Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 18 września 2021

MH - Rozdział 21 – Układając puzzle

Następnego ranka świadomość powoli powróciła do Harry’ego. Oczy piekły go od spania z kontaktami, co robił zbyt często. Oczy Harry’ego powoli otworzyły się i rozejrzał się po zamglonym pomieszczeniu. W chwili, gdy rozpoznał, gdzie jest, wróciło do niego wspomnienie tego, co zdarzyło się poprzedniego wieczora. Nie chodziło o to, że był głęboko straumatyzowany wspomnieniem, chodziło o to, że żył kilka miesięcy nie wiedząc, że coś mu zrobiono i odebrano. Harry czuł się, jakby został okradziony. Naprawdę nie było innego sposobu na wyjaśnienie tego. Potrafił znieść fizyczne tortury, ale myśl o tym, że ktoś wszedł do jego umysłu i zmienił jego wspomnienia…

Harry wzdrygnął się, wstając z łóżka. Wiedział, że prawdopodobnie przesadzał, ale nie mógł nic na to poradzić. Voldemort mieszał w jego głowie w zeszłym roku, gdy próbował przekonać Harry’ego, że ten słyszy głos swojego zmarłego ojca. Harry był na tyle głupi, by mu uwierzyć. Porzucił tych, na których mu zależało i naraził na niebezpieczeństwo niezliczone ilości żyć. To się nie powtórzy. Harry był zdeterminowany, by nie pozwolić Voldemortowi wygrać. Nie obchodziło go, czy będzie musiał pozwolić profesorowi Dumbledore’owi na całkowity dostęp do jego umysłu. Zamierzał się dowiedzieć, czy Voldemort zrobił coś jeszcze w ciągu tych kilku dni. Musiał.

Dźwięk otwieranych drzwi szybko wyrwał Harry’ego z zamyślenia. W mgnieniu oka bezgłośnie przywołał różdżkę i odwrócił się w miejscu, wcelowując ją w domniemanego intruza. Poprzez zamglone pomieszczenie, Harry był w stanie dostrzec sporą ilość bieli, która mogła sugerować tylko profesora Dumbledore’a.

- Zapewniam cię, mój chłopcze – powiedział uprzejmie profesor Dumbledore, podnosząc ręce na znak poddania się, – przychodzę w pokoju.

Harry odprężył się i opuścił różdżkę. Naprawdę musiał zacząć kontrolować swoje reakcje, zanim kogoś skrzywdzi.

- Przepraszam, profesorze – powiedział cicho. – Zaskoczył mnie pan.

Dumbledore uśmiechnął się, wchodząc do pokoju.

- Zauważyłem – powiedział dobrodusznie. – Przepraszam za to, Harry. Nie spodziewałem się, że wstaniesz o takiej godzinie. Jednak prawdopodobnie to dobrze. To da nam szansę na przedyskutowanie tego, co stało się zeszłego wieczora, nim przyjdzie odebrać cię Remus. – Na zdezorientowane spojrzenie Harry’ego, Dumbledore wyjaśnił: – Jesteś zwolniony z dzisiejszych zajęć, Harry. Razem z Remusem uznaliśmy, że potrzebujesz przerwy i być może możliwości rozmowy o swoich lękach związanych z tym, co wczoraj się dowiedziałeś.

Harry podszedł do nóg łóżka i usiadł. Nie dał się nabrać. Wiedział, że bardziej prawdopodobne jest, że Remus zażądał spędzenia dnia z Harrym bez rozpraszających zajęć, a Dumbledore się zgodził. Zbliżała się pełnia księżyca, co czyniło wilka wyjątkowo nadopiekuńczym. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zadzierał z wilkołakiem, gdy jego „młode” było zagrożone.

- Co chce pan wiedzieć? – zapytał cicho Harry.

Profesor Dumbledore usiadł obok Harry’ego i popatrzył prosto przed siebie.

- Nie powiem, że wiem, jak się czujesz, Harry – powiedział poważnie. – Skradziono ci coś i od tamtej pory borykasz się z konsekwencjami tego działania. Zauważyłem twoją reakcję, kiedy po raz pierwszy usłyszałeś słowo „horkruks” i podejrzewałem, że prawdopodobnie słyszałeś je wcześniej. Miałem nadzieję, że pomówisz ze mną, ale z tego, co widziałem zeszłej nocy, wierzę, że nawet nie zrozumiałeś, dlaczego określenie to było ci znajome… póki nie wróciło wspomnienie. Przykro mi, że musiałeś cierpieć z powodu moich działań, mój chłopcze. Nigdy nie podejrzewałem, że Voldemort dowie się tak szybko o zatrudnieniu Horacego.

- To nie pana wina – powiedział szybko Harry.

Dumbledore uśmiechnął się do Harry’ego delikatnie.

- Mimo wszystko – powiedział spokojnie, – przepraszam. W zeszłym roku musiałeś stawić czoła tak wielu rzeczom, gorszym, niż ktokolwiek może sobie wyobrazić. To prawdziwa deklaracja tego, jak silny naprawdę jesteś, Harry. Wierzę, że to dlatego Voldemort wciąż ma taką obsesję na twoim punkcie. Jesteś dla niego ostatecznym wyzwaniem. Jeśli może złamać ciebie, złamie każdego.

Harry poruszył się, czując się nieswojo. Nie czuł się silny. Prawdę mówiąc, nigdy wcześniej nie czuł się tak bezbronny. Odzyskane wspomnienie tylko dowodziło, że nie był w żadnym stopniu wyjątkowy. Był tak samo bezbronny, jak wszyscy inni.

Dumbledore ścisnął uspokajająco ramię Harry’ego.

- Wiem, że może ci się tak nie wydawać, Harry, ale jest to prawda – powiedział, po czym przesunął się, by patrzeć Harry’emu w twarz. – A teraz, jeśli nie masz nic przeciwko, musimy omówić kilka spraw związanych z wczorajszymi wspomnieniami, które obejrzeliśmy. – Harry spojrzał na Dumbledore’a i skinął głową. – Dobrze, powinienem powiedzieć ci, że wspomnienie Slughorna zapewniło mi ostatni element układanki. Nie jestem pewny, jak wiele pamiętasz, Harry, ponieważ całkiem mocno cię bolało. Wiedz, że Tom Riddle, w twoim wieku, robił wszystko, by odkryć sposób, by stać się nieśmiertelnym, tworząc horkruksy.

Tyle Harry pamiętał. Niejasno pamiętał też, że Riddle wspomniał o liczbie siedem, która miała związek z liczbą mnogą słowa „horkruks”.

- Czy sądzi pan, że udało mu się stworzyć siedem? – zapytał cicho Harry.

- Wierzę, że był bliski osiągnięcia tego, Harry – powiedział poważnie Dumbledore. – Cztery lata temu dałeś mi pierwszy strzęp dowodu, że Voldemortowi udało się stworzyć horkruksa. – Na widok zamyślonego spojrzenia Harry’ego, Dumbledore kontynuował: – Dziennik, Harry. Wręczyłeś mi pamiętnik Riddle’a, przedmiot, który był w stanie opętać małą dziewczynkę, by działała w jego imieniu. Zwykłe wspomnienie nigdy nie dałoby rady działać w ten sposób, bo inaczej nigdy nie wszedłbym do swojej myślodsiewni. Nie, ten pamiętnik zawierał cząstkę duszy Voldemorta, część, która została odrzucona, jakby była niczym.

- Co dowodzi, że Voldemort stworzył więcej niż jeden – podsumował Harry.

- Dokładnie – stwierdził poważnie Dumbledore. – Sensem horkruksa jest trzymanie go w ukryciu, a nie przekazywanie go komuś innemu, ryzykując jego zniszczenie. Jest więcej dowodów na poparcie tego wniosku. Voldemort przez lata stawał się mniej ludzki, co można wytłumaczyć tylko wtedy, gdy jego dusza była okaleczona przez „zwykłe zło”. Nie wierzę, że Voldemortowi udało się osiągnąć cel stworzenia siedmiu horkruksów, ale był tego bliski. Wierzę, że stworzył sześć. Siódma część jego duszy to mała część, która pozostaje w jego zregenerowanym ciele. To ta część, która musi zostać zniszczona jako ostatnia.

Harry westchnął przeciągle, przesuwając dłonią po twarzy. Nie wiedział, czy był w stanie zmierzyć się ze „wspomnieniem” Voldemorta pięć razy, nim zmierzy się z nim samym. Stawienie czoła jednemu Voldemortowi było wystarczająco złe.

- Syriusz ich szuka, prawda? – zapytał cicho Harry.

Dumbledore patrzył na chłopaka przez moment, po czym skinął głową.

- Tak, Harry – powiedział. – Syriusz pomaga mi odnaleźć pozostałe cztery horkruksy. – Na zaskoczone spojrzenie Harry’ego, Dumbledore uśmiechnął się. – Tak, wierzę, że zostały tylko cztery. Zniszczyłeś horkruksa ukrytego w pamiętniku, a ja zniszczyłem ten, ukryty w pierścieniu Marvolo Gaunta. – Uniósł poczerniałą, wyglądającą na spaloną, rękę. – Była na nim straszliwa klątwa i gdyby nie ty i Severus, mógłbym nie przeżyć, by opowiedzieć tę historię.

Harry przełknął niespokojnie ślinę.

- Ale jeśli zostały cztery…

- Ach, cóż, ufam, że wyciągnęliśmy wnioski z mojego błędu – powiedział z uśmiechem profesor Dumbledore, chowając zranioną rękę w szaty. – Voldemort rzucił potężne zaklęcie na chatę, w której mieszkali jego przodkowie, więc muszę podejrzewać, że zrobił to samo z pozostałymi horkruksami.

Umysł Harry’ego wydawał się pracować na najwyższych obrotach, gdy próbował poukładać wszystko, czego się dowiedział. To dlatego Voldemort zbierał „ważne przedmioty”. Próbował znaleźć takie o potężnych właściwościach, które mogłyby służyć jako jego horkruksy.

- Więc to oznacza, że medalion Slytherina i puchar Hufflepuff to także horkruksy? – zapytał Harry.

Dumbledore skinął głową.

- Podejrzewam, że stały się horkruksami trzecim i czwartym – powiedział. – Pozostałe dwa – zakładając, że Voldemortowi udało się stworzyć sześć – są większym problemem. Myślę, że Voldemort postanowił znaleźć inne przedmioty od pozostałych założycieli. Nie wiem, czy udało mu się znaleźć przedmiot należący do Roweny Ravenclaw, ale wiem, że jedyna znana relikwia Godryka Gryffindora jest bezpieczna. Miecz Gryffindora pozostaje chroniony w moim biurze.

Harry wstał i zaczął chodzić w tę i z powrotem. Tego było po prostu za dużo. Jak znaleźć coś, jeśli się nie wie, co to jest? Harry poważnie wątpił, czy mógłby przywołać horkruksa albo użyć zaklęcia „Wskaż mi”. Zatrzymując się, Harry wyciągnął rękę, oparł się o ścianę i zamknął oczy. Obmyły go uspokajające fale, a kojący głos wypełnił jego uszy:

- Nie martw się, moje dziecko, pomogę ci w każdy możliwy sposób. Nie jesteś sam, pamiętaj o tym.

Na twarzy Harry’ego powoli pojawił się uśmiech. Hogwart miał rację. Mimo że sytuacja wydawała się tragiczna, Harry nie musiał stawiać temu czoła sam. Istnieli ludzi, którzy byli gotowi pomóc mu zakończyć to zagrożenie. Syriusz i profesor Dumbledore już robili wszystko, by mu pomóc. Dziękuję ci, Hogwarcie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Odsuwając dłoń, Harry odwrócił się do profesora Dumbledore’a, który patrzył na niego szeroko otwartymi oczami.

- Czy mogę zapytać, co się właśnie stało, Harry? – zapytał z ciekawością Dumbledore.

Harry wypuścił oddech niespokojnie. Nie mógł sobie wyobrazić, jak dziwnie musiała wyglądać komunikacja z Hogwartem dla obserwatora.

- Hogwart chciał mi tylko przypomnieć, że nie jestem w tym sam – powiedział, wzruszając ramionami. – Powiedział mi, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by pomóc.

Dumbledore zamrugał, po czym na jego twarzy pojawił się dumny uśmiech.

- To wspaniała wiadomość, mój chłopcze – powiedział, – i masz rację. Nie jesteś w tym sam. Wiem, jak poważnie może to zabrzmieć, ale zapewniam cię, że Zakon zrobi wszystko, by ci pomóc, Harry. Na razie załóżmy, że Voldemortowi udało się znaleźć przedmiot od Roweny Ravenclaw. Pozostaje szósty horkruks, którym moim zdaniem jest wąż Voldemorta, Nagini. Oczywiście niewskazane jest używanie zwierząt, ale sądzę, że wykorzystał ją, ponieważ jest to stworzenie najbliższe temu, co mógłby nazwać „przyjacielem”. Voldemort również wydaje się mieć nad nią niezwykłą kontrolę, nawet jak na wężoustego.

To wciąż nie miało sensu, ale Harry nie zamierzał się kłócić. W opinii Harry’ego, zrobienie horkruksa z Nagini wiązało się z dużym ryzykiem. Była śmiertelna. Mogła umrzeć w każdej chwili. Jak Voldemort mógł podjąć takie ryzyko z kawałkiem swojej duszy?  Nic z tego nie miało racjonalnego sensu. Z drugiej strony, kto kiedykolwiek powiedział, że Voldemort był racjonalny? To w pewnym sensie obala cel etykiety „szalony masowy morderca”.

- Możesz się ze mną nie zgodzić, Harry – powiedział profesor Dumbledore, przerywając ciszę. – Moje założenia są tylko… założeniami.

- Nie o to chodzi – powiedział Harry, pocierając kark z niepokojem. – Wciąż mam problem z ogarnięciem tego wszystkiego i zobaczeniem tego z bezstronnego punktu widzenia.

Dumbledore uśmiechnął się współczująco.

- To całkowicie zrozumiałe, mój chłopcze – powiedział. – Pomyśl o tym w ten sposób, czy powierzyłbyś kawałek swojej duszy Syriuszowi i Remusowi?

Harry nawet nie musiał myśleć, nim skinął głową. Jak mógł nie ufać Syriuszowi i Remusowi? Zrezygnowali dla niego z wszystkiego. Byli jego rodziną.

- A jak taki horkruksy się niszczy? – zapytał Harry. – Wątpię, by kieł bazyliszka zadziałał na wszystkie.

- Masz rację, Harry – powiedział profesor Dumbledore, kiwając głową. – Kieł bazyliszka zadziałał, ponieważ pamiętnik był czymś, co można było uszkodzić tym konkretnym przedmiotem. W rzeczywistości zadziałała trucizna bazyliszka, kiedy kieł przebił strony, co zniszczyło „wspomnienie” Toma. Wciąż był połączony z pamiętnikiem, ponieważ Ginny wciąż żyła. Wraz z jej śmiercią Tom byłby w stanie całkowicie uwolnić się od pamiętnika.

- Eee… okej – powiedział z niezręcznością Harry. – Więc musimy tylko zniszczyć przedmiot, w którym jest horkruks czymś, co jest zanurzone w truciźnie.

Profesor Dumbledore uśmiechnął się delikatnie, ale milczał przed dłuższą chwilę.

- Gdyby to było takie proste, mój chłopcze – powiedział, wstając. – Możemy kontynuować tę dyskusję później. Nim przybędzie Remus, chciałbym omówić kilka dodatkowych punktów tej historii, Harry. Jak już wiesz, Syriusz aktualnie szuka jednego z horkruksów, podczas gdy ja szukam kolejnego. Wierzę, że jestem bliski zlokalizowania go, więc chciałbym złożyć ci ofertę. Kiedy znajdę horkruks, chciałbym, żebyś do mnie dołączył, Harry.

Harry był całkowicie oszołomiony. To była ostatnia rzecz, jakiej się spodziewał.

- Eee… no… dobrze – wyjąkał Harry. – Cóż, jeśli Syriusz i Remus mi na to pozwolą.

Dumbledore skinął głową.

- Oczywiście – powiedział. – Pomówię z Syriuszem i Remusem, gdy tylko nastaną odpowiednie okoliczności.

Innymi słowy, gdy tylko Dumbledore będzie pewny, ze Syriusz nie zareaguje przesadnie.

- Profesorze, czy Voldemort zdaje sobie sprawę z tego, że jego horkruksy są niszczone? – zapytał Harry. – Znaczy, to części jego duszy, więc czy nie powinien tego poczuć?

- Są to części, które zostały ułamane i ukryte, Harry – powtórzył Dumbledore. – Pomyśl o tym w ten sposób, że wraz z Voldemortem, którego znamy, istnieje jeszcze czwórka, która jest uśpiona. Pięć Voldemortów, mogli zacząć jako jedność i mieć taką samą mentalność, ale w rzeczywistości są pięcioma różnymi istotami. Voldemort nie był świadomy, że pamiętnik został zniszczony, póki Lucjusz Malfoy nie wyjawił prawdy. Z tego, co słyszałem, Voldemort nie był zadowolony, że Lucjusz wyszedł z szeregu i zaryzykował coś tak cennego dla Voldemorta, nie czekając na rozkazy.

To była niespodzianka.

- Pan Malfoy nie wiedział, że dziennik to horkruks? – zapytał ze zdumieniem Harry.

- Gdyby wiedział, szczerze wątpię, by wykorzystał go tak niedbale – powiedział profesor Dumbledore. – Kiedy Voldemort zniknął krótko po tym, jak oddał dziennik, strach Lucjusza przed swoim panem odszedł wraz z nim, więc zdecydował się użyć pamiętnika, by spełnić swój własny plan. Przekazał dziennik córce Artura Weasleya w nadziei, że zdyskredytuje Artura w Ministerstwie. Niestety jego plan okazał się nie wypalić na więcej sposobów, niż Lucjusz oczekiwał. Przez to oraz zeszłoroczny niewypał w Ministerstwie, uważam, że Azkaban jest obecnie najbezpieczniejszym miejscem dla Lucjusza Malfoya.

Szkoda że Draco Malfoy nie był tego świadom, nie żeby Harry spodziewał się czegoś innego niż pogarda ze strony dziedzica Malfoyów. Draco był zbyt pochłonięty własnym gniewem i zazdrością, by rzeczywiście zdać sobie sprawę, że świat nie kręci się wokół rodziny Malfoyów.

- Czy naprawdę pan myśli, że jest to do wykonania? – zapytał Harry, przerywając krótką ciszę.

Dumbledore uśmiechnął się delikatnie, ściskając ramię Harry’ego uspokajająco.

- Tylko na powodzenie możemy sobie pozwolić – powiedział. – Możesz sobie wyobrazić świat pod rządami Voldemorta?

Harry wzdrygnął się na samą myśl. Nie chodziło o to, że nie potrafił sobie wyobrazić takiego wydarzenia. Bardziej chodziło o to, że nie chciał. Nie chciał myśleć o tym, co Voldemort zrobiłby mugolom i mugolakom. Był to wynik zbyt straszny, by go sobie wyobrażać. Profesor Dumbledore miał rację. Utrzymanie pozytywnego nastawienia było jedynym sposobem na pozostanie przy zdrowych zmysłach w środku wojny.

Pukanie do drzwi urwało ich rozmowę.

- Dzień dobry, Remusie – powiedział uprzejmie Dumbledore, posyłając Harry’emu uspokajający uśmiech. – Jeśli masz jakieś pytania, Harry, zostaw wiadomość Remusowi albo profesor McGonagall. Upewnią się, że otrzymam informację.

- Dzień dobry, Albusie – powiedział Remus, wchodząc do pokoju ze stosem ubrań w rękach. – Jak się czujesz, Harry?

- Eee… chyba okej – powiedział nerwowo Harry. Po rozmowie z profesorem Dumbledorem, Harry nie był pewny, czy chciał przez to ponownie przechodzić. Nie chciał tracić czasu na omawianie swoich obaw, kiedy powinien pomagać w poszukiwaniu horkruksów. Musiała istnieć jakaś dokumentacja ewentualnych artefaktów należących do Ravenclaw.

Remus spojrzał na Harry’ego ze współczuciem, po czym podał mu stos ubrań.

- W takim razie zostawimy cię, żebyś się przebrał – powiedział, po czym wyszedł z Dumbledorem z pokoju i zamknął drzwi.

Przebranie i umycie się w sąsiadującej łazience nie zajęło mu dużo czasu. Naprawdę nie chciał wychodzić z pokoju. Nikt poza Remusem, panią Pomfrey i kilkoma nauczycielami nie wiedział, że w przeszłości spędzał tu noce. Mógł tu uciec przed uwagą, szeptami i pytaniami, a takie pojawiłyby się też, gdyby więcej osób się dowiedziało. Harry nie miał co do tego wątpliwości. Nauczyciele musieli o tym rozmawiać, by zdecydować, co mogli zrobić, by pomóc, przez co mogli być podsłuchani. We wrześniu uwaga była wystarczająco zła. Nie potrzebował teraz kolejnej dawki.

Ręka na jego ramieniu sprawiła, że Harry wzdrygnął się i szybko odsunął się. Machnięciem nadgarstka złapał różdżkę w dłoń i skierował na rzekomego napastnika. Oddychał szybko, a ramię z różdżką było tak sztywne, że aż się trzęsło. Postać cofnęła się i uniosła ręce w geście poddania. Wtedy Harry zdał sobie sprawę, że jego „napastnik” to w rzeczywistości jego opiekun. Był to Remus. Zapiekły go oczy, upuścił różdżkę i opadł na kolana. Mógł skrzywdzić Remusa. Mógł… prawie…

Ramiona owinęły się wokół niego ciasno i trzymały mocno.

- W porządku, Harry – powiedział cicho Remus. – To koniec. Nie może cię tu skrzywdzić.

Gdyby tylko Harry potrafił mu uwierzyć.

- Mogłem…

- Ale tego nie zrobiłeś – przerwał mu Remus. – Nie zrobiłbyś tego. Nie zrobiłbyś niczego bez popatrzenia, kim jest twój przeciwnik. Jeśli to czyjaś wina to moja. Sądziłem, że słyszałeś, jak wchodzę. Nie możesz się obwiniać, Harry. Rozumiesz? – Kiedy Harry pozostał cicho, Remus westchnął i pociągnął go na nogi. – Chodź, szczeniaku. Zabierzmy cię do Kwater Huncwotów. Potem możemy zrobić, co tylko zechcesz, dobrze?

Harry skinął głową i pozwolił Remusowi wyprowadzić się z pokoju, do gabinetu Dumbledore’a i do kominka. Biuro Dumbledore’a zniknęło w zielonych płomieniach i pojawił się pokój wspólny w kwaterach Huncwotów. Harry natychmiast podszedł do swojego ulubionego krzesła przy kominku i spojrzał w teraz pomarańczowe płomienie. Zapomniał, że nie był sam, póki Remus nie wszedł w jego pole widzenia z tacą jedzenia w rękach.

- Jedz, Harry – powiedział Remus, podając mu tacę i siadając w pobliskim fotelu. Harry poruszył się, by zaprotestować, ale został uciszony spojrzeniem. – Wiem, że prawdopodobnie nie masz teraz ochoty na jedzenie, ale spróbuj. Wiem, jak się czujesz, gdy masz dużo na głowie.

Harry skrzywił się, wkładając do ust łyżkę jajek. Czasami nienawidził tego, jak jego opiekunowie dobrze go znali.

- A co z tobą? – zapytał cicho.

Remus uśmiechnął się lekko.

- Jadłem wcześniej – powiedział. – Rozmawiałem wczoraj wieczorem z Syriuszem. – Harry spojrzał na niego szybko, przerażony. – Musiałem mu powiedzieć, Harry. Jest twoim chrzestnym. Ma prawo wiedzieć, kiedy coś jest nie tak. Ma prawo wiedzieć, przez co przechodziłeś… i przez co przechodzisz. Dowiedzenie się, że Voldemort usunął ci pamięć…

- Nie chcę o tym rozmawiać – powiedział szybko Harry. – Czy możemy po prostu zapomnieć…

- Zapomnieć, że coś ci skradziono? – zapytał z niedowierzaniem Remus. – Nie, nie zamierzam o tym zapomnieć tylko dlatego, że nie chcesz rozmawiać o tym, co obawiasz się, że jest prawdą. Boisz się, że stało się coś jeszcze podczas tych dni, kiedy byłeś jego więźniem. Obawiasz się tego od ponad roku, że – w jakiś sposób – Voldemort wciąż może cię kontrolować.

Harry milczał, szturchając widelcem jedzenie na swoim talerzu. Dlaczego Remus zawsze musiał być taki bystry? Tak, Harry obawiał się, że mógł być kontrolowany przez Voldemorta. Było to coś, czego będzie się obawiał do dnia, gdy Voldemort umrze. Mimo że to połączenie między nimi pozostawało cicho przez długi czas, Harry wiedział, że Voldemort je kontroluje. Harry był technicznie na jego łasce. Wszyscy dobrze zdawali sobie z tego sprawę, ale nikt o tym nie dyskutował.

- Zawsze byłeś w stanie ze mną rozmawiać, Harry – kontynuował Remus, a jego głos był lekko błagalny. – Zawsze mi ufałeś, nawet kiedy nie ufałeś sobie. Dlaczego nie możesz mi w tym zaufać? Co sprawia, że jest inaczej?

To były bardzo dobre pytania, na które Harry nie miał odpowiedzi. Co odróżniało to od wszystkiego, z czym do tej pory miał od czynienia? Dlaczego coś tak małego zdawało się być tak wstrząsające? To po prostu nie miało sensu. Przeżył rzeczy gorsze fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. Tak wiele przezwyciężył. Dlaczego nie mógł po prostu odsunąć tego na bok i iść dalej?

- Nie wiem, co mam powiedzieć – stwierdził w końcu Harry, gdy nic mu nie przyszło do głowy. – Myślę, że po prostu potrzebuję czasu, by wszystko ogarnąć.

Remus westchnął cicho, siadając wygodniej na krześle.

- Dam ci trochę czasu, Harry, ale porozmawiamy o tym dzisiaj – powiedział stanowczo. – Biorąc pod uwagę twoją wcześniejszą reakcję, nie mogę pozwolić ci wrócić do wieży Gryffindoru, póki nie będziesz trochę mniej nerwowy.

Harry chciał się kłócić, ale zamiast tego ugryzł się w język. Remus miał rację. Mimo że koledzy Harry’ego z dormitorium byli niezwykle wyrozumiali przez ostatnie lata, reszta Gryfonów nie była. Najprawdopodobniej źle zinterpretowaliby nerwowość Harry’ego, a nawet ją sprowokowali, zwłaszcza młodsze roczniki. Wciąż myśleli o nim jak o chłopcy, który przeżył, a nie o zwykłej osobie, która próbuje przetrwać dzień.

Większość dnia spędzili w ciszy. Harry ukończył wszystkie pozostałe zadania domowe, podczas gdy Remus przerzucał od niechcenia kilka grubych książek o czarodziejskiej historii. Nie powiedzieli nic poza kilkoma urywkami swobodnej rozmowy. Harry w połowie swojego eseju na transmutację zdecydował, że był zdenerwowany koncepcją tego, że Voldemort ukradł mu coś jeszcze. Stracił rodziców, ojca chrzestnego na dwanaście lat, bliskiego przyjaciela, a teraz część swojego umysłu, a to wszystko przez Voldemorta. Ile jeszcze Voldemort mógł mu odebrać?

Wiele. Im więcej Harry o tym myślał, tym bardziej był zdeterminowany, by zrobić wszystko, co w jego mocy, by pomóc profesorowi Dumbledore’owi z horkruksami. Im szybciej rozprawi się z Voldemortem, tym lepiej. Szaleństwo nigdy się nie skończy, póki Voldemort będzie mógł żerować na słabszych. Ta wojna musiała skończyć się tak szybko, jak to możliwe, bo inaczej nic nie zostanie z czarodziejskiego świata. Właśnie to musieli zobaczyć Scrimgeour i Ministerstwo. To właśnie wszyscy musieli zobaczyć. Być może to wystarczyłoby, by zachęcić ludzi do powstania i walki o świat, w którym żyli.

Trzask!

- Harry! – krzyknął Remus, zrywając się ze swojego miejsca i podbiegając do niego.

Harry spojrzał w dół na swoją rękę i zobaczył, że złamał na pół swoje pióro. Był ledwie świadom iskry bólu, gdy Remus otworzył jego dłoń i zobaczył, że złamane krawędzie pióra przebiły jego skórę. Krew spływała mu po dłoni, kapiąc na jego wypracowanie. Harry patrzył jak sparaliżowany, jak Remus gorączkowo oczyszcza ranę i bandażuje ją kilkoma machnięciami różdżki. To zdumiewające, że coś tak małego i nieszkodliwego mogło spowodować tak wiele szkód.

- Harry! – krzyknął Remus, odwracając głowę Harry’ego tak, by ich oczy się spotkały. – Harry, proszę, powiedz coś!

- Kiedy to się zaczęło, Remusie? – zapytał z ciekawością Harry. – Kiedy Voldemort dostał takiej obsesji, by odebrać mi wszystko, co kiedykolwiek miałem?

Remus westchnął, owijając dłonie wokół zabandażowanej ręki Harry’ego.

- Chyba wtedy, gdy ludzie zaczęli dostrzegać, jaką niezwykłą osobą jesteś, Harry – powiedział szczerze. – Tyle przeszedłeś, a jednak wciąż walczysz. Wciąż stoisz po stronie tego, co słuszne. Pomyśl o tym, Harry. Voldemort manipulował i łamał ludzi od lat, a ciebie nie potrafił. Jak myślisz, dlaczego?

Harry prychnął.

- Przez mój upór? – zaoferował.

Remus uśmiechnął się szeroko.

- Nie mam wątpliwości, że to część powodu – powiedział otwarcie. – Skoro James i Lily to twoi rodzice, upór był twoją cechą gwarantowaną. Masz również poczucie prawości, które jest niezwykle rzadkie. Dzieci, które są prześladowane zwykle wybierają jedną z trzech ścieżek. Stają się zgorzkniałymi dorosłymi, próbując pomścić swoje dzieciństwo (jak Severus), robią wszystko, co w ich mocy, by zapomnieć o swoim dzieciństwie albo robią wszystko, by inne dziecko nie stawało przed tym, z czym oni musieli się mierzyć. Zwykle rzadko wybiera się ostatnią ścieżkę. Ludzie są zbyt zajęci sobą, by martwić się o innych.

Harry skinął głową na zgodę, a jego wzrok przeniósł się na kominek.

- Chcę, żeby umarł – powiedział cicho. – Chcę, żeby zapłacił za wszystko, co mi odebrał, co nam wszystkim odebrał.

- Wszyscy tego chcemy, Harry – powiedział równie cicho Remus. – Myślę, że każdy członek Zakonu ma osobistą zemstę na Voldemorcie lub jednym z jego zwolenników. Nie będę pouczał cię o moralności. To jest wojna. Ludzi umierają i będą umierać, póki wojna nie dobiegnie końca. Dobrze jest mieć powód do walki, ale nie można tkwić w nienawiści, Harry. To nie jest sposób na życie.

Harry ponownie skinął głową i skupił swoją uwagę na Remusie.

- Więc co to oznacza? – zapytał. – Czy muszę być zbadany albo coś, żeby odkryć, czy coś jeszcze mi zrobiono?

Remus westchnął powoli, nie spuszczając wzroku z Harry’ego.

- Możemy poprosić Albusa albo Severusa, ale szansa, że coś znajdą jest niewielka – powiedział zgodnie z prawdą. – Szczerze wierzę, że było to jednorazowe wydarzenie, Harry. Podsłuchałeś coś, o czym Voldemort nie chciał, żebyś wiedział. Teraz wiemy, dlaczego. Voldemort nie chciał, żebyś wiedział, jak go zniszczyć. Pomyśl o tym. To dowodzi, że rzeczywiście można go zabić.

To był z pewnością jakiś sposób, by na to spojrzeć i był lepszy niż rozpamiętywanie przeszłości. Szkoda, że Voldemort nie ujawnił również, czym były horkruksy i gdzie były zlokalizowane.

^^^

Mimo że Harry robił wszystko, by zaakceptować to, co się stało i ruszyć do przodu, Remus i profesor Dumbledore wciąż nie byli przekonani. Przez następny tydzień Harry codziennie spotykał się z Remusem, by porozmawiać o tym, co mu chodzi po głowie. Zwykle rozmawiali o monotonnych sprawach, takich jak dodatkowe sesje treningowe w Hogsmeade przed zbliżającym się testem teleportacji, który miał się odbyć dwudziestego pierwszego kwietnia pod ścisłym nadzorem. Harry’emu technicznie nie wolno było podejść do testu, ale Remus (za namową Syriusza) pracował ciężko, by uzyskać dla niego specjalne pozwolenie. W ten sposób Harry zda egzamin w kwietniu, ale licencję otrzyma dopiero w lipcu.

Według Remusa, Syriusz obecnie był w drodze powrotnej do Hogwartu, ale musiał zachować szczególną ostrożność, co oznaczało, że minie kilka dni, nim wróci. Harry nie wiedział, jak przyjąć tą wiadomość. Część niego czuła ulgę, że Syriusz w końcu wróci do domu, ale inna część bała się, jak temperament Syriusza przyjmie wszystko, co działo się podczas jego nieobecności, mimo że nie stało się tak wiele. Właściwie było to kilka spokojnych miesięcy.

Oprócz nagabywania Remusa, Ron i Hermiona też rzucali mu zaniepokojone spojrzenia przez cały dzień. Profesor McGonagall powiedziała im prawdę o jednodniowej nieobecności Harry’ego, podczas gdy reszta szkoły wierzyła, że Harry po prostu zachorował. Niezwykle trudno było przekonać Rona i Hermionę, że odkrycie, że był torturowany i wyczyszczono mu pamięć to nie koniec świata. Ron przyjął to gorzej niż Hermiona, ponieważ Harry nigdy nie wspomniał mu o tym, że rozpoznał słowo „horkruks”. Hermiona mówiła niewiele, ale widząc jej współczujące spojrzenie, Harry wiedział, że zrozumiała to, co nie zostało wypowiedziane.

Ponieważ Ron i Hermiona cały czas przy nim chodzili, Ginny miała tendencję pozostawać przy boku Hermiony, skoro ona i Dean oficjalnie się rozeszli. Jej złość przekształciła się w postawę „tak będzie lepiej”, gdy twierdziła, że sprawy z Deanem były trudne już od dłuższego czasu. To sprawiło, że Harry, Ron i Hermiona prawie nie mogli rozmawiać o lekcjach Harry’ego z Dumbledorem. Napięcie między szóstorocznymi Gryfonami powoli opadało w ciągu tygodnia, ale wciąż zdarzały się niekomfortowe momenty, gdy wspominano imię Ginny.

Kolejna rzecz, która Harry’ego irytowała było to, jak błaho ludzie podchodzili do kwestii zgonów i zniknięć, o których donosi „Prorok Codzienny”. Poniedziałkowy poranek niczym się nie różnił, tylko tym razem był to ktoś, kogo znali. Mundungus Fletcher (członek Zakonu) został aresztowany i wysłany do Azkabanu za udawanie, że jest inferiusem podczas włamania. Był też dziewięcioletni chłopiec, który został aresztowany za próbę zabicia swoich dziadków, najwyraźniej pod wpływem Imperiusa. Nikt nie okazywał zaskoczenia tą wiadomością, po prostu to zaakceptowali. Przez Harry’ego przebiegły dreszcze na myśl, jak wiele zmieniło się w tak krótkim czasie.

Po śniadaniu, Hermiona pobiegła na starożytne runy, podczas gdy Harry trenował z Remusem, a Ron musiał dokończyć swój esej na obronę. Trening zmienił się znacznie w ciągu ostatnich miesięcy. Zamiast treningu fizycznego, Harry trenował teraz „strategię” połączoną z badaniami, które przeprowadzał. Przez całą godzinę Harry pomagał Remusowi w badaniu historii Hogwartu i założycieli w celu znalezienia jakiejkolwiek dokumentacji tego, z jakich przedmiotów Voldemort mógł stworzyć horkruksa. Większość dokumentacji opierała się na spekulacjach i opowieściach tak mocno zmienionych, że trudno było stwierdzić, czy pozostała im jakaś prawda.

Kiedy minęła godzina, Harry zostawił Remusa, by iść na obronę przed czarną magią i poczuł ulgę, że przebył w chwili, gdy profesor Snape otwierał drzwi przed uczniami. Wiele lat temu dowiedział się, żeby nigdy nie spóźniać się na żadne zajęcia Snape’a, chyba że chciał stracić punkty dla Gryffindoru lub dostać szlaban, a przy napiętym harmonogramie Harry’ego szlaban był ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował.

Zajmując miejsce obok Rona, Harry wyjął swoją książkę, przybory i pracę domową. Cała paplanina odbijała się po pokoju, gdy jego koledzy z klasy robili to samo. Kątem oka Harry zauważył, że Hermiona, siedząca obok Neville’a, rzucała mu zaciekawione spojrzenie. Spojrzał jej w oczy z uniesioną brwią, jakby chciał ją cicho nakłonić, by przestała. Hermiona zrozumiała aluzję i skupiła uwagę na profesorze Snapie, który szedł do przodu klasy, jego szaty powiewały za nim.

- Cisza! – warknął Snape, odwracając się twarzą do klasy i wyciągając różdżkę. – Zanim dzisiaj zaczniemy, chcę wasze eseje o dementorach… - Machnął niecierpliwie różdżką, powodując, że dwadzieścia pięć zwoków pergaminu uniosło się w powietrze i wylądowało w schludnym stosie na jego biurku, – i lepiej miejmy nadzieję, że są mniej żałosne od waszych prób opisania klątwy Imperius. A teraz otwórzcie książki na… co jest, panie Finnigan?

Harry spojrzał przez ramię i zobaczył, jak Seamus opuszcza rękę i siada na swoim miejscu.

- Profesorze – powiedział gorliwie Seamus, – zastanawiałem się, jak odróżnić inferiusa od ducha? Ponieważ w gazecie pisało…

- Nie, nic nie pisało – przerwał mu ostro Snape.

Seamus najwyraźniej nie był zaskoczony tonem Snape’a.

- Ale profesorze – zaprotestował, – słyszałem, jak ludzie mówili…

Profesor Snape westchnął z irytacją.

- Gdyby rzeczywiście przeczytał pan ten artykuł, panie Finnigan, a nie polegał na plotkach, wiedziałby pan, że tak zwany inferius był tylko drobnym złodziejaszkiem o imieniu Mundungus Fletcher – wypluł.

Harry zamrugał, zdumiony oczywistą nienawiścią w głosie Snape’a. Ten rodzaj nienawiści był zwykle zarezerwowany dla Harry’ego i jego opiekunów. Tak, Mundungus był wyjątkowo głupi, skoro zrobił coś takiego, ale był w Zakonie z powodu swoich podejrzanych kontaktów związanych z byciem złodziejem. Właściwie to niezwykłe, że nie zdarzyło się to wcześniej.

- Nie musi być aż taki nieprzyjemny – mruknął Ron. – Harry uciszył go spojrzeniem, ale ich wymiana nie pozostała niezauważona.

- Cóż, wygląda na to, że Potter i Weasley mają dużo do powiedzenia na ten temat – powiedział chłodno, po czym spojrzał prosto na Harry’ego. – Potter, może ty poinformujesz nas wszystkich, jak odróżnić inferiusa od ducha.

Wszyscy skupili uwagę na Harrym. Czasami Harry naprawdę nienawidził profesora Snape’a.

- Inferius to ciało, które zostało zaczarowane, by wykonywać cudze polecenia, jak marionetka – powiedział tak spokojnie, jak tylko mógł. – Duch to odcisk zmarłej duszy pozostawiony na ziemi. Najłatwiejszym sposobem na odróżnienie jednego od drugiej jest to, że inferius jest cielesny, podczas gdy duch jest przezroczysty.

Profesor Snape uśmiechnął się szyderczo do Harry’ego.

- Pięć punktów od Gryffindoru za bezczelność, Potter – wypluł. – Przypuszczam, że wiesz wszystko o inferiusach dzięki swoim wakacjom z Czarnym Panem.

Harry spojrzał na Snape’a ze złością, ale milczał. Nie pozwolę mu się do mnie dostać. Nie pozwolę, by ponownie przejęło nade mną kontrolę to, co się stało. Oczywiście to nie znaczyło, że Hary miał przyjąć szydercze spojrzenie Snape’a jak przestraszony pierwszak. Jaki miało sens posiadanie dwóch Huncwotów, jako opiekunów, jeśli nigdy nie wykorzysta się ich wieloletniego doświadczenia w robieniu kawałów?

- A teraz – powiedział Snape, zwracając uwagę na całą klasę, – otwórzcie swoje książki na stronie dwieście trzynastej i przeczytajcie pierwsze dwa akapity o klątwie Cruciatus.

^^^

Stwierdzenie, że Remus był zły, gdy dowiedział się o słowach profesora Snape’a byłoby drastycznym niedopowiedzeniem. Nie pomogło też to, że byli przy tym Ron i Hermiona, którzy dodali, jak Snape szydził z Harry’ego przez resztę zajęć. Widząc gniewne błyski w oczach Remusa, Harry szybko skierował go na planowanie zemsty. Ponieważ wszyscy w czarodziejskim świecie byli tak nerwowi, szczególnie gdy chodziło o wilkołaki, konieczne było powstrzymanie Remusa przed działaniem wraz ze swoimi obronnymi potrzebami.

Do końca tygodnia, profesor Snape był wykończony ilością wymierzonych w niego sporadycznych psikusów. Pewnego ranka obudził się z czerwono-złotymi włosami, które zmieniały kolor na jasnoróżowy za każdym razem, gdy próbował je odmienić. Pewnego dnia podczas lunchu Snape wstał i ogłosił swoją miłość do wszystkich Gryfonów. Innego dnia Snape nie mógł się nie potykać co czwarty krok. Najbardziej pamiętny był czwarty dzień. Szaty Snape’a zostały zaczarowane tak, że na jego plecach błyszczały słowa „JESTEM ZGORZKNIAŁYM DUPKIEM” i Snape nie mógł ich zdjąć, nie ważne jak mocno próbował, a dzięki wspaniałemu zaklęciu, które znalazł Remus, Snape nie mógł powiedzieć nikomu niczego okropnego. Zabawne było patrzenie na wykrzywioną w gniewie twarz Snape’a, gdy głośno opowiadał grupce pierwszorocznych Gryfonów, jaka to przyjemność mieć ich w swojej klasie.

Co zaskakujące, nikt nie stanął w obronie Snape’a, nawet żaden z nauczycieli. Harry nie miał wątpliwości, że oni też czuli, że Snape zasługuje na to wszystko, a dzięki przyjaznemu skrzatowi domowemu nikt nie mógł być obwiniony za te psikusy, chociaż z pełnych nienawiści spojrzeń jasno wynikało, że Snape podejrzewa, że Harry ma z tym coś wspólnego. Na szczęście dla Harry’ego, Snape zdawał się orientować, że konfrontacja z nim przyniosłaby tylko więcej kłopotów.

Nadejście weekendu przyniosło sesję treningową dla szóstego roku, którzy mieli za dwa tygodnie zdawać egzaminy z teleportacji. Zabezpieczenia wokół Harry’ego były jeszcze większe niż kiedykolwiek. Szalonooki Moody już był w Hogsmeade, gdy Harry przyjechał ostatnim powozem z Ronem, Hermioną, Remusem i Tonks. Jego dwa awaryjne świstokliki były na miejscu na wypadek, gdyby ich potrzebował. Bezchmurne niebo i słaba wiosenna bryza były mile widzianą odmianą od ponurej pogody, która tak długo nękała Hogwart.

Dotarcie do Hogsmeade wywołało falę podekscytowania u wszystkich uczniów. Po odwołaniu weekendów w Hogsmeade była to pierwsza okazja dla każdego ucznia, by opuścić teren Hogwartu. Nikt nie miał zamiaru tego wykorzystywać.

Wilkie Twycross stał przed Trzema Miotłami z trzema innymi chudymi, starszymi czarodziejami i Moodym, którego magiczne oko nieustannie się poruszało. Było też co najmniej czterech aurorów, którzy stali w różnych miejscach z różdżkami w dłoniach i surowymi wyrazami twarzy. Uczniowie zebrali się wokół czterech czarodziejów, rozmawiając cicho. Harry pozostał z tyłu grupy, mając Remusa po prawej, Rona i Hermionę po lewej, a Tonks za sobą. Ron wyglądał trochę blado, przenosząc ciężar ciała z nogi na nogę. Harry i Hermiona wiedzieli, że Ron jest niezwykle zdenerwowany, ponieważ nie udało mu się jeszcze teleportować z sukcesem.

- Dzień dobry – powiedział głośno Wilkie Twycross. – Dzisiaj będziemy ćwiczyć teleportację podobną do tej, o którą poproszą was podczas waszego testu. Podzielimy was według domów, aby w razie potrzeby umożliwić więcej indywidualnych konsultacji. Puchoni, proszę iść za panem Jonesem. – Najniższy ze starszych czarodziei wystąpił naprzód, po czym odwrócił się i ruszył w kierunku Zonka z Puchonami. – Krukoni, proszę iść za panem McKinnonem – kontynuował Twycross, po czym czekał, aż stojący obok czarodziej podejdzie w kierunku przeciwnej strony ulicy, a uczniowie pójdą za nim. – Ślizgoni, proszę iść za panem Langcasterem. – Pozostały czarodziej ruszył w kierunku Hogwartu wraz ze Ślizgonami, którzy zrobili to niechętnie. Twycross poświęcił chwilę, by spojrzeć na pozostałych uczniów. – No to zaczynajmy.

Kiedy Twycross omówił podstawy teleportacji, wezwał ochotników, by aportowali się przed herbaciarnię pani Puddifoot. Moody natychmiast zgłosił Harry’ego na ochotnika, ku jego irytacji. Znał rozumowanie, które się za tym kryło, ale to nie oznaczało, że musi mu się to podobać. O wiele łatwiej było zrobić coś, gdy widziało się, jak to zostaje wykonane.

Twycross skinął na Harry’ego, by zrobił krok do przodu.

- Proszę spróbować, gdy będzie pan gotowy, panie Potter – powiedział, po czym cofnął się.

Tonks skorzystała z okazji, by szybko teleportować się do herbaciarni pani Puddifoot. Nie było to daleko, ale z pewnością dalej niż obręcz, do której ćwiczyli. Zamykając oczy, Harry wyobraził sobie, że stoi obok Tonks przed herbaciarnią, pragnąć być tak bardziej, niż cokolwiek innego. Odwrócił się w miejscu, zmuszając swoje ciało do ruchu i poczuł, jakby był przeciskany przez ciasną, gumową rurkę. Przez ułamek sekundy nie mógł oddychać. To było prawie bolesne, ale szybko zniknęło, pozwalając Harry’emu wziąć desperacko potrzebny oddech i otworzyć oczy. Zobaczył uśmiechającą się do niego Tonks.

- Doskonale, panie Potter! – powiedział głośno Twycross. – A teraz proszę spróbować się teleportować do nas.

- Spróbuj wylądować prosto na nim, Harry – powiedziała cicho Tonks. – Może to go uciszy.

Harry rzucił jej spojrzenie, które wyraźnie mówiło „chyba żartujesz”, ale tylko otrzymał w odpowiedzi psotny uśmiech. Wyraźnie spędzała zbyt wiele czasu z Syriuszem w ciągu ostatnich kilku lat. Zamykając ponownie oczy, Harry wyobraził sobie siebie, stojącego przed Wilkiem Twycrossem przed Trzema Miotłami i po odwróceniu się w miejscu, pomyślnie teleportował się z powrotem do Twycrossa i swoich kolegów z Gryffindoru. Otarły się o niego fale podekscytowania i podniecenia, gdy otoczyli go Gryfoni i pogratulowali mu. Harry nie mógł ukryć ulgi. Przynajmniej się nie rozszczepił.

Twycross kazał Harry’emu teleportować się do Tonks i z powrotem jeszcze dwa razy nim oświadczył, że Harry jest bardziej niż gotowy do przystąpienia do testu. Tylko tyle ochrona Harry’ego potrzebowała, by zabrać go z powrotem do powozów i do zamku. Tonks i Remus jechali z Harrym, podczas gdy Moody został z tyłu i deportował się w chwili, gdy minęli bramy Hogwartu. Harry żałował, że nie mógł zostać i obserwować Rona i Hermiony, ale wiedział, że już i tak prosił Zakon o zbyt wiele. Nie zamierzał teraz wyglądać na chciwego.

W powozie nie padło ani jedno słowo, póki nie dotarli do Hogwartu. Zarówno Tonks, jak i Remus wydawali się być bardzo rozkojarzeni, gdy patrzyli w przeciwne strony powozu. Harry musiał przyznać, że Tonks ostatnio zachowywała się wyjątkowo cicho. Ostrożnie sięgnął po otaczające ją słabe emocje i ze zdumieniem odebrał fale nerwowości, zmęczenia zmieszane z nutą strachu. Czy stało się coś, o czym nie wiedział?

Tonks powoli odwróciła głowę i napotkała na chwilę jego zatroskane spojrzenie, po czym uśmiechnęła się łagodnie.

- To nie fair, Harry – powiedziała dobrodusznie, gdy powóz się zatrzymał. – Nie wolno ci używać swoich umiejętności na członkach rodziny.

Remus prychnął, otwierając drzwiczki powozu.

- Powodzenia z tym, Nimfadoro – powiedział, mrugając do Harry’ego, po czym wyszedł z powozu.

Tonks spojrzała na Remusa, szybko wychodząc.

- Co ci powiedziałam o używaniu tego okropnego imienia? – zapytała ze złością, odwracając się i przytrzymując drzwi dla Harry’ego. – Przysięgam, jesteś tak uparty i dziecinny jak Syriusz!

Remus wybuchnął głośnym śmiechem, podczas gdy Harry wyszedł z powozu, ale trzymał się z daleka od kłócących się dorosłych.

- Ja jestem dziecinny? – zapytał. – To jaka jest osoba, która wpada w złość za każdym razem, gdy ktoś wypowie jej imię? Co by powiedziała twoja matka?

- Eee… pójdę do środka – powiedział nieswojo Harry, ostrożnie podchodząc do kamiennych schodów, prowadzących do wielkich, dębowych drzwi wejściowych.

- Nie wplątuj w to mojej matki! – powiedziała Tonks przez zęby.

To była jedyna zachęta, by Harry wbiegł po schodach do zamku. Kiedy minął Filch, który nie spieszył się, gdy sprawdzał Harry’ego pod kątem mrocznych przedmiotów za pomocą swoich czujników tajności, Harry przeszedł przez hol wejściowy w kierunku marmurowych schodów. Nie mógł uwierzyć, że Remus dokuczał Tonks. To było zwykle coś pomiędzy Tonka a Syriuszem. Ta rodzina jest poważnie popaprana.

Ręka na ramieniu Harry’ego szybko odepchnęła wszystkie myśli z jego umysłu. W mgnieniu oka Harry chwycił nieznaną osobę za nadgarstek i odwrócił się szybko, wykręcając ramię nieznanej osoby. Nagły ruch sprawił, że człowiek okręcił się i upadł na kolana, pozwalając Harry’emu dostrzec znajome plecy i czarne włosy, które były nieco dłuższe niż to, co zapamiętał. Sapnął, puszczając nadgarstek i ostrożnie podszedł, by zobaczyć twarz swojego „napastnika”.

Wydawało się, że Harry’emu zajęło wieczność poskładanie wszystkich cech. Znajome niebieskie oczy, psotny wyraz twarzy, która wydawała się być starsza z ciemnym zarostem, pokrywającym dolną część twarzy, bezczelny uśmiech, którego Harry nie widział od tak dawna i zrelaksowana, ale czujna postawa ciała, a to wszystko mogło należeć tylko do jednej osoby. Harry upadł na kolana, wyciągając ręce z nadzieją, że nic mu się nie przewidziało. Kiedy jego palce dotknęły policzka Syriusza, Harry wybuchnął zdławionym śmiechem i objął mężczyznę, trzymając się go, jakby miało nie być jutra. Nie mógł w to uwierzyć. Syriusz nareszcie był w domu.

- Też za tobą tęskniłem, dzieciaku – powiedział cicho Syriusz, owijając ramiona wokół Harry’ego. Spływały z niego fale ulgi i szczęścia. – Tak mi przykro, że nie było mnie tutaj, by ci pomóc. Przepraszam, że zajęło mi tak długo wrócenie do domu, ale już jestem i nigdzie się nie wybieram.

- Witaj z powrotem, Łapo – powiedział Remus, gdy on i Tonks podeszli do Harry’ego z uśmiechami na twarzy. Teraz było oczywiste, że „kłótnia” między nimi była podstępem, by Harry sam znalazł Syriusza. – Najwyższy czas na pokazanie się.

Syriusz spojrzał na Remusa i uśmiechnął się, podczas gdy Harry odsunął się.

- Wspaniale jest wrócić – powiedział, wstając i ciągnąć za sobą Harry’ego. – Słyszałem coś o wojnie na żarty przeciwko Snape’owi?

Remus szybko zerknął na Harry’ego, po czym ponownie spojrzał na Syriusz. Postanowili powstrzymać się od mówienia Syriuszowi o „wojnie na żarty” ze Snapem, póki nie będzie spokojny, opanowany i prawdopodobnie mocno odurzony.

- Kto ci powiedział? – zapytał ciekawie Remus. – Miałem wrażenie, że Dumbledore wyjechał na weekend.

- Wyjechał – powiedział Syriusz, targając rozczochrane włosy Harry’ego. – Minerva pomyślała, że uznam tę sytuację za zabawną, chociaż nie wspomniała, dlaczego to zachowanie jest tolerowane. To jest coś, czego nigdy wcześniej nie robiła, więc oczywiście jestem ciekaw.

Harry i Remus wymienili spojrzenia, nim wkroczyła Tonks.

- Cóż, jestem pewna, że wszyscy macie o czym rozmawiać – powiedziała, rzucając Harry’emu dyskretne, współczujące spojrzenie. – Spotkam się z wami później… w waszych kwaterach. Myślę, że tak będzie najbezpieczniej.

- Racja – powiedział z zakłopotaniem Remus, po czym skinął na Syriusza, by ruszył w stronę Kwater Huncwotów. Syriusz rzucił Remusowi ostrożne spojrzenie, po czym zaczął iść. Harry zaczął poważnie wątpić, że chce podążyć za nim, jednak wtedy Remus złapał go za ramię. – Nie ma mowy, że będę przez to przechodził sam – wyszeptał Remus. – Z tobą będzie łatwiej.

Harry skinął głową, ale pozostał cicho. Prawdę mówiąc nie chciał być nigdzie w pobliżu Kwater Huncwotów, ale nie chciał opuścić Remusa. Syriusz miał tendencję do okazywania większej ostrożności, gdy w pobliżu był Harry, ale fakt, że zaangażowany był Snape pozostawiał niewielką nadzieję, że to będzie jeden z takich momentów. Syriusz był chętny do zagrania kartą „A nie mówiłem”, ponieważ był jedyną osobą, która nie wierzyła, by Snape był czymś więcej niż tłustym dupkiem.

Kiedy dotarli do Kwater Huncwotów, Remus zatrzymał go.

- Jeszcze jedno – powiedział cicho Remus. – Zaklęcie zamykające drzwi nie byłoby złym pomysłem. To da nam przynajmniej czas na ogłuszenie go, zanim zrobi coś niewiarygodnie głupiego.

Harry uśmiechnął się szeroko, wchodząc za Remusem do kwater. Zamykając drzwi, Harry dyskretnie rzucił kilka zaklęć zamykających, których nauczył go Remus. Bez względu na nadchodzący wybuch gniewu, Harry cieszył się, że Syriusz wrócił i wiedział, że Remus czuje to samo. Przez ostatnie kilka miesięcy obydwaj potrzebowali niekonwencjonalnego poczucia humoru Syriusza.

Syriusz opadł na najbliższą kanapę, po czym spojrzał surowo n Harry’ego i Remusa.

- W porządku – powiedział niecierpliwie. – Jesteśmy teraz z dala od wścibskich uszu. Możecie mi powiedzieć, co się tu właściwie dzieje i dlaczego obchodzicie się ze mną jak z jajkiem?

Harry i Remus wymienili spojrzenia, nim Remus ujawnił najnowsze wydarzenia. Syriusz zareagował dokładnie tak, jak się spodziewali. Zaklął, przysięgając, że zabije profesora Snape’a i zaczął swoją tyradę pod tytułem „A nie mówiłem”. Harry i Remus po prostu pozwolili mu narzekać, póki Syriusz nie ruszył, by wyjść z pokoju, by szukać Snape’a i Dumbledore’a. Remus natychmiast go rozbroił, uwięził w więzach i próbował wyjaśnić, że sprawiedliwości stało się zadość. Coś więcej przysporzyłoby tylko więcej kłopotów.

Syriusz nie zgodził się, ale niechętnie zaakceptował fakt, że Harry i Remus mieli nad nim przewagę.

- Na razie będę grzeczny, ale jeśli coś zrobi, wkroczę do akcji – powiedział uparcie. – Zbyt długo uchodziło mu na sucho coś takiego i najwyższy czas, by ktoś coś z tym zrobił. Nie obchodzi mnie, czy Dumbledore mu ufa. Ja nie!

Głośne pukanie do drzwi szybko zakończyło rozmowę. Harry prędko usunął zaklęcia zamykające i otworzył drzwi, prawie przewrócony przez nadmiernie podekscytowanych Rona i Hermionę. Oboje wydawali się być bez tchu, gdy wbiegli do pokoju, przy okazji odpychając Harry’ego.

- Udało mi się! – powiedział podekscytowany Ron. – W końcu się teleportowałem! Byłem trochę niespokojny i wylądowałem w pobliżu sklepu Scrivenshafta, ale to lepsze niż nic!

- Gratulacje, Ron! – rzucił radośnie Harry, manewrując wokół Rona i zamykając drzwi. – Wiedziałem, że ci się uda! – Odwrócił się i spojrzał na Hermionę. – Jak ci poszło?

Ron przewrócił oczami.

- Daj spokój, Harry – powiedział, nim Hermiona zdążyła otworzyć usta. – Była tak samo doskonała jak ty. Twycross nie mógł przestać o was mówić w Trzech Miotłach. Lepiej bądź ostrożny, bo zwerbuje cię do zastąpienia obecnych instruktorów teleportacji. Niektórzy dzisiaj wyglądali, jakby mieli zaraz umrzeć.

- Ron! – skarciła go Hermiona. – Nie mogę uwierzyć, że to powiedziałeś!

- Co? – zapytał zaskoczony Ron. – To prawda.

Syriusz parsknął śmiechem podobnym do szczekania, sprawiając, że Ron i Hermiona w końcu go zauważyli.

- Syriusz! – wykrzyknęła Hermiona. – Witamy z powrotem.

Syriusz skinął głową.

- Dobrze jest wrócić, Hermiono – powiedział z uśmiechem, po czym spiorunował Remusa wzrokiem. – Przynajmniej teraz nikt nie może mnie okłamywać w sprawie tego, co dzieje się z moim chrześniakiem.

- O niczym nie skłamałem! – wykrzyknął zirytowany Remus. – Zajęliśmy się tym i zamierzaliśmy ci powiedzieć, gdy wrócisz! Powiedziałeś mi, że mam się nie kontaktować, chyba że będzie to nagły wypadek, a tak nie było. Severus próbował mieć ostatnie słowo i przesadził. To dlatego Minerva nie zrobiła nic, by powstrzymać te psikusy. Ona i reszta szkoły uważają, że dostał to, na co zasłużył.

Ron spojrzał na Harry’ego nerwowo.

- Rozumiem, że mu powiedziałeś – stwierdził cicho.

Hermiona prychnęła.

- Naprawdę, Ron – wyszeptała sarkastycznie. – Co sprawiło, że tak pomyślałeś?

Harry zakrył twarz dłonią i pokręcił powoli głową.

- Przestańcie – rzucił z irytacją. – To musi być zaraźliwe, czy coś. Wszyscy kłócą się o jakieś głupoty. Jeśli w taki sposób wszyscy przyjmują coś tak trywialnego jak fakt, że Snape jest dupkiem, nie mogę sobie wyobrazić, jak wszyscy zareagują, gdy Voldemort przyjdzie mnie tu zabić.

Cisza wypełniła pokój, gdy wszyscy wpatrywali się w Harry’ego z przerażeniem. Dobra. Może to nie była najlepsza rzecz, którą można było powiedzieć.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz