Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 26 września 2021

MH - Rozdział 22 – Lew kontra Wąż

W miarę, jak mijały tygodnie i zbliżał się egzamin z teleportacji, Harry był pewny tylko jednego: Syriusz się niepodważalnie dusił. Skoro Syriusz wrócił do Hogwartu, chciał wiedzieć wszystko. Na początku było to zrozumiałe, ale teraz stało się irytujące. Harry myślał, że Syriusz nie może być bardziej nadopiekuńczy, ale się mylił. Syriusz doprowadził swoje obowiązki chrzestnego do skrajności i nikt nie mógł go przekonać, że nie było to uzasadnione.

Opieka nad magicznymi stworzeniami była dla Harry’ego kolejnym powodem do bólu głowy. Przez to, że zdrowie Aragoga było coraz gorsze, Hagrid stał się emocjonalnym wrakiem. Emocjonalny ból Hagrida i fizyczny Aragoga stały się tak przytłaczające, że Harry nie był w stanie przebywać z nimi dłużej niż pięć minut. Na szczęście Hagrid był zbyt zrozpaczony, by zauważyć, że Harry wymyka się i znika z pola widzenia podekscytowanej rodziny Aragoga.

Kiedy nadszedł dzień testów teleportacji, większość szóstoklasistów czytała ulotkę Ministerstwa Magii zatytułowaną: „Powszechne Błędy Podczas Teleportacji i Jak Ich Uniknąć”. Ron czytał tą ulotkę tyle razy, że zapamiętał każde słowo, ale nadal ją czytał, jakby za chwilę miały pojawić się na niej dodatkowe informacje. Harry i Hermiona zdecydowali się powstrzymać od komentowania, ponieważ Ron już nalegał, by powiedzieli mu wszystko, co wiedzą, co mogłoby pomóc w teście. Tak naprawdę Harry i Hermiona nie mieli mu co powiedzieć. Teleportacja w dużym znaczeniu zależała od mentalności. Strach i wahanie doprowadziły do porażki. To było dość proste.

Po lunchu Harry i Hermiona postanowili przespacerować się po błoniach, by zaczerpnąć świeżego powietrza, podczas gdy Ron podążał za nimi z twarzą ukrytą za ulotką. Niedługo mieli wyjechać do Hogsmeade, a ochrona miała być jeszcze silniejsza niż podczas sesji treningowej. Syriusz, Remus i Tonks służyli jako ochrona Harry’ego, podczas gdy prawie tuzin aurorów miał monitorować wszystkich innych. Harry nie był pewny, kto zażądał ściślejszego zabezpieczenia, ale miał przeczucie, że Syriusz się do tego przyczynił.

- Harry Potter? – Harry szybko odwrócił się i zobaczył ciemnowłosą dziewczynę, która próbowała go dogonić. Nie mogła być starsza niż z trzeciego roku i miała na szatach herb Hufflepuffu. – Kazano mi, żeby ci to przekazać – dodała, wręczając mu mały zwój pergaminu.

- Dzięki – powiedział Harry, kiwając głową. Dziewczynka zarumieniła się przed ucieczką. Harry przewrócił oczami na jej zachowanie, rozwijając pergamin. Natychmiast rozpoznał niechlujne pismo. Na pergaminie były duże plamy, które powodowały, że część atramentu spływała.

Drodzy Harry, Ronie i Hermiono,

Aragog zmarł zeszłej nocy. Wiem, że próbowałeś mnie do tego przygotować, Harry, ale wciąż trudno mi uwierzyć, że odszedł. Dziś o zmierzchu go pochowam, była to jego ulubiona pora dnia. Już zapytałem Syriusza, czy mógłbyś przyjść dziś wieczorem, ale powiedział, że to zbyt niebezpieczne, więc pomyślałem, że dam ci znać.

Dzięki za twoją pomoc, Harry.

Hagrid

- To od Hagrida – powiedział Harry, podając pergamin Hermionie. Przeczytała go, westchnęła i wręczyła Ronowi, który szybko go przejrzał. Reakcja Rona była niemal komiczna. Zadrżał, a na jego twarzy pojawił się wyraz obrzydzenia, gdy szybko oddał pergamin Harry’emu, jakby dotknięcie go mogło spowodować pojawienie się pająków.

- Cóż, cieszę się, że Syriusz powiedział, że nie możesz iść – powiedziała rzeczowo Hermiona. – Bylibyśmy w tarapatach, gdyby nas złapali.

- Nie mogę uwierzyć, że w ogóle pomyślał, że przyjdziemy – stwierdził z niedowierzaniem Ron. – To coś kazało swoim dzieciom nas zabić, nawet po tym, jak powiedzieliśmy, że jesteśmy przyjaciółmi Hagrida.

Harry wypuścił długi oddech i zwalczył chęć powiedzenia czegoś, czego by prawdopodobnie żałował. Tak, wybór Hagrida, co do jego zwierzątek domowych był z pewnością niekonwencjonalny, ale sam Hagrid był niekonwencjonalny. Hagrid znał Aragoga od ponad pięćdziesięciu lat. Zrozumiałe było, że ciężko zniósł jego śmierć i chciał, żeby ludzie byli przy nim dziś wieczorem. Harry po prostu chciał mu jakoś pomóc. Nikt nie powinien sam stawiać czoła śmierci, nawet jeśli miała by to być śmierć gigantycznego pająka jedzącego mięso.

Rozmowę przerwał dźwięk dzwoni z zamku. Wymieniając spojrzenia, ruszyli szybko w stronę zamku, gdzie w holu wejściowym czekali na nich Syriusz, Remus i Tonks. Podbiegli na koniec kolejki i czekali, aż Filch sprawdzi każdego ucznia za pomocą swoich czujników tajności. Po czasie, który wydawał się wiecznością, Harry opuścił zamek i wyszedł do ostatniego powozu z Syriuszem, Remusem, Tonks, Ronem i Hermioną.

Przez całą jazdę nikt nie powiedział ani słowa. Ron nerwowo podskakiwał z nogi na nogę, szybko przeglądając ulotkę. Hermiona pocierała dłonie, cicho powtarzając w kółko „Ce-Wu-En”. Tonks skupiła swoją uwagę na zewnętrzu, obracając różdżką, podczas gdy Syriusz patrzył w przeciwnym kierunku. Harry’ego poważnie kusiło krzyknięcie czegoś jak „buuu” albo „niespodzianka”, a sądząc po rozbawionym wyrazie twarzy Remus, nie był jedyny. Bycie ostrożnym i przygotowanym to jedno. Większość pasażerów w powozie minęła już te cechy i przeszła w obsesję.

Atmosfera w Hogsmeade była znacząco inna niż ostatnio. Wśród uczniów nie było głośnych rozmów. Wszyscy byli zbyt zdenerwowani, by myśleć o czymś poza zbliżającym się egzaminem. Napięcie było tak duże, że Harry miał trudność z zablokowaniem tego wszystkiego. Odruchowo cofnął się o kilka kroków w nadziei, że lekki dystans pomoże. Ruch nie pozostał niezauważony przez Syriusza i Remusa, którzy poszli w jego ślady. Wymiana spojrzeń wystarczyła, by wiedzieli, żeby nic nie mówić.

Wilkie Twycross znów stał przy Trzech Miotłach ze swoimi trzema współpracownikami, wszyscy mieli podkładki do pisania i pióra.

- Witamy na teście z teleportacji – powiedział głośno Twycross. – Zostaniecie wezwani alfabetycznie i będziecie musieli aportować się na skraj Hogsmeade. Gdy się teleportujecie, będziecie ocenieni, by ustalić, czy wam się udało, czy nie. Nieudana teleportacja, rozszczepienie albo pojawienie się poza dopuszczalnym obszarem będzie stanowić porażkę. Wszyscy uczniowie, którzy nie zdadzą egzaminu, będą musieli umówić się na następny egzamin za pośrednictwem Ministerstwa. Czy są jakieś pytania?

Cisza wypełniła powietrze, gdy wszyscy ogarniali to, co właśnie powiedział Twycross. Kilka osób wyglądało jeszcze bladziej na wzmiankę o rozszczepieniu, chociaż od dłuższego czasu nikt się nie rozszczepił. Ron właściwie wyglądał, jakby miał zwymiotować. Harry nie rozumiał, co było tak wielkim szokiem. Wszystko, co powiedział Twycross zostało napisane słowo w słowo w ulotce.

- Dobrze – powiedział Twycross, kiwając głową. Pozostali trzej czarodzieje odwrócili się w miejscu i aportowali na różne pozycje. Pan Jones pojawił się na skraju Hogsmeade, pan Langcaster naprzeciwko Twycrossa, a pan McKinnon pojawił się w połowie między panem Jonesem a Lancasterem. – To będzie długi proces, więc proszę, by wszyscy poczekali w Trzech Miotłach, aż ich imię zostanie wywołane.

Wszyscy powoli weszli do małej gospody. Czekała na nich pani Rosmerta, krągła kobieta o ładnej buzi. Tonks pozostała za drzwiami, podczas gdy Syriusz i Remus znaleźli miejsce w pobliżu baru. Ron nie zauważył nawet, jak uśmiecha się do nich pani Rosmerta, co dowodziło, jak bardzo był zdenerwowany. W przeszłości podjął kilka prób, by zwrócić jej uwagę, chociaż Harry miał wrażenie, że pani Rosmerta skupiała większą uwagę na Syriusza niż na Rona. Kiedy wszyscy usiedli, Twycross spojrzał na swoją podkładkę, po czym krzyknął:

- Hannah Abbott!

Hannah powoli wyszła z Trzech Mioteł. Cisza pozostała, gdy drzwi się za nią zamknęły. Słychać było stłumiony głos Twycrossa, ale nikt nie mógł zrozumieć, co mówi. To było prawdopodobnie trudniejsze niż sam test; czekanie, nie mając pojęcia, co się dzieje tuż za drzwiami. W takich chwilach Harry nienawidził mieć nazwisko w połowie alfabetu i współczuł Ronowi, który musiał czekać dłużej niż on.

- To z pewnością przywraca wspomnienia – powiedział Remus, przerywając ciszę. – Wydaje mi się, że pamiętam kogoś, kto pomyślał, że będzie zabawnie spróbować wylądować bezpośrednio na jednym z egzaminatorów.

Syriusz nonszalancko wzruszył ramionami.

- Co mogę powiedzieć? – zapytał. – James rzucił huncwockie wyzwanie. Nie mogłem się wycofać.

- Huncwockie wyzwanie? – zapytał z niedowierzaniem Remus. – Zabawne. Próbowaliście zaimponować grupce dziewczyn.

Syriusz ponownie wzruszył ramionami, odchylając się na krześle.

- To to samo – powiedział, patrząc na Harry’ego i mrugając. – Poza tym ci egzaminatorzy musieli się trochę rozluźnić. Pewnie sami rozszczepili się raz czy dwa razy i zostawili gdzieś za sobą poczucie humoru.

- Zdał pan? – zapytał nerwowo Seamus z pobliskiego stolika.

Syriusz wyszczerzył się.

- Oczywiście – rzucił. – Otrzymałem ostrzeżenie od egzaminatora, na którym wylądowałem, ale powiedzieli aportuj się tam, gdzie one jest, co zrobiłem. Teleportowałem się dokładnie tam, gdzie stał. To ich wina, że nie byli bardziej szczegółowi.

- Czy ktoś nie zdał? – zapytała Padma Patil z drugiego końca pomieszczenia.

Tym razem odpowiedział Remus.

- Myślę, że było kilka osób – powiedział z namysłem. – Ale ostatecznie zdali kilka miesięcy później. Ważną rzeczą do zapamiętania jest skupienie się i nie martwienie o wynik. Jeśli jest się zdenerwowanym to tylko utrudni teleportację.

Drzwi otworzyły się, zaskakując prawie wszystkich. Wilkie Twycross wszedł do gospody z oczami utkwionymi w notatniku.

- Susan Bones! – ogłosił i czekał, aż wstanie z miejsca i wyjdzie z nim z gospody.

- Gdzie jest Hannah? – zapytał z ciekawością Justin.

- Podejrzewam, że czeka u pani Puddifoot – powiedział rozbawionym tonem Remus. – W ten sposób nie będzie rozpraszać tych, którzy wciąż mają to przed sobą.

Za Susan wyszedł Terry Boot, a potem Mandy Brocklehurst. Za nim wyszła Lavender, która wyglądała, jakby zaraz miała się przewrócić. Proces był powolny. W końcu, po prawie godzinie czekania, została wezwana Hermiona. Cały stolik życzył jej szczęścia i patrzył, jak wychodzi, starając się uspokoić nerwy przy każdym kroku. Kiedy drzwi się zamknęły, powróciła cisza i niespokojne oczekiwanie trwało nadal. Grupa już się znacznie przerzedziła, przez co ci, którzy jeszcze czekali, byli jeszcze bardziej nerwowi.

Minęła prawie kolejna godzina, nim wywołano imię Harry’ego, jednak nie był jedyną osobą, która wyszła. Syriusz podążył za nim, podczas gdy Remus został z tyłu, by być wsparciem dla Rona, nie żeby ten być świadom tego, co się wokół niego dzieje. Harry zauważył, że Ron przestał zwracać uwagę, kiedy wyszła Hermiona. Żałował, że nie może czegoś powiedzieć lub zrobić, ale jego umysł był całkowicie pusty. W tej chwili za bardzo martwił się o swój własny test.

Wychodząc z Trzech Mioteł na słońce, Harry wypuścił długi oddech, idąc ze Twycrossem na środek ulicy. Rzucił jedno ostatnie spojrzenie Syriuszowi i zauważył, że Tonks zbliża się do pana Jonesa. Syriusz uspokajająco skinął mu głową i Harry zmusił się, by skupić uwagę na Twycrossie.

- Panie Potter – powiedział Twycross z lekkim uśmiechem. – Kiedy dam znak, proszę odwrócić się w miejscu i teleportować w miejsce, gdzie stoi pan Jones i pozostać nieruchomo, póki nie ocenimy teleportacji. To może trochę potrwać, ponieważ musimy być absolutnie pewni, że nie doszło do rozszczepienia.

Harry skinął głową i przeniósł wzrok na skraj Hogsmeade, ogarniając wszystko. Musiał się skoncentrować. Musiał zdać ten test. Zamykając oczy, Harry wyobraził sobie ulicę, gdzie stał pan Jones. Tam chciał być, tam musiał być. Otworzył oczy i czekał, aż Twycross zapisze kilka notatek, po czym zwróci uwagę na Harry’ego.

- Kiedy będzie pan gotowy, panie Potter – powiedział Twycross.

Zamykając ponownie oczy, Harry skoncentrował się całkowicie na swoim celu, pragnąc być tak bardziej niż cokolwiek innego. Odwrócił się w miejscu i od razu poczuł znajome uczucie bycia przepychanym przez ciasną, gumową rurkę, ściskającą go do niemal niewyobrażalnego stanu. W jego uszach rozległ trzask i ułamek sekundy później Harry odetchnął głęboko, otwierając oczy, by zobaczyć, że stoi obok pana Jonesa.

Pan Jones poruszył się tak, że stali twarzą w twarz i powoli machał różdżką nad Harrym, zaczynając od jego głowy i przesuwając się w dół. Harry zmusił się do milczenia i bezruchu, co było niezwykle trudne, ponieważ chciał tylko świętować. Czekał, aż egzaminatorzy sprawdzą swoje części, po czym aportowali się na środek Hogsmeade i cicho porozmawiali. Harry skorzystał z okazji, by spojrzeć na Tonks, która uśmiechała się do niego dumnie.

Syriusz skorzystał z okazji, by aportować się obok Harry’ego i owinął rękę wokół jego ramion.

- Gratulacje, dzieciaku – powiedział cicho. – Wiedziałem, że dasz radę.

W końcu Wilkie Twycross wyłonił się z grupy starszych czarodziejów i podszedł do nich.

- Gratulacje, panie Potter – powiedział z uśmiechem. – Zdał pan. Jednak nie otrzyma pan zezwolenia przed siedemnastymi urodzinami. Proszę powstrzymać się od teleportacji, do czasu otrzymania licencji.

- Tak jest – powiedział Harry, kiwając głową i pozwolił Syriuszowi zaprowadzić go do Herbaciarni pani Puddifoot. Widział, jak Hermiona i Seamus patrzą na niego z nadzieją przez okno i wyszczerzył się do nich. Hermiona i Seamus uśmiechnęli się i krzyknęli radośnie, nim rzucili się do drzwi. Syriusz ścisnął uspokajająco ramię Harry’ego, po czym pchnął Harry’ego do przodu w chwili, gdy drzwi się otworzyły i ręce wciągnęły go do środka.

- Wiedzieliśmy, że zdasz! – wykrzyknął głośno Seamus, poklepując Harry’ego po plecach.

- Nigdy nie miałem wątpliwości! – powiedział Justin Finch-Fletchley, ściskając dłoń Harry’ego.

Harry został pchnięty na krzesło, podczas gdy ludzie klepali go po plecach i wykrzykiwali do niego słowa gratulacji. Powoli wszyscy się uspokoili i z powrotem usiedli. Hermiona zajęła miejsce obok niego i dyskretnie opowiedziała, jak sobie wszyscy poradzili. Seamus ledwie co zdał, ponieważ był już prawie poza dozwolonym miejscem teleportacji. Pansy Parkinson rozszczepiła się i przez to nie zdała. Harry nie mógł nie zauważyć, na jaką zdenerwowaną Pansy wyglądała, gdy rozglądała się wokół siebie. Z drugiej strony, prawdopodobnie też byłby urażony, gdyby był jedyną osobą, która odniosła porażkę.

Minęła prawie kolejna godzina czekania i gratulowania tym, którzy weszli z uśmiechem na twarzach, nim przyszła kolej Rona. Harry i Hermiona z niecierpliwością czekali przy oknie, szukając jakiegokolwiek śladu Rona. U pani Puddifoot niecierpliwość była główną emocją. Ci z początku alfabetu siedzieli już ponad dwie godziny, podczas gdy ci pod koniec byli wyczerpani z powodu nadaktywności nerwów przez ostatnie dwie godziny. Każdy chciał po prostu wrócić do Hogwartu i albo świętować, albo zapomnieć, że to popołudnie kiedykolwiek się wydarzyło.

Wydawało się, że pojawienie się Rona na końcu Hogsmeade trwało wieczność, a nawet dłużej, ponieważ urzędnik sprawdzał Rona i rozmawiał ze swoimi kolegami. Remus pojawił się obok Rona, gdy urzędnicy rozmawiali i próbował go uspokoić, ale Ron był zbyt skupiony na wyniku testu, by to zauważyć. W końcu Twycross oderwał się od grupy i powoli zbliżył do Rona i Remusa. Dłoń Hermiony zacisnęła się na ramieniu Harry’ego tak mocno, że odcięła mu krążenie, ale Harry był zbyt skupiony na scenie przed nimi, by cokolwiek powiedzieć. Czekali z niecierpliwością, jak Twycross mówi do Rona, mając nadzieję na jakieś oznaki wyniku. Czas wydawał się stanąć w miejscu. Nie było możliwości, by tak długo zajęło im sprawdzanie, czy zdali, czy nie.

W końcu Twycross odwrócił się i odszedł, zostawiając Rona i Remusa samych. Ron powoli odwrócił się do Remusa, blokując Harry’emu i Hermionie widok na jego twarz. Wyglądało to prawie tak, jakby istniał jakiś spisek, który miał uniemożliwić im dowiedzenie się, czy Ron zdał, czy nie. To było naprawdę denerwujące i Harry wyraźnie nie był jedyną osobą, która tak czuła.

- Och, to śmieszne! – powiedziała z frustracją Hermiona, puszczając ramię Harry’ego i pospiesznie zmierzając do drzwi.

Działanie zaskoczyło Harry’ego tak bardzo, że chwilę zajęło mu uświadomienie, co Hermiona zamierza zrobić i pospieszył za nią. Właśnie otwierała drzwi, kiedy Harry do niej dotarł i wyjrzał, by zobaczyć, jak Ron biegnie w ich stronę z wielkim uśmiechem na twarzy. To było wszystko, czego potrzebowali Harry i Hermiona, pospiesznie wyszli ze sklepu i spotkali się z Ronem w połowie drogi.

- Nie mogę uwierzyć, że zdałem! – wykrzyknął radośnie Ron. – Poważnie myślałem, że się rozszczepiłem!

- I to był twój główny problem, Ron – powiedział łagodnie Remus, prowadząc wszystkich do pani Puddifoot. Syriusz czekał na nich przy drzwiach z surowym wyrazem twarzy. – Teleportacja niekoniecznie jest trudna, o ile jesteś zdeterminowany, by dotrzeć do celu. Potrzebowałeś tylko pewności siebie.

Ron natychmiast zwrócił się do Harry’ego.

- Ani słowa – ostrzegł.

Harry uśmiechnął się szeroko. Wiedział, że to nie był czas na rundkę „o tym mówiłem ci od dwóch lat”.

- Nie zamierzałem nic mówić – powiedział prosto, – ale ponieważ o tym wspomniałeś…

Ron skrzywił się i wszedł do herbaciarni pani Puddifoot.

^^^

Ron pozostał w świetnym humorze przez resztę dnia i nocy. Według Remusa, wyjście Harry’ego pchnęło Rona na skraj wytrzymałości, jeśli chodziło o nerwy. Prawie pół godziny zajęło Remusowi uspokajanie Rona i przekonanie go, że zdanie testu nie jest niemożliwe. Wilkie Twycross również zwrócił uwagę, że nadmiar nerwów utrudnia teleportację, zajęło mu to znacznie więcej czasu, aby dojść do sedna i Remus musiał służyć jako tłumacz po tym, jak Twycross odszedł.

Następny dzień przyniósł kolejną miłą niespodziankę. Katie Bell wróciła ze świętego Munga wyglądając tak zdrowo i szczęśliwie jak zawsze. W chwili, kiedy Katie zobaczyła Harry’ego, rzuciła mu ręce na szyję i mocno go przytuliła, dziękując mu za wszystko, co zrobił, by w październiku jej pomóc. Harry próbował powiedzieć, że tak naprawdę nic nie zrobił, ale Katie nie słuchała, twierdząc, że jej przyjaciele już jej wszystko powiedzieli.

Najpopularniejszym pytaniem dla Katie było, kto dał jej przeklęty naszyjnik, ale nie pamiętała niczego po wejściu do łazienki w Trzech Miotłach. Nie widziała, kto nałożył na nią klątwę Imperius, więc śledztwo znalazło się w ślepym zaułku. Jedyną wskazówką, jaką mieli było to, że skoro Katie była w łazience, najprawdopodobniej to kobieta rzuciła na nią klątwę, ale kto to zrobił i dlaczego?

Powrót Katie oznaczał również, że Dean został przeniesiony z powrotem na pozycję „rezerwowego ścigającego”, co było błogosławieństwem i przekleństwem dla drużyny. Katie była o wiele lepszą zawodniczką, a między Deanem i Ginny było pewne napięcie. Jednak Dean znał ogromną liczbę zagrań, które zostały wymyślone po odejściu Katie, co oznaczała, że Katie musiała się wiele nauczyć w krótkim czasie albo drużyna Gryffindoru musiała zmienić swoją strategię.

Przez następne dwa tygodnie drużyna Gryffindoru spędziła każdą możliwą chwilę na boisku Quidditcha, próbując pomóc Katie zaadoptować się do ich nowego stylu. Dean okazał się bardzo pomocny, pozwalając Katie zobaczyć swoją rolę w zagraniach, co utrzymywało treningi w szybkim tempie. Przez większość czasu wszyscy byli bardzo wyczerpani, ale cała ciężka praca opłaciła się. Zespół latał lepiej niż kiedykolwiek.

Nadejście maja przyniosło ciepłe i słoneczne dni, co oznaczało jedno: powrócił trening fizyczny. Przy napiętym harmonogramie Quidditcha, lekcjach uzdrawiania z panią Pomfrey, GD, zajęciach i ogromną ilością pracy domowej, Harry niemal nie mógł zrealizować wyznaczony harmonogram treningów. Jeśli boisko było wolne, Harry i Syriusz walczyli, póki ktoś nie zrezygnował. To zwykle sprawiało, że Harry był niemal tak wyczerpany fizycznie, jak już był psychicznie.

Gdy zbliżał się finałowy mecz sezonu Quidditcha, cała szkoła pogrążyła się w „gorączce Quidditcha”. Wygrana zależała od tego, kto wygra ten mecz. Spowodowało to wiele pożądanej i niechcianej uwagi wobec członków zespołu. Niektórzy pochłaniali całą tę uwagę, na jaką mogli sobie pozwolić, podczas gdy inni wyglądali, jakby zaraz mieli się rozchorować. Ginny była tą, która pławiła się w skupieniu, podczas gdy Ron ciągle biegał do najbliższej łazienki, by uciec od tego wszystkiego.

Po raz kolejny większość uwagi skupiła się na Harrym i Cho. Wielu nazywało ten mecz „Grą między byłymi”, co było dość irytujące. Harry i Cho nigdy nie byli czymś więcej niż przyjaciółmi, chociaż Cho próbowała. Cho wciąż spędzała czas z Harrym, Hermioną, Ronem i Cho, chociaż teraz temat Quidditcha nie był poruszany. Jedna znacząca różnica polegała na tym, że Cho, Hermiona i Ginny spędzały ze sobą więcej czasu na cichej rozmowie niż kilka tygodni wcześniej.

Nim Harry się zorientował, nadszedł tydzień meczu Quidditcha. Wyglądało na to, że w ciągu dnia nie było wystarczająco czasu na przygotowanie się, niezależnie od tego, że drużyna Gryfonów radziła sobie lepiej niż kiedykolwiek. Harry wiedział, że prawdopodobnie przesadza, ale nic nie mógł na to poradzić. Cała wieża Gryffindoru oczekiwała od niego kolejnego doskonałego sezonu. To był z pewnością jeden z momentów, kiedy Harry nienawidził presji bycia kapitanem drużyny poza byciem szukającym. Taką presję ledwie mógł znieść.

Był środowy wieczór, kiedy Harry’emu przypomniało się coś, o czym ostatnio nie miał czasu myśleć… o Hogwarcie. Dopiero co opuścił wieże Gryffindoru i udał się na samotny obiad do Wielkiej Sali. Ron znów wyszedł do najbliższej łazienki, Hermiona rozmawiała z profesor Vector, a Ginny wyszła nie tak dawno temu, by porozmawiać z kilkoma przyjaciółmi. Potężne fale niepokoju i zdenerwowania sprawiły, że Harry nagle się zatrzymał. Ostatnim razem, gdy poczuł coś tak silnego, uczeń potrzebował jego pomocy.

Obawiając się najgorszego, Harry pozwolił Hogwartowi skierować go na schody. Powoli zszedł po schodach, otrzymując kolejne delikatne pchnięcie po tym, jak zszedł tylko jedno piętro i ruszył dalej korytarzem. Fale emocji nasilały się z każdym krokiem i zanim Harry się zorientował, stał przed łazienką. Zbierając odwagę, Harry powoli pchnął drzwi i został powitany przez widok Jęczącej Marty, próbującej pocieszyć zrozpaczonego Draco Malfoya. Malfoy był odwrócony plecami do drzwi, jego dłonie zaciskały się na bokach zlewu, głowę miał pochyloną, ale Harry nie musiał widzieć jego twarzy. Niepokój, przerażenie i strach spływały z niego falami.

- Nie rób tego – powiedziała ze współczuciem Marta, płynąc w kierunku Malfoya. – Nie… mów mi, co jest złe… mogę ci pomóc…

- Nikt nie może mi pomóc – powiedział żałośnie Malfoy, a jego ciało zaczęło się trząść. – Nie mogę tego zrobić… nie mogę… To nie zadziała… a jeśli nie zrobię tego szybko… mówi, że mnie zabije…

Harry był kompletnie zagubiony. Co musiał z tym zrobi? Jak Hogwart mógł się spodziewać, że jest w stanie pomóc jednej osobie w Hogwarcie, która nienawidziła go bardziej niż cokolwiek na świecie?  Przynajmniej nie jest to profesor Snape. To byłoby jeszcze bardziej niezręczne po żartach, które mu wycieli. Harry chciał tylko znaleźć nauczyciela, ale szczerze wątpił, by jakikolwiek był w pobliżu. Dlaczego to muszę być ja?

Malfoy uniósł lekko głowę, pozwalając Harry’emu zobaczyć, że łzy spływają po twarzy Malfoya w lustrze przymocowanym do ściany. To było coś do zapisania dla potomnych. Harry nigdy wcześniej nie widział, żeby Malfoy okazywał jakiekolwiek emocje poza nienawiścią i zazdrością. To sprawiło, że poczuł się jeszcze bardziej nieswojo. Nigdy się nie chce, żeby wróg zobaczył cię na dnie. Harry wiedział to ze swojego doświadczenia.

W tym momencie Malfoy spojrzał w lustro i zobaczył Harry’ego w drzwiach. Malfoy szybko odwrócił się i wyciągnął różdżkę. Ich oczy spotkały się. Nienawistne spojrzenie Malfoya napotkało współczujące Harry’ego, gdy Harry oparł się pokusie wyciągnięcia własnej różdżki. Uzbrojenie się zakończyłoby wszelką nadzieję na komunikację. Powoli Harry uniósł ręce w geście poddania, co wydawało się jeszcze bardziej rozzłościć Malfoya.

- Wyciągnij różdżkę! – warknął Malfoy przez zaciśnięte zęby, jego różdżka drżała mocno.

- Nie – powiedział spokojnie Harry. – Nie jestem tu, żeby z tobą walczyć, Malfoy. Chcesz, żebym po kogoś poszedł? Profesora Snape’a? – Odpowiedzią Malfoya było zaklęcie, które minęło Harry’ego o cal, powodując pęknięcie lampy na ścianie obok niego. Harry szybko odsunął się od zepsutego urządzenia, nie odrywając wzroku od Malfoya. – Hej! Przychodzę w pokoju! Chcę tylko pomóc!

- Nie! – krzyknęła ze łzami w oczach Jęcząca Marta, a jej głos odbijał się echem po wyłożonym kafelkami pomieszczeniu. – Nie! Przestań, proszę! PRZESTAŃ!

- Nie potrzebuję twojej pomocy, Potter! – wypluł z nienawiścią Malfoy. – To wszystko twoja wina!

Ile my mamy lat? Harry nie mógł uwierzyć, że Malfoy wciąż tarza się w tym, że Lucjusz Malfoy został uwięziony i porzucony przez Voldemorta. Czy Malfoy nie widział, że Harry zrobił to, co słuszne, by ratować życia? Najwyraźniej nie. Jak ktokolwiek mógł sądzić, że całkowicie dopuszczalne jest zabicie dziewczyny, żeby zemścić się na jej ojcu, który tylko wykonywał swoją pracę?

- Posłuchaj, jeśli jest to kogokolwiek wina, tą osobą jest Voldemort – powiedział Harry tak spokojnie, jak tylko mógł. – Taki właśnie jest! Wykorzystuje ludzi tak długo, jak są przydatni, a gdy przestają, zostawia ich, by zgnili!

- ZAMKNIJ SIĘ! – ryknął Malfoy. – NIC NIE WIESZ!

Zanim Harry zdążył pomyśleć o odpowiedzi, poczuł, że coś uderza go w klatkę piersiową i posyła go tyłek do ściany. Ból przeszył tył jego głowy i kręgosłup. W tym momencie, potrzebował każdej uncji samokontroli, by nie zaatakować Malfoya.

- Wiem więcej, niż myślisz – powiedział Harry, robiąc kilka kroków w kierunku Malfoya, starając się ignorować ból przeszywający jego plecy i żebra. – Może nie wiem, jaka jest sytuacja twojej rodziny, ale znam Voldemorta. Nie obchodzi go nikt poza nim samym.

- PO PROSTU SIĘ ZAMKNIJ! – krzyknął Malfoy, robiąc krok w kierunku Harry’ego. – Crucio!

Instynkt przejął każdą myśl o próbie uspokojenia Malfoya. Harry szybko uniósł ręce, jakby chciał zablokować klątwę Niewybaczalną i był zszokowany, widząc półprzezroczystą formę tarczy. Klątwa uderza w tarczę i walczyła z nią, podczas gdy Jęcząca Marta krzyknęła głośno. Harry próbował wpychać coraz więcej swojej magii w tarczę, ale już widział, jak klątwa się przez nią przebija. Całe jego ciało wrzasnęło z bólu, który nasilał się, aż stał się zbyt silny.

Głośny TRZASK wypełnił powietrze, gdy klątwa i tarcza zdawała się eksplodować. Malfoy poleciał do tyłu na rury, podczas gdy Harry poleciał w przeciwnym kierunku przez ścianę łazienki i na ścianę korytarza. Ból całkowicie otoczył Harry’ego, gdy upadł na podłogę, lądując częściowo na boku i wpatrując się prosto przed siebie w miejsce, w którym przed chwilą był. Nie mógł się ruszać… nie mógł myśleć… ledwie mógł oddychać.

Woda wypełniła łazienkę z połamanych umywalek i rur. Draco Malfoy poruszył się pierwszy, ostrożnie wychodząc z gruzów. To właśnie wtedy zobaczył, co się stało z Harrym oraz kałużę krwi, która szybko narastała wokół niego. Powietrze wypełniła cisza, za wyjątkiem płynącej wody i od czasu do czasu odgłos złamanych przedmiotów, które spadały na podłogę. Malfoy wydawał się być w szoku, póki Marta nie wyłoniła się z gruzów.

- MORDERSTWO! – krzyknęła Marta, gdy zobaczyła Harry’ego. – MORDERSTWO W ŁAZIENCE! MORDERSTWO!

Cały zamek zadrżał, gdy ogłuszającą ciszę zagłuszył odgłos pospiesznych kroków. Zanim ktokolwiek zdążył pomyśleć o ucieczce, przybyła wysoka postać ubrana na czarno, ogarniając scenę przed nimi. Harry wciąż się nie poruszał, a Malfoy ciągle stał na środku zniszczonej łazienki z różdżką w dłoni. Echo kroków ponownie wypełniło powietrze, ostrzegając ich, że nadchodzi więcej ludzi.

Profesor Snape w mgnieniu oka stanął przed Malfoyem, chwytając jego różdżkę i chowając ją do kieszeni.

- Tym razem posunąłeś się za daleko, Draco – powiedział chłodno. – Został tam, gdzie jesteś. – Nie czekając na odpowiedź, Snape odwrócił się i podszedł do Harry’ego. Już miał uklęknąć, kiedy krzyknął na niego donośny głos.

- Snape! – wrzasnął Syriusz. – Trzymaj się od niego z daleka!

Snape uśmiechnął się szyderczo do Syriusza, cofając się, gdy Remus podbiegł do Harry’ego i zbadał go.

- Jest w jakimś szoku – powiedział szybko Remus, odwracając się i dostrzegając Malfoya. – Jakich klątw użyłeś, Draco? Musimy wiedzieć, by przeciwdziałać efektom. – Wszyscy odwrócili się do Malfoya, który zrobił kilka przerażonych kroków w tył, prawie potykając się przez jakieś szczątki. Kiedy Malfoy nie wykazywał żadnych oznak odpowiedzi, Remus wyciągnął różdżkę i wezwał broń Malfoya, zaskoczony wiedząc, jak wylatuje ona z szat Snape’a.

- Syriuszu, znajdź Poppy, Minervę i Tonks. Mam przeczucie, że będziemy ich potrzebować.

Syriusz wpatrywał się w Remusa z niedowierzaniem.

- Lunatyku…

- Idź, Syriuszu! – powiedział gorączkowo Remus. – Harry potrzebuje leczenia raczej wcześniej niż później! – To było wszystko, czego potrzebował Syriusz, by zacząć biec. Remus skupił uwagę na różdżce Malfoya. – Prior Incantato – powiedział szybko i wydał z siebie warkot, na widok tego, co się pojawiło. – Klątwa Cruciatus, Draco? Użyłeś Niewybaczalnego na innym uczniu?

- Nic nie mów, Draco – powiedział szybko Snape.

- Nie masz w tej sprawie nic do powiedzenia, Severusie – odparł gorąco Remus, ostrożnie manewrując chłopcem, by sprawdzić, skąd pochodzi krew. – Chcesz wyjaśnić, dlaczego schowałeś różdżkę Draco w swoich szatach? Użył zaklęcia Niewybaczalnego na innej osobie. Nie możesz już go chronić. Jego los jest w rękach Ministerstwa.

- A-Ale ono nawet go nie uderzyło! – zaprotestował drżącym głosem Malfoy. – Potter stworzyła jakąś szatę – bez różdżki – i nastąpiła eksplozja!

Remus i Snape wpatrywali się w Malfoya z niedowierzaniem.

- Chcesz powiedzieć, że zaatakowałeś nieuzbrojonego ucznia? – warknął Remus.

- Ale…

- CISZA, Draco – syknął profesor Snape. – Choć raz w życiu użyj mózgu i bądź cicho!

Dźwięk pospiesznych kroków przerwał rozmowę. Pani Pomfrey przybyła jako pierwsza i natychmiast zażądała, by Remus usunął się z drogi. Po rzuceniu kilku zaklęć i czarów krwawienie ustało i Harry’ego udało się przenieść do skrzydła szpitalnego. Do tego czasu Syriusz wrócił z profesor McGonagall, Tonks i innym aurorem, który razem z nią sprawdzał teren. Harry jednak nie wiedział, co się stało. W chwili, gdy został umieszczony na noszach, zapadł w ciemność, a ból zniknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz