Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 30 stycznia 2022

PDJ - Rozdział 30 – Postój

Obaj czarodzieje wrócili do chaty wyczerpani emocjonalnie, ale więź między nimi została przywrócona i odnowiona, aż stała się głębsza niż kiedykolwiek. Chociaż żadne z nich się nie odezwało, oboje wyczuli, że kryzys, który przeszli, wzmocnił ich więź ponad wszystko, co kiedykolwiek się wydarzyło. Teraz byli kimś więcej niż uczniem i mentorem, więcej niż opiekunem i podopiecznym. Teraz byli ojcem i synem, związani miłością, poświęceniem i zaufaniem, chociaż pozostało to niewypowiedziane, oboje czuli to głęboko w swojej duszy.

Harry mógł powiedzieć, że Witherspoonowie, z ich niesamowitym postrzeganiem czytającego, również to wyczuwali, bo kiedy weszli do domu, Grace i Jasper wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a Jace uśmiechnął się z ulgą. Jilly była najgłośniejsza z całej czwórki, podbiegła do obu krnąbrnych czarodziejów i objęła ich za kolana.

- Haly, plofesol Sevi, jest z wami lepiej! Już nie jesteście smutni!

- Cześć, Jilly! – Harry uśmiechnął się do uroczego dziecka, klękając, by mogła go łatwiej przytulić.

Jilly natychmiast zarzuciła na niego swoje małe ramiona i posłała mu swoje własne szczęście i zachwyt, sprawiając, że się roześmiał.

Śmiech Harry’ego był balsamem dla ducha Severusa, ponieważ rzadko miał okazję się cieszyć, a Severus wiedział, że miniony tydzień był dla nastolatka szczególnie wstrząsający. Po burzy przychodzi słońce, a po łzach powinien nastąpić śmiech. Cieszę się, że wciąż potrafi czuć radość po tym, przez co przeszedł. Delikatnie położył dłoń na ramieniu syna. Z drugiej strony jest na świecie niewielu, którzy byliby w stanie oprzeć się małej Jilly.

Harry był przepełniony tak wielkim szczęściem, że niemal nie mógł go powstrzymać. Więc pozwolił sobie wyrazić śmiechem, uczucie, które było mu prawie nieznane, nim Severus został jego mentorem. Bardzo rzadko śmiał się z przyjaciółmi, ale przez całe swoje życie nie miał wiele radości, tylko trudy, poświęcenia i obowiązek. Ale iskrzące się zielone oczy Jilly i zaraźliwy uśmiech były czymś, czego nie dało się oprzeć. Potem przypomniał sobie przezwisko, którym nazwała profesora i zaczął się histerycznie śmiać.

- Sevi! – sapnął. – Nazwała cię Sevi!

Jilly była zdziwiona.

- Co jest tak zabawnego, Haly? To jego imię.

Harry znów zaczął się śmiać, nie mogąc się powstrzymać.

Severus udał, że się krzywi, ale nie włożył w to serca, nie po przejściu rytuału odnowy. Nie było w nim miejsca na obrażanie się lub znieważanie.

- Powiedziała mi, że pan, panie Potter, tak mnie nazwał.

- Co? – Harry zdołał odzyskać nad sobą kontrolę. – Nigdy… nie pamiętam, żebym cię tak nazwał…

Jilly tylko na niego spojrzała.

- Tak, nazwałeś go tak, Haly. Słyszałam. To było wtedy, gdy plofesol Sevi był choly. Powiedziałeś, nie zostawiaj mnie, Sevi…

- Och. – Harry zarumienił się. – Myślę, że mogłem… - Posłał Severusowi przepraszające spojrzenie.

 Severus potargał jego włosy, półuśmiech wykrzywił kącik jego ust.

- Przypuszczam, że ta mała nie kłamie. I uważam, że nie przeszkadza mi, jak mnie tak nazywa… ale lepiej nie zaczynaj, zrozumiano?

- Tak, Sev – powiedział potulnie Harry, ale błysk psoty zatańczył w jego oczach , więc trzymał głowę opuszczoną, by ukryć uśmiech.

Jilly zsunęła się z jego kolan i wyciągnęła ręce do Severusa, a on – najbardziej przerażający profesor eliksirów w Hogwarcie – natychmiast podniósł ją i przytulił.

Oczy Harry’ego prawie wypadły mu z orbit. Wielki Merlinie! On naprawdę ją trzyma, a ona kładzie głowę na jego ramieniu. Kto by pomyślał? Prawie żałuję, że nie mam aparatu. Ron, Hermiona i Syriusz nigdy mi nie uwierzą, jeśli im powiem, że mistrz złośliwości, Severus Snape, chętnie trzymał dwulatkę w swoich ramionach. Teraz widziałem już wszystko!

Jae przyciągnął jego wzrok i uśmiechnął się ironicznie.

- Bycie empatą ma swoje przywileje.

- Chyba tak – powiedział Harry, ocierając oczy ściereczką, którą podał mu Jace. Modlił się, by Witherspoonowie założyli, że łzy pochodzą bardziej ze śmiechu niż ze smutku.

- Jesteś głodny, Harry? – zapytała Grace. – Mamy na stole obiad.

- Tak, proszę pani – powiedział uprzejmie Harry, po czym podążył za resztą domowników do kuchni, a Severus szedł trochę z tyłu, pławiąc się w spokoju, który ponownie zapanował w chatce.

Później, po porywającej grze w szachy z Jacem i gorącym prysznicu, Harry leżał w łóżku, zmęczony, ale nie na tyle, żeby zasnąć. Zdjęto z niego wielkie brzemię i poczuł głęboką ulgę. Po raz pierwszy od tygodnia mógł spać spokojnie, bez uścisku w żołądku. Położył ręce za głowę i wpatrywał się w sufit, odtwarzając w myślach wydarzenia dnia.

Kiedy był młodszy, zawsze uważał Dumbledore’a za najodważniejszego czarodzieja, uosobienie gryfońskiej odwagi, z powodu nieoddanego oddania Światłu i sprzeciwianiu się ciemności. Ale teraz zobaczył, że istnieje głębszy rodzaj odwagi, odwaga osoby, która wkroczyła w ciemność, zarówno w swoim wnętrzu, jak i na zewnątrz, i powróciła, pokryta bliznami, jednak cała. To była prawdziwa odwaga i dlatego Harry uważał Severusa Snape’a za najodważniejszego mężczyznę, jakiego kiedykolwiek poznał.

I to dlatego pozwolił Severusowi zobaczyć, jak płacze, ponieważ ci, którzy błąkali się w ciemności wiedzieli dobrze o poczuciu winy, wstydzie i łzach wylewanych z powodu rzeczy, które nigdy nie miały zostać zapomniane. Severus rozumiał go, rozumiał głębię, w której się zanurzył, rozumiał wyrzuty sumienia i triumf powrotu światła, pomimo wstydu, który dręczył go od stóp do głów. Dumbledore, mimo swojego wieku i całej mądrości, nigdy nie poznał pokusy, nigdy się nie dowiedział, jak to jest być zdegradowanym i bezradnym, pionkiem dla pokręconych pragnień innych ludzi. Zawsze miał kontrolę, nigdy nie był kwestionowany, bezpieczny w swojej roli wielkiego przywódcy Światła. Mógł tylko współczuć trudnej sytuacji Harry’ego, ale to nie to samo co zrozumienie.

Ale Severus rozumiał i za to Harry kochał go najbardziej.

Harry zdjął okulary i położył je na stoliku nocnym. Potem odwrócił się i ukrył twarz w poduszce. Po kilku chwilach zasnął głęboko i po raz pierwszy od przybycia do Witherspoonów spał bez wyrzutów sumienia, które trzymały go obudzonego.

Następnego popołudnia Harry i Jace byli w ogrodzie Grace, gdzie pieliki i zbierali kilka rodzajów ziół i kwiatów, które musiały zostać wysuszone do kilku mikstur. Obaj chłopcy pracowali w swoim towarzystwie, niewiele mówiąc, ponieważ Jace z natury był cichy, a Harry tego popołudnia był w nastroju do rozmyślań, co nie zmieniło się od rytuału odnowy.

Zbieranie różnych ziół – dzięgiel, werbena, wrzos, majeranek i śniadek – rozluźniło go. To była praca, do której był przyzwyczajony, zajmował się ogrodem ciotki, odkąd był na tyle duży, że potrafił odróżnić chwast od łodygi rośliny i władać kielnią ogrodową. Przesiewając glebę, świeżo odwrócona ziemia napełniała mu nozdrza bogatym zapachem, kiedy delikatnie odcinał łodygi i kwiaty, i umieszczał je w koszu, a następnie wyciągał oporne chwasty z zakazanego miejsca, wpadł w rytm i praca stała się przyjemna i napełniała go poczuciem spełnienia. W ten sposób chciał odkupić swój dług wobec Grace za opiekę nad nim i Severusem.

Kiedy skończyli, byli spoceni, brudni i potrzebowali prysznica.

W drodze powrotnej z łazienki, Jace szczodrze pozwolił Harry’emu pójść pierwszy, Harry minął pokój Severusa, gdzie odpoczywał Mistrz Eliksirów. Choć prawie doszedł do siebie, Grace nalegała, by Severus nie przeciążał się i powiedziała, że powinien odpoczywać przez dwie godziny każdego popołudnia. Severus zgodził się niechętnie.

Więc Harry był zaskoczony, słysząc głos Severusa, dochodzący z sypialni, póki nie wychylił się za framugę, nie mógł stłumić swojej ciekawości.

I zobaczył, jak jego nieugięty obrońca czyta Jilly bajkę.

Najmniejsza Witherspoonówna była zwinięta w kłębek przy Severusie, głowę opierała na jego ramieniu, jej zielone oczy utkwione były w książce w rękach Mistrza Eliksirów. Na okładce było zdjęcie rozmytej, zielonej gąsienicy z czerwoną głową, jedzącą liścia. Harry ledwie mógł rozpoznać tytuł.

-„Z jajka wyszła bardzo maleńka, bardzo głodna gąsienica. Zaczęła szukać pożywienia” – czytał cicho Snape.

Znam tę historię! – pomyślał podekscytowany Harry. Ciotka Petunia czasami czytała to Dudleyowi w pokoju i słyszałem to z komórki, jeśli byłem naprawdę nieruchomy i cicho. Pochylił głowę i żałował, że nie widzi ilustracji, w które tak intensywnie wpatrywała się Jilly.

- „W poniedziałek zjadła jabłko. Ale wciąż była głodna…” – czytał Severus.

Harry uśmiechnął się tęsknie. Podobała mu się ta historia, chociaż czasami słuchanie jej sprawiało, że był głodny, zwłaszcza jeśli nic nie jadł, gdy posyłano go do komórki. W książce wymieniano różne rodzaje pożywienia, które dzieci lubiły jeść, które głodna gąsienica w kółko zjadała.

Severus kontynuował.

- „W sobotę zjadła jeden kawałek ciasta czekoladowego, jeden wafelek lodów, jeden ogórek kiszony…”

- „…Jeden kawałek szwajcarskiego serca! – oznajmiła głośno Jilly.

- Bardzo dobrze! – pochwalił Severus. Wskazał na inny obrazek. – I co takiego zjadła?

- „Ostatni kawałek salami!”

- Pięknie. A czy dalej była głodna?

- Tak! Bo zawsze jest głodna! To dlatego, że jest bardzo głodną gą-sie-nicą – powiedziała, wymawiając słowo gąsienica. – Czytaj dalej, plofesol Sevi.

I Severus wykonał polecenie.

- „Jeden kawałek ciasta wiśniowego, jedną kiełbaskę… jedną babeczkę… i jeden kawałek arbuza.”

Jilly klasnęła w dłonie.

- Wiesz co było dalej? Ja wiem! – Odwróciła stronę i powiedziała. – „A tej nocy bolał ją brzuch”.

- Dlaczego nie jestem zaskoczony? – powiedział rozbawiony Severus. – Każdy, kto by tyle zjadł, miałby ból brzucha, gąsienica czy dziecko.

Harry zgodził się. Gąsienica zawsze przypominała mu Dudleya, objadającego się przy każdym posiłku.

- Jej mamusia powinna dać mu eliksiry – brzmiała następna uwaga Jilly.

- Tak. Czy tak się stało?

Potrząsnęła głową.

- Nie wiadomo. Ale myślę, że tak. Zjadła tak wiele rzeczy!

- Jak wiele? Możesz je dla mnie policzyć?

- Jeden, dwa, trzy, cztery… - liczyła powoli Jilly, wskazując na każdą rzecz. Kiedy dotarła do szóstej, przerwała i zapytała Severusa, co będzie dalej.

Harry liczył w myślach razem z nimi i odkrył, że gąsienica zjadła w sobotę dziesięć rzeczy. Harry zakrył dłonią usta. O tak, gąsienica bardzo przypominała Dudleya! Nagle Jilly rozejrzała się, po czym powiedziała:

- Haly, chodź tu! Plofesol Sevi mi czyta bajkę. Chodź, Haly, i słuchaj!

Harry pozostał w miejscu, powoli rumieniąc się na twarzy.

- Uch… skąd wiedziałaś, że tu jestem?

- Wycułam, głuptasku! – odpowiedziała, rzucając mu spojrzenie, które mówiło, że jest tępy, skoro tego nie wie. Skinęła na niego władczo. – No chodź, Haly! To najlepsza część!

- Nie, w porządku, Jilly. Nie muszę… - przerwał, bo posłała mu żałosne spojrzenie, więc westchnął. – No dobrze. – Potem wszedł do pokoju i przysiadł w nogach łóżka.

Severus dokończył historię.

- „Potem wygryzła sobie drogę i stała się pięknym…”

- Motylem! – krzyknęła Jilly. – Tak! Widzisz, Haly? Patrz na motylka!

Harry przesunął się, by zobaczyć obrazek. Był to po prostu kolorowy rysunek motyla, jednak wzruszył go i odkrył, że się uśmiecha i pyta, czy mógłby zobaczyć książkę.

Severus podał mu ją, a wtedy Jilly powiedziała:

- Chcesz poczytać, Haly? Mogę pomóc.

Harry uśmiechnął się i stwierdził:

- Jasne, Jilly. Przeczytajmy razem. – Potem pomyślał: Chyba tak to jest mieć prawdziwą rodzinę.

Jak Jasper zabrał Jilly na drzemkę, Severus zapytał Harry’ego, jak się czuje.

- W porządku – odparł Harry. – Właściwie nigdy w życiu nie czułem się tak dobrze. Ten rytuał naprawdę działa. Nie czuję się już… skażony. Czy ciemność odeszła na dobre, Sev?

Mistrz Eliksirów skinął głową.

- Tak. Rytuał oczyścił nas obu. Nie masz się czym martwić, Harry. Ostateczna trucizna sztyletu została pokonana.

Harry odetchnął z wielką ulgą.

- To dobrze. Znaczy, tak myślałem, ale… nie byłem pewny… i bałem się, że trochę jego mocy… no wiesz… wciąż we mnie jest.

Severus wziął twarz Harry’ego w swoje dłonie.

- Nie, dziecko. Zaufaj mi. Nie jesteś już dotknięty mrokiem. Tak samo jak ja. Spójrz. – Podwinął lewy rękaw, wykręcając nadgarstek do góry.

Tam, gdzie kiedyś naznaczony był Mrocznym Znakiem, był tylko cień, zaledwie plama na bladej skórze.

- Prawie zniknął! Ale… jak?

- Rytuał oczyszcza nawet stare rany – powiedział Severus, pocierając delikatnie skórę. – Więc jeśli może robić to, Harry, z pewnością może usunąć plamę na twoim duchu. – Opuścił rękaw.

Tym razem Harry nie wątpił w starszego mężczyznę.

- Sev, gdzie jest ostatni?

Severus przywołał ze swojego plecaka dziennik Toma Riddle’a i przeczytał cicho:

- Ostatni kawałek umieściłem w naczyniu, którego lojalności i oddania nigdy nie będę kwestionować. Nigdy nie będę wątpił. Spocznie w katakumbach, bezpieczny i nigdy nie znaleziony, aż dziedzic otworzy drzwi.

- Dziedzic otworzy drzwi… Sev, to jest Hogwart! Jest w Komnacie Tajemnic.

- Dokładnie tak myślałem. I tam są drzwi, które może otworzyć tylko wężousty.

- Mogę je otworzyć – powiedział Harry. A potem zapytał: – Ale na dole nie ma już nic, może za wyjątkiem kilku gnijących kości i zębów bazyliszka. Myślisz, że ostatnim mógł być bazyliszek?

Severus zastanowił się.

- Nie. W przeciwnym razie mój Znak zbladłby całkowicie po zniszczeniu sztyletu. Ostatni wciąż istnieje. Gdzieś w podziemiach szkoły.

- Myślisz, że Dumbledore wie?

- Może, chociaż bardzo w to wątpię.

- Może powinniśmy mu powiedzieć. Tak na wszelki wypadek.

- Tak. Mądra decyzja. Napiszę do niego – zgodził się Severus, po czym bezzwłocznie wezwał pióro, atrament i pergamin.

Czwartego dnia rekonwalescencji Severusa, Freedom i Warrior płynęli na wietrze, bawiąc się w berka, ćwicząc mięśnie skrzydeł i zwiększając wytrzymałość, ścigając się od jednego końca wioski do drugiego. Hedwiga nawet dołączyła do nich w locie, choć pokonywali ją samą prędkością na krótkich dystansach.

Freedom i Warrior na zmianę nurkowali na małe zwierzątka na wrzosowiskach, sprawdzając, kto może najbardziej zbliżyć się do ofiary, nie raniąc jej, co było ćwiczeniem precyzji, która budziła podziw, a przynajmniej tak powiedział Jace, który często wychodził na wrzosowiska, by zobaczyć, jak dwa jastrzębie wzlatują w niebo.

I chociaż to była zabawa, Freedom wiedział, że nawet z zabawy można się czegoś nauczyć i być może pewnego dnia precyzja, której się teraz nauczył mu się przyda, zwłaszcza jeśli musiał walczyć z wrogiem i musiał celować w jakieś miejsce, na przykład oko, ręka albo coś w tym stylu.

Minęły dwa dni, odkąd Severus wysłał list do Dumbledore’a i jak dotąd nie nadeszła żadna odpowiedź. Wysłał go poprzez Rocket, sowę Witherspoonów, ponieważ Hedwiga zbyt rzucała się w oczy i mogła zostać rozpoznana przez wrogów.

Severus był nieco zaniepokojony, bo to nie było w stylu staruszka, kazać komuś czekać na odpowiedź, zwłaszcza w tak ważnej sprawie. Ale może był zajęty szkolnymi obowiązkami albo Ministerstwem i nie miał jeszcze czasu na odpowiedź.

Tego popołudnia zapytał Jace’a, czy jego sowa przyniosła mu rano jakąś pocztę.

- Nie, profesorze. Tylko gazetę, jak zwykle.

- Czekam na ważny listo od dyrektora – wyjaśnił Severus, widząc pytające spojrzenie. – Proszę, poinformuj mnie, gdy nadejdzie.

- Jasne, profesorze – powiedział Jace.

Harry podniósł wzrok znad gazety, ale nie było w niej wzmianki o jakiejkolwiek działalności śmierciożerców ani o wilkołakach. Dotknął bransoletki Meadowsweet, którą zawsze nosił na nadgarstku i zastanowił się, czy wszystko jest w porządku z nią i jej wilczymi braćmi w Lesie. Nie zapomniałem o tobie, Sasha. Ani obietnicy, którą złożyłem. Porozmawiam z Ministrem, kiedy to wszystko się skończy i uwolnię cię. Chociaż tyle mogę zrobić. Chciałbym, żebyś tu była. Tęsknię.

Przesunął palcami po księżycowym kamieniu, osadzonym pośrodku i w jakiś sposób jego chłodny dotyk go uspokoił. Żałował, że nie odważył się do niej napisać, ale wiedział, że wszelka korespondencja może zostać przechwycona, więc musiał czekać. Ale tęsknota kręciła się w nim i próbował przestać myśleć o tym, jak wiatr rozwiewał jej srebrzyste włosy, jak się uśmiechała albo jak brzmiał jej głos.

- Myślisz o kimś wyjątkowym? – zapytał cicho Jace.

- Huh? – Harry poderwał głowę znad gazety i spojrzał na przyjaciela. – Skąd wiesz?

- Po twojej twarzy i sposobie, w jaki dotykasz swojej bransoletki – odpowiedział Jace. – Nie muszę czytać w twoich myślach, Harry. Po prostu uważnie obserwuję. W ten sposób czytający uczy się większości rzeczy. Obserwując i interpretując coś, na przykład wyraz twarzy. Zabronione jest czytać w myślach tylko, by zaspokoić swoją ciekawość.

- Przepraszam. To chyba siła przyzwyczajenia, że po prostu zakładam, że musisz czytać w myślach. Chyba po prostu zbyt łatwo jest mnie odczytać.

- Zawsze pozwalałeś, żeby wszystko, co myślisz lub czujesz rzutowało na twoją twarz – powiedział Severus. – To nie jest dobra cecha szpiega, więc dobrze, że nigdy nie musiałeś grać tej roli.

 - Wiem. Voldi odkryłby mnie kiedyś za pomocą Legilimencji – powiedział Harry ze smutnym chichotem. – Jace, czy Legilimencja jest podobna do twojego talentu?

Jace szybko potrząsnął głową.

- Nie. Ani trochę. Legilimencja, jeśli dobrze rozumiem, to zaklęcie, które może sprawić, że czarodziej przeskanuje umysł innej osoby, ale to prymitywne i niezbyt subtelne. Używanie na kimś legilimencji jest jak próba otworzenia fiolki z eliksirem za pomocą łomu, czytający jest dziesięć razy bardziej subtelny. Wślizgujemy się w cudze myśli i nawet się nie zorientujesz, że w nich jestem. Z tego, co wiem, Jego Mroczność był jak skłoń w składzie porcelany, a osoba, którą czytał zawsze wiedziała, że on jest w jej umyśle, rozdzierał ją na strzępy, zabierając jej wspomnienia. Prawda, profesorze?

Severus skinął głową.

- Tak. Jak się tego dowiedziałeś?

- Dotarła tu jedna z jego ofiar, żeby się podleczyć. Jego umysł… był ciężko uszkodzony, miał dziury w pamięci jak w serze szwajcarskim. Żaden czytający nigdy nie zrobiłby czegoś takiego?

- Nawet ci Władcy Umysłu?

- Nie. Władca Umysłu jest podstępny, potrafi się wślizgiwać w myśli ludzi w mniej niż dwie sekundy, podsuwać sugestię i w ogóle, ale nigdy nie zostawiłby kogoś w takim stanie, w jakim on był. To było zbyt niezdarne, bez finezji. Nic nie powstrzyma czytającego, który chce się dostać do środka, poza trzema rzeczami. Pierwszą jest Kodeks Czytającego. Drugą są naturalni oklumencji, mają tak mocne i szczelne osłony, że czytający nie potrafi ich przeniknąć, jak u profesora Snape’a. A trzecią rzeczą jest inny czytający z wielowarstwowymi tarczami, ale nawet one mogą zostać przełamane, jeśli jest się wystarczająco silnym.

- To dlatego tak długo udało wam się pozostać w ukryciu? – zapytał Harry.

- Mniej więcej – stwierdził Jace. – Możemy wyczuć, że w pobliżu są jakieś inne umysły i osłonić się, kiedy to konieczne.

- Szkoda, że ktoś z was nie mógł przeczytać umysłu Riddle’a, kiedy powrócił.

- Nie wiem, czy to by zadziałało, Harry. Był szalony, a kiedy próbuje się czytać kogoś takiego… samemu można oszaleć. Ponieważ ktoś, kto jest tak szalony, nie ma normalnego umysłu i zwykle jest trudno podążać za jego myślami, a jeszcze trudniej powstrzymać je, by na ciebie nie wpłynęły. To też jest niebezpieczne. Można zostać uwięzionym w umyśle i nigdy nie znaleźć drogi wyjścia. Więc, tak, czytający mógłby posłuchać jego myśli, ale też naraziłby się na niebezpieczeństwo, że sam by oszalał.

- Och. Nie zdawałem sobie sprawy…

- Nie musiałeś tego wiedzieć. Większość ludzi zakłada, że czytający może zrobić wiele rzeczy, które po prostu nie są możliwe. Na przykład komunikowanie się przez ocean albo coś takiego.

- To dobrze, ponieważ w innym wypadku mój wynalazek byłby bezużyteczny – zauważył Jasper, wchodząc do kuchni. – A mówiąc o amuletach, chciałbym wam coś dać – sięgnął do kieszeni i wyciągnął dwa podłużne wisiorki z malachitu na srebrnych łańcuszkach. – Sparowałem je, więc żeby je aktywować musicie tylko założyć je i przytrzymać na moment, myśląc o drugiej osobie, która trzyma amulet. Twoje myśli będą mogły zostać usłyszane przez tą osobę z odległości kilku kilometrów.

Zarówno Severus, jak i Harry, wpatrywali się w prezent. Wiedzieli, jak rzadko Jasper podarowywał obcemu jeden amulet, nie mówiąc o dwóch.

- Jasper, to za dużo. Nie moglibyśmy… - zaczął Snape. Czytający stanowczo stłumił protest mężczyzny, kładąc amulet w dłoń Snape’a. – Nie rozśmieszaj mnie, Severusie. Wiem, że jesteś na ściśle tajnej misji i nie będę zadawać pytać, ale mam przeczucie, że będziecie ich potrzebować, zanim to się skończy. Nazwij mnie jasnowidzem, jeśli chcesz – tu Jasper uśmiechnął się. – Poza tym, jeśli użyjesz moich amuletów, by pomogły ci w twojej misji, może Minister usiądzie, zwróci na to uwagę i może podpisze mój patent.

Ich oczy spotkały się i Severus szybko zorientował się, że Jasper był tak uparty, jak on i już podjął decyzję.

- Dobrze. Doceniamy bardzo twoją hojność. Jeśli kiedykolwiek będziesz potrzebował moich usług jako Mistrza Eliksirów, tylko poproś.

- Będę o tym pamiętał. A między Ślizgonami nie ma długów, Severusie – stwierdził Jasper. – Używajcie ich dobrze.

Starszy czarodziej został z nimi, by nadzorować, jak obaj aktywują swoje amulety i testują je.

- Czy możemy rozmawiać z każdym, kto ma amulet? – zapytał Harry.

- Tak, jeśli są do ciebie dostrojeni – powiedział Jasper. – Pozwoliłem sobie dostroić je do całej mojej rodziny. Więc jeśli miałbyś jakieś pytania, nie wahaj się ich wysłać.

Potem Jasper wyszedł, idąc do pracy, a Harry eksperymentował ze swoim amuletem wraz z Jacem i Severusem, aż poczuł się komfortowo, używając go. Jedyną wagą, którą zauważył było to, że amulet nie mógł być używany w animagicznej formie, działał tylko, gdy był człowiekiem. Jace powiedział, że to dlatego, że umysł zwierzęcia różni się od ludzkiego i chociaż umysł Harry’ego kontrolował Freedoma, jastrzębi umysł wciąż był aktywny i nie współdziałał z amuletem.

Ale nadal był to wspaniały prezent.

Piątego dnia Grace ponownie zbadała Severusa, by upewnić się, że jego rezerwy wróciły do odpowiedniego poziomu i z uśmiechem stwierdziła, że tak się stało, ale to, co przeczytał w gazecie tego ranka prawie spowodowało nawrót choroby. Jedli śniadanie, gdy sowa dostarczyła gazetę.

Rocket dostarczył ją Harry’emu, być może dlatego, że był najbliżej okna, przez które wleciał, podniósł ją i już miał ją podać Grace, gdy zobaczył nagłówek.

Śmierciożercy podejrzani o zniknięcie czterech uczniów Hogwartu! Społeczność panikuje! Czy to oznacza powrót panowania ciemności?

Cztery dni temu departament aurorów dostał powiadomienie o zaginięciu czterech osób, wszystkie dotyczyły byłych kolegów Harry’ego Pottera z piątego roku. Zostały one zgłoszone przez rozgorączkowanych członków rodzin i wydaje się, że wszyscy zaginęli tego samego dnia, co skutkuje przekonaniem, że był to nalot zaplanowany, a nie tylko indywidualne porwanie. Zaginionymi uczniami jest mugolaczka Hermiona Granger, podobno porwana ze swojej sypialni w domu, Vincent Crabbe i Marietta Edgecombe, oboje zabrani z domu pani Edgecombe, czekający na jej powrót z obiadu w lokalnej restauracji i Susan Bones, której ciotka, Amelia, jest wybitnym urzędnikiem Ministerstwa i która odpowiedzialna była za proces i skazanie wielu śmierciożerców. Susan wyszła na spacer po obiedzie i nigdy nie wróciła. Podejrzanymi między innymi jest były śmierciożerca Karkarow i Lucjusz Malfoy… Departament robi wszystko, co w jego mocy, by zlokalizować zaginione dzieci i zwlekał z poinformowaniem prast w nadziei, że porywacze pozostawią żądania, które można by było wyśledzić…

- Wielki Merlinie! Severusie, musisz to przeczytać! – wykrzyknął Harry, pokazując gazetę swojemu mentorowi.

Jego umysł kręcił się w kółko, nie mógł uwierzyć, że coś okropnego stało się jego przyjaciołom – zwłaszcza biednej Hermionie. Vince i Marietta, nawet Susan… to go zaskoczyło. Sądził, że śmierciożercy skupili się na nim i Severusie, bo oni byli największym zagrożeniem, więc po co zawracać sobie głowę dzieciakami takimi, jak Hermiona i Susan? Jaki był w tym cel?

Severus przeczytał cały artykuł, a jego twarz stawała się z każdym zdaniem coraz bardziej ściągnięta zmartwieniem. To miało wszystkie znamiona zbierania ciał na krwawy rytuał, coś, co Severus widział wiele razy podczas dochodzenia Voldemorta do władzy. Śmierciożercy woleli porwać mugolaki i zdrajców krwi, twierdząc, że byli bezużyteczni poza mięsem ofiarnym.

Usta Severusa wykrzywiły się. Lubili też używać młodych, bo niewinność podsycała ofiarę i czyniła ją silniejszą.

- To może być powód, dlaczego Dumbledore nie odpowiadał na mój list. Prawdopodobnie szuka zaginionych dzieci – powiedział Severus.

Właśnie wtedy przez okno wleciał puchacz wirgilijski, pohukując w pośpiechu. W jego dziobie znajdował się mały list, zapieczętowany pieczęcią Zakonu Feniksa. Severus rozpoznał w sowie Serafinę, patriarchę hogwardzkiej Sowiarni. Serafina przyniosła list bezpośrednio do Severusa i odleciała, zanim mógł ją nagrodzić, najwyraźniej w pośpiechu.

- Czy to od Dumbledore’a? – zapytał Harry. Nie było adresu zwrotnego.

- Cicho, uprzejmie pozwól mi otworzyć wiadomość – prychnął starszy czarodziej, machając ręką na Harry’ego.

W pełni spodziewał się, że list będzie napisany szorstkim pismem Dumbledore’a, ale zamiast tego był wypisany wdzięczną kursywą Minerwy.

Drogi Severusie,

Piszę do ciebie, ponieważ przypadkiem zobaczyłam twój list na biurku Albusa, gdy przeglądałam jego rzeczy w poszukiwaniu wskazówek. Wiedziałam, ze musi to być pilne i związane z Zakonem, więc go otworzyłam. Jeśli przeczytałeś dzisiejszą gazetę – a prawdopodobnie kto tego nie zrobił – dowiedziałeś się o czterech zaginionych uczniach. Nikt jeszcze nie wie, że nie są jedynymi.

Albus również zaginął.

Obecnie Moody, Remus i Syriusz badali sprawę, a Albus im pomagał. Przepytali wszystkich rodziców i dowiedzieli się kiedy i gdzie były dzieci, nim zniknęły, i czy mieli jakieś problemy, nim dzieci zaginęły, na przykład czy się pokłócili. Nic.

A jednak Albus nie chciał porzucić nadziei. Uważa, że wciąż gdzieś tam są. Nie wysłano żadnego żądania okupu. Przynajmniej nie byłam żadnego świadoma. A wczoraj zniknął Albus i nie ma możliwości komunikacji. Właśnie dziś rano przeglądałam papiery na jego biurku i znalazłam zarówno twój list, jak i inny, anonimowy, zakopany pod stosem czasopism.

Anonimowy list mówił, że dzieci zostaną zabite, jeśli nie znajdzie się zastępca, to wszystko. Uważam, że Albus zniknął, ponieważ chciał ich zastąpić, a nie chciał robić zamieszania.

Severusie, wracaj do Hogwartu tak szybko, jak to możliwe. Potrzebuję twojej chłodnej głowy i analitycznego umysłu, nie wspominając o twojej magii i wiedzy, przyjacielu.

Z poważaniem,

Minerva McGonagall

Sekretarz Zakonu

Severus milczał przez dłuższą chwilę, po czym powiedział do Harry’ego:

- Musimy ruszyć tak szybko, jak to możliwe. Nie możemy pozwolić sobie na opóźnienie powrotu do Hogwartu dłużej niż to konieczne. – Zdjął swój amulet, po czym nabazgrał szybką odpowiedź do Minervy i włożył zarówno list, jak i amulet do koperty. Komunikacja między nimi byłaby dziesięć razy szybsza, gdyby członek Zakonu miał amulet, a w takiej sytuacji szybka komunikacja była wszystkim.

Wysłał list i amulet poprzez Rocket.

- Sev? Dlaczego oddałeś swój amulet? – zapytał Harry.

- Tymczasowo pożyczyłem go profesor McGonagall. Będziemy potrzebować pomocy Zakonu, a komunikacja jest najważniejsza. – Szybko wyjaśnił, co McGonagall powiedziała mu o zaginięciu dyrektora.

- Och, racja. – Harry poczuł się trochę głupio, ale jego umysł był zamglony, wypełniony zmartwieniem i strachem. Co, na Merlina, mogło dziać się z jego przyjaciółmi i Dumbledorem?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz