Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 19 lipca 2020

TCNZ - Rozdział 22 – To, co nam zostało cz. 4 – Peter


4 października 2004r.

- Muszę ci coś powiedzieć, kumplu. I nie chcę, żebyś się zezłościł – powiedział James, gdy razem z Syriuszem stali na balkonie mieszkania Potterów.
Syriusz westchnął, przygotowując się, po czym powiedział:
- W porządku. Mów.
- Razem z Lilką myślimy o przeprowadzce z Manchesteru.
- Przeprowadzce z… Mówisz serio? (serious=Sirius żart przy. tł.)
James uniósł brew i uśmiechnął się przebiegle. Syriusz spojrzał na niego groźnie. Nie był teraz w nastroju na cholerne żarty z jego imienia.
-Tak, mówię serio. Znaczy, oboje o tym myślimy. Uważamy, że miasto nie jest najlepszym miejscem dla Harry’ego.
- Nam wystarczało!
James wzruszył ramionami, po czym potrząsnął głową.
Lily dużo mówi o swoim rodzinnym mieście, Richmond. Myślimy nad przeprowadzką tam.
- Do North Yorkshire? Tam nic nie ma poza Torysami i owcami – powiedział Syriusz, machając lekceważąco ręką.
- Lily mówi, że jest tam miło. Pojedziemy tam na wycieczkę po Nowym Roku. Możecie jechać z nami z Remusem.
Syriusz prychnął i skrzyżował ręce z frustracją. Jak mogli mu to robić? Na pewno nie zabiorą Harry’ego aż tak daleko.
- No nie wiem. Porozmawiam z Remusem i zobaczę, co on uważa.
James i Syriusz stali w milczeniu, obserwując ludzi i ruch uliczny poniżej. Syriusz poczuł niepokój. Chciał błagać Jamesa, by nie wyjeżdżali. Jak poradzi sobie z tym, ze jego najlepszy przyjaciel nie jest u jego boku?
Nagle James znów przemówił.
- Naprawdę sądzę, że tak będzie najlepiej. Może ja z Lily dobrze tam nie będziemy pasować, ale to będzie mniej stresujące środowisko dla Harry’ego i to ma znaczenie, wiesz?
Syriusz westchnął. James miał pewnie prawdopodobnie rację, do cholery. Syriusz skinął głową, ale nic nie odpowiedział. Nie istniała rzecz, którą mógłby powiedzieć.
^^^
Remus obudził się nagle, czując, jak Syriusz potrząsa jego ramieniem. Słońce zdawało się dopiero wstawać, a zeszłego wieczora poszli spać dopiero po trzeciej nad ranem. Była niedziela, drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, żaden z nich nie musiał iść do pracy, a Remus nie sądził, że mogło dziać się coś tak ważnego.
- Remus, muszę z tobą porozmawiać, Obudź się! – powiedział Syriusz ponaglająco.
- Dobra! W porządku! Nie śpię, Syriuszu. Co się, do diabła, dzieje? – zapytał Remus, odwracając się twarzą do Syriusza.
- Powinniśmy się przeprowadzić do Richmond!
- Richmond? Rodzinne miasto Lily? Trudno mi sobie wyobrazić, by para gejów miała tam pasować.
- Dotychczas nie miałem okazji ci powiedzieć. Chyba… chyba próbowałem temu zaprzeczyć. Ale James i Lily myśleli o przeprowadzce do tego miasta, zanim… - zaczął Syriusz, ale nie potrafił dokończyć.
Remus skinął głową i ze współczuciem dotknął ramienia Syriusza.
- Sądzę, że może tego by chcieli.
- Możesz mieć rację, Syriuszu. Ale jak sobie poradzimy? Będziesz musiał znaleźć pracę, wiesz? I ja będę musiał szybko znaleźć jakąś w Richmond. Nie mam wiele zaoszczędzone, ale może wystarczy, żeby się tam przenieść.
- Nie sugeruję, żeby przenieść się tam w tej sekundzie, wiesz? Ale… sądzę, że powinniśmy to rozważyć. Może po nowym roku. Moglibyśmy zacząć od nowa. Jeśli nie dla nas, to dla dobra Harry’ego. To może połączyć go z przeszłością, połączyć go z Lily.
Remus przyjrzał się uważnie twarzy kochanka. To byłby dla nich duży krok. Wiedział, że Syriuszowi nie mogło być łatwo podjąć taką decyzję, biorąc pod uwagę jego lęki. Wiedział jednak, że był szczery, pomimo raptowności tej decyzji.
- W porządku. Pieprzyć to. Tak zrobimy – powiedział Remus. – Ale dopiero jak trochę się prześpimy.
Remus pochylił się i z uśmiechem pocałował Syriusza delikatnie w nos, po czym przewrócił się na plecy i zamknął oczy, podczas gdy szczęśliwe myśli wypełniały jego umysł.
^^^
2 lipca 2003r.
Remus stał przed chatką i wpatrywał się w księżyc, gdzie znalazł go Syriusz. Chatka znajdowała się na wybrzeżu w pobliżu Tintagel w Kornwalii. Niektórzy wierzyli, że to tam w zamku urodził się król Artur.
James odziedziczył chatkę po rodzicach, którzy zmarli dwa lata temu. James zaprosił Remusa, Syriusza i Petera, by pojechali z nim i Lily, zanim urodzi się dziecko, co miało być ostatnim wspomnieniem młodości, nim dorosłość ostatecznie przejmie ich życia.
Syriusz podszedł cicho za Remusa i objął go ramionami w talii, opierając głowę na jego ramieniu.
- Zawsze odnajdywałem dziwne pocieszenie w pełniach księżyca – powiedział Remus.
- Potrzebujesz pocieszenie, Remus? – zapytał Syriusz i ścisnął go nieco mocniej.
- Nie do końca. Po prostu… myślałem o pewnych rzeczach – mruknął Remus, po czym westchnął cicho.
- Co jest, kochanie? – zapytał Syriusz, po czym pocałował go w szyję.
- Nie jestem pewny, czy jestem szczery. To coś… niemożliwego do zmiany i poza zasięgiem mojego umysłu. To poczucie zmiany na horyzoncie.
- To dziecko, nie koniec świata – powiedział Syriusz, docisnął twarz do włosów Remusa i wciągnął powietrze.
Tego dnia byli na plaży i włosy Remusa pachniały oceanem. Jutro mieli przyjrzeć się zamkowi.
- To nie chodzi o dziecko. Tylko o to, co dziecko sobą reprezentuje. Wszystko się zmieni. Lily i James będą rodzicami, a to oznacza dla nich większą odpowiedzialność. Są tacy młodzi… my jesteśmy młodzi.
Syriusz spojrzał przez ramię na chatkę. James, Lily i Peter siedzieli przy stole. Lily miała głowę na ramieniu Jamesa. Syriusz nie mógł uwierzyć, że Lily wciąż zostały jakieś cztery tygodnie. Wyglądała, jakby miała wybuchnąć, choć zdawał sobie sprawę, że powiedzenie tego na głos mogło być nieuprzejme.
- Tak, to prawda. Jesteśmy. Ale wiele ludzi sobie z tym radzi. Właściwie, w rzeczywistości wiele osób radzi sobie w młodszym wieku. Poradzą sobie. Cóż, Lily sobie poradzi. Nie jestem pewny, co do Jamesa, jeśli mam być szczery.
- Ja nie mam wątpliwości, że będą świetnymi rodzicami. Lily będzie fantastyczną mamą i myślę, że James może cię zaskoczyć. Zawsze sobie radzi, kiedy to ma znaczenie. Nie, nie o to się martwię.
- Więc o co?
- O to, co stracimy. Ledwie przestaliśmy być dziećmi, a teraz… wydaje się, że to oddala się coraz bardziej.
Syriusz nie był przyzwyczajony do tego, że Remus okazuje niepokój. Normalnie to Syriusz był tą niespokojną osobą.
- Jest coś jeszcze, prawda? Nie chodzi tylko o wkraczanie w dorosłość – powiedział Syriusz, po czym zsunął dłoń na bok Remusa, odnalazł jego dłoń, którą złapał w swoją.
Przez moment Remus był cicho. Zbyt głęboka rozmowa o jego uczuciach nie zawsze była łatwa, ale Syriusz wiedział, jak Remus się będzie czuł, jeśli nie wyrzuci tego z siebie.
- Chodzi o Lily. Czuję się, jakbym miał ją stracić. Tak długo była moją najlepszą przyjaciółką. Wiem, że to głupie – powiedział Remus, zwieszając głowę.
- Też tracę mojego najlepszego kumpla, wiesz? – powiedział Syriusz i puścił Remusa, żeby stanąć przed nim.
Remus uniknął wzroku Syriusza, unosząc oczy na księżyc.
- Wiem o tym. I wiem, że tak naprawdę ich nie tracimy. Życie idzie do przodu. I wiem, że mamy siebie nawzajem i technicznie, Lily i James nigdzie się nie wybierają. Na litość boską, przecież nie umierają. I zostaje jeszcze Peter – powiedział Remus, spoglądając na chatkę, gdzie Peter dotykał brzucha Lily i się śmiał.
- Kiedy jest w pobliżu – dokończył za Remusa Syriusz.
- Tak. Już częściej go nie ma, prawda? Wychodzi z Yaxleyówną albo zajmuje się mamą.
Peter wydawał się dostrzec, że patrzą na niego, ponieważ uśmiechnął się w ich kierunku, po czym szybko zostawił Jamesa i Lily, wyszedł z chatki, by zobaczyć, co robią.
- Hej, Pete. Właśnie o tobie rozmawialiśmy – powiedział Syriusz.
- Och, mam nadzieję, że nie mówiliście nic złego, chłopaki – rzucił Peter, po czym przygładził nerwowo swoje blond włosy.
- Oczywiście, że nie, Pete. Właśnie zrobiło nam się nieco smutno, że już się często nie widujemy.
Peter podszedł do nich i spojrzał na wybrzeże. Syriusz zobaczył, że krok Petera jest nieco chwiejny, wyraźnie był lekko podpity.
-Tak, przepraszam za to. Mamie się ostatnio pogorszyło. Nie ma nikogo oprócz mnie, kto by jej pomógł, wiecie?
- Chciałbyś pomocy? Razem z Syriuszem z przyjemnością możemy pomóc, jeśli twoja mama będzie czegoś potrzebować.
Peter wyglądał na zaniepokojonego i potrząsnął głową.
- O, nie, mamie by się to chyba nie spodobało. Bardzo ceni sobie prywatność. Nie otwiera się przed nieznajomymi, jeśli mnie rozumiecie.
- Tak, oczywiście. Twoja mama ma prawo do prywatności, a my nie chcielibyśmy się wtrącać – powiedział Remus, choć Syriusz pomyślał, że na jego twarzy była podejrzliwość.
- Jednak doceniam ofertę. Jesteście cholernie wspaniałymi przyjaciółmi – powiedział Peter i położył dłonie na ramionach Remusa i Syriusza, po czym pociągnął ich i przytulił. Syriusz zauważył, że Peter się trzęsie. Czy on też podzielał strach Remusa?
- A co z nami, kumplu? – zapytał nagle James, zaskakując Syriusza.
- Och, ty i Lilka jesteście bardziej niż cholernie wspaniali. Jesteście cholernie niezwykli! – powiedział Peter i podszedł do nich, po czym ich również przytulił.
Syriusz był poruszony tym widokiem i poczuł, że w jego oczach zbierają się łzy. Remus musiał to zauważyć, ponieważ chwycił Syriusza i pocałował go. Teraz to nie miało sensu. Rozpłakał się.
Cała piątka zbliżyła się do siebie i spojrzała na wybrzeże, oświetlane jedynie światłem księżyca w pełni. Przez moment stali i obserwowali wodę w ciszy. Potem Syriusz poczuł, jak Remus chwyta jego lewą dłoń. Syriusz spojrzał na niego i zdał sobie sprawę, że wszyscy trzymają się za ręce: Peter trzymał Jamesa, James trzymał Lily, Lily trzymała Remusa, a Remus chwycił Syriusza.
- W przyszłym roku będziemy musieli zabrać tu Harry’ego – powiedział Syriusz.
- Absolutnie, kumplu. Właściwie, Lilka, zastanawiałem się, że może powinniśmy zostać tutaj, póki się nie urodzi – powiedział James z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Że co? Żeby urodził się w miejscu, gdzie król Artur? – zapytała Lily, patrząc na Jamesa sceptycznie.
- Nie, oczywiście, że nie. Właściwie, błędnym przekonaniem jest, że on urodził się tutaj. Został tu tylko poczęty przy niewielkiej pomocy Merlina – powiedział James.
- Merlin nie odgrywał roli w poczęciu Harry’ego, tego jestem pewna. Znaczy, nie mam nic przeciwko eksperymentom, ale mityczni czarodzieje są pod kreską. Co innego Wolkanie – mruknęła Lily, po czym ze śmiechem trąciła Jamesa łokciem.
- Cała ta rozmowa o poczęciu dała mi do myślenia. Chłopaki, idźcie do środka, dajcie mi i Lily nieco prywatności – rzucił James, próbując brzmieć poważnie.
- Pieprz się, kumplu – powiedział Syriusz. – Kiedy indziej znajdziecie czas na bzykanie.
- Prawda – potwierdził James i mrugnął do Syriusza. Syriusz wiedział dobrze, że James mógł poczekać, aż wszyscy zasną i przekonać Lily, by wymknąć się na zewnątrz i nieco pobaraszkować.
- Myślicie, że to prawda? – zapytał Peter.
- Co takiego, Pete? – dopytał James.
- Och, no wiecie. Merlin. Król Artur.
James potarł podbródek w zamyśleniu.
- Nie wiem. Ale miło jest tak myśleć – przyznał James.
- Ja sądzę, że to bzdura – rzucił Syriusz.
- No pewnie – mruknął James.
- Co to ma niby znaczyć? – zapytał Syriusz, spoglądając na Jamesa ostro.
- Nigdy nie chcesz wierzyć, że na świecie jest coś więcej, Syriuszu. Żadnych duchów, magii czy nawet Boga. Jeśli o mnie chodzi, taki sposób patrzenia wydaje się nudny.
Syriusz prychnął, ale poza tym milczał. Właśnie trwał taki miły moment. Nie było sensu go niszczyć kłótnią.
- Cóż, ja uważam, że to prawda – powiedział Peter.
- No i dobrze, Pete – stwierdził James, uśmiechając się do niego.
- Muszę przyznać, że jeśli o to chodzi to podzielam zdanie Syriusza – uznała Lily.
James odwrócił się i spojrzał przerażony na swoją żonę.
- Toż to zdrada! – krzyknął.
- A co z tobą, Remusie? – zapytał Peter.
Syriusz zbadał twarz swojego chłopaka. Remus spojrzał przez chwilę na ziemię, po czym uniósł wzrok z uśmiechem.
- Nie sądzę, byśmy naprawdę mogli się tego dowiedzieć. Może jakaś historyczna podstawa w mitach. Jeśli mnie spytacie, czy wierzę w czarodziei i magię oraz że ta cała legenda jest prawdą, to nie. Ale czy mógł być kiedyś król Artur? Może.
Peter uśmiechnął się do Remusa i skinął głową.
- Tak. Może – powiedział Peter i spojrzał z powrotem na wybrzeże z zadowolonym uśmiechem na twarzy.
^^^
Remus i Syriusz zaczęli pakować się na potencjalną wyprowadzkę dwa dni po świętach. Remus uważał, że zawsze należy się przygotować i nienawidził pośpiechu na ostatnią minutę, chociaż ściśle mówiąc, mieli jedynie połowę planu.
- Kiedy ostatni raz rozmawiałeś z Peterem? – zapytał od niechcenia Syriusz, wyrywając Remusa z jego organizacyjnego transu.
Remus umieścił trzymany przedmiot w pudełku, myśląc chwilę. Od pogrzebu kilka razy dzwonił do Petera Pettigrew, ale nie przypominał sobie, by kiedykolwiek odebrał.
- Nie wiem. Nie od pogrzebu – powiedział Remus.
- Tamtego wieczora byłem na niego zły… ale teraz się martwię.
- Myślisz, że może coś mu się stało?
- Nie wiem. Po prostu… chcę z nim porozmawiać. Chcę zrozumieć, dlaczego nie powiedział mi o moim bracie – powiedział Syriusz, robiąc głupią minę w kierunku Harry’ego, który bawił się klockami na sypialnej podłodze.
- Myślisz, że powinniśmy do niego zajrzeć?
Harry podbiegł do Remusa i zaoferował mu klocek, któremu Remus przyjrzał się z rozbawieniem.
- Maś Jemuś! – krzyknął Harry z klockiem wyciągniętym do Remusa.
- Nie teraz, Harry – powiedział Remus i machnął ręką, sprawiając, że Harry podbiegł do Syriusza.
- Chyba moglibyśmy. Wiem, że jego matka nie lubi obcych… ale chyba nie mógłbym opuścić Manchesteru bez pożegnania się z nim albo dowiedzenia, co u niego. Najpierw powinniśmy przynajmniej jeszcze raz do niego zadzwonić.
- Masz rację – powiedział Remus, po czym podszedł do szafki nocnej, by z komórki zadzwonić do Petera.
Kilka razy rozległ się dźwięk, nim w końcu ktoś odebrał. Na początku nikt się nie odezwał i Remus niemal się rozłączył, by spróbować ponownie, jednak rozległ się cichy, niespokojny głos:
- Halo?
- Halo? Peter?
- Tak, to ja. Cześć, Remus.
- Zastanawialiśmy się z Syriuszem, czy wszystko od ciebie w porządku. Nie mieliśmy od ciebie żadnych wieści od pogrzebu.
Nie było odpowiedzi.
- Peter?
- Tak?
- Peter, wszystko w porządku?
Nastąpiła cisza, po czym:
- Pewnie.
Remus skrzywił się, po czym potrząsnął głową.
- Przyjdziemy do ciebie z Syriuszem.
- Nie! Nie róbcie tego! Mama… - wyjąkał Peter, ale Remus rozłączył się.
Remus spojrzał na Syriusza i zmarszczył brwi.
- Peter nie brzmiał, jakby sobie radził. Do diabła z wygodą jego matki. Jest naszym przyjacielem.
^^^
Remus zapukał do drzwi mieszkania, które Peter dzielił ze swoją matką, Almirą Pettigrew. Syriusz spodziewał się, że będą czekać długo, biorąc pod uwagę postawę Petera, którą okazał przez telefon, ale minęło tylko kilka sekund, nim rozległ się dźwięk otwieranych kilku zamków, po czym drzwi powoli uchyliły się.
Almira Pettigrew pachniała alkoholem i wyglądała na wychudzoną, jeszcze szczuplejszą, niż Syriusz ja pamiętał. Początkowo nic nie powiedziała, zamiast tego przesuwając ciemnymi oczami między nimi, okazjonalnie skupiając je na Harrym, który był w ramionach Syriusza.
- Dzień dobry, pani Pettigrew. Przyszliśmy zobaczyć się z Peterem – powiedział Remus.
- Petera tu nie ma.
- A kiedy wróci? – spytał Syriusz.
- Nigdy. Wyprowadził się kilka miesięcy temu.
Syriusz poczuł, że jego usta się otwierają w próbie zadania pytania, ale nie wypowiedział go.
- Gdzie się wyprowadził? – zapytał Remus, podejmując niewypowiedziane pytanie Syriusza.
Almira skrzywiła się i potrząsnęła głową.
- Nie mam pojęcia. Chłopak nie pojawił się nawet na święta! Uciekł z tą swoją dziewczyną.
- Chodzi pani o Madeleine Yaxley? – zapytał Remus.
-Tak. Yaxley. Maddy Yaxley.
Syriusz pamiętał Madeleine Yaxley ze szkoły. Nie obchodziła go. Z pewnością była piękna. Ale nie była zbyt miła i nie wydawała się też w typie Petera. A teraz zaciągnęła go do kultu, tego samego, do którego dołączył jego młodszy brat.
- Madeleine Yaxley? Jest pani pewna? – zapytał Syriusz.
- Tak, dokładnie ona. Mała ladacznica zepsuła mojego słodkiego chłopca.
- Przykro mi, że Peter panią zostawił, pani Pettigrew. Jak się pani czuje? – zapytał Syriusz.
Harry nagle zaczął płakać i Syriusz dostrzegł, że to mocno zaniepokoiło Almirę. Więc nie mogli dłużej zwlekać. W międzyczasie Remus wziął Harry’ego od Syriusza i dał mu butelkę.
- Ja? Mi nic nie jest. Po prostu martwię się o mojego chłopca – powiedziała Almira z szeroko otwartymi oczami.
Syriusz przyglądał jej się przez moment. To była prawda. Nie wyglądała na chorą. Tylko… zmęczoną. Wyglądała na starszą, niż była, ale to zawsze była prawda. Cuchnęła alkoholem, ale to też nie było nic nowego. Almira Pettigrew nie była chora, była tylko alkoholiczką. Syriusz zdał sobie sprawę, że Peter okłamywał ich przez cały ten czas.
^^^
Remus i Syriusz usiedli przy stole w ciemności w cichej kontemplacji. Harry spał. Remus nie mógł uwierzyć, że Peter okłamywał ich przez cały ten czas na temat swojej matki. Do diabła, co on zamierzał?
- Wygląda na to, że cały ten czas Peter miał swoje sekretne życie. Czy nigdy go nie poznaliśmy? – zapytał Syriusz.
- W pewien sposób chyba tak.
- Przynajmniej wiedzieliśmy o Yaxley. Ale ten kult… kłamstwa na temat zdrowia jego matki.
- Powinien dać nam szansę. Jeśli sobie z czymś nie radził… mogliśmy mu pomóc – powiedział Remus, ale Syriusz potrząsnął głową.
- Może byłem niesprawiedliwy. Może jest… coś jeszcze. Coś, o czym nie wiemy. Coś, co naprawdę bał się nam powiedzieć.
- Pewnie masz rację. Tylko nie jestem pewny, co to takiego.
Właśnie wtedy rozległo się ciche pukanie do drzwi.
Remus wstał od stołu, a Syriusz podążył za nim. Remus otworzył szybko drzwi i zobaczył Petera, który wyglądał na rozczochranego, mokrego od deszczu i pachniał alkoholem w sposób podobny do jego matki.
- Peter? – zapytał Peter, a jego głos był mieszaniną zmartwienia i zdumienia.
Peter skinął głową, a jego twarz pociemniała.
- Mogę wejść? – zapytał Peter cichym i zmęczonym głosem.
- Oczywiście, że tak. Syriuszu, przynieś mu ręcznik.
Remus wpuścił Petera, a Syriusz posłusznie poszedł po ręcznik. Peter usiadł przy stole w momencie, gdy Syriusz wrócił. Peter wysuszył się, podczas gdy Remus zrobił mu filiżankę herbaty.
Gdy Peter był już suchy i dostał swoją herbatę, Remus uznał, że da mu się nieco odprężyć, nim go przesłucha. Próbował rzucić Syriuszowi jak najwięcej spojrzeń, mając nadzieję, że dotrze do niego wiadomość. Musiało tak być, ponieważ Syriusz również milczał.
W końcu Peter dokończył herbatę, więc Syriusz przemówił:
- Dlaczego okłamywałeś nas w sprawie swojej mamy? Dlaczego wiedziałeś, że mój brat żyje i nigdy mi nie powiedziałeś?
Peter westchnął.
- Zrobiłem coś gorszego – powiedział słabo Peter i łzy popłynęły mu po twarzy.
Patrzył w bok, unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego.
- Co masz na myśli?
- Regulus powiedział, że Maddy Yaxley zaczęła zabierać cię na spotkania – powiedział Remus.
- Zaczęliśmy się spotykać jakoś dwa lata temu. Byłem nią zainteresowany w szkole, ale wiedziałem, że wyście by mi powiedzieli, żebym trzymał się od niej jak najdalej. Ale zaczęła zabierać mnie na spotkania – powiedział Peter, patrząc na nich z żalem i desperacko ocierając twarz. – Tom był starszym facetem. Większość ludzi uważa go za nieco strasznego lub onieśmielającego. Ja chyba też. Ale miał do powiedzenia wiele interesujących rzeczy, choć nie wszystkie mnie obchodziły. W kółko mówił o świecie i o tym, jak czarnoskóre osoby powstrzymywały białe. Takie gówna. Sprawiały, że czułem się nieswojo, ale jak mówiłem, miał sposoby, by chciało się go słuchać.
Remus wzdrygnął się wewnętrznie. Tom brzmiał na wielkiego dupka.
- Mieliśmy spotkanie tamtej nocy i… i… Och, nie rozumiecie? To ja! Ja ich zabiłem! Zabiłem Jamesa i Lily – powiedział Peter, zaczynając płakać.
- Nie bądź śmieszny, Pete. Tom Riddle ich zabił. Ciebie tam nawet nie było – stwierdził Remus.
Peter desperacko otarł oczy i próbował się pozbierać. Potrząsnął głową.
- Nie, tu się mylicie. Cóż, nie było mnie tam. To jest prawdą. Ale Tom… Tom nie byłby pijany, gdybym mu nie pozwolił! To było po spotkaniu. Przekonał mnie, żebym został i napił się z nim. Wiedziałem, że jest zbyt pijany, żeby prowadzić… ale nie powstrzymałem go. Ja… bałem się, co może powiedzieć albo zrobić, jeśli spróbuję go powstrzymać. Nie rozumiecie! To moja wina!
Remus poczuł zimno na całym ciele. Jednak tchórzostwo Petera przyczyniło się do śmierci Jamesa i Lily. Nie można było temu zaprzeczyć. Ale Peter musiał wiedzieć, że ich śmierć to tak naprawdę nie jego wina. Tom Riddle podjął własne decyzje.
Syriusz uderzył Petera przez stół.
- Ach! – jęknął Peter, uderzając o podłogę.
- Syriusz! – krzyknął Remus.
- Peter pomógł zabić Jamesa i Lily, Remusie! – powiedział Syriusz, ocierając oczy.
- Przemoc nic nie pomoże. Cholera, Syriuszu, Peter nie mógł wiedzieć. Tak, nieodpowiedzialne było pozwolić Riddle’owi prowadzić po pijaku. Mógł przynajmniej kazać mu pojechać autobusem i później zająć się autem. Ale Riddle był dorosły. Peter nie może odpowiadać za jego działania – powiedział Remus, pociągając Petera na nogi.
Twarz Petera wyglądała w porządku. Najwyraźniej Syriusz nie zranił go w jakiś znaczący sposób, poza emocjonalnym.
- Jego nieodpowiedzialność zabiła naszych przyjaciół! Nawet on to wie, dlaczego ty tego nie rozumiesz? – zapytał Syriusz.
- Działania mają konsekwencje, to prawda. Ale zabiły ich bardziej działania Toma niż Petera. Spójrz na niego, Syriuszu – powiedział Remus i wskazał na Petera.
Syriusz spiorunował wzrokiem chłopaka, który odwrócił wzrok.
- Czy nie ukarał się już wystarczająco?
Syriusz westchnął.
- Posłuchaj, Pete. Może po prostu… powinieneś wrócić do swojej dziewczyny czy coś?
- Ja… nie mogę. Chyba zerwaliśmy.
- Och – mruknął Syriusz.
- Możesz zostać z nami. Nie mamy z Syriuszem nic przeciwko, prawda? – powiedział Remus i posłał Syriuszowi spojrzenie, które miało mu przekazać, że zdecydowanie nie mają nic przeciwko.
Syriusz niechętnie skinął głową.
- Pewnie, czemu nie? – powiedział, nim wstał od stołu, pewnie po to, żeby wziąć koc dla Petera.
Remus i Peter na chwilę usiedli w ciszy. Remus nie mógł sobie wyobrazić, jak Peter się czuje. Remus czuł się odrętwiały. To był emocjonalnie wykańczający dzień. Potrzebował snu. Jutro będzie potrzebował wiele pomyśleć na różne tematy.
W tym momencie pewna myśl nawiedziła Remusa, ale odsunął ją na bok do czasu, aż Syriusz wrócił z kocem dla Petera. Wraz z Remusem pożegnali się i zgodzili, że bardziej rozsądnie będzie porozmawiać o tym jutro.
^^^
Syriusz obudził się i znalazł Remusa, stojącego przy oknie, patrzącego w niebo. Księżyc był ledwie widoczny przez chmury, ale Remus zdawał się go znaleźć.
- Coś cię kłopocze? – zapytał Syriusz.
- Nie. Choć raz nic mnie nie kłopocze. To bardziej… Mam pewną myśl, ale obawiam się ją wypowiedzieć.
- Cóż, teraz musisz powiedzieć, skoro zacząłeś – powiedział Syriusz z lekkim uśmiechem.
- Wiem. Po prostu mi obiecaj, że nie będziesz przesadnie reagował.
- Nie mogę ci tego obiecać. Po prostu to powiedz, do cholery.
Remus skinął głową, a jego ramiona opadły.
- Chcę, żeby Peter wyjechał z nami do Richmond.
- Co? – zapytał Syriusz, czując się bardziej zaskoczony niż zły.
- Sądzę, że lepiej będzie dla niego, jeśli stąd wyjedzie. A jeśli znajdzie pracę, to poszerzy nasze możliwości wynajęcia czegoś. Poza tym, nie może być jedyną osobą z nas, która utknie w Manchesterze.
- Pewnie masz rację. I… znając Jamesa i Lily, tego by właśnie chcieli – wyznał Syriusz wbrew sobie.
- Bardzo dobrze. Powiemy Peterowi rano i zobaczymy, co o tym sądzi.
- Jestem pewny, że Harry będzie szczęśliwy, mając w pobliżu wujka Petera.
- Sądzę, że ja też. Wiesz, że jest naszym przyjacielem – powiedział Remus, po czym na szczęście wrócił do łóżka i Syriusz znalazł się spokojnie w jego ramionach.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, tak wiele tajemnic wokół Petera, obaj są w szoku...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń