Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 19 września 2020

PDJ - Rozdział 5 – Skarb Slytherina

Harry uparcie milczał, nie chcąc spojrzeć Snape’owi w oczy, wiedząc doskonale, co w nich zobaczy – złość i rozczarowanie. Wiedział perfekcyjnie, że zachował się jak nieodpowiedzialny idiota, ryzykując życie za zakazany lot w czasie ulewy, wiedział, że zachował się jak dzieciak, do którego wcześniej porównywał go Snape i że zasługiwał na każde kujące słowo sarkazmu i potępienie, którymi zrówna go Severus. Wiedział… ale to nie powstrzymało małej części jego samego do niechęci w kierunku starszego mężczyzny. Uraz miał swoje korzenie w dzieciństwie, gdy Dursleyowie karali go za wszystko, niezależnie, czy była to jego wina, czy nie. Dorastając na Privet Drive, nie pozwalano mu wyrazić wspomnianego rozżalenia, ale w szkole było inaczej.

I prawie zawsze czuł się urażony, gdy Snape go karał, ponieważ mężczyzna był niesprawiedliwy. Dłużej już tak nie było, Harry wiedział, że zasługiwał na to, co zamierzał zrobić mu Severus, ale stare nawyki trudno było zmienić, a jeszcze trudniej o nich zapomnieć. Więc nawet nie zdając sobie z tego sprawy, wrócił do starych wzorców, pozostał nadąsany i milczący, wpatrując się w podłogę, podczas gdy Severus stał wściekły.

- Panie Potter! Czy mogę panu przypomnieć, że nie jesteśmy w szkole, a obiecał mi pan, że będzie mnie pan słuchał bez pytania podczas tej podróży? A zamiast tego, widzę, że robi pan jedną z najgłupszych rzeczy, jaki można sobie wyobrazić, zaraz po tym, jak panu tego zakazałem. Wytłumacz się!

Ten ton sprawił, że się zjeżył i zanim zdążył się nad tym lepiej zastanowić, wypalił ponuro:

- Po co? I tak nie będziesz słuchał tego, co mówię, więc po co mam się wysilać?

Severus wykrzywił się, gdyż nie podobał mu się ton i postawa chłopaka.

- Powiedzenie tego może złagodzić karę, na którą sobie zasłużyłeś, Potter. A może chcesz, żebym założył, że zachowałeś się jak impulsywny idiota i wyleciałeś w burzę bez żadnego powodu?

- Nie… ale i tak w taki sposób pomyślisz, gdy ci powiem – wymamrotał do swoich butów. Nie wiedział, jak Snape to zrobił, ale sprawił, że Harry ponownie czuł się jak pięciolatek i właśnie został przyłapany na wślizgiwaniu się do komórki z kawałkiem ciasta, co było poważnym wykroczeniem w domu Dursleyów.

- Mam policzyć do trzech, panie Potter, jakbym miał do czynienia z dwulatkiem? – warknął Snape.

Harry zarumienił się.

- Mam piętnaście lat, nie dwa!

- Pańskie dzisiejsze działania były bliższe temu, co zrobiłby przedszkolak, a nie nastolatek, panie Potter! – krzyknął jego opiekun. – To twoja ostatnia szansa.

- Dobra! – poddał się, uznając, że nie może już być gorzej. – Nie planowałem się panu sprzeciwić, ale… szalałem tu i naprawdę musiałem się stąd wydostać, więc… przemieniłem się i wyleciałem przez komin. Nie wiedziałem, że deszcz będzie tak mocny i sądziłem, że wiatr się nieco uspokoił, ponieważ Hedwiga była w stanie tu przylecieć i powiedziała, że nie jest tak źle, jak się wydaje.

Severus odwrócił się w stronę drzemiącej Hedwigi, zmienił się w Warriora, żeby mógł zrozumieć odpowiedź Hedwigi.

- Niech cię diabli, ptaku! Jak mogłaś go zachęcać do wylecenia w taką burzę? A sądziłem, że sowy mają być mądre!

Sowa śnieżna spiorunowała jastrzębia wzrokiem.

- Nie obwiniaj mnie za jego lekkomyślność, Warrior! Skąd miałam wiedzieć, że zrobi coś tak głupiego? Jest twoim uczniem, może ty byś go lepiej pilnował?

- Pracowałem nad trudnym tłumaczeniem! – warknął w obronie Warrior. – Nie byłem świadom, że trzeba na niego uważać, jak na cholernego dwulatka!

- Hej! Ja tu jestem, wiecie? – zauważył Harry i natychmiast pożałował, że nie trzymał buzi na kłódkę.

Ponieważ teraz dwie pary oczu wpatrywały się w niego z ostrą dezaprobatą.

- Poszedłeś latać podczas burzy, Harry? – zaćwierkała Hedwiga z przerażeniem, siedziała czujnie na szczycie zimnego pieca, rzucając Harry’emu karcące spojrzenie swoimi dużymi bursztynowymi oczami. – Co ty sobie myślałeś, głupi pisklaku? Mogłeś ponownie złamać skrzydła albo coś gorszego!

Teraz Harry poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony. Ale odwrócił się i warknął na Hedwigę, by złagodzić prztyk.

- Hej, to ty mi powiedziałaś, że nie jest tak źle na latanie!

Sowa śnieżna napuszyła się i wydała z siebie ostry skrzek.

- Miałam na myśli tak doświadczonego lotnika, jak ja, zuchwały ptasi móżdżku, a nie zwykłego pisklaka, który lata od ledwie kilku miesięcy.

- Jestem dobrym lotnikiem, Hedwigo!

- Nie tak dobrym, żeby latać podczas burzy. To wymaga lat praktyki, a ty jeszcze nie spełniasz tego standardu. A teraz przestań mi pyskować i nie obwiniaj mnie o własne błędy! Zdecydowałeś się wyjść i zaryzykować własne życie, Harry Jamesie Potterze, więc jeśli chcesz kogoś obwinić… obwić samego siebie! – syknęła wymownie, po czym odwróciła się do niego plecami, wyraźnie zniesmaczona.

Severus zachował kamienną ciszę, podczas gdy Hedwiga karciła swojego czarodzieja, choć nie mógł zrozumieć sowy, gdy wrócił już do swojej ludzkiej postaci, dobrze rozumiał, co miała na myśli i jasne było, że mądra sowa mocno nie pochwalała decyzji swojego pana, żeby zaryzykować życie z powody nudy. Severus był wściekły. Czy chłopiec nie rozumiał, co by się stało, gdyby zginął? Nie rozumiał, że takie zachowanie było nie tylko dziecinne, ale też nie do przyjęcia? Że był ważny, nie tylko do wypełnienia przepowiedni, ale też ponieważ Severus się o niego troszczył. Straciłem zbyt wiele ludzi, na których mi zależało, żeby jego też stracić! Zwłaszcza nie przez jakiś głupi wyczyn! Jestem za niego odpowiedzialny, nie mogę ponownie zawieźć. Nie znowu!

- Głupi, niereformowalny bachor! – warknął, a jego ręka wystrzeliła, by trzepnąć Harry’ego w tył głowy. W powietrze uniósł się kłąb sadzy i Snape skrzywił się, wycierając dłoń w szaty.

Harry wzdrygnął się, ale nie zrobił żadnego ruchu, by uciec od zirytowanego profesora, co było kolejnym dowodem na to, że zrozumiał, że zrobił źle.

- Przepraszam, Severusie.

- Za co? Za to, że zostałeś przyłapany? Że mnie nie posłuchałeś? Że zachowałeś się jak cholerny idiota? Bardzo dobrze, Potter. Powinieneś przepraszać, ponieważ nuda nie jest wymówką, żeby ryzykować życie. Ile razy musimy przez to przechodzić, nim wsiąknie to w twoją upartą czaszkę? Jaka część „Nie narażaj się na niepotrzebne niebezpieczeństwo” jest dla ciebie niezrozumiała? Czy musze zrobić znak i powiesić ci go na szyi, zanim zrozumiesz powagę swoich czynów? Sądziłem, że po Umbridge i swoim niefortunnym animagicznym wypadku w końcu oswoisz swoją impulsywność i nauczysz się myśleć, zanim zadziałasz. Ale nie, po raz kolejny robisz coś bez zastanawiania się nad konsekwencjami.

- To… to nie było tak, proszę pana! – zaprotestował Harry z roztargnieniem pocierając głowę. – chciałem tylko na chwilę stąd wyjść. Nie wiedziałem, że nie jest bezpiecznie na latanie.

- A powiedz, co jest złego w używaniu własnych dwóch nóg? Mogłeś iść na spacer zamiast lecieć. I nie mów mi, że nie wiedziałeś, że to niebezpieczne – masz oczy, widziałeś, że na zewnątrz szalała burza – zauważył bezlitośnie Severus.

- Dobra, byłem głupi! To chciałeś usłyszeć?

- Proszę uważać na ten ton, panie Potter. Powinien pan już wiedzieć, że nie toleruję takiej postawy od nikogo, zwłaszcza mojego podopiecznego. Jeśli nie byłeś przygotowany na poniesienie konsekwencji swoich czynów, przede wszystkim powinieneś mnie słuchać. Miałem nadzieję, że po ostatnim semestrze nauczysz się zachowywać odpowiedzialnie, ale przypuszczam, że się myliłem. – Jego opiekun pokręcił głową z niesmakiem.

- Nie wolno mi popełniać błędów? Mam być tym małym posłusznym lalusiem? – warknął Harry. Rozczarowanie Snape’a raniło bardziej niż bicz i zareagował na to przechodząc do defensywy.

Severus otworzył usta, by wygłosić jedną ze swoich najbardziej zjadliwych uwag, ale powstrzymał się. Z jakiegoś powodu, nie był w stanie dogadać się z chłopcem, nadąsana i przemądrzała postawa Harry’ego niezmiernie go irytowała, ale nie chciał, żeby ta kłótnia przerodziła się w pojedynek na wrzaski. Nie pozwól mu przejąć kontroli, Severusie. To ty jesteś dorosłym, pamiętasz? – przypomniał sobie. Chociaż Harry dojrzał trochę przez ostatnie pół roku, wciąż był nastolatkiem i Snape nigdy nie czuł większego przypomnienia tego faktu bardziej niż teraz. Wziął głęboki oddech, po czym powiedział opanowanym tonem:

- Oboje wiemy, że nikt nie jest idealny i żaden nastolatek nie może tego osiągnąć, jak również żaden dorosły. Nie spodziewam się tego od ciebie, panie Potter. To, czego oczekuję, to przyznanie się do błędów i zmierzenie z konsekwencjami, żebyś uświadomił sobie, że gdy czegoś ci odmawiam, robię to dla twojego bezpieczeństwa, a nie dlatego, że jestem złośliwy, czy że lubię doprowadzać cię do szaleństwa. Czy nie rozumiesz, co by się stało, gdybyś umarł robiąc coś tak głupiego?

- Tak. Nie byłbyś w stanie wypełnić przepowiedni i zabić Voldemorta.

- Pieprzyć tą przepowiednię! – zaklął Severus. – Twoje życie jest o wiele więcej warte niż jakiekolwiek proroctwo, Harry, i sam chcę zobaczyć, jak dorastasz, a nie jak umierasz przez jakiś idiotyczny wyczyn, ponieważ byłeś znudzony! Moim obowiązkiem jest zapewnić ci bezpieczeństwo, ale musisz też dla własnego dobra wziąć odpowiedzialność za samego siebie. A może wolisz być znany jako Chłopiec, Który Przeżył Tylko Po To, Żeby Umrzeć Jako Piętnastolatek?

- Nie. – Harry skręcił się pod wzrokiem orlich oczu. Teraz czuł się winny, nie tylko zawstydzony. Nie chciał martwić Severusa, ale czasami ciężko było zapamiętać, że ma teraz w życiu dorosłego, którego naprawdę obchodziło to, że naraża się na niebezpieczeństwo.

- Dobrze. Jak wcześniej powiedziałem, musisz zacząć cenić swoje życie, panie Potter, i przestać narażać się na niebezpieczeństwo, ponieważ pewnego dnia na pewno cię to dopadnie. Nie jesteś niezniszczalny, pisklaku, a ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję jest pochowanie kolejnej osoby, na której mi zależy. – Snape odchrząknął, co przez moment brzmiało dziwnie ochryple, po czym kontynuował: – Swoim działaniem zniszczyłeś moje zaufanie, panie Potter, a to nie jest coś, co przechodzi mi lekko. Ufałem, że będziesz zachowywał się dojrzale, kiedy pracowałem nad notatnikiem, że nie muszę obserwować cię w każdej chwili, by się upewnić, że się dobrze zachowujesz. Wydawało by się, że się myliłem i potrzebujesz stałego nadzoru, niczym niegrzeczny dwulatek.

Harry zarumienił się.

- Nie!

- Nie? Proszę mi coś powiedzieć, panie Potter. Gdyby był pan na moim miejscu, jako opiekun, a twój podopieczny stale lekceważyłby i ignorował twój autorytet, co uznałby pan za odpowiednią karę? Jak myślisz, że byś zareagował? – Zanim Harry mógł odpowiedzieć, Severus odwrócił się i skierował w stronę drzwi małego domku. – Proszę o tym pomyśleć, panie Potter. Długo i intensywnie. Po powrocie oczekuję odpowiedzi.

- Gdzie idziesz?

- Na spacer.

- Ale… pada!

- No i? Znam zaklęcie, które utrzymują deszcz z daleka – odpowiedział krótko Severus, po czym wymamrotał je i wyszedł.

Harry tylko patrzył na zamknięte drzwi, niepewny, co myśleć. Czy dobrze usłyszał? Czy Severus Snape, osoba najlepiej trzymająca innych w ryzach, właśnie poprosił go, żeby wybrał własną karę? O co mu z tym chodziło? Był niemal pewny, że dobrze słyszał. Dlaczego Severus miałby go o to poprosić? Harry był pewny, że jego opiekun nie miałby problemu z wymyśleniem sposobu ukarania Harry’ego za zachowanie się jak przygłupi pacan. Był nauczycielem od ponad szesnastu lat, wiedział, że potrafi być kreatywny i dopasować karę do przestępstwa.

- Huh? Nie rozumiem – wymamrotał głośno do Hedwigi. – Co miał na myśli mówiąc, co ja bym zrobił?

- Wydaje mi się to całkiem jasne – zahukała Hedwiga, strosząc pióra. – Chce, żebyś pomyślał, jak ty byś się czuł, gdybyś był na jego miejscu i jakiego rodzaju karę powinieneś otrzymać. Na twoim miejscu zaczęłabym o tym myśleć. I masz szczęście, że jestem zbyt zmęczona, żeby ugryźć cię w ucho, na co zasługujesz.

- Za kogo ty się uważasz, moją matkę?

- Merlinie, broń! Moje pióra już dawno by powypadały, bo wlatujesz w każde niebezpieczeństwo jak jakiś przygłupi szpak! Ale bardzo mi na tobie zależy, podobnie jak Severusowi. Zastanawiałeś się nad tym, co powiedział, pisklaku, nie było to pytanie retoryczne.

- Wiem to, ale dlaczego miałby potrzebować mojego zdania? Nigdy wcześniej nie pozwalał mi wybierać własnej kary.

Hedwiga zaczęła czyścić piórka, w międzyczasie mówiąc:

- Może chce, żebyś wziął odpowiedzialność za swoje czyny, w końcu nalegasz, że jesteś na tyle dorosły, by podejmować własne decyzje.

- Och. To… chyba ma sens – przyznał niechętnie czarodziej. Odwrócił się i usiadł na dolnym stopniu, opierając brodę na dłoniach. Choć początkowo wydawało się to szalone, Harry musiał przyznać, rozkaz Ślizgona sprawił, że zaczął zastanawiać się więcej nad swoimi działaniami, a nie tylko żałował, że Severus go przyłapał.

Nigdy wcześniej nie stawał się w pozycji opiekuna czy ojca i rozważanie swojego zachowania z tego punktu widzenia było trochę dziwne. Wiedział, że Severus gniewał się, gdy robił coś ryzykownego, ale nigdy nie myślał o tym, dlaczego Severus był zły, może poza prostym powodem, że Harry lekceważył jego rozkazy. Ale teraz, gdy siedział i o tym myślał, zdał sobie sprawę, że Severus był zły, ponieważ się bał. Bał się, że straci go w bezlitosnym uścisku śmierci. Co Severus powiedział? Nie jesteś niezniszczalny, pisklaku, a ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję jest pochowanie kolejnej osoby, na której mi zależy.

Harry poczuł zarówno pokorę i uczucie bycia kochanym, gdy pomyślał o tym, co Severus powiedział. Zdał sobie sprawę z czegoś jeszcze. Severus mnie kocha. Jak ojciec kocha syna. Jego opiekun nigdy nie powiedział tych słów na głos, ale Harry wiedział, że się nie mylił. Patrząc wstecz, widział teraz, że od kiedy podpisał dokumenty przejęcia opieki prawnej, Severus traktował go bardziej jak syna, a mniej jak ucznia.

O Merlinie! Naprawdę schrzaniłem sprawę. Próbował być dla mnie ojcem, a ja zachowałem się w stosunku do niego jak kompletny dupek. Teraz naprawdę żałował swojej głupoty i zaczął poważnie myśleć o tym, co był zrobił, gdyby był Severusem i jego syn tak źle by się zachował.

Też byłbym zły, gdyby mój syn właśnie zrobił coś tak głupiego, a im więcej o tym myślę, naprawdę było to idiotyczne, choć w tamtym czasie  myślałem tylko o wydostaniu się z tego cholernego domu, który przypominał mi o wiele za bardzo moją komórkę, a poza ciemnością, nienawidzę małych miejsc i ograniczeń. Mimo to powinienem być mądrzejszy i pójść na spacer, bo kogo obchodzi to, że pada? Wiele razy pieliłem ogród w deszczu, a raz gdy Dudley zamknął mnie poza domem, nawet spędziłem noc na drzewie obok szopy w deszczu. Oczywiście tego lata dostałem też zapalenia oskrzeli… Ale odbiegam od tematu… Można odbiegać od tematu w myślach? Chyba tak, skoro właśnie to zrobiłem. Dobra, Harry, przestań zmieniać temat i trzymaj się tematu.

Skrzywił się, ponieważ nad tym konkretnym tematem nie chciałby się rozwodzić, ale mimo wszystko… Jestem winny Sevowi wielkie przeprosiny i powinienem skopać sobie dupsko za zachowywanie się jak mądrala, do cholery! Dlaczego czasem się tak przy nim zachowuję? Nie mam zamiaru, ale po prostu… czasem zapominam, że nie jest tym wrednym nauczycielem, którego kiedyś nie lubiłem tak bardzo, ale moim przyjacielem, opiekunem i… niemal kimś niczym ojciec. Zwłaszcza, gdy wyrzuca mi wszystko prosto w twarz i zaczyna mi to tłumaczyć. Westchnął. Ale ma to robić, gdy coś schrzanię, to właśnie robią rodzice, mówią, gdzie popełniłeś błąd, żebyś nie popełniał ciągle tych samych błędów. Chyba nie jestem przyzwyczajony do tego, że ktoś mi mówi, czego potrzebuję. Ale lepiej, żebym się do tego przyzwyczaił. Próbuje tylko zapewnić mi bezpieczeństwo, ale nie jest to coś, co do mnie pasuje. Jestem przyzwyczajony chronić innych, nie siebie. To kolejna rzecz, nad którą muszę popracować.

Przygryzł wargę i zastanawiał się, co powinien zrobić, żeby nie powtarzać w kółko tego samego głupiego błędu. W końcu wymyślił odpowiednią karę, akurat w chwili, gdy drzwi do chatki się otworzyły i Severus wszedł do środka.

- No, myślałeś o tym, o co cię poprosiłem? – było pierwszymi słowami, które wyszły z ust Severusa po wejściu.

- Tak. Po pierwsze muszę pana przeprosić, że w taki sposób warczałem – powiedział szczerze Harry, wstając i patrząc w oczy swojego opiekuna. – Czasami zapominam… że próbujesz mi pomóc, a nie tylko jesteś zwyczajnie złośliwy i niemiły, kiedy za coś mnie karcisz. W każdym razie przepraszam i lepiej będę się kontrolował.

- Przeprosiny przyjęte – powiedział Severus. – A po drugie?

- Dużo o tym myślałem… też byłbym wściekły, gdyby moje dziecko zrobiło coś tak głupiego i wiem, że zasługuję na kłopoty, ale tak jakby mam problem z małymi miejscami, od kiedy moja ciotka i wuj zaczęli zamykać mnie w komórce pod schodami. To nie jest wymówka, wiem, ale… nie zamierzałem polatać tylko po to, żeby cię rozzłościć, naprawdę musiałem się stąd wydostać, Severusie i po prostu… zrobiłem pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy. Kocham latać, więc po prostu zmieniłem się we Freedoma i wyleciałem na dach. W chwili, gdy wyleciałem na wiatr, wiedziałem , że byłem idiotą, który powinien był ciebie słuchać…

- To prawda. Cieszę się, że to sobie uświadomiłeś. – Jego wyraz twarzy zmienił się z dezaprobaty na pewnego rodzaj zaniepokojenia, gdy powiedział: ­– Jesteś świadom, że możesz cierpieć na klaustrofobię, Harry?

- Klaustrofobię? – powtórzył głupio Harry. Nazwał mnie „Harrym”, to musi oznaczać, że nie ma już ochoty mnie bić. Czuł ogromną ulgę, bo utknięcie w małym domku z wściekłym Severusem Snape’a nie było niczym dobrym. Ani trochę.

- To strach przed małymi lub ograniczonymi miejscami…

 - Wiem to, Sev. Po prostu nigdy nie myślałem, że mogę to mieć, znaczy, przecież nie panikuję, gdy jestem w szafie, pod prysznicem, czy coś.

- Możesz nie mieć ostrej formy, ale właśnie powiedziałeś mi coś, co sugeruje, że masz mniejsze nasilenie – domyślił się Severus. – W świetle tego, część twojej reakcji na zamknięcie jest całkiem zrozumiała.

- Ale nie całość.

- Nie, nie całość. No i? Myślałeś o tym, co zrobiłbyś w takiej sytuacji?

- Tak.

- Powiedz mi zatem.

- Częścią mojego problemu było to, że byłem całkowicie znudzony. Więc myślę, że nakazani mi uczenia się czegoś pożytecznego, jak na przykład starożytne runy albo może jakiś technik leczenia i napisanie eseju, pomogłoby mi to przezwyciężyć, a może nawet uratować życie moje albo twoje, jeśli któryś z nas zostanie ranny podczas misji.

Severus skinął głową.

- Inteligentne i treściwe rozwiązanie. Kontynuuj.

Harry westchnął, bo naprawdę nie podobała mu się druga część.

- Za nieposłuszeństwo i brak szacunku, powinienem zrobić coś bezmyślnego i konstruktywnego… jak szorowanie podłogi i kominka bez użycia magii, tylko przy pomocy mydła, wody i szczotki. I żebyś wiedział, nienawidzę szorowania podłogi. Ciotka Petunia kazała mi godzinami szorować każdą podłogę w domu, póki moje ręce nie pokryły się pęcherzami od octu i wody.

Severus skrzywił się.

- Nie jestem twoją ciotką, Merlinie broń, żebyś mnie do niej porównywał. Coś jeszcze?

Harry wykrzywił się. To była część, której całkowicie się bał.

- A ponieważ zachowywałem się jak… dwulatek i nadal tak się zachowuję, powinienem pozostać w zasięgu twojego wzroku przez następne trzy dni, a to powinno mi przypomnieć, żebym nie był tak impulsywny, ponieważ naprawdę naprawdę nie lubię być obserwowany. – Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałem. Co ja sobie myślałem, że dałem sobie kary, których nienawidzę? Jestem całkowicie szalony, czy co?

- I myślisz, że to rozsądne konsekwencje twojego zachowania?

Harry skinął głową.

- Dobrze. W takim razie takie konsekwencje cię czekają – oświadczył Severus. – Ponieważ sam to sobie wybrałeś, mam szczerą nadzieję, że czegoś się nauczysz. – Machnął różdżką i na podłodze pojawił się wielki kubeł wody z mydłem i szczotka do szorowania. – Jeśli chcesz, możesz zacząć od podłogi albo od wypracowania.

Animag skrzywił się.

- Chyba wolę podłogę. Ale zanim zacznę, chcę zadać ci pytanie.

- Czy mogę zadać ci pytanie – poprawił profesor.

- Mogę spytać, czy odkryłeś kod z notesu?

- Tak, odkryłem. W rzeczywistości, szedłem ci o tym powiedzieć, gdy odkryłem, że zniknąłeś.

- Och. – Moje wyczucie czasu jest do bani. Gdybym poczekał kilka minut, nie wyleciałbym i nie wpadłbym w kłopoty, pomyślał ze smutkiem Harry. – To świetnie, Severusie! Teraz możesz przetłumaczyć notatnik.

- Tak, ale myślę, że najpierw się zdrzemnę. – Odwrócił się do schodów. Przez ramię, dodał: – Nie budź mnie, gdy przyjdziesz na górę, żeby rozpocząć esej. Po kolacji możesz wyszorować strych.

Harry przewrócił oczami, wymamrotał „Tak jest” i machnął ręką, udając salutowanie, gdy jego opiekun odwrócił się do niego plecami.

- Niepoprawny pisklak! – skarciła go Hedwiga.

Harry uniósł wzrok, jego oczy zabłyszczały figlarnie i powiedział:

- Hej, tak nazywa mnie Sev. Kradniesz jego powiedzonka?

- Jeśli to o ciebie pasuje, to dlaczego miałabym tego nie robić? – zahukała Hedwiga, leniwie zamykając oczy. – Lepiej zacznij od tej podłogi, pisklaku, nie będzie czystsza od samego patrzenia na nią.

- Merlinie, naprawdę brzmisz jak moja matka! Ugh! – Potem wydał z siebie ogromne westchnięcie, które zdawało się pochodzić od samych jego stóp i uniósł szczotkę do szorowania.

Godzinę później, plecy Harry’ego bolały, tak samo jak jego kolana, od klęczenia na podłodze i szorowania jej we wszystkie strony. Naprawdę musiałeś wybrać akurat podłogę do szorowania, prawda, Harry? – pomyślał ponuro, pracowicie machając szczotką wbrew sobie. NIENAWIDZĘ szorowania podłogi. Ale to ja to wymyśliłem, więc nie mogę narzekać, jęknął cicho. Następnym razem powiem Sevowi, że nienawidzę ścierania kurzy, czy coś.

Odkrył, że woda w wiadrze nie tylko magicznie się uzupełnia, ale też pozostaje czysta, bez względu na to, ile razy zaburzył w niej brudną szczotę. Najpierw wysprzątał i wyszorował kominek z popiołu i sadzy, a teraz mył podłogę. Zabawne, że podłoga wydawała się taka malutka, gdy krążył po niej dwie godziny temu, a teraz wydawała się ogromna, gdy szorował ją na rękach i kolanach.

Zatrzymał się i wrzucił szczotkę do wiadra z mydłem, po czym usiadł na stopach, by odpocząć przez kilka minut. Jedyną dobrą rzeczą w tej karze było to, że nie wisiała nad nim ciotka Petunia, czekająca, żeby go trzepnąć w głowę, jeśli pominie jakieś miejsce albo Dudleya, który przewróciłby wiadro i celowo rozpaćkałby błoto na dopiero co umytej podłodze.

Zerknął na miejsce na podłodze, które dopiero co umył i zmarszczył brwi, ponieważ było to miejsce, gdzie zginął ogar piekielny, pozostawiając nieestetyczną czarną smugę na drewnianych deskach podłogowych.

- A niech to szlag! To nadal nie zeszło! – warknął zirytowany. – Głupi demoniczny pies! Nie mógł umrzeć tak, żeby nie zostawić mi bałaganu do sprzątnięcie? Dlaczego jego szczątki nie mogły zwyczajnie wrócić do piekła czy coś? Ale nie… musiał spłonąć na podłodze i wszystko ubrudzić.

Uderzył ręką o podłogę i zauważył, że jedna z desek podłogowych jest obluzowana. Typowe. Harry prychnął i postanowił przejść do reszty podłogi, ponieważ nic poza magią nie pozbędzie się plamy na podłodze w kształcie piekielnego ogara.

Jakieś czterdzieści minut później skończył podłogę i schody, jak również łazienkę. Był już spocony, brudny i pachniał jak kominiarz z powieści Dickensa. Zdecydował wziąć prysznic, po czym uda się na górę i zdrzemnie na dziesięć minut, by potem zacząć esej.

Przywoła czyste ubrania z plecaka i zaczął brać prysznic.

Piętnaście minut później wyszedł, czując się dziesięć razy lepiej, wolny od brudu i trochę zmęczony, ale przynajmniej mały dom był czysty, prawdopodobnie pierwszy raz od jakiś pięćdziesięciu lat, a znienawidzone szorowanie dało mu czas na zastanowienie się nad swoim zachowaniem i złożenie uroczystej przysięgi, że będzie myślał, zanim zadziała, żeby więcej nie musiał szorować kolejnych cholernych podług i rozczarowywać swojego opiekuna.

Wszedł po schodach i zobaczył, że jego mentor śpi. Było to dziwne, ale Severus wyglądał dziwacznie spokojnie podczas snu, wszystkie linie troski i zmartwień zostały wymazane z jego szczupłej twarzy. Śpiąc wyglądał na młodszego niż swoje trzydzieści pięć lat i o wiele przystojniej. To dlatego, że nie marszczy brwi i nie piorunuje wzrokiem, pomyślał jego podopieczny z ironicznym uśmiechem. Pewnie by mnie nieźle przeklął, gdyby usłyszał, co myślę. Chyba ta przerażająca reputacja powstrzymuje dziewczyny przed rzuceniem się na niego. Harry zakrył usta dłonią, by powstrzymać się od wybuchu niekontrolowanym śmiechem na wyobrażenie, które nagle pojawiło się w jego umyśle, przedstawiające dziesiątki nastolatek, śliniących się i wiszących na Mistrzu Eliksirów, przy okazji krzycząc:

- Och, Sevvy, umrę, jeśli mnie nie pocałujesz, przytulisz, dotkniesz!

Ugh, Harry, ale masz gówniane myśli! – skarciła go racjonalna część jego umysłu, ale szalona część pękała histerycznie. Odwrócił się od swojego okrytego kocem mentora, przygryzając mocno wargę, żeby nie uciekł mu żaden zbłąkany chichot i go zgubił. Severus zasługiwał na sen, zbyt wiele godzin poświęcił na złamanie tego kodu, przypomniał sobie Harry. Masz esej do napisania, przypomniał sobie, po czym zdał sobie sprawę, że do napisania go będzie potrzebował jakiś książek o technikach uzdrawiania lub o starożytnych runach, a Severus spał.

No cóż, to chyba oznacza, że też mogę się zdrzemnąć, pomyślał i skulił się na swoim śpiworze.

Obudziła go dłoń Snape’a na ramieniu, a Mistrz Eliksirów miał swój opatentowany grymas, dzięki czemu wyglądał normalnie, a jak fantazja nastolatki.

- Śpi pan w pracy, panie Potter?

- Cóż, nie mogłem czyścić ani pisać eseju, gdy spałeś, ponieważ nie mam żadnej książki do przestudiowania – zauważył Harry.

- Najpierw dokończ podłogi, a potem dam ci moją „Medycynę Magiczną”, tekst medyczny, i pokażę ci, co możesz z tego napisać – nakazał jego opiekun i tym razem, Harry posłuchał.

Podłoga na strychu zajęła mu dwadzieścia minut szorowania, ponieważ była o połowę mniejsza i nie aż tak brudna. Gdy znów się umył i zjadł kolację, wziął tekst, który podał mu Severus i studiował go w świetle zaklętej Lumosem lampki, podczas gdy jego mentor rozpoczął żmudne tłumaczenie notatnika.

Harry był przy drugim akapicie eseju, pisząc o leczeniu ran za pomocą magicznych balsamów, zaklęć i eliksirów, gdy Severus wykrzyknął:

- Riddle, ty sprytny draniu! Ale nie na tyle sprytny, żeby się tym nie chełpić.

Harry odłożył pióro na małe biurko, przy którym pracował i które Severus transmutował mu ze złamanych kawałków drewna, i popatrzył na swojego mentora.

- Co masz na myśli, Sev?

- Młody Tommy był zbyt pewny siebie i pomyślał, że jest tak sprytny, że może zapisać swoje plany nieśmiertelności w swoim notatniku, zaszyfrować go i ukryć tutaj, a nigdy nie zostaną odkryte.

- Ale nie spodziewał się, że tacy jak my znajdą notatnik, prawda?

- Nie. A teraz zapłaci za nadmierną pewność siebie. – Severus stuknął w bok notatnika. – Z tego, co przetłumaczyłem do tej pory, Voldemort dowiedział się, jak robić pewne przedmioty przez przypadek, z zakazanych książek o czarnej magii zdobytych na Nokturnie i po rozmowie z profesorem Slughornem, moim byłym profesorem eliksirów. Pisze, że jeden przedmiot był starym pamiętnikiem, który miał od czasów, gdy był uczniem, który należał do jego matki, Meropy, drugim umieścił w rodzinnym pierścieniu Gauntów, po zabiciu Marvola, i rozszczepił duszę za pomocą rytuału.

- Rytuału? Masz na myśli to, że to tak się tworzy zakazany przedmiot? Zabijając kogoś?

- Tak. Najwyraźniej czarodziej używa energii zabitej osoby, żeby rozdzielić duszę, a następnie musi znaleźć naczynie gotowe do przechowania jej. Jak to często bywa, w grę wchodzi rytuał, więc stworzył kolejny przedmiot używając naszyjnika – bezcennego medalionu, który Meropa sprzedała, kiedy uciekła od ojca i potrzebowała pieniędzy. Voldemort kupił ten naszyjnik od Borgina i Burkesa, a potem użył go oraz potrójnego morderstwa swoich dziadków i ojca, żeby rozdzielić duszę i stworzyć horkruks z wisiorka oraz chyba innej rzeczy, znanej jako Smocze Berło, które ukradł z Ministerstwa.

- Co to Smocze Berło?

- Bardzo potężny magiczny obiekt, podobno laska, którą nosił kiedyś sam Merlin, a oko smoka z berła należało do białego smoka, którego pokonał czerwony smok w wizji Merlina. Voldemort nie mógł się oprzeć, by nie posiadać takiego skarbu, więc go ukradł i użył w haniebnym celu.

- Gdzie berło jest? I naszyjnik? Pisze tam?

- Jest tu zagadka, którą częściowo przetłumaczyłem, która może dać nam wskazówkę – przyznał profesor. – Tutaj. Co o tym sądzisz?

Podał Harry’emu kawałek pergaminu, na którym zapisał przetłumaczone wersy. Harry przejrzał go i przeczytał na głos następujący werset.

- Jam jest skarbem Slytherina,

Ukrytym pod krokami stąpającymi o świcie,

W domu potępionych i traktowanych źle spoczywam,

Czekając na tego, kto najlepiej mnie uwielbi.

Potem położył brodę na dłoni i powiedział cicho:

- Pierwsza linijka jest łatwa. Skarbem Slytherina jest medalion.

- Oczywiście. Co z następną linijką?

- Ukrytym… pod krokami stąpającymi o świcie. Może pod schodami? Może pod jego łóżkiem?

- Tylko że Voldemort nigdy tu nie spał.

- A gdzie spali Gauntowie, Severusie? Nie widziałem sypialni.

- Pewnie spali na ziemi, jak psy. A może dzielili łóżko w kącie – odpowiedział sucho Mistrz Eliksirów.

- Ugh! To po prostu… obrzydliwe! – Harry wykrzywił się i zadrżał. – Ale jest napisane, że skarb Slytherina jest w domu potępionych i źle traktowanych. Więc może jest w domu Riddle’ów? Jest nawiedzony  i zostali źle potraktowani przez własnego krewnego.

Severus rozważył to.

- Dobre przypuszczenie, ale jeden już tam schował, po co próbować schować tam dwa? To o wiele zbyt ryzykowne. Nie, pomyśl o tym, kto napisał te wersety, Harry. Ze swojego punktu widzenia, Voldemort nie uznałby Riddle’ów za źle potraktowanych, dostali to, na co zasłużyli, ponieważ jego ojciec odmówił uznania go i pozwolił mu dorastać w ubóstwie w sierocińcu. Nie, „tą źle potraktowaną” byłaby Meropa… a ona żyła w domu Gauntów, który można uznać za przeklęty, ponieważ Voldemort przyzwał piekielnego ogara, by chronić ten przedmiot.

- Tak! Teraz już rozumiem! A ostatnia linijka… przedmiot czeka, aż Voldemort go odzyska – zakończył Harry. – Więc musi być gdzieś w tym domu. Gdybyśmy byli w stanie zrozumieć drugą linijkę…

- To właśnie próbowałem zrobić – powiedział Mistrz Eliksirów raczej złośliwie.

Nim Harry mógł wymyślić kolejną sugestię, do pokoju wślizgnęła się Hedwiga. Wylądowała delikatnie na ramieniu swojego czarodzieja i skubnęła jego niesforne włosy. Połaskotał, więc Harry otarł się o nią, nakazując:

- Hedwigo, przestań! Potrafię uczesać własne włosy!

Sowa śnieżna zignorowała go, nie przestając układać jego włosów.

- Więc dlaczego tego nie zrobisz, hymm?

- Ach! Nie masz nic lepszego do roboty niż tworzyć bałagan na mojej głowie?

- Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, by mogło być gorzej – skomentował Snape.

- Dzięki, Sev. Miło. Nie chcesz, żebym zaczął się nabijać z twoich włosów – burknął Harry.

- Jeśli jesteś bystry i chcesz być w stanie inteligentnie rozmawiać to nie radzę.

Harry skrzywił się w kierunku pergaminu.

- Ukrytym pod krokami stąpającymi o świcie. Co to ma znaczyć, w imię Merlina? Gdzie jest miejsce pod krokami o świcie?

Hedwiga przestała przeczesywać jego włosy, wyglądając na zainteresowaną.

- Zagadka? Kocham zagadki, wszystkie sowy je uwielbiają. Czasami w Sowiarni organizujemy zagadkowe wyzwania. Proszę, przeczytaj mi ją.

Harry wymienił ze Snapem pełne wątpliwości spojrzenia, po czym przeczytał zagadkę swojemu chowańcowi.

- Hymm… druga linijka jest problematyczna, tak?

- Tak. Wiesz, co to może znaczyć?

Sowa śnieżna zamrugała, po czym odpowiedziała:

- Cóż, wy ludzie nie latacie, chodzicie po ziemi, więc może medalion jest pod podłogą lub zakopany w ziemi?

- Tak, to by pasowało – powiedział Severus.

- Masz rację! Podłoga… - Harry uderzył się w czoło. – Och, jestem takim kretynem! Deska podłogowa! Sev, kiedy szorowałem podłogę, zauważyłem, że jedna z desek jest luźna, to była jedna z tych, na które upadł piekielny ogar, gdy zginął i zostawił po sobie wielką plamę na drewnie. Może to o to chodzi?

- Może. – Severus wstał, jego nos drgnął z przejęciem. – Pokaż mi, gdzie jest ta deska.

Harry zszedł na dół i szybko zlokalizował luźną deskę.

- Tam! Widzisz, jaka jest luźna? – Harry wskoczył na nią.

- Tak, a teraz zejdź.

- Jak zamierzasz ją wyjąć?

- Zaklęciem kurczącym.

- Och. Dlaczego ja o tym nie pomyślałem?

- Ponieważ mam więcej doświadczenia niż ty – powiedział Severus nieco zadowolony z siebie. Wycelował różdżką i wymamrotał zaklęcie.

Deska skurczyła się do rozmiarów wykałaczki, pozostawiając miejsce.

Harry wyciągnął rękawice blokujące klątwy i ukląkł. Potem machnął różdżką i wypowiedział zaklęcie wykrywające – powróciło puste – po czym sięgnął do dziury i wyjął małe ręcznie rzeźbione drewniane pudełko po biżuterii.

- To chyba to! – oznajmił podekscytowany Harry.

- Tak. Zaczekaj, zanim je otworzysz. To może być pułapka – ostrzegł Severus. Następne rzucił zaklęcie, by wykryć czarnomagiczne pułapki.

Harry czekał w napięciu, aż Severus zasygnalizuje, że wszystko jest w porządku i otworzył pudełko.

Zawierało ono ściągnięty sznurkiem woreczek z zielonego aksamitu. Kiedy Harry go otworzył i odwrócił do góry nogami, na jego dłoń wyleciał duży, owalny medalion. Został wykonany prawie w całości ze złota i na przedzie miał duże S, wykonane z cennych szmaragdów.

Niemal natychmiast poczuł mrowienie i pieczenie blizny.

- Au! – Uniósł dłoń, by potrzeć bliznę.

- Co jest nie tak? – zapytał Severus.

- Moja blizna właśnie… zapiekła.

- Kiedy to się zaczęło?

- Przed sekundą, gdy chwyciłem medalion.

- Zdecydowanie jest to zakazany przedmiot – powiedział ponuro Severus. – Czas się go pozbyć raz na zawsze.

- Severusie… co to oznacza, że moja blizna tak nagle mnie zabolała? – zapytał niespokojnie Harry. – Czy to znaczy, że on próbuje wrócić?

- Nie, sądzę, że z powodu tego, co stworzyło tę bliznę, zawsze będziesz wrażliwy na czarnomagiczne przedmioty, a to jeden z najmroczniejszych obiektów, które kiedykolwiek stworzono – uspokoił go Severus. – Daj mi znać, co się stanie, kiedy go zniszczę. – Wyjął medalion z dłoni Harry’ego.

Przywołał wyłożony żelazem kociołek i skrzynkę z eliksirem niszczącym klątwy.

Pozwolił Harry’emu wrzucić naszyjnik i razem obserwowali, jak mikstura syczy, pieni się, zmienia kolor na czarny i dymi, całkowicie rozpuszczając medalion.

Harry zakaszlał, jego oczy załzawiły pomimo chusteczki, którą przyłożył do nosa i ust, więc Severus poszedł do drzwi i otworzył je, a do środka wpadła bryza i zdmuchnęła winny dym i smród.

Niemal natychmiast blizna Harry’ego przestała boleć.

- Jak tam twoja blizna, Harry?

- Już nie boli.

- Jesteś pewny? Nie próbuj udawać męczennika.

- Nie udaję. – Zerknął na czarny szlam w kotle. – Powiedziałbym, że został zniszczony na dobre.

- Evanesco! – powiedział Snape i zawartość zniknęła. Potem wyciągnął rękę i potargał lekko włosy podopiecznego. – Dobra robota, Harry. Ty i twoja sowa tworzycie całkiem zgrany zespół.

Chłopak pławił się w nieoczekiwanej pochwale, uśmiechając się lekko.

- Tak, Hedwiga rządzi. Teraz się cieszysz, że z nami wyruszyła, Sev?

- Tak. Zwłaszcza, że dzięki temu mam drugą parę oczu, której potrzebuję, żebyś nie psocił, pisklaku!

- Ha ha. Bardzo zabawne. Coś jeszcze?

- Myślę, że naszedł czas, żebyśmy poszli spać. Wiele dziś osiągnęliśmy. Zostaniemy tu, póki nie przetłumaczę całego dziennika, a tymczasem ty musisz wciąż ukończyć esej i pozostać w zasięgu mojego wzroku.

- Och, dlaczego musiałeś mi przypomnieć? – jęknął jego praktykant. – Miałem nadzieję, że… zapomnisz o tym.

- Już próbujesz wyfiksować się z wybranej przez siebie kary? – skrzywił się jego opiekun. – Pamiętaj, nie możesz winić nikogo, oprócz siebie.

- Wiem, Severusie! – burknął. – Ale nie musi mi się to podobać!

- Mogę stwierdzić, że zanim tu skończymy, dostaniesz odpowiednią nauczkę.

- Masz cholerną rację! – wymamrotał piętnastolatek. Potem wszedł po schodach i przygotował się do łóżka, pamiętając, by podziękować Hedwidze za jej wkład. Jedno było pewne – następnym razem będzie myślał długo i intensywnie o podziałaniu pod wpływem impulsu, ponieważ odbywanie własnej kary było zwyczajnie okropne! I nie mógł być nawet zły na swojego opiekuna, ponieważ to on to wymyślił.

Potrząsając głową ze smutkiem, wczołgał się do swojego śpiwora, myśląc: Jeśli kiedykolwiek będę miał dzieci, będą myśleć, że jestem najgorszym ojcem pod słońcem, kiedy przyjdzie o wymierzanie kar i tego typu rzeczy, ponieważ do tego czasu będę znał prawie każdą sztuczkę i najlepsze sposoby, by się upewnić, że nie pójdą w moje ślady i przyprawią mnie o zawał serca. Ziewnął. Merlinie! Muszę być bardziej zmęczony, niż myślałem, skoro myślę o dzieciach, których nawet nie mam, do diabła… nawet nigdy nie miałem dziewczyny. Cóż, będę się tym martwić później, gdy Voldek na dobre znajdzie się w piekle.

- Dobranoc, Severusie – wymamrotał, opierając głowę na swoich ramionach.

- Dobranoc, pisklaku – nadeszła jedwabista odpowiedź, a tuż przed zamknięciem oczu, Harry mógłby przysiąc, że poczuł znajomą dłoń, odgarniającą mu włosy.

Severus stał, spoglądając w dół na swojego śpiącego podopiecznego z lekkim uśmiechem na mrukliwej twarzy. Jutro dokończę tłumaczenie i może porozmawiam z nim więcej o jego klaustrofobii. Medytacja może pomóc mu utrzymać lepszą kontrolę, ale potrzebuje odpowiednich sesji, by naprawdę to pokonać. Jednak to będzie musiało poczekać, póki ponownie nie wrócimy do domu. Merlinie, pozwól nam wrócić.

Podniósł głowę i zobaczył, że Hedwiga siedzi czujnie na krześle przy biurku.

- Dzięki, mądra sowo.

- Nie ma za co, profesorze. Myślę, że razem zapewnimy mu bezpieczeństwo.

- Możemy mieć taką nadzieję. – Potem odwrócił się i poszukał własnego łóżka, zostawiając sowę, by obserwowała ich w świetle księżyca i pojedynczej poświacie z małej lampki nocnej w pobliżu posłania Harry’ego.

 

2 komentarze:

  1. Super rozdział bardzo dziękuję życzę zdwia i senny pozdrawiam Gosia 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    wspaniale, o matko Harry ty zidiociały pisklaku... Severus bardzo tym się przejął, troszczy się i martwi, ale kara oby coś dała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Monika

    OdpowiedzUsuń