Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

poniedziałek, 17 stycznia 2022

PDJ - Rozdział 29 – Rytuał odnowy

Gdyby nie dłoń Snape’a na jego ramieniu, prowadząca go stanowczo w las za podwórkiem, Harry rzuciłby się do ucieczki. Harry dość często przelatywał nad tym lasem w postaci jastrzębia, ale nigdy nie wszedł do niego na własnych nogach i nie miał pojęcia, dokąd zmierza. Ale Severus wyraźnie miał w głowie cel, jego stopy się nie wahały i szedł szlakiem małej zwierzyny, aż dotarli do dużego stawu, który zasilany był przez czysty, płynący strumień. Staw okrążało kilka wierzb i jarzębin, woda była przejrzysta aż do dna, a skośne promienie słońca sprawiały, że błyszczał i mienił się tęczami na powierzchni.

Harry wciągnął powietrze, nigdy w życiu nie widział takiego miejsca, było to miejsce, które czarowało łagodnością i spokojem, było miejscem uzdrowienia i odnowy. Spojrzał na swojego mentora, nie rozumiejąc, dlaczego Severus zabrał go w takie miejsce tylko po to, by mu powiedzieć, że ich kontakt zostaje zerwany. Chyba że chciał złagodzić cios, mówiąc mu to w tak nieskazitelnym otoczeniu, w miejscu, które szarpało jego emocjami i na chwilę usuwało ciemną plamę, która go skaziła.

- Usiądź, Harry – nakazał Severus, delikatnie popychając chłopca, by usiadł oparty plecami o jarzębinę. Była ona znana ze swoich właściwości ochronnych i leczniczych, a ten gaj był prawdopodobnie wcześniej używany do rytuałów oczyszczających. Niewątpliwie Jasper wiedział o tym, kiedy zasugerował to Severusowi i wskazał, gdzie w swoim laboratorium miał wszystkie zioła potrzebne do ceremonii, po tym, jak poprzedniej nocy Severus przeczytał około jedną trzecią książki.

Ale najpierw musi uwolnić chłopca od trzymającej się go kurczowo winy i zapewnić go, że skaza sztyletu nie jest czymś stałym. Czuł się też trochę podminowany tym, że Harry przez cały ten czas go unikał i zły, że niektórych z tych kłopotów dało się uniknąć, gdyby Harry opowiedział mu o snach. Obdarzył go łagodnym piorunującym spojrzeniem, które mogło wywołać drżenie tylko u pierwszaków i nie powinno w najmniejszym stopniu peszyć Harry’ego, ponieważ wiedział on o prawdziwym temperamencie Severusa.

Harry spojrzał na swojego opiekuna i przygotował się na ostatnie słowa Severusa w jego stronę, na odrzucenie, które z pewnością nastąpi. Trwoga spływała po jego ramionach jak wielka, czarna bestia, a tuż za nią podążał strach. Przełknął ślinę, ale zmusił się do odważnego spojrzenia w czarne oczy Snape’a. Prawdziwa odwaga to nie brak strachu, ale stawienie mu czoła, nawet jeśli chce się uciec i ukryć, przypomniał sobie, cytując jedną z maksym Snape’a. Jesteś Gryfonem, czy nie jesteś?

- Myślałem, że nauczyłeś się już, że ucieczka od problemu wyrządza więcej szkody niż pożytku – zaczął Severus. – Należy stawiać czoła problemom, nie ich unikać.

- Wiem o tym, proszę pana – powiedział Harry, walcząc z chęcią spuszczenia wzroku w uległości.

- Więc dlaczego to robiłeś?

Harry zawahał się. Severus patrzył na niego z mieszaniną dezaprobaty i rozczarowania, które zawsze sprawiały, że czuł się niekompetentny.

- Ponieważ myślałem…

- Tak? Kontynuuj.

Po prostu to powiedz, Harry, nakazał sobie. Powiedz to i miejmy to z głowy.

Wyczuwając niechęć Harry’ego do mówienia, Severus podjął przemyślaną decyzję, by go do tego popchnąć.

- Może dlatego, że szukałeś łatwego wyjścia?

Ten pstryczek uderzył w cel i w oczach młodego czarodzieja zapłonął gniew.

- Łatwego? Czy myślisz, że cokolwiek z tego było dla mnie łatwe? Nie mogąc przychodzić, gdy tylko się obudzisz, nie mogąc z tobą porozmawiać o tym cholernym źle, które wkradło się w moją duszę? Chciałem, Sev, tak wiele razy, ale po prostu nie mogłem! Nie mogłem znieść patrzenia na ciebie, półmartwego i ze świadomością, że to ja ci zrobiłem! Przeze mnie niemal umarłeś! Ponieważ byłem słaby i… - Zakrztusił się i pochylił głowę, żeby ukryć cholerne łzy w swoich oczach. – Przepraszam, Severusie. Nigdy nie chciałem, żeby to się stało. Ja… nie winię cię za to, że mnie nienawidzisz. Ja… nienawidzę samego siebie.

Severus wyciągnął rękę i uniósł podbródek Harry’ego.

- Spójrz na mnie, Harry Jamesie Potterze. I słuchaj uważnie. Nie nienawidzę cię. Dlaczego miałbym cię nienawidzić?

Zielone oczy były ponure z bólu i rezygnacji.

- Oczywiście, że mnie nienawidzisz – wysyczał. – Dlaczego miałbyś tego nie robić? Zdradziłem cię, wpuściłem ten cholerny sztylet do swojej głowy, pozwoliłem mu działać przeze mnie czarną magię i opętać mnie, a potem cię nim dźgnąłem. Tym razem naprawdę schrzaniłem i prawie zapłaciłem za to sporą cenę. Jak możesz mnie nie nienawidzić i nie chcieć, żebym zniknął? Jestem bezużyteczny, problemem.

- Naprawdę tak myślisz? Że potępiłbym cię za taki błąd? Ja, który kiedyś byłem śmierciożercą?

- Byłem głupi. Słuchałem snów. Zdradziłem nas obu.

- Tak jak ja, tak dawno temu. Naturą młodych jest bycie głupimi, jak to nazywasz. Ale mroczna ścieżka tobą nie zawładnęła, Harry. Tak samo jak mną.

- Skąd o tym wiesz? Czuję się… nieczysty… skażony… Nie wiem, jak Jilly może znieść przebywanie blisko mnie, skoro usiłowałem cię zabić.

- Widzi głębiej niż większość. Powinieneś jej zaufać.

- Humph! Ufasz dwulatce, że zna różnicę między dobrem a złem?

- Nie różni się to od ufania, że piętnastolatek pokona Czarnego Pana – odparował Severus. – Czy jestem zły, że nie powiedziałeś mi o swoich snach? Tak, na pewno. Ile razy ci mówiłem, że jeśli masz dziwne sny, to powinieneś mi o nich powiedzieć?

- Myślałem… że to tylko sny – wymamrotał Harry. – Miałeś ważniejsze sprawy na głowie. Wilkołaki, rozlany eliksir, sztylet…

Dłoń Severusa zacisnęła się na jego szczęce i sapnął. Oczy czarodzieja błyszczały gniewem. To jest to. To teraz mi pokaże.

I Snape dokładnie to zrobił, ale nie tak, jak Harry przypuszczał.

- Ty głupi pisklaku! Kiedy dotrze do twojej tępej głowy, że jesteś moim priorytetem? Do diabła z wilkołakami i cholernym sztyletem! To ty się liczysz najbardziej. Nie rozumiesz? Ta misja to nie tylko zniszczenie mrocznego czarodzieja, to też danie ci szansy na życie, dorastanie w świecie wolnym od mroku. Zobowiązałem się cię chronić i to właśnie mnie obchodzi. I jeśli coś jest z tobą nie tak, muszę to wiedzieć! Nawet jeśli uważasz, że to nieistotne, chcę, żebyś mi powiedział. Gdybyś mówił o snach, sprawy mogłyby się potoczyć inaczej.

Łzy napłynęły do zielonych oczu.

- Przykro mi.

- Ano, już to powiedziałeś. – Zgodził się, nieświadomie wkraczając we wzorce mowy ze swojego dzieciństwa. – Mi też, bo nie zauważyłem, że jesteś w niebezpieczeństwie. Wiedziałem, do czego jest zdolny sztylet, od lat radziłem sobie z ciemnością. Nikt nie wie lepiej ode mnie. Ciebie też zawiodłem.

- Nie, nie mów tak. To wszystko moja wina.

- Powiem to. Bo to prawda.

Harry potrząsnął głową albo przynajmniej próbował, bo Severus wciąż trzymał jego podbródek w dłoni.

- Nie. Ja jestem tego winny.

- Zawsze gotów do odgrywania roli męczennika, prawda? Zawsze tak chętny, by wziąć na barki lwią część poczucia winy. Ale zostałeś tak wychowany, więc powinienem się tego spodziewać.

- To prawda! Jestem tego winny!

- Byłeś opętany! Twój umysł został osłabiony przez starożytny, zły przedmiot. Nie mogłeś z tym walczyć, Sztylet Niezgody robi to od ponad tysiąca lat. Nie miałeś szans się przed nim obronić. Jak myślisz, dlaczego nalegałem, żebym to ja go miał?

- Bo mi nie ufałeś.

- Nie, idioto! Bo próbowałem cię chronić. Moje tarcze są silniejsze i dobrze wiedziałem, jak działa ta klątwa. Ty nie, a sztylet zawsze próbuje skazić niewinnych, bezbronnych, żyje z tego.

- Nie jestem niewinny. Mam krew na rękach.

- W porównaniu do mnie, Potter, jesteś jak noworodek. I on to wiedział. Wierz mi. Nie jesteś winny czegoś, co zrobiłeś będąc pod wpływem klątwy.

- Ugodziłem cię. Chciałem, żebyś umarł.

- Czy jestem martwy, Harry? Czy płaczesz nad moim grobem? Nie. A wiesz dlaczego? Ponieważ głęboko w środku, w sercu, nie życzyłeś mi śmierci. I chociaż próbował, sztylet nie mógł zmienić twojego wewnętrznego przekonania. Nie jesteś zabójcą, Harry. I za to dziękuję wszystkiemu, co święte. Jesteś dobrym człowiekiem, synu.

- Tak, wspaniałym – zakpił Harry.

Severus uwolnił jego brodę, położył ręce na ramionach swojego podopiecznego i potrząsnął nim.

- Przestań! Przestań tarzać się w poczuciu winy i użalaniu się nad sobą, do cholery! Gdybyś był zły, gdybyś naprawdę został zepsuty, nie byłoby mnie tu. Ale jestem żywy, a sztylet został zniszczony. Twoją ręką, nikogo innego. Jace mi powiedział. Stworzenie sztyletu nie mogłoby tego zrobić, Harry. Tylko czarodziej z wolną wolą. Ciemność cię dotknęła, ale nie pochłonęła. Zaufaj mi.

Harry uparcie milczał.

- Cholerny Gryfon! – przeklął Mistrz Eliksirów, a potem postawił chłopca na nogi. – Dobrze! Jeśli słowa nie mogą cię przekonać, może coś innego to dokona. Zostań tu i nie ruszaj się.

Severus wyciągnął różdżkę i zaczął chodzić po dużym kręgu wokół stawu, a czubek różdżki jarzył się dziwnym, niebieskim światłem.

- Za pomocą pięciu żywiołów rzucam ten krąg. Wyrzekam się was – powietrza, wody, ognia, ziemi i ducha – byście utworzyły święty krąg i chroniły tych we wnętrzu przed krzywdą i złymi wpływami. Niech nikt nie widzi, niech nikt nie słyszy. W imię wszystkiego, co dobre i w imię przywrócenia dobrej mocy, niech tak się stanie!

Różdżka pozostawiła po sobie niebieski ślad iskier, który zestalił się w linię, a następnie Severus związał ją wiecznym węzłem.

- Niech krąg pozostanie nieprzerwany. – Odwrócił się do Harry’ego. – To początek Rytuału Odnowy.

- Co takiego?

- Coś, czego oboje potrzebujemy – odpowiedział enigmatycznie Severus. – Rozbierz się do bokserek.

Harry zagapił się na niego.

- Co?

Severus ściągnął płaszcz i koszulę.

- Rób, co mówię. A może potrzebujesz pomocy?

- Nie ma mowy! – wymamrotał, a jego policzki zapłonęły. Zaczął się rozbierać.

- Bądź wdzięczny, że nie każę ci wykonać rytuału skyclad – powiedział Severus, ukrywając uśmieszek.

- Skyclad?

- Całkowicie nago – wyjaśnił Mistrz Eliksirów, zdejmując buty i skarpetki.

Harry poczuł, że się rumieni aż do stóp. Zdjął tenisówki i jeansy, zastanawiając się, czy w ten sposób Severus karał go za bycie idiotą. Ale jeśli tak było, to dlaczego brał w tym udział?

Harry zerknął na swojego mentora, zauważając noszone przez Mistrza Eliksirów czarne, jedwabne bokserki. Merlinie! Kto by pomyślał, że nosi coś takiego pod szatami? Rumieniąc się wściekle, spojrzał w dół na własną zwykłą parę bawełnianej bielizny. Zadrżał lekko, gdy chłodny powiew wywołał gęsią skórkę na jego rękach i nogach.

- Jesteś pewny, że nikt nas nie zobaczy? Bo nie chcę być aresztowany za obnażanie się.

Severus prychnął.

- Krąg uniemożliwia zobaczenie nas. Podobnie jak drzewa. Czy obchodzi cię, co myślą ptaki i wiewiórki?

- Nie.

- Dobrze. A teraz podejdź do stawu i wejdź do wody.

Harry wyglądał niepewnie, ale posłuchał, wsuwając paluch do wody.

- Ach! Jest zimna.

- Nie obchodzi mnie to. Wchodź.

- Ty pierwszy.

Oczy Severusa błysnęły.

- Proszę się ruszyć, panie Potter!

- Ale… - Podskoczył, kiedy ręka Severusa mocno uderzyła go w jego tył. – Dobra, nie musisz być natarczywy. Nie jestem koniem.

- Nie, jesteś upartym osłem – nadeszła ostra odpowiedź. – A teraz… wchodź… do… wody.

- Ale jest zimna. Dostanę zapalenia płuc.

- Przestań marudzić, bachorze. To nie jest topniejący śnieg z lodowca.

Zaciskając zęby, Harry wszedł do stawu, trzęsąc się.

- Jeśli się rozchoruję i umrę to będzie twoja wina – jęknął, wciskając stopy w miękkie błoto, które przyjemnie układało się między jego palcami. Środek stawu miał jakieś cztery stopy głębokości, a woda unosiła się nieco ponad talią Harry’ego. Zatrzymał się, gdy dotarł na środek.

Severus odwrócił się i schował swoją hebanową różdżkę, chwytając jakiś długi skręt jakiś rzeczy. Powiedział słowo, a koniec kijka zaczął się tlić i palić, a z czubka uniósł się dym. Potem również wszedł do wody, zwracając się twarzą na północ.

- Wzywam żywioł powietrza oraz wiatr północy, który oczyszcza i odświeża swoim lodowatym oddechem. Przybądź, powietrze!

Machnął patykiem w dół i nagle nadszedł świst mroźnego wiatru, który wstrząsnął gałęziami jarzębin i sprawił, że Harry zadrżał w niekontrolowany sposób.

Severus zignorował podmuch, po czym przesunął się na wschód, poruszając się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, wokół swojego ucznia.

- Wzywam cię żywiole wody, cieczy stworzenia. Z wody rodzimy się i dzięki niej żyjemy. Oczyszcza i leczy. Przybądź, wodo!

Staw zaczął się poruszać i gejzer wody wystrzelił w pobliżu stóp Snape’a, oblewając ich oboje swoim strumieniem, który w jakiś sposób był ciepły. Krople przylgnęły do nich w lśniącym stroju.

Severus ruszył dalej na południe.

- Wzywam żywioł ognia, iskrę stworzenia, której światło wypędzi cienie i ujawni tajemnice ciemności. Przybądź, ogniu!

Harry poczuł, jak przez jego skórę przechodzi dreszcz gorąca, chociaż stał na środku stawu.

Severus przeszedł do ostatniego kwadrantu i zaintonował:

- Wzywam żywioł ziemi, dawcę życia, wychowawcę mądrości. Z ziemi wychodzimy i do ziemi powracamy. Daj nam bezpieczeństwo w swoim uścisku. Przybądź, ziemio!

Zielone pędy zaczęły wyrastać z wody, a Harry przysiągł, że czuje zapach świeżo przewróconej ziemi i tysiąca kwiatów. Wciągnął powietrze, a jego nozdrza wypełnił upojny zapach wiosennych kwiatów.

Wokół stawu błyszczał wielokolorowy krąg – wiosenna zieleń i bursztyn oznaczała ziemię, karmazyn i pomarańcz – ogień, biel i błękit – powietrze, a turkus i srebro – wodę. Odbijały się od wody w olśniewającym kalejdoskopie. Harry prawie zmrużył oczy od blasku. A woda, która była zimna, kiedy pierwszy raz do niej wszedł, teraz była ciepła, jak do kąpieli i uderzały o niego małe fale.

Potem Severus cofnął się o cztery kroki, aż stanął obok Harry’ego na środku stawu. Będąc wyższym, woda sięgała mu ledwie do pępka i Harry mógł zobaczyć, jak blada skóra na plecach i bokach ma delikatne blizny, jakby od paska. Harry zadrżał, przypominając sobie rozmowę, którą podsłuchał między Severusem i Hagridem o dzieciństwie Snape’a, które najwyraźniej było gorsze, niż sobie wyobrażał, skoro jakieś dwadzieścia pięć lat później mężczyzna miał blizny. Potem Severus odwrócił się i stanął przed nim, mówiąc tym spokojnym, wykalkulowanym głosem:

- Wzywam piąty i ostatni żywioł, ducha, wewnętrzny płomień, który płonie w każdym z nas, ogień rozpalony przez prawdę i magię. Pozwól nam prawdziwie poznać nas samych i obdarz nas zrozumieniem. Przybądź, duchu!

Fioletowy blask zaczął pulsować z różdżki, którą trzymał i okrył Harry’ego i Severusa jak płaszcz, a kiedy go dotknął, Harry poczuł, że wszystkie jego wątpliwości znikają. Czuł się spokojny, jakby był w ramionach matki, z dala od krzywdy, a jednocześnie mógł zobaczyć swoim wewnętrznym okiem pulsującą aurę swojej magii głęboko w swoim wnętrzu. Jego magia była masą chłodnego błękitu, zieleni  i złota, tylko na brzegach poczerniała, jakby przypalona przez ogień.

- Proszę was, żywioły, byście pomogły mi oczyścić wszystko w kręgu i na zawsze usunąć skazę ciemności z Harry’ego Jamesa Pottera. Mocą świętej szałwii, lawendy, cedru i słodkiej trawy, niech twój duch zostanie odnowiony, serce oczyszczone, a magia uwolniona. Niech wszystkie grzechy, które popełniłeś, zostaną zmyte. Jesteś uzdrowiony. Jesteś odnowiony. Zostało ci wybaczone.

Przesunął patykiem po ciele Harry’ego, zaczynając od jego stóp i owiewając go dymem.

Powtórzył słowa i machnął cztery razy, od czterech kierunków świata.

Harry pozostał nieruchomo, czując, jak wchodzi w niego dym i powoli zaczyna w nim rozkwitać uczucie całkowitego spokoju i odnowy. Wpatrywał się w Severusa, który następnie podał mu patyk. Bez świadomości, instynktownie, Harry chwycił kij i powtórzył słowa, które wypowiedział Severus.

- Proszę was, żywioły, byście pomogły mi oczyścić wszystko w kręgu i na zawsze usunąć skazę ciemności z Severusa Tobiasza Snape’a. Mogą świętej szałwii, lawendy, cedru i słodkiej trawy, niech twój duch zostanie odnowiony, serce oczyszczone, a magia uwolniona. Niech wszystkie grzechy, które popełniłeś, zostaną zmyte. Jesteś uzdrowiony. Jesteś odnowiony. Zostało ci wybaczone.

Cztery razy powtórzył błogosławieństwo i machnął kijkiem.

Potem Severus uścisnął jego rękę i krzyknął:

- Ziemio, powietrze, ogniu, wodo, duchu! Chociaż jesteśmy niegodni, rzuć na nas swoje błogosławieństwo i ponownie uczyń nas całymi.

Skłonił błagalnie głowę.

Kijek powoli spalił się w dym, unoszący się nad nimi w wielkiej kłębiącej się chmurze, a woda pod ich stopami zaczęła wirować i bulgotać, a potem wypłynęła łukiem w górę w wielkim, błyszczącym, srebrnym gejzerze i opadła na nich kaskadą.

Harry czuł, jak woda go otacza, czysta i chłodna, oczyściła go z ciemnej skazy, wypełniając go celem, determinacją i nadzieją. Połknął jej trochę i czuł, jak odnawia go wspaniałym strumieniem ciepła i światła, był cierpki, słodki i orzeźwiający, jak picie nierozcieńczonego, płynnego światła słonecznego. Cały żal, poczucie winy, wstręt do samego siebie i niegodność zostały odsunięte, nie mogąc w stanie wytrzymać fali światła, nadziei i miłości, które wezwał rytuał. To było tak, jakby był skąpany w niekończącym się świetle, przepełniony nadzieją i otoczony miłością.

A trująca skaza sztyletu została zanurzona i utopiona, dusza Harry’ego została na zawsze oczyszczona ze swojego cienia.

Harry otworzył oczy i popatrzył na Severusa, woda kapała mu z oczu.

A jednak widział doskonale i dostrzegł ten sam wyraz radości i podziwu, odzwierciedlony w onyksowych oczach Snape’a. Severus również został oczyszczony i odnowiony, jego umysł, ciało i duch.

Palący się kijek zniknął w obłoku aromatycznego dymu, a staw znowu zastygł.

Harry wziął głęboki oddech, wciąż ściskając dłoń Severusa jak dziecko szukające pocieszenia u rodzica.

- Już skończone – powiedział cicho Severus, z szacunkiem.

Wyprowadził nastolatka z wody i z powrotem na ląd. Wynurzyli się z wody, ociekając nią.

Harry potknął się lekko, kiedy jego stopy dotknęły ziemi, ale Severus go podtrzymał.

Severus jednym gestem wysuszył ich ubrania, a kolejnym wymienił ciuchy.

Potem Mistrz Eliksirów cofnął się i spojrzał swojemu uczniowi w twarz.

- Plama zniknęła z nas obu, Harry. Wybaczam ci to, co zrobiłeś. Teraz musisz nauczyć się wybaczyć samemu sobie.

Jakby jego słowa były katalizatorem, Harry poczuł, że coś w nim pęka, gdy ostatnie poczucie winy zostało wygnane przez proste, szczere stwierdzenie i nagle łzy spłynęły mu po policzkach. Dziką falą przetoczyła się przez niego ulga. Severus mu wybaczył. Nie zostanie wyrzucony w hańbie i wstydzie, nie umrze samotny i niekochany. Ta wiedza przeszyła go w serce jak miecz, ale z radością przyjął ostry ból. To było miłe uczucie.

- Sev – zdołał tylko powiedzieć, nim wpadł w jego ramiona, płacząc.

Cały smutek i udręka, które tłumił przez wiele dni, wylała się z niego i przywarł w jego szerokie ramiona, nie mogąc się powstrzymać.

Severus przyciągnął go do siebie, chłopak wciąż był lekki jak ptak, pomimo zdrowszych nawyków żywieniowych, i usiadł, przytulając Harry’ego do siebie. Zaczął kołysać nim lekko w przód i tył, jedną rękę wsuwając w ciemne włosy i szepcząc:

- Już w porządku, synu. Ciiii.

Płacz chłopca szarpał nim, a ból Harry’ego stał się przez krótką chwilę jego własnym bólem i poczuł, jak jego oczy zachodzą mgłą i kilka łez spłynęło po bladych policzkach, by zabłysnąć we włosach Harry’ego.

- Cicho, pisklaku – mruknął, zataczając małe kółka na plecach Harry’ego. – Wybaczam ci. Zawsze będziesz miał moje wybaczenie, dziecko. Zawsze. Pozwól poczuciu winy odejść, Harry, niech odchodzi.

Harry słyszał uspokajający głos Snape’a przez oczyszczające łzy i czuł trzymające go ręce mężczyzny, i wiedział wtedy, że drugi czarodziej kocha go czystą, bezwarunkową miłością, taką jak ojciec kocha syna. I pławił się w tym niezwykłym cieple, zmywając resztki poczucia winy łzami pełnymi skruchy, z twarzą wtuloną w znajomą, czarną szatę.

Płakał przez długi czas, a Severus trzymał go, nie zwracając uwagi na to, że sztywnieje przez to, że jego plecy były przyciśnięte do drzewa albo tego, że kolana bolały go, nieprzywykłe do ciężaru siedzącego na nim nastolatka. Jego syn, bo tak zaczął zupełnie nieświadomie myśleć o chłopcu, potrzebował go i tylko to się liczyło.

Stopniowo łkanie Harry’ego stawało się pociąganiem nosem, potem przeszło do dreszczy, a w końcu jego oddech stał się równy i zasnął, w końcu bezpieczny w ramionach swojego przybranego ojca i opiekuna.

Severus spojrzał na ciemną głowę, spoczywającą na jego ramieniu i pozwolił sobie na rzadki uśmiech. Harry miał jeszcze przed sobą długą drogę do wybaczenia sobie samemu, ale pozwolenie na pocieszenie było pierwszym krokiem w drodze do uzdrowienia.

Mistrz Eliksirów oparł się o jarzębinę, rzucił zaklęcie lekkości i przesunął Harry’ego wygodniej. Rytuał odnowy zadziałał lepiej niż się spodziewał, ale też czuł się wyczerpany i zmęczony, czując zamęt spowodowany własnymi emocjami, aż dziwił się, że nie płacze tak, jak Harry. Z drugiej strony tworzona przez lata dyscyplina zrobiła swoje i nie ronił łatwo łez.

Jakby dla zaprzeczenia tej myśli, coś mokrego spłynęło po jego policzku.

Severus skrzywił się, mocno przesunął dłonią po oczach i zamknął je. Znajdzie ukojenie we śnie.

Słońce przesunęło się po niebie i zaczęło opadać, podczas gdy Mistrz Eliksirów i jego podopieczny spali spokojnie pod jarzębiną, znużeni, ale ponownie cali.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz