Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 5 sierpnia 2017

NDH - Rozdział 44


Następnego ranka, wkroczył niespodziewany początek semestru. Krótko przed rozpoczęciem zajęć, Harry wpadł do kwater i zaczął plądrować swój pokój.
- Co ty, do licha, wyprawiasz? – zapytał Snape, podchodząc do drzwi pokoju dzieciaka.
- Nie mogę znaleźć mojej pracy domowej – krzyknął Harry spod łóżka, pod którym tkwił do połowy. – Widziałeś ją? Zniknęła! Wszyscy nauczyciele wściekną się na mnie!
- Tak to jest, kiedy nie ma się porządku w pokoju – skarcił go Snape. – Dlaczego nie włożyłeś jej do torby?
- Włożyłem! – zaprotestował Harry, wychodząc spod łóżka. – Wiem, że ją włożyłem, ale teraz jej tam nie ma. Sprawdziłem cały kufer i wokół łóżka w wieży, i wszędzie indziej.
Snape zmarszczył brwi. To nieprzyjemnie przypominało mu pewne doświadczenia z jego dzieciństwa.
- Czy twoi koledzy z pokoju mogli zniszczyć lub ukryć twoją pracę? – zapytał z podejrzeniem, pamiętając zbyt wiele dni, kiedy dokładnie to samo stawało się jemu.
Harry popatrzył na niego ze szczerym zdumieniem.
- Dlaczego mieliby to zrobić?
Snape zrelaksował się nieco; najwyraźniej Harry nie miał kłopotów z kolegami, których on doświadczył.
- Może to żart?
Harry stanowczo pokręcił głową.
- Nie, pomagali mi szukać. Znaczy, Ron jest moim najlepszym kumplem, Neville nie zrobiłby czegoś takiego, a Seamus i Dean nie są na mnie źli. – Harry skrzywił się. – Dudley kiedyś rozrywał moją pracę domową, więc zwykle ją chowałem, ale tutaj nigdy nie było problemu. Po prostu nie wiem, gdzie mogłaby być! – zakończył z jękiem i Snape zdał sobie sprawę, jak bliski jest płaczu.
- Uspokój się – rozkazał opryskliwie, ale dłoń, która spoczęła na ramieniu chłopca była łagodna. Harry pociągnął na nosie i przestał biegać dookoła. – Jest jedna zaleta posiadania opiekuna wśród członków kardy. Jestem dobrze poinformowany o twoich wszystkich zadaniach domowych i o tym, że je skończyłeś, ponieważ wymagam, żebyś przynosił mi je do wglądu. Napiszę liścik do wszystkich nauczycieli i mimo że wciąż mogą ukarać cię za zapodzianie pracy domowej – uchylił się przed protestem chłopca, – prawdopodobnie przynajmniej częściowo zaufają ci, że ją zrobiłeś.
Harry oklapł, ale wiedział, że to najlepsze, na co mógł liczyć.
- Myślisz, że i tak zostanę ukarany? – zapytał nieszczęśliwie.
- Na pewno możesz się spodziewać szlabanu na eliksirach – powiedział mu surowo opiekun. – Może wieczór spędzony na odtwarzaniu eseju pomoże ci być bardziej zorganizowanym.
- Ale to nie fair – sprzeciwił się gwałtownie Harry. – Widziałeś, jak go robię! Nawet go czytałeś!
- Zadaniem nie było ukończenie pracy domowej, ale oddanie jej w wymaganym terminie, żeby mógł być oceniony. Dlatego, że nie wypełniłeś całkowicie zadania, zostaniesz za to ukarany.
Harry posłał ojcu wściekłe spojrzenie.
- To nie fair!
- Jeszcze trochę zuchwalstwa, panie Potter, a na nowo rozpatrzę pisanie notki do twoich nauczycieli – ostrzegł Snape, a Harry niechętnie ustąpił.
Tego dnia większość nauczycieli było – jak można było się tego spodziewać – bardziej wyrozumiałych niż profesor Snape, choć większość wymagała, by Harry odwiedził ich po lekcjach, żeby mogli ustnie przepytać go z materiału. Dzięki zapewnieniu jego opiekuna, że zrobił pracę domową i oczywistej znajomości materiału, uniknął dodatkowych szlabanów. Nawet ten, który otrzymał, nie był tak okropny –Snape nalegał, żeby spędził pierwszą połowę na sprzątaniu swojego splądrowanego pokoju, ale potem złagodniał i zamiast ponownego pisania starego eseju, czyli czegoś, co Harry uważał za równoważność pisania linijek, zadał mu nowy. Nowy temat był dość interesujący i Harry niemal zapomniał dąsać się, kiedy szlaban się skończył.
Mimo to, powiedział sobie, to naprawdę nie było fair, że robił coś dodatkowego, tylko dlatego, że stracił pracę domową. Cichy wewnętrzny głosik twierdził, że nauczyciele musieli to wcześniej słyszeć, ale odparł, że tym razem wiedzieli, że to prawda. Podejrzewał, że jego tata miał rację na temat tego, że powinien oddać eseje, ale Harry był raczej w takim nastroju, by irytować się tym, zamiast przyznać możliwą słuszność argumentu jego ojca.
Przecież nie starał się umyślnie stracić zadania, ani nawet nie był szczególnie beztroski, kiedy to się stało. Wyraźnie pamiętał, jak wkładał ją do torby… ale potem zniknęła. Przygryzł wargę. Nie było możliwości, żeby kręcił się tu Dudley, ale co mogło się stać z jego zadaniem? Hermiona zasugerowała, że może wyjął ją gdzieś, żeby ponownie sprawdzić, jednak Ron zaczął śmiać się na tę myśl histerycznie, ku wielkiej irytacji Hermiony. Ron przyjął bardziej wyluzowane podejście, stwierdzając, że: „Nie martw się, kumplu. Zapewne się odnajdzie. Prawdopodobnie zaraz po szlabanie.” Harry prychnął. To całkiem podobne do Rona, być w takiej sytuacji wyluzowanym. To nie jego praca domowa tak tajemniczo zniknęła.
Harry westchnął. Pewnie robił z igły widły. Może pergaminy wyślizgnęły się z jego torby, kiedy przenosił rzeczy go Wieży. Albo Irytek mógł je pociąć, gdy nie patrzył. Albo… w magicznym zamku było wiele możliwości. Harry miał tylko nadzieję, że nic innego nie zginęło.
Następnego dnia były pierwsze zajęcia OPCM-u i pomimo notki Snape’a i oferty Harry’ego, że może zostać przepytany z materiału, profesor Umbridge głośno zawołała go na przód pomieszczenia. Potem, gdy Harry wił się z upokorzenia, poinformowała całą klasę, z cukrową słodyczą, że nie tylko daje Harry’emu podwójny esej za karę, ale też odejmuje dwadzieścia punktów Gryffindorowi. Reszta uczniów patrzyła na tą drakońską karę z rozszerzonymi oczami, a Harry musiał przygryźć język, by powstrzymać się przed krzykiem oburzenia, kiedy spędziła następne pięćdziesiąt minut na przemian łajając go za lenistw, objawiające się nie zrobieniem pracy domowej i przekazując reszcie klasy, że nie będzie tolerowała kłamiących dzieci. Wyglądało to tak, jakby zamierzała sprawić, że Harry będzie źle wyglądał przed innymi uczniami, a Harry był purpurowy z upokorzenia, jakie wiązało się byciem publicznie poniżonym.
Na szczęście, przesadzała tak bardzo, by jej plan się powiódł, że zamiast posyłać Harry’emu karcące spojrzenia, reszta klasy jawnie okazała współczucie, kiedy Harry’emu pozwolono usiąść.
- Um-szmata*! – wyszeptał Ron, kiedy Harry osunął się na swoje krzesło, walcząc z intensywnym pragnieniem ukrycia głowy w ramionach.
- Co za ropucha – mruknął Draco z drugiej strony. Hermiona posłała mu spojrzenie pełne współczucia przez ramię i Harry zaczął czuć się nieco lepiej.
Wieczorem, z oburzeniem opowiedział ojcu tę historię, ale ku jego irytacji, Snape tylko zauważył – ze swoich zwykłym opanowaniem – że Harry mógł się spodziewać, że nowy nauczyciel prawdopodobnie zacznie nauczycielską karierę, robiąc przykłady z kilku pierwszych uczniów, którzy się źle zachowywali.
- Ale ja nie zachowywałem się źle – zaprotestował Harry. – Nawet jej nie odpyskowałem. Nawet gdy nazwała mnie kłamcą i powiedziała, że najwyraźniej nie kłopotałem się robieniem zadania. Powiedziała, że byłem leniwy i że mam szczęście, że nie wysłała mnie do Filcha, żeby mnie wychłostał!
Oczy Snape’a zwęziły się niebezpiecznie, ale jego głos pozostał równy.
- W przeciwieństwie do innych profesorów, pani Umbridge nie zna cię, a tłumaczenie się straceniem pracy domowej jest taktyką wszystkich leniwych dzieci. Co więcej, jako nowy nauczyciel, naturalnie opierała się na pracy domowej, która dałaby jej zrozumieć poziom twojej wiedzy. Sugeruję, żebyś spróbował wykupić się esejem.
Harry zrezygnowany podążył za radą taty i skierował się do pokoju wspólnego Ślizgonów, by pouczyć się z przyjaciółmi. Za jego plecami, Snape rozwalił zaklęciami połowę mebli z salonu na kawałki. Jak ta gadzina mogła wątpić w słowa jego syna – nie wspominając o notce, którą sam napisał!
Następne kilka tygodni nie ociepliło relacji między Harrym a jego nową nauczycielką. Jeśli już, Umbridge wydawała się chcieć sprawić, żeby Harry wyglądał tak śmiesznie i prostacko, jak tylko się dało i zadawała mu coraz bardziej pedantyczne pytania. Tymczasem – wraz z innymi uczniami – Harry szybko stwierdził, że zajęcia OPCM-u są równie nudne, co historia magii Binnsa. Umbridge odmówiła nawet pokazywania zaklęć i w większość dni kazała im czytać ich podręczniki albo przepisywać z nich strony.
Wybierała sobie też faworytów tak rażąco, że uczniowie byli aż zaskoczeni. Była wylewna w stosunku do Draco i kilku innych uczniów, których krewni mieli wysokie pozycje w Ministerstwie i była mdło nieszczera w stosunku do tych, których rodziny były bogate albo politycznie potężne. Chłodno lekceważyła mugolaków i innych uczniów, którzy nie mieli połączenia z bogatą i sławną częścią Czarodziejskiego Świata. Harry był tylko wyjątkiem od reguły.
- Merlinie, Malfoy, czy twoje szaty jeszcze nie przemokły od tego całego podlizywania się Umszmaty? – zapytał Ron, kiedy szli korytarzem, zostawiając za sobą klasę OPCM-u. Rudzielec wciąż czuł zniewagę po obłudnym komentarzu nauczycielki o „rodzinach, które nalegają na rozmnażanie się, pomimo braku środków i rozumu, by to robić”.
Draco wzruszył ramionami.
- Myślisz, że podoba mi się, jak dociska swoje wargi do mojego tyłka, Weasley? Wychodzę z klasy mając ochotę na gorący prysznic. Znaczy, podlizywanie się pierwszorocznym? Czy to nie żałosne? – zadrwił. – Mój ojciec zawsze mówi, że nie ma nic bardziej żałosnego od ludzi, którzy klękają, by całować twoje stopy, kiedy nawet nie ma się kija, by im pogrozić. Bezkręgowe ślimaki – zasługują na to, żeby je podeptać.
- Ładnie, Draco. Jak dorośniesz zamierzasz być takim bezwzględnym faszystą, jak twój ojciec? – zapytała Hermiona.
Draco zamrugał. Nie był pewny, co to „bezwzględny faszysta” – przypuszczalnie coś mugolskiego – ale sens był wiadomy z tonu Hermiony.
- Teraz ją bronisz, Granger? Myślisz, że jest tego warta?
- Nigdy tego nie powiedziałam – odpowiedziała Hermiona, ściskając wargi i maszerując dalej korytarzem.
- Przez takie bezmózgie szumowiny, jak ona, potrzebujemy silnego przywódcy – kontynuował Draco, wyraźnie cytując swojego ojca. – Ludzie tacy jak my muszą pokazać, gdzie jest miejsce ludzi takich jak ona.
Hermiona zatrzymała się i spojrzała mu prosto w oczy.
- Ludzie jak my, Draco? – zapytała dosadnie. – Wpuścisz mugolaków do swojego małego kręgu elity?
 Ślizgon miał na tyle wdzięku, by się zarumienić.
- Nigdy nie powiedziałem, że tylko czystokrwiści są na tyle mądrzy, by rządzić – zaprotestował nieco słabo.
- A twój ojciec? – naciskała, podczas gdy inni obserwowali ich z zainteresowaniem.
- Tylko dlatego, że uważam, że mój ojciec ma rację, co do pewnych rzeczy nie oznacza, że zgadzam się z nim we wszystkim – powiedział Draco, rozglądając się z poczuciem winy, jakby Lucjusz mógł nagle wyskoczyć z cienia. – Ludziom jak Umbridge trzeba mówić, co mają myśleć. Spójrz, co się dzieje, kiedy zostają dopuszczeni do władzy.
Hermiona nie mogła się z tym kłócić, więc wzruszyła ramionami i ruszyła dalej.
- Jest naprawę strasznym nauczycielem – zgodziła się. – Nawet nie próbuje nam pomóc w nauce materiału i mówi takie okropne rzeczy.
- Czemu ona tak cię nienawidzi? – Ron trącił Harry’ego. – Myśleliśmy, że będzie się podlizywać się tobie, jak Draco. Znaczy, tak, jego ojciec jest dobrym przyjacielem Ministra, ale ty jesteś chłopcem, który przeżył.
Harry wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Nienawidzi mnie od pierwszych zajęć.
Zanim skończył się trzeci tydzień zajęć, wszyscy Opiekunowie Domówi słuchali głośnych narzekań na temat nowej nauczycielki. Była niesprawiedliwa, dawała skandalicznie surowe kary i nie przyczyniała się do edukacji uczniów. Ci, którzy mieli zdawać SUM-y i OWTM-y byli szczególnie zdenerwowani, a improwizowane grupy badawcze pojawiały się jak grzyby po deszczu, by pogratulować tym, które zorganizowali Opiekunowie.
Mimo że Harry nie narzekał na Umbridge po tym pierwszym wieczorze, to jak go traktowała nie przeszło niezauważone. Zarówno Gryfoni i Ślizgoni zgłaszali, jak paskudna jest dla niego Umbridge do poszczególnych Opiekunów Domówi, którzy spotkali się, by przedyskutować „Sytuację z Umbridge”.
- Harry o niczym mi nie wspominał; mówił z tobą? – zapytała z niepokojem Minerva, mieszając swoją herbatę z raczej większym poruszeniem niż zwykle.
Snape potrząsnął głową, a jego rysy były bardziej surowe niżzwykle.
- Ani słowa. Ale słyszałem historie innych uczniów. Wydaje się rozkoszować wytykaniem mu wszystkich niedoskonałości.
- Nie jest jedyny, ale wydaje się, że otrzymuje wyjątkowo dużą dawkę jej uszczypliwości. Wielu innych uczniów – również w Domach Filiusa i Pomony – było upokorzonych i wykpionych bez większego powodu.
- Podczas gdy inni są obficie chwaleni, pomimo podobnego braku uzasadnienia. – Snape skinął głową. – Draco Malfoy, Susan Bones, Cho Chang, Marcus Flint, Cedric Diggory, Germaine Scrimgeour…
- Wszyscy mają krewnych z pieniędzmi, dużą mocą lub oba – zauważyła Minerva. – Chyba teraz wiemy, jak tak okropna kobieta osiągnęła sukces w Ministerstwie.
- Ma w ogóle jakiś zwolenników? Nawet Trelawney w każdym roku ma kilku uczniów, którzy oddają część ziemi, po której chodzi.
McGonagall uśmiechnęła się ironicznie.
- Raczej nie. Nawet Hermiona Granger sądzi, że jest okropna.
- Panna Granger? – Snape uniósł brwi.
- W rzeczy samej. W zeszłym tygodniu panna Granger zapytała Tą Kobietę o przeciwzaklęcie Duro. Przypomnij sobie, że dzieci były światkami, jak użyto go przeciw Poppy w ambulatorium. – Snape skinął ostrożnie głową. Minerva łyknęła herbaty i kontynuowała opowieść z nietypowym dla siebie pobudzeniem. – Ta Kobieta powiedziała pannie Granger, by przestała marnować czas zajęć na wspominanie archaicznych zaklęć, których nikt z nich nie mógł nigdy widzieć, a potem zaczęła ją obrażać, że jest średnią czarownicą, która próbuje sprawić, by wyglądała mądrze poprzez poruszanie tematu nieistotnych drobnostek.
Brwi Snape’a były teraz na rekordowej wysokości. Jakikolwiek problem mógł mieć z irytującymi przyzwyczajeniami Hermiony, nikt zdrowy na umyśle nie mógł nazwać jej średnią czarownicą. Młoda wiedźma już pokazała, że może być najmądrzejszą uczennicą Hogwartu w tym stuleciu.
- Jak panna Granger przyjęła naganę?
- Jak można sobie to wyobrazić – powiedziała McGonagall sucho, – dwójka moich lwów zainterweniowała, zanim panna Granger mogła cokolwiek powiedzieć.
Snape przewrócił oczami.
- Weasley i Potter.
- Yhym. Zauważyli, że ich trójka widziała użycie tego zaklęcia, a pan Weasley wykorzystał sytuację, by wyliczyć kilka nauczycielskich wad profesor Umbridge.
- To nie mogło skończyć się dobrze.
- Nie. Odjęła od mojego Domu sześćdziesiąt punktów, a pan Weasley zarobił tydzień szlabanu z panem Filchem. Podejrzewam, że Ta Kobieta zasugerowała Argusowi, że może powtórzyć kilka starszych kar, ale zainterweniowałam i pan Weasley ma szlaban ze mną. Harry dostał dodatkowy esej ze względu  na zaprzeczanie Tej Kobiecie, a Hermiona… - Minerva urwała dramatycznie - … dostała zero na cały dzień i tylko połowę wyników na cały tydzień.
Snape niemal nie upuścił swojej filiżanki.
- Za zadanie pytania? – Mógł sobie tylko wyobrazić reakcję dziewczyny na to, że jej oceny tak najgle spadły. Nawet on nie zrobił nigdy nic tak złośliwego. – Była zrozpaczona?
- Spodziewałabym się tego po niej – przyznała Minerva, – ale wydaj się, że twoja panna Jones miała na nią duży wpływ. Panna Granger wpadła w złość.
- Hymm. – Snape powstrzymał się od zaznaczenia, że Davidella Jones nie tylko wpadłaby w złość; wyrównałaby rachunki. Nie wspominał McGonagall rzeczy, które mogłaby czuć się zmuszona powstrzymać. Jeśli Hermiona Granger zdecydowała się skupić swój imponujący rozum na wybrednej zemście na Różowej Ropusze, Severus Snape nie zamierzał stawać jej na drodze.
- Co zrobimy, Severusie? Na domiar złego, jest naprawdę potworną nauczycielką. Nawet Quirrell lepiej przekazywał podstawowe pojęcia w obronie.
Snape spiorunował swoją herbatę wzrokiem, ale zmusił się, by odpowiedzieć.
- Musimy czekać. Z pewnością się przeliczy ze swoimi siłami i wtedy będziemy mogli ją usunąć. Ale na razie… czekamy.
McGonagall westchnęła. Rozsądek jej podpowiadał, że Snape ma rację, ale obudził się w niej skłonność do troskliwości i choć jej animagiczną formą był zwykły, bury kot, jej oddanie uczniom było prawdziwie lwie. Jej instynkty wzywały do krwawej zemsty, ale nawet dawny śmierciożerca doradzał cierpliwość… Westchnęła ponownie i zmusiła się do powrotu do swojego zwykłego, surowego zachowania. Mimo wszystko była wicedyrektorką. Niewłaściwym z jej strony było fantazjowanie o akromantulach śledzących Umbridge. Tyko dlatego, że Ta Kobieta ingerowała w naukową karierę niezliczonej liczby uczniów, czyniąc parodię z nauczycielskiej posady… Minerva bezlitośnie stłumiła tę myśl. Czekaj i obserwuj. To właśnie musi zrobić. Wyobraziła sobie kota, siedzącego obok mysiej nory, czekającego na pojawienie się różowej, ropuszej myszy, a tej obraz w jej umyśle uspokoił ją wystarczająco, by pozwolić jej wyjść.
Minęły zaledwie dwa tygodnie, zanim rozwinął się kryzys.
Zaczęło się od tego, że Harry i jego przyjaciele z niesmakiem zmierzali do klasy obrony.
- Nie znoszę tych zajęć jeszcze bardziej niż w zeszłym semestrze… a wtedy Voldesnort sprawiał, że bolała mnie blizna! – narzekał Harry.
- Ej, niezdaro! Uważaj! – krzyknął nagle Draco na Vincenta, kiedy większy chłopak przypadkowo stanął na brzegu jego szaty.
- Ups – powiedział z zakłopotaniem Vincent. – Wybacz, Draco.
Hermiona zerknęła na szatę.
- Och nie, potargała się, Draco.
Inni czekali, spodziewając się, że Pansy zaatakuje ich swoim zwykłym wrzaskiem i stłumi uwagę, ale ku ich zaskoczeniu, dziewczyna nie pojawiła się. Draco rozejrzał się, na wpół z ulgą i na wpół z urazą.
- Parkinson, mam tutaj problem! – powiedział z lekką obrazą w głosie, spoglądając na ciemnowłosą dziewczynę, stojącą samą z daleka od nich.
Pansy wzruszyła ramionami.
- Jestem pewna, że umiesz go naprawić – powiedziała cicho, po czym dała nura do klasy, zanim mógł odpowiedzieć.
Reszta patrzyła za nią.
- Co jej powiedziałeś? – zapytała Hermiona z podejrzliwością. – Znowu zraniłeś jej uczucia?
- Nie! – bronił się Draco. – Zachowuje się dziwnie od kilku tygodni. Jest zamknięta w sobie i z nikim nie rozmawia. Właściwie byłem całkiem miły, skoro nie kręciła się wokół mnie, zachowując się jakbyśmy byli praktycznie małżeństwem.
Hermiona spojrzała ze zmartwieniem za dziewczyną, ale potem zajęła się naprawianiem szaty Draco prawie wyuczonymi zaklęciami, podczas gdy reszta chłopców pospieszyła do klasy, żeby uniknąć kierowania na siebie gniewu profesor Umszmaty, jak ochrzcił ją Ron.
W końcu Hermionie udało się naprawić szatę Draco, ale kiedy weszli  do pomieszczenia – jako ostatni – profesor Umbridge przyszpiliła ją wyrażającym dezaprobatę spojrzeniem.
- No, no, panno Granger, widzę, że wspaniały umysł musi się jeszcze nauczyć pojęcia czasu. Minus dziesięć punktów dla Gryffindoru za spóźnienie.
- Pomagała mi, pani profesor – przemówił Draco, odchylając arogancko podbródek. – I nawet jeszcze nie dzwonił dzwonek.
- Och, czyż to nie szlachetne z pana strony, panie Malfoy? – powiedziała z zachwytem niska ropusza wiedźma. – Dziesięć punktów dla Slytherinu za próbę obrony niezasługującej na to znajomej.
Draco spiorunował ją wzrokiem. Nazwanie Ślizgona „szlachetnym” raczej nie było komplementem, ale jasne było, że nawet z jego interwencją, Hermiona nie zostanie puszczona bez kary. Mimo że gotowało się w nim z niemożliwości zmuszenia Umbridge do ustąpienia, Draco posłał Hermionie spojrzenie, które było tak przepraszające, jak tylko Malfoy był w stanie. Gryfonka tylko wzruszyła ociężale ramionami. Spodziewała się czegoś takiego od Umbridge.
- Dzisiaj robimy sobie quiz – ogłosiła radośnie Umbridge, a cała klasa jęknęła. – Jeśli przeczytaliście strony 160-190, jestem pewna, że dobrze sobie poradzicie. – Spojrzała na swoje biurko i zmarszczyła brwi. – Gdzie moje notatki?
 Najpierw uczniowie nie zwracali na to uwagi, zajęci wyciąganiem pergaminów i piór z ich toreb, ale kiedy poszukiwania Umbridge stawały się coraz bardziej szaleńcze, ich uwaga została uchwycona.
- Moje notatki! – wołała przeraźliwie ropucha, spoglądając pod swoją kolekcję chińskich kotków i koronkowych serwetek. – Gdzie moje notatki?
- Uch, Draco – wyszeptał głośno Greg Goyle, – dlaczego ona nie użyje zwyczajnie Accio?
Draco przewrócił oczami. Nawet klasowy tuman był mądrzejszy od Umbridge.
– Ponieważ ona jest…
Zanim mógł dokończyć zdanie, profesor Umbridge – najwyraźniej zainspirowana pytaniem Gregory’ego – krzyknęła:
- Accio testowe notatki profesor Umbridge!
Ku zaskoczeniu wszystkich, zwój śmignął z torby Harry’ego i podleciał do wyciągniętej dłoni czarownicy. Nastała chwila martwej ciszy, złamana w końcu przez szept Rona.
- Niezły żart, kumplu, ale może niezbyt mądry.
Harry popatrzył na Rona z wściekłością, potem na torbę, a następnie na profesorkę, której na twarzy powoli rozkwitał ogromny uśmieszek pełen satysfakcji.
- No, no, panie Potter – powiedziała cicho. – Teraz okazało się, że jesteś kłamcą oraz oszustem.
- Pani profesor – powiedział z paniką Harry, ­– przysięgam, że nie wziąłem pani notatek. Nigdy wcześniej ich nie widziałem!
- Tak. Po prostu magicznie pojawiły się w twojej torbie – uśmiechnęła się ironicznie. – Zastanawiam się, co dyrektor powie na ten temat. Tym razem twój sława nie ochroni cię przed odpowiednią karą.
Harry przełknął ciężko. Jeśli w Hogwarcie była jedna osoba, której prawdziwie się bał, był nią dyrektor. Już raz mężczyzna umieścił go u Dursleyów; kto powie, że nie zrobi tego ponownie? Podczas gdy starszy czarodziej zawsze wydawał się uprzejmy i oferował Harry’emu lizaka, gdy tylko się spotykali, Harry doskonale wiedział, że takie zachowanie może maskować wiele grzechów.
Chyba milion razy słyszał, jak ciotka Petunia mówi Dudleyowi, że ma „Nigdy nie brać słodyczy od nieznajomych!”, pewnie dlatego, że wiedziała, że prędzej piekło zamarznie, niż Dudley odmówi słodyczom. Petunia próbowała przekonać Dudleya o niebezpieczeństwach związanych z słodyczami rozdawanymi przez nieznajomych poprzez bardzo graficznie opisane historyjki ostrzegawcze; w efekcie to przekonało jej siostrzeńca, żeby unikał wszystkich nieznajomych jak plagi, ale nie udało jej się przekonać własnego syna. W końcu uciekła się do łapówki, obiecując Dudleyowi, że jeśli zrobi to, co mu kazała, da mu dwa razy więcej lizaków, niż zaoferował mu nieznajomy, gdy tylko Dudley wróci do domu.
Na nieszczęście dla jego linii, podczas gdy Dudley nie był bystry, miał pewną zwierzęcą przebiegłość, zwłaszcza, gdy chodziło o przekąski. Przez następne dwa lata, Petunia była przekonana, że jej Dudziaczek jest numerem jeden dla brytyjskich pedofilów, ponieważ Dudley radośnie wynajdywał dziesiątki bajecznych obcych, którzy próbowali zwabić go do ich przyczep kempingowych wielkimi torbami lizaków. To wtedy Harry zaczął zdawać sobie sprawę z tego, jak głupi są jego krewni.
W rezultacie, w połączeniu z dotychczasowymi osiągnięciami Dumbledore’a, potrzebowałby więcej niż kilku cytrynowych dropsów, by przekonać Harry’ego o miłej naturze dyrektora.
- Ponieważ profesor Dumbledore uznał za stosowne zniesienie kary cielesnej – w mojej opinii jest to smutny błąd – uważam, że jedyną rozsądną karą za oszukiwanie jest wydalenie – mruknęła Umbridge, brzmiąc jak jeden z jej kociąt na wielu obrazach, które wisiały na ścianach klasy. – Doprawdy, jak wielcy upadają.
Wydalenie! Słowo odbijało się w uszach Harry’ego. Chwycił za blat biurka, czując, jak cała krew odpływa mu z twarzy. Umbridge uśmiechnęła się nawet bardziej zjadliwie na oczywiste przerażenie dziecka.
- Och, tak, panie Potter. Przesadziłeś tym razem. Obawiam się, że to przestępstwo jest zbyt wielkiej, by przyznać tylko ujemne punkty i szlaban. Musimy usunąć cię z Hogwartu, zanim zarazisz innych uczniów swoimi paskudnymi mugolskimi przyzwyczajeniami. Przypuszczam, że tak się dzieje, kiedy wpuszcza się osoby nieupoważnione do instytucji wyższej magicznej edukacji – westchnęła.
- Proszę, pani profesor. Naprawdę tego nie zrobiłem – zaczął błagać Harry. – Przysięgam
Umbridge machnęła lekceważąco ręką.
- Niech pan zbiera swoje rzeczy, panie Potter, i wynosi się z mojej klasy. Spotkamy się w gabinecie dyrektora po zakończeniu zajęć. Już i tak zabrałeś dość czasu innym uczniom, którzy są tu, by uczyć się materiału, a nie oszukiwać i kłamać przez całe życie.
Jak gdyby we śnie, Harry na ślepo spakował rzeczy do torby i potykając się, wyszedł z klasy, nieświadomy zatroskanych spojrzeń przyjaciół. Wydalony! Będzie musiał opuścić Hogwart! Nawet jeśli dyrektor tylko zawiesi go na jakiś czas, i tak będzie musiał wrócić do Dursleyów na ten czas i nagle Harry wiedział z absolutnie lodowatą pewnością, że zrobi wszystko, byle tylko nie wrócić na Privet Drive.
Nie chodziło już tylko o lanie, polowania na Harry’ego, obowiązki, skąpe posiłki i cienki materac, dany bardzo niechętnie. Chodziło o pogardę, niechęć i codzienne przypominanie, że chcieli tylko, by nigdy się nie narodził. To było tak trudne do zniesienia, kiedy wiedział, że nie ma innego życia, ale teraz… Nie. Nie może tam wrócić.
Ale jaki miał wybór? Gdy tylko zostanie wydalony, będzie musiał opuścić szkołę i swojego tatę – może na zawsze – a dyrektor pewnie zabierze go prosto do Dursleyów tak, jakby poprzednie sześć miesięcy nie miało miejsca. Mimo wszystko dyrektor nie marnował czasu, wyrzucając tą czwórkę wydalonych Krukonów ze szkolnych ziem.
Harry starał się coś wymyślić, ale było to trudne, gdy każdy jego instynkt krzyczał do niego wydostań się stąd, uciekaj, zanim złapie cię dyrektor.
Nie miał wiele pieniędzy – kilka galeonów, które zostały mu po wycieczce do sklepów z Hagridem – a nawet gdyby je miał, co mógłby zrobić? Nike chętnie nie wynająłby pokoju dziecku w jego wieku, nie ważne, czy próbowałby w mugolskim, czy czarodziejskim świecie. Utknął w środku Szkocji, w zamku, który dyrektor musiał dokładnie znać, bez środków do ucieczki. Mógł odzyskać swoją miotłę, ale przy tej zimowej pogodzie, zamarznie zanim przeleci milę.
Wiedział, że niedaleko jest czarodziejska wioska – słyszał o niej od starszych dzieci – ale pewnie nie była tak duża, by móc się w niej ukryć. Nie, musiał dostać się do Londynu. Słyszał o żyjących tam samotnie zbiegach. Dzięki Dursleyom, wiedział, jak robić wiele rzeczy i pewnie mógł zarobić trochę pieniędzy podejmując się dziwnych prac. Z pewnością nikt nie będzie w stanie znaleźć go wśród tych milionów ludzi.
Ale jak się tam dostać? Nie mógłby przejechać się Hogwartem Express – nie wiedział nawet, czy pociąg przyjeżdżał do Hogwartu, kiedy nie przywoził i odwoził uczniów. Harry potrząsnął sobą. Nie może stać tu i dygotać. Marnował czas. Najpierw musiał wydostać się stąd. Mógł się ukryć w Zakazanym Lesie, aż nie wymyśli, jak dostać się do Londynu, a tam już będzie bezpieczny.
Harry pobiegł do swojego dormitorium. Wiedział, że spakować niewiele. Nie było wiele sensu w targaniu ze sobą wielu rzeczy. Gdy dostanie się do Londynu, cokolwiek wartościowego pewnie zostanie skradzione. Ubrał się w najcieplejsze ciuchy (w tym w sweter cioci Molly, który dla niego wydziergała) i założył zimowe buty, które kupił mu tata, pociągając na nosie na myśl, że będzie musiał zostawić swojego tatę, wraz z resztą czarodziejskiego świata.
Do kieszeni włożył kilka galeonów, które mu zostały i naskrobał szybką notkę do Rona, prosząc, by zajął się Hedwigą. Ostatecznie może znajdzie sposób, by ją do niego wysłać, ale na razie, bezpieczniej będzie zostawić ją tutaj. A Ron potrzebował nowego zwierzaka, więc wydawało się sprawiedliwe, że ją tu zostawił. Potem Harry schował ulubione zdjęcia swoich rodziców i profesora Snape’a do najgrubszego płaszcza, żałując, że nie są bardziej mugolskie, i wciągnął robioną na drutach czapkę. Zostawił szalik Gryffindoru. Zgadywał, że już dłużej nie był Gryfonem albo wkrótce nim nie będzie, gdy tylko profesor Umbridge porozmawia z dyrektorem. Umieścił różdżkę w kaburze. Z opowieści o Hagridzie wiedział, że gdy jest się wydalonym, łamią różdżkę, a on nie zamierzał oddać swojej bez walki.
Sprawdził czas. Zostało tylko 15 minut do zakończenia zajęć. Musiał się spieszyć, jeśli zamierzał być bezpieczny w Lesie, zanim dyrektor zacznie go szukać, ale wiedział, że nie zajdzie daleko bez jedzenia. Zorientował się, że będzie całkiem bezpieczny, jeśli wkradnie się do kuchni i poprosi skrzaty o jakieś przekąski. Przecież dyrektor nie będzie prosił ich o pomoc w znalezieniu go.
^^^
Tymczasem Ron coraz bardziej martwił się o Harry’ego. Wyraz zupełnej pustki na twarzy jego kumpla, kiedy odwracał się, by wyjść z pomieszczenia, był przerażający, nawet gorszy od całkowitego przerażenia, które pokazał, kiedy Umszmata pierwszy raz wspomniała o wydaleniu. W końcu rzucił pióro i zamachał gwałtownie ręką.
- Proszę, pani profesor, muszę do łazienki! – wypaplał. – Naprawdę muszę!
Ignorując pełne obrzydzenia spojrzenie profesorki i chichoty ze strony klasy, Ron wystrzelił z pomieszczenia i pospieszył korytarzem, by znaleźć Harry’ego. Myślał, że drugi chłopak będzie krążył gdzieś w okolicy, mając nadzieję, że zacznie błagać w swojej sprawie, gdy zajęcia się skończą, ale nigdzie nie było po nim śladu. Ron przygryzł wargę. Gdzie mógłby Harry pójść? Ron wiedział, że gdyby był na jego miejscu, pobiegłby prosto do swoich braci i rodziców, ale Harry? Przyzwyczaił się do dbania o siebie samodzielnie, nie mając dorosłych, którzy by zajęli się pewnymi sprawami i Ron wewnętrznie podejrzewał, że Harry nie zmierza do lochów.
Nie widział też Harry’ego w roli potulnie idącego do gabinetu dyrektora, nie ważne, co Umszmata mu powiedziała, ale gdzie miałby pójść? Przestraszony, sam, przerażony nadchodzącą karą…? Ron zdecydował się skierować do Wieży. Jeśli Harry nie będzie w ich pokoju, wtedy znajdzie swoich braci. Oni będą wiedzieć, co robić.
Po przybyciu do dormitorium, Ron przeklął, co pewnie doprowadziłoby do lania drewnianą łyżką, gdyby usłyszała go jego matka. Nie było tu Harry’ego! Odwrócił się, by wyjść, postanawiając poszukać bliźniaków i Percy’ego, kiedy dostrzegł kawałek pergaminu na jego łóżku. Złapał go i sekundę później śmigał już do lochów. Nie było czasu na szukanie jego braci – potrzebował swojego wuja!
^^^
Snape ze zmęczeniem rozważał samobójstwo, obserwując jeszcze jedną klasę z czwartego roku, która niszczy prosty eliksir. Jeśli uczniowie nie pożerają się nawzajem wzrokiem, ignorują jego bardzo wyraźne instrukcje i robią wszystko, by wysadzić swoje kociołki, ich samych oraz jego lochy.
Nagle drzwi otworzyły się i do środka wpadł rudzielec. Uczniowie krzyknęli z zaskoczenia i upuścili składniki i mieszadła, a Snape wstał zza biurka, zdecydowany wypatroszyć małego łajdaka za zwykłą bezczelność.
- Wujku Sev! – wysapał Ron. – Proszę to przeczytać! – Wyciągnął zmięty kawałek pergaminu do Mistrza Eliksirów, a Snape, zbyt zaskoczony, by się sprzeciwić, zastosował się do jego słów. Chwilę później rzucił evanesco na wszystkie warzone eliksiry w klasie.
- Jesteście wolni! – warknął przez ramię, wybiegając przez drzwi i zostawiając za sobą zaskoczoną klasę i zziajanego pierwszorocznego.

CDN…



*w oryginale Um-bitch, gdzie bitch to suka/ dziwka/itp. Jeśli ktoś ma lepszy pomysł zamiast Umszmata, nie pogardzę ;)

Postanowiłam sobie, żeby nie było niepotrzebnych komentarzy typu "kiedy next?", że w każdą środę będę dodawała jakąś miniaturkę, skoro mam jeszcze zgody na kilka, a w każdą sobotę, naprzemiennie będzie NDH i SR. Tym sposobem zawsze będziecie wiedzieć, kiedy będzie kolejny rozdział :)

6 komentarzy:

  1. Harry to jeszcze mały chłopiec, do tego z problemami i wcale nie dziwie się, że jego pierwszą myślą była ucieczka. Chociaż Snape będzie na pewno zły, że zielonooki nie przyszedł do niego. W końcu jest jego tatą i troszczy się o niego. Mam nadzieje, że Harry znajdzie się jak najszybciej i nic mu się nie stanie. Bez pieniędzy, w obcym miejscu to będzie ciężkie przeżycie dla chłopaka.
    Fantastyczny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie szybki rozdział, dużo się działo! Jestem bardzo ciekawa gdzie się podziała praca domowa Harry'ego (i czemu dla niego Hermiona nie użyła Accio, żeby ją znaleźć) i jak notatki Umbitch się znalazły w torbie Harry'ego. Cieszę się, że Ron się wykazał myśleniem i zamiast rozwiązywać sprawy tego typu samemu, to pobiegł do Severusa. Miła odmiana po kanonie... ;)

    Pozdrawiam
    http://herbaciane-wspomnienie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie lubiłam różowej pudernicy i tu to samo ,dziwna sprawa z tymi znikającymi pracami,a na koniec podrzucenie testów Harremu ,to niezła intryga i ona w tym tkwi po same uszy.Biorąc pod uwagę przeszłość młodego to można było się spodziewać takiej reakcji.Zawsze radził sobie sam ,nie jest przyzwyczajony by szukać pomocy u dorosłych,ja z kolei liczę na refleks Snape'a i szybkie odnalezienie Harrego. Dziękuję i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że Zgredek się rozkręca w próbach usunięcia Harrego ze szkoły. No i dziennik zaczął już zmieniać Pansy.
    Oby sprawa z ucieczką szybko się wyjaśniła.
    Życzę dużo wolnego czasu i weny do PDP.

    OdpowiedzUsuń
  5. Okuzwaokuzwokuzwaokuzwa...!! Cholerna różowa ropucha, #$@%%@$$$@%@%@$(**&^&#$^@&%^%#)...!!! *dyszy* GRRR!!! Mam ochotę ją wypatroszyć!!!!! *warczy*
    Mam nadzieję, że Sev zdąży znalezć Harry'ego, zanim coś mu się stanie... I choć pewnie nie obędzie się bez kary to mam przeczycie, że Umbitch skończy znaaaaaaacznieeeeee gorzej... *zadowolony uśmieszek*
    Dobrze, że Ron zrezygnował z szukania braci i zamiast tego od razu pobiegł do Snape'a - dzięki temu raczej szybciej go znajdą... Mam nadzieję...
    Echh... Zgredek... Co do zniknięcia pracy domowej - jestem pewna, że to jego sprawka... Co do arkuszy rószoffej Umszmaty - najpierw myślałam, że to ona, ale po namyśle stwierdzam, że równie dobrze w tym też mógł maczać palce Zgredek... zwłaszcza patrząc, jak to się skończyło... *zrezygnowane westchnięcie*
    A Pansy... W naprawdę przeważającej większości ff jej nie znoszę (tolerowałam ją jak dotąd w jednym... ewentualnie może dwóch...?), ale jednak trochę mi jej szkoda...
    Cóż, mam po prostu nadzieję, że w końcu wszystko się wyjaśni i ułoży...
    I że Harry zacznie jednak choć trochę bardziej ufać dorosłym i na nich polegać... Chociaż na niektórych, choćby na tych nielicznych, ale jednak...

    Nie mogę się już doczekać następnej części~! Pozdrawiam i życzę WENY, CZASU oraz CHĘCI~!!
    ~Daga ^.^'

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    wspaniale, Severus i jego postawa bardzo mi się podobała, taki niewzruszony jak Harry opowiada o tym jak potraktowała go Umbridge, ale potem rozwala w nerwach pomieszczenie (dobrze, że nie pokazuje przy nim nerwów), co z Harrym? zdążą? oby tak...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń