie. Wcześniej podczas wakacji moje emocje były dosłownie wszędzie. Naprawdę wiele narzuciłem na barki Syriusza i Remusa. Chyba po prostu próbuję wam oszczędzić kłopotów związanych z radzeniem sobie ze mną, gdy nagle poczuję złość lub przygnębienie.
Hermiona usiadła na kanapie po prawej Harry’ego, twarzą do niego.
- Posłuchaj, Harry, przeszedłeś przez coś traumatycznego – powiedziała ze współczuciem. – Niemal umarłeś z tego powodu. Chyba wolelibyśmy, żebyś na nas krzyczał albo płakał, żebyśmy mogli cię wesprzeć, zamiast mierzenia się z tym samotnie. Przepraszam, jeśli coś, co powiedziałam, wywołało którekolwiek z tych uczuć.
Harry potrząsnął głową na jej przeprosiny.
- Nie martw się tym, Hermiono – powiedział. – Przepraszam, że warknąłem na was przy temacie grupy obronnej. Przyznam, że Syriusz i Remus wiele mnie nauczyli, ale nie czułem się dobrze z myślą, że miałbym próbować przekazać to wam. Remus już tak ma, że czujesz się swobodnie w jego towarzystwie, gdy naucza, podczas gdy Syriusz próbuje wszystko uczynić grą, przynajmniej dla niego. J-ja po prostu nie jestem nauczycielem.
Hermiona przesunęła się tak, by spojrzeć na Rona, który wzruszył ramionami. Przygryzając dolną wargę, skierowała spojrzenie z powrotem na Harry’ego, ale teraz było w nim zdecydowanie zdenerwowanie. Wyglądała niemal tak, jakby bała się mu przekazać jakieś straszne wiadomości, ale to było niemożliwe. Jeśli cokolwiek się stało, już by o tym wspomniała, prawda?
- Co się dzieje? – zapytał Harry ostrożnie.
Hermiona spuściła wzrok, wiercąc się nerwowo.
- Harry, chyba naprawdę spieprzyliśmy – powiedziała cicho. – S-Sądziłam, że przekonasz się do nauczania nas, więc poszłam krok na przód i zaczęłam rozmawiać z ludźmi. Wiele osób chce się nauczyć, jak się bronić, Harry, i chcą się uczyć od ciebie. W tym momencie tylko ty jeden masz jakikolwiek trening w tym obszarze. Harry, nie możemy po prostu czekać i mieć nadzieję, że ktoś nas uratuje następnym razem, gdy coś się stanie! Proszę, zrozum to!
Oczy Harry’ego zwęziły się na moment, po czym wstał i podszedł do drzwi. Nie mógł uwierzyć, że Hermiona tak knuła za jego plecami. Dlaczego nie potrafiła przyjąć „nie” za odpowiedź? Czy nie mogła zrozumieć, że nie mógł tego zrobić? Nie mógłby podjąć takiego ryzyka, prawda? Dlaczego powinien zostać to wciągnięty, ponieważ jego opiekunowie poczuli, że lepiej dać mu kilka prywatnych lekcji, gdy inni tego nie zrobili?
- Harry, proszę! – błagała Hermiona. – Dlaczego tak bardzo się boisz nam pomóc?
Odwracając się szybko, Harry spiorunował Hermionę wzrokiem, a jego złość szybko wzrosła.
- Jak śmiesz! – warknął przez zęby, a jego ręce zacisnęły się w pięści. – Ostatnim razem, jak sprawdzałem, nie było moim obowiązkiem nauczanie studentów, jak się bronić! Nie masz pojęcia, co się naprawdę tutaj dzieje! Zresztą skąd możesz wiedzieć, skoro spędzasz większość czasu na walce z Umbridge? Umbridge mnie obserwuje! W chwili, gdy zrobię coś nie w porządku, poinformuje Knota, który stwierdzi, że Syriusz i Remus nie są odpowiednimi opiekunami! Zostanę zabrany od jednych ojców, jakich kiedykolwiek znałem!
W tym momencie wszystko, co było w pokoju szklane (czyli tylko kilka luster) zadrżało. Ron i Hermiona szybko zakryli swoje głowy w obronie, ale prędko zdali sobie sprawę, że nic ich nie uderzyło. Powoli oboje spojrzeli na Harry’ego, który wciąż stał w miejscu, oddychając ciężko, z pięściami trzęsącymi się z wściekłości.
- A-Ale oni są twoimi opiekunami! – zaprotestował nerwowo Ron. – Dumbledore na to nie pozwoli! Moi rodzice też nie! Ani Zakon!
Hermiona ostrożnie zbliżyła się do Harry’ego i położyła dłonie na bokach jego twarzy, przechylając ją tak, żeby ich oczy się spotkały.
- Harry, posłuchaj mnie – powiedziała łagodnie. – Nigdy bym nie zrobiła czegoś, co zagroziłoby twojemu życiu z Syriuszem i Remusem. Masz rację. Nie jest twoim obowiązkiem nas uczyć, ale nie mamy takiego szczęścia, jak ty i nie mamy tak zapobiegawczych opiekunów. Potrzebujemy tego. Musimy być gotowi, przynajmniej do naszych praktycznych egzaminów. Jeśli nie czujesz się komfortowo z uczestniczeniem w tym, to jest twój wybór. Mówię tylko, że moglibyśmy bardzo skorzystać z twojej wiedzy.
- To wszystko będzie w całkowitej tajemnicy, Harry – dodał Ron. – Hermiona wymyśliła kilka sposobów, by tak zostało. Co powiedzieliby Syriusz i Remus, gdybyś ich o to zapytał?
Harry westchnął, spuszczając wzrok, a jego gniew szybko zniknął. Natychmiastowo znał odpowiedź na to pytanie.
- Chcieliby, żebym się zaangażował – przyznał. Syriusz oczywiście zrobiłby wszystko, by złamać zasady, podczas gdy Remus nalegałby, że grupa naukowa jest bardzo pomocna w uczeniu się. Powili uniósł wzrok z powrotem na Hermionę. – Wiesz, że nie znoszę uwagi – powiedział cicho. – Co powstrzyma wszystkich od tego, by pytać o… wszystko?
Hermiona posłała Harry’emu lekki uśmiech, a kilka łez uciekło z jej oczu.
- My, Harry – powiedziała szczerze. – Będziemy przy tobie na każdym kroku. Tylko daj nam szansę. Jeśli to będzie za trudne albo nie zadziała, wtedy w porządku. Przynajmniej próbowałeś, prawda?
Harry zamknął oczy i skinął głową. Z jakiegoś powodu miał przeczucie, że gdy tylko zacznie, nie będzie w stanie odejść. Czułby się zobligowany, by doglądać wszystkiego aż do końca dla dobra wszystkich innych. Tak bardzo, jak tego nie chciał, Harry wiedział, że nie zniósłby, gdyby coś stało się jednemu z jego przyjaciół, a było kilka rzeczy, by temu zapobiec, nawet jeśli było to nauczenie ich kilku zaklęć i przekleństw. Harry miał tylko nadzieję, że to, co Hermiona i Ron powiedzieli o środkach bezpieczeństwa było prawdą. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował były dodatkowe kłopoty z Ministerstwem.



Plan był taki, że dodam ten rozdział za jakiś tydzień, bo miałam sporo na głowie, ale spięłam tyłek i dodaję go teraz, jako że bardzo się cieszę, że zdałam już wszystkie egzaminy w sesji zimowej :D

6 komentarzy:

  1. Cudowny rozdział, nie mogę się doczekać co będzie dalej
    Gratuluję zdanej sesji

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Jestem już w trakcie czytania pierwszej części - już wiem, że okręciłaś mnie sobie wokół palca : )
    Ale... jestem też załamana i prosiłabym o jakiś odzew.
    Na maila przyszła mi ostatnio informacja o kwietniowej likwidacji indywidualnych gmailów - wraz z całą zawartością rzeczy. Blogspoty są połączone z kontem google. I co teraz? Masz na to jakieś rozwiązanie czy póki co jeszcze nie? Też ostatnio założyłam bloga i boję się, że on mi zniknie po prostu : (

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak się stanie i usuną mi bloga to zawsze mam wszystko opublikowane też na wattpadzie,więc nie będę musiała się martwić, że tego nie odzyskam. Poza tym wszystkie teksty mam zapisane na laptopie w plikach, bo plan był taki, że wrzucę gdzieś te teksty w formie pdf, żeby można je było sobie pobrać i czytać gdziekolwiek się chce :)

      Usuń
    2. Uff, uspokoiłam się :D Dzięki za tak szybką odpowiedź.
      A można linka do tego wattpada? Tak na wszelki wypadek : P

      Usuń
  3. Oooo powiedz,że można już pobrać gdzieś pliki pdf....proszę proszę pliiissss. Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, wkurzające jest to że Hermiona nie rozumie slowa "nie" mam nadzieję że to nauczanie się nie wyda, bo będą kłopoty...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń