Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

poniedziałek, 27 lipca 2020

TCNZ - Rozdział 22 – To, co nam zostało cz. 6 – Przeprowadzka



- Gdzie jest Harry? – zapytał Remus.
Syriusz wzruszył ramionami i rozejrzał się po salonie.
- Sądziłem, że jest z Petem.
- Peter poszedł do baru.
- Baru? Wie, że wkrótce wyjeżdżamy?
Remus podskoczył, gdy Harry wyskoczył z pudełka, śmiejąc się. Złapał się za pierś w małym momencie paniki, po czym roześmiał się.
- Wygląda na to, że chłopak odkrył radość z kartonów – uśmiechnął się ironicznie Syriusz.
- Chyba wszystkie już tak mają – stwierdził Remus, potrząsając głową.
Remus podszedł i podniósł Harry’ego z pudełka.
- Powinniśmy lepiej go pilnować. Nie sądzę, by cieszyła go przejażdżka w bagażniku.
Syriusz machnął zbywająco ręką, po czym chwycił taśmę, by zamknąć pudełko. Remus sięgnął, zabrał taśmę od Syriusza i potrząsnął głową.
- Możemy włożyć tam coś jeszcze.
- Nic już nie zostało – powiedział Syriusz, klękając obok pudełka z ramionami skrzyżowanymi na piersi.
- Oczywiście, że zostało – rzucił Remus, odłożył Harry’ego, podszedł i chwycił stos książek, który zostawił na kanapie.
- Och. Nie widziałem ich. Co to takiego? Umberto Eco? Sądziłem, że się ich pozbyłeś – rzekł Syriusz, wstając i podchodząc do Remusa.
Remus odruchowo przycisnął książki do piersi. Wiedział, że Syriusz nie obchodzi Eco, a Syriusz cholernie dobrze wiedział, że się ich nie pozbył.
- Chciałbyś.
- Tak, chciałbym. Dlaczego podobają ci się te pretensjonalne bzdury?
- To nie dla wszystkich. Musisz po prostu docenić historię. I może pomogłoby, gdybyś nie brał jego prac aż tak na poważnie.
Syriusz prychnął. Remus spiorunował go wzrokiem, Syriusz odpowiedział tym samym, co spowodowało śmiech u obydwóch. Remus odłożył książki do pudełka, po czym podszedł i pocałował delikatnie Syriusza.
Remus odsunął się, po czym powiedział:
- Jesteś chujem, Syriuszu. Zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?
- To część mojego uroku! – odpowiedział Syriusz z wielkim uśmiechem.
- Prawda – mruknął Remus, nim pocałował go ponownie.
- Chuj! – rozległ się cichy głos z drugiego końca pokoju.
Oczy Remusa rozszerzyły się, odwrócił się od Syriusza i zobaczył, jak Harry biega w tę i z powrotem po pokoju i powtarza obraźliwe słowo.
- Spójrz, co narobiłeś! – rzucił Syriusz.
Remus wydał z siebie sfrustrowany jęk, po czym podszedł i chwycił Harry’ego.
- Chyba musimy zacząć mniej przeklinać przy Harrym, skoro tak szybko łapie – powiedział Remus i pociągnął nosem, zdając sobie sprawę, że pielucha Harry’ego wymaga wymiany.
- Tak, ta cała gadka o chujach. Co ludzie powiedzą? – rzucił sarkastycznie Syriusz.
- Wiem, co powiedzą. Syriuszu, przebierzesz Harry’ego, podczas gdy załaduje pudło do Volkswagena? – powiedział Remus i podał mu Harry’ego.
- No dobra – powiedział Syriusz, krzywiąc się, gdy przejął chłopca.
- Och, nie rób takiej miny. To też nie jest moja ulubiona rzecz. Gdy tylko urządzimy się w Richmond powinniśmy zacząć uczyć go korzystać z nocnika.
- Tak, zgadzam się – powiedział Syriusz i wyszedł wraz z Harrym.
Remus odłożył książki do pudełka. Wciąż było dużo miejsca, ale wyglądało na to, że nie miał tam włożyć coś więcej. Czuł lekki niepokój, wiedząc, że zostało nieco niewykorzystanego miejsca, ale podejrzewał, że nic z tym nie może zrobić, więc zalepił pudełko.
Remus uniósł je z sapnięciem i zniósł do zaparkowanego auta. To właśnie ten moment. W końcu wynosili się z Manchesteru.
^^^
Syriusz wszedł do baru, czując wściekłość. Peter siedział naprzeciwko Madeleine Yaxley. Co on sobie, do diabła, myślał? Mieli wyjeżdżać do Richmond w każdym momencie. Syriusz marszczył brwi i obserwował, jak ciemnowłosa dziewczyna krzywi się, po czym wstaje i wychodzi.
Maddy wymaszerowała przez drzwi. Posłała Syriuszowi tylko przelotne spojrzenie swoimi jasnoniebieskimi oczami, ale upewniła się, żeby uderzyć go ramieniem.
Syriusz chciał na nią krzyknąć i zwyzywać ją w sposób, w jaki Remus by tego pewnie nie pochwalił, ale w jakiś sposób zdołał powstrzymać swój język. Zamiast tego podszedł do Petera, próbując nie wyglądać na tak wściekłego, jak się czuł.
- O co tu chodzi, Pete?
Peter spojrzał na niego z żalem, ale potrząsnął głową.
- Musiałem pożegnać się z Maddy, wiesz? Uważałem, że to nie w porządku po prostu… wyjechać bez słowa. Byliśmy ze sobą prawie cztery lata.
- W porządku. Jesteś gotowy wyjechać?
- Tak. Chyba tak. Kurcze, naprawdę to robimy. Nasza trójka w North Yorkshire? Zawsze sądziłem, że jeśli już opuszczę Manchester to wrócę do Londynu.
Syriusz wzruszył ramionami.
- Trudno mi sobie wyobrazić życie poza miastem. Ale Remus uważa, że to dla dobra Harry’ego. A Richmond wydawało się przyjemnym miejscem, gdy w zeszłym miesiącu byliśmy tam podpisać umowę najmu. Nie dostrzega się ciągłego szumu ruchu ulicznego, aż on nie zniknie.
Peter uśmiechnął się.
- Wiesz, że czytałem, że król Artur jest tam pochowany? – powiedział Peter, wstając i wychodząc za Syriuszem z baru.
Syriusz uśmiechnął się ironicznie, przypominając sobie entuzjazm Petera, gdy chodziło o legendy arturiańskie.
- Tak, tam i jestem pewny w całej cholernej Wielkiej Brytanii – powiedział Syriusz i wyszedł z baru z Peterem za sobą.
^^^
Podróż na północ nie była zła, pomyślał Remus, gdy przejechali rzekę Swalę i wjechali do Brompton. Peter i Harry głównie spali, a Syriusz spędził podróż na czytaniu książki o rodzicielstwie. Remus martwił się, że dwie godziny w aucie spędzone w czwórkę mogą być niewygodne, ale nie było tak źle.
Podróże autem tak naprawdę nie było ulubionym środkiem transportu Remusa, i gdyby miał wybór, nie miałby nawet auta, ale życie nigdy nie wydawało się toczyć w odpowiedni sposób. Kiedy miesiąc wcześniej pojechali podpisać umowę najmu, jechali pociągiem, ale tym razem nie mieli wyboru i musieli jechać autem. Mieli całkiem zapakowane auto, a reszta miała przyjechać oddzielnie za kilka dni w ciężarówce.
Remus nie do końca wyczekiwał następnego tygodnia. Poza rozpakowywaniem i układaniem mebli, szybko zaczynał nową pracę. Szczęśliwie znalazł pracę w sklepie odzieżowym na rynku, którą zaczynał w następną środę.
Syriusz prawdopodobnie miał podjąć pracę w księgarni obok Zamku Richmond. Peter obiecał poszukać czegoś, jak tylko się zadomowią i płacić swoją część czynszu z oszczędności, ale wyglądało na to, że nie starczy na długo. Okazał niejasne zainteresowanie pracą w hotelu.
Syriusz nie był w stanie przełknąć dumy i błagać o pieniądze swoją matkę, ale jego brat, Regulus, dał mu kilka tysięcy funtów jako prezent. Syriusz wiedział, że Reg prawdopodobnie dostał je od ich matki, ale Remus zasugerował, że lepiej to zignorować.
Przynajmniej kilka miesięcy powinni być zabezpieczeni, ale jeśli chcieli kontynuować życie w Manchesterze, musieli ciężko pracować.
Gdy dojechali w końcu do Richmond nie była jeszcze nawet pora na herbatę. Miasto wywarło na Remusie wrażenie, jako stare, angielskie i bardzo tradycjonalne. Remus wiedział, że jak na niego i Syriusza było to miejsce o wiele zbyt konserwatywne, ale emocjonalnie był zbyt pochłonięty pomysłem zabrania Harry’ego do miejsca, które łączyło go z matką. I w podobny, smutny sposób, Remus czuł, że dzięki temu sam zbliży się do Lily.
Dom szeregowy, który wynajęli z Peterem był na Catpurse Lane (dop. tłum. w wolnym tłumaczeniu uliczka kociej torby). Syriusz był bardzo rozbawiony nazwą, choć Remus szczerze odczuwał większą przyjemność w nazwaniu jej Pottergate.
Gdy podjechali pod dom na Catpurse Line, Remus zauważył, że dziwny mężczyzna stoi na placu przed domem zaraz obok ich mieszkania.
Pierwszą myślą Remusa było, że to jakiś hippis, choć zakładał, że jego blade blond włosy były tylko do ramion, a gdyby był hippisem, z pewnością byłyby dłuższe. A może trafniej byłoby opisać go jako artystycznego.
Jego ciuchy miały jasne kolory i wydawały się nie pasować do siebie w żaden sposób. Ale gdy zaparkowali, uśmiechnął się i podbiegł do nich, machając entuzjastycznie.
- Cześć – krzyknął, zbliżając się.
Syriusz pierwszy wyszedł z auta i ostrożnie potrząsnął dłonią mężczyzny, podczas gdy Remus obszedł auto, by wyciągnąć Harry’ego. Peter wydawał się obudzić i również wyszedł z auta.
- Cześć. Myślę, że jesteśmy twoimi nowymi sąsiadami.
- Wspaniale. Nazywam się Xenophilius Lovegood – powiedział mężczyzna, podczas gdy Remus wyciągnął Harry’ego z fotelika.
- Ja jestem Syriusz.
- To twoi kumple, prawda? Będziecie tu mieszkać?
- Eee… tak – powiedział Syriusz, wyraźnie nie wiedząc, czy dobrze wspomnieć, że wraz z Remusem byli parą.
- Jak powiedział, że ma na imię? – zapytał Peter Remusa, przechodząc za tyłem samochodu.
- Xenophilius – wyszeptał Remus.
- Co za imię – powiedział Peter, wykrzywiając się.
- Niezłe – mruknął Remus, po czym podszedł do Xenophiliusa z wyciągniętą ręką i powiedział: – Cześć, jestem Remus.
- Genialnie – powiedział Lovegood, potrząsając dłonią Remusa.
- Peter – mruknął Peter, również podając mu rękę.
- Jestem oczarowany.
Lovegood uśmiechnął się do będącego w ramionach Remusa Harry’ego, który roześmiał się i odpowiedział tym samym.
- A kogo tu mamy?
- Arry – powiedział Harry.
- Miło cię poznać, Harry.
- Hej! – rzucił Harry i wyszczerzył się.
- Co za czarujący młody mężczyzna. Moja żona, och, idzie, zaledwie tydzień temu urodziła.
Kamienną ścieżką zeszła kobieta o bardzo długich, brudno blond włosach i marzycielskich szarych oczach, mając na sobie pomarańczową sukienkę, celtycki krzyż na szyi i trzymając niemowlę w ramionach.
- Cześć, jestem Pandora – powiedziała przyjacielsko kobieta, kiwając wszystkim głową.
- Cześć, Pandoro – powiedział Remus, kiwając jej.
- Jak się masz? – zapytał Peter.
- Cześć – rzucił Syriusz.
- Pandora, to nasi nowi sąsiedzi: Syriusz, Remus, Peter i Harry – powiedział Lovegood, wskazując na nich dłonią.
- Miło was poznać. To jest Luna.
Maleńkie zawiniątko w ramionach Pandory spało spokojnie. Jej widok spowodował, że serce Remusa się roztopiło.
- Może zaprzyjaźni się z waszym chłopcem… Właściwie, nie jestem pewny, czyje to dziecko jest.
- To oczywiste, że jest ich – powiedziała swobodnie Pandora, wskazując między Remusem a Syriuszem.
Remus nie był pewny, co wyłapała między nimi w tak krótkim czasie, ale natychmiast zaczął podziwiać kobietę za jej nadludzką przenikliwość.
- Och! Cóż, zapewniam was, że od strony rodziny Lovegood nie doznacie żadnych uprzedzeń. Musicie czasem wpaść na herbatę – powiedział Lovegood.
- Tak, byłoby wspaniale – przyznała Pandora.
- Cóż, pozwolimy wam zająć się waszymi sprawami. Pandoro, możesz zabrać Lunę do środka. Och, zostawiłaś otwarte drzwi, co jeśli któryś dostał się do domu?
- Któryś? – zapytał Syriusz.
- Kot, oczywiście – powiedział Lovegood, gdy Pandora wróciła z Luną do domu.
- Co ma pan na myśli? – zapytał Peter.
- Duży kot – powiedział Lovegood tak, jakby była to najbardziej oczywista rzecz we wszechświecie.
- Co, w sensie lew?
Lovegood roześmiał się i potrząsnął głową.
- Nie, nic takiego. Bardziej jak puma albo pantera.
- Oczywiście sobie żartujesz? – zapytał Syriusz.
- Och, nie, nie. Mogą być rzadkie, ale w Brytanii są wielkie koty.
- Może w zoo. Nie można trzymać ich nawet jako zwierzątka domowe – powiedział Syriusz.
- Och, są na wolności, zapewniam cię.
- W Richmond? – zapytał Syriusz, wyglądając na zirytowanego.
- Odpuść, Syriuszu – wyszeptał Remus, po czym głośniej dodał: – Wspaniale było poznać pana i pana piękną rodzinę, pani Lovegood. Wpadniemy kiedyś na tą herbatę.
- Zdecydowanie! Cieszcie się Richmond! – powiedział Lovegood, po czym wrócił do domu.
- Jego oczy mają lekkiego zeza – zauważył Peter.
- Nie zauważyłem – powiedział Remus.
- Ja zauważyłem – mruknął Syriusz.
- Uważam, że wydają się mili, zwłaszcza jego żona – powiedział Remus.
- Tak. Zdecydowanie wyglądała na miłą i cudacznie dobrze obserwowała. Musiałeś posłać mi jakieś spojrzenie, Remusie – rzucił Syriusz, mrugając do niego.
- Chyba ty! – stwierdził Remus, machając lekceważąco ręką.
- Zaczniemy wyjmować pudła? – zapytał Peter, wyglądając na chętnego.
- Tak. Zaczynajmy! – powiedział Remus i poszedł otworzyć drzwi.
^^^
Syriusz opadł na łóżko twarzą w dół i powiedział:
- Jestem martwy.
- A ja zrozpaczony – powiedział Remus, po czym Syriusz poczuł, jak jego chłopak delikatnie głaszcze go po włosach.
- Naprawdę. Będę tu leżał i utonę we własnym pocie. Albo zemdleję i będę miał koszmary o pudłach.
- Ciesz się, że to miejsce jest umeblowane i nie musieliśmy tu przywozić naszych własnych.
Syriusz jęknął. Tylko tyle zdołał zrobić.
- Nie jesteś zmęczony, Remus? – zapytał Syriusz i odwrócił głowę w bok, gdzie swobodnie leżał Remus.
- Tak, choć bywałem bardziej zmęczony. Jestem raczej… podekscytowany. Wiesz, że spędziłem większość mojego życia w Manchesterze.
- Jeśli mam być szczery, to nie jestem pewny, czy tu pasujemy. To miasto jest wypełnione Torysami.
- Tak, ale jeśli ludzie jak Xenophilius Lovegood mogą tu komfortowo żyć, czy my nie możemy?
Syriusz ponownie jęknął w odpowiedzi.
- Będzie dobrze, Syriuszu. To dobre miejsce dla Harry’ego. Obiecuję, że o wiele lepsze od Manchesteru.
Syriusz westchnął.
- Pewnie masz rację – powiedział Syriusz, po czym uniósł się i przesunął do Remusa.
Remus chwycił dłoń Syriusza i ścisnął ją, a gdy Syriusz spojrzał na niego, odkrył dodatkowe zapewnienie w pięknie jego brązowych oczu. Natychmiastowo Syriusz pochylił się i pocałował Remusa, który odpowiedział delikatnym pocałunkiem.
Syriusz odsunął się i wyszeptał do ucha Remusa:
- Kocham cię, Remus.
- Też cię kocham, Syriuszu.
- Remus, możemy dzisiaj tylko… potrzymać się w ramionach? Proszę? – powiedział Syriusz, posyłając Remusowi spojrzenie, któremu wiedział, że się nie oprze.
- Zdecydowanie. Jak tylko weźmiemy prysznic i położymy Harry’ego do łóżka.
- Peter może położyć Harry’ego.
- Nie powinieneś był wykształcać nawyku zwalania wszystkiego na Petera.
- Pewnie masz rację.
- Oczywiście, że mam. A teraz chodźmy pod prysznic – powiedział Remus z szerokim uśmiechem.
- Razem? Ale Peter…
- Nie zauważy albo nie będzie go obchodziło, jeśli weźmiemy prysznic razem – powiedział Remus, po czym dodał: ­– No choć już.
^^^
- Dzień dobry, Syriuszu – powiedział Remus, nalewając Syriuszowi herbaty.
- Dobry. Jak długo jesteś na nogach?
- Hymm. Kilka godzin. Obudziłem się cały podekscytowany.
- Harry i Peter wciąż jeszcze śpią.
- Bóg jeden wie, nie spodziewam się, że Peter obudzi się przed południem – powiedział Remus, po czym zachichotał lekko, na co Syriusz uśmiechnął się.
Remus usiadł i upił ostrożnie herbaty, choć wciąż była jeszcze gorąca.
- Remus… czuję się… nie jestem pewny, dlaczego dopiero teraz to do mnie dotarło, ale chyba pamiętam, że jakaś kuzynka czy coś, mieszka w Richmond.
- Naprawdę?
- Tak. Weasley czy jakoś tak. Kuzynka w drugiej linii albo przez małżeństwo. Coś takiego – powiedział Syriusz i popatrzył w sufit, jakby to mu pomogło coś sobie przypomnieć.
- Powinieneś się dowiedzieć. Może byłoby miło znać w mieście innych ludzi.
- Może. Choć poznałeś moją rodzinę. Wiesz, jacy są – powiedział Syriusz z wyrazem lekkiego obrzydzenia na twarzy.
Remus zmarszczył brwi i skinął głową.
- Mimo wszystko. Nie odniosłem wrażenia, że są to lubiani krewni. Oczywiście, sam fakt, że nie mogę sobie przypomnieć ich imion wskazuje, że mama nigdy o nich nie wspominała.
- Powinieneś zadzwonić do Rega, może on się czegoś dowie.
- Tak. Tak zrobię. Weasley. Tak, tego niemal jestem pewny – powiedział Syriusz, po czym skinął głową z uśmiechem.


1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    i przeprowadzka, Lavenglood a teraz zapowiada że i Wesleyowie są
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń