Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 12 sierpnia 2017

SR - Rozdział 11 - Honor Gryfona

W momencie, gdy zaczęło świtać, Harry wyszedł z Wieży Gryffindoru, kierując się prosto do biblioteki. Naprawdę nie obchodziło go to, jak niezadowoleni będą jego współlokatorzy, kiedy odkryją, że znowu go nie ma. To była ostatnia rzecz, o jakiej myślał. Przez to, jak wszyscy się troszczyli, Harry wiedział, że nie mógł powiedzieć nikomu, że wie, z czym ma się zmierzyć. Cała szkoła wiedziałaby przed lunchem. Miał nadzieję, że znajdzie odpowiedzi, zanim ktokolwiek się zorientuje, że zniknął.
Mało prawdopodobne, ale dające nadzieję.
Wchodząc do pustej biblioteki, Harry skierował się prosto do sekcji o magicznych stworzeniach i wyciągnął dość dużą książkę o smokach. Siadając na podłodze, plecami opierając się szafkę z książkami, Harry zaczął wertować książkę, czytając różne fragmenty i starając się znaleźć cokolwiek, co mogłoby mu pomóc. Odkrył, że najsłabszym miejscem smoka były oczy, co już mogło być użyteczne. Nauczył się też, że gniazdujące matki smoków bardzo troszczyły się o swoje jaja, gwałtownie atakując wszystko, co się do nich zbliżyło.
To dało Harry’emu do myślenia. Musiał przejść obok gniazdującej matki, po co? Pewnie po jedno z jaj. To miało sens. Pytaniem było, jak to zrobić. Syriusz sporo nauczył go w wakacje, a Remus w poprzednie, ale ten trening nie mógł nic mu pomóc z walką ze smokiem. Mógł przywołać jajo, ale szansa na wykonanie tego zadania, bez zwracania uwagi smoka, była bardzo mała.
Harry westchnął z frustracji. Chciał pomówić z Syriuszem i Remusem, ale Harry wiedział, że musi zrobić to sam. Cedric, Viktor i Fleur nie pobiegliby do swoich rodziców po odpowiedzi, a nauczyciele nie pozwolili pomagać. Jeśli oni mogli coś wykombinować, on też mógł. Harry musiał tylko zrozumieć, jak do licha, miał to zrobić.
Dźwięk otwierających się drzwi biblioteki i ponownie zamykających, wyrwał Harry’ego z myśli. Harry szybko odłożył książkę, przechodząc do działu z książkami o zaklęciach i wyciągnął z niego książkę. Ponownie siadając i opierając się o biblioteczkę, Harry szybko otworzył na stronie gdzieś w środku książki i udał, że czyta.
Kroki odbijały się echem po sali, kiedy osoba się zbliżała. Harry słyszał, że podchodzą coraz bliżej, ale wciąż wpatrywał się w książkę. Harry zignorował instynkt, który mówił mu, żeby zaatakować obcego. Stłumił chęć wyciągnięcia różdżki, żeby się bronić. Mimo wszystko, Malfoy nie spaliłby się ze wstydu, pojawiając się w bibliotece tak wcześnie rano.
- Harry Potter? – zapytał go znajomy głos z dziwnym akcentem.
Harry uniósł wzrok i zobaczył Viktora Kruma, patrzącego na niego z zaskoczeniem.
- Eee, dzień dobry – powiedział nerwowo. Harry wiedział, że powinien się tego spodziewać. Naturalnym było, że tylko Viktor i Fleur chcieliby poszukać też czegoś o smokach. – Um… mogę odejść, jeśli potrzebujesz się pouczyć czy coś…
- Nie, w porządku – powiedział szybko Viktor. – Jestem tylko trochę zaskoczony, że widzę cię tu tak wcześnie. Pamiętam, kiedy ja miał czternaście. Biblioteka to ostatnie miejsce, gdzie można mnie znaleźć było. Oczywiście, nie miałem twojej opinii…
Harry zbladł, a jego oczy rozszerzyły się. Nie znosił myśleć o choćby połowie tych plotek, które rozsiewali o nim Ślizgoni, Krukoni i nawet Puchoni. Hermiona, Ron i reszta Weasleyów robili wszystko, by osłonić Harry’ego przed nimi, ale nie dało się im zaprzeczyć.
- Cokolwiek słyszałeś, to kłamstwo – powiedział szybko Harry.
Viktor ledwie powstrzymał śmiech i usiadł obok Harry’ego.
- Tak? – zapytał otwarcie. – Nie powstrzymałeś znowu Sam Wiesz Kogo, kiedy miał jedenaście lat w tej szkole? Słyszałem też wszystko, co zrobił dla Syriusza Blacka w zeszłym roku, niektórzy mówią, że dla niego zmierzyłeś się z dementorami. Nikt nie wyjawił wszystkich szczegółów, ale ja wie, że wywarłeś spore wrażenie.
Pocierając nerwowo szyję, Harry starał się wymyślić jakąś odpowiedź, ale do jego umysłu nie dochodziło nic wiarygodnego. Nie mógł uwierzyć, że rozmawia z Viktorem Krumem.
- Cóż, wiesz, że wielu ludzi lubi plotkować – powiedział cicho Harry. – Naprawdę nie obchodzi ich prawda tak długo, jak mają o czym rozmawiać.
- Prawda – powiedział z namysłem Viktor. – Powinienem ci powiedzieć, Harry Potterze, że byłem ja onieśmielony, kiedy cię spotkałem. Powstrzymałeś Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać, kiedy byłeś dzieckiem. Jesteś legendą. A potem przyszedłem tutaj i zobaczyłem, że jesteś normalnym nastolatkiem. Masz przyjaciół, wrogów i wyzwania tak, jak reszta… cóż, może nie tak jak reszta. Słyszałem, co się stało.
Harry jęknął.
- Wszyscy słyszeli, co się stało – burknął. – Malfoy zawsze się tak zachowuje. I tylko dlatego, że złapał go profesor Moody, a nie profesor Snape coś z tym zrobiono. – Harry potrząsnął powoli głową. Wiedział, że to pewnie ostatnia rzecz, o jakiej chce słuchać Viktor. – Wybacz – powiedział cicho, zamykając książkę. – Pewnie masz lepsze rzeczy do roboty niż słuchanie mojego narzekania. Zostawię się, żebyś mógł się pouczyć.
Podnosząc się na nogi, Harry odłożył książkę i odwrócił się, by odejść. Nie mógł sobie wyobrazić, żeby ktoś taki jak Viktor Krum był nim onieśmielony. Jak ktokolwiek mógł? Był tylko niskim, chudym dzieciakiem z okularami. Podrósł i nabrał nieco mięśni, od kiedy zabrali go od Dursleyów, ale wciąż nie był ani trochę tak wysoki jak Ron lub reszta reprezentantów.
- Harry – powiedział szybko Viktor, sprawiając, że Harry odwrócił się i spojrzał na bułgarskiego gracza Quidditcha. Wyglądał na zakłopotanego, niemal jakby wewnętrznie próbował podjąć ważną decyzję. – Cóż, powodzenia we wtorek.
Harry uśmiechnął się lekko i skinął głową. Wiedział, że Viktor zmaga się ze sobą, czy ujawnić mu, jakie jest pierwsze zadanie.
- Dzięki – powiedział z wdzięcznością Harry. – Tobie też życzę powodzenia, Viktor. Mam tylko nadzieję, że to nie będzie coś niebezpiecznego.
Viktor skrzywił się, ale Harry już odszedł, zanim mógł coś jeszcze powiedzieć. Harry nie winił Viktora za siedzenie cicho. Hogwart już miał przewagę, mając dwóch reprezentantów. Gdyby Harry był na miejscu Viktora, nie wiedziałby, co by zrobił. Słyszał wystarczająco, żeby wiedzieć, że Viktor jest faworytem. Wszyscy spodziewali się, że nieźle mu pójdzie, tak samo, jak uważali, że Harry zawiedzie. Persja spełniania oczekiwań musiała mu teraz mocno ciążyć.
Miał szczęście, że wyszedł z biblioteki w takim momencie. Wracając do Wieży Gryffindoru, Harry zauważył, że wszyscy zaczynają wstawać. Przez resztę dnia, Harry starał się wymyślić jakiś sposób, jak przejść koło smoka. Ron i Hermiona zauważyli przygaszenie Harry’ego i starali się coś poradzić, ale Harry nie mógł oderwać swoich myśli od tego, co nadchodziło. Było tak, aż Ron zapytał Harry’ego, czy może chciałby polatać, żeby się zrelaksować, a to dało Harry’emu do myślania. Latanie? Mógł mieć ze sobą jedynie różdżkę, kiedy zacznie się zadanie, więc dlaczego nie mógłby przywołać swojej Błyskawicy, żeby przelecieć koło smoka? Czy to byłoby uznane za oszukiwanie?
Harry nagle przypomniał sobie coś, co mówił Syriusz. „To, czego nie można złamać, zawsze może być nagięte.” Syriusz zwykł używać tego jako obrony w historiach o dniach, kiedy to Huncwoci maszerowali po salach Hogwartu. Dziwne było, że Harry miałby zwrócić się do Syriusza po słowo mądrości, ale musiał przyznać, że zdanie miało pewną wartość. Nie byłoby to złamaniem zasad, jeśli przyjdzie na zadanie bez miotły, a później ją przywoła. To mogło zadziałać.
Poniedziałkowy poranek nadszedł szybko. Harry siedział w Wielkiej Sali, jedząc śniadanie, zanim większość szkoły się obudziła. Była jeszcze jedna rzecz, którą musiał zrobić, bez mówienia o niej komukolwiek. Musiał ostrzec Cedrica. Jednak jeszcze nie wymyślił, jak to zrobić. Cedric zawsze był otoczony przez przyjaciół, a większość z nich nie była zbyt zadowolona z uczestnictwa Harry’ego w Turnieju.
Zbyt pogrążony w myślach, Harry nawet nie zauważył, że ktoś siada naprzeciw niego, póki nie odchrząknął, co sprawiło, że Harry podskoczył zaskoczony i zobaczył, że osoba, z którą chciał rozmawiać, patrzy na niego z ciekawością. Harry potarł zmęczone oczy pod okularami. Kiedy tylko zadanie się skończy, Harry wiedział, że będzie musiał odbyć swój zaległy odpoczynek.
- W porządku, Harry? – zapytał cicho Cedric. – Nie bierz tego do siebie, ale wyglądasz okropnie.
Harry musiał się uśmiechnąć na to dosadne oświadczenie. Brzmiało jak coś, co powiedziałby Ron.
- Mam po prostu dużo na głowie – powiedział, wzruszając ramionami. – Tak jakby dowiedziałem się czegoś, czego nigdy nie powinienem był się dowiedzieć… - Zobaczył, że Cedric nachyla się. Nie ma sensu owijać w bawełnę. – Cedric, pierwszym zadaniem są smoki – wyszeptał Harry. – Widziałem je. Są cztery. Musimy jakoś koło nich przejść.
To widocznie była ostatnia rzecz, jakiej spodziewał się Cedric.
- Eee, co? – zapytał z rozszerzonymi oczami. – Jesteś pewny, Harry?
Harry skinął głową.
- Chyba Fleur i Viktor też już wiedzą, bo madame Maxime i profesor Karkarow też je widzieli – wyszeptał. Zauważył, że twarz Cedrica zmienia się z przerażonej w sceptyczną. Cedric mu nie wierzył. – Posłuchaj, wiem, że nie masz powodu, by mi ufać. Po prostu pomyślałem… cóż… zasługujesz, by wiedzieć. Nikt teraz nie ma przewagi.
Cedric patrzył na Harry’ego przez kilka chwil, po czym odchylił się i usiadł prosto.
- Jesteś zbyt honorowy dla własnego dobra, wiesz o tym? – zapytał. – Doceniam ostrzeżenie, Harry. – Spojrzał przez ramię na przyjaciół, którzy czekali na niego przy stole Puchonów, po czym pożegnał się i odszedł.
Harry nie mógł powstrzymać westchnięcia ulgi. Teraz musiał się martwić o swoje lekcje i zmierzeni ze smokiem, ale wydawało się, że zwyczajne obijanie się było jedynym wyjściem dla Harry’ego. Większość nauczycieli była dla niego pobłażliwa, ponieważ wszyscy zauważyli, że jest zwyczajnie nerwowy. Harry wiedział tylko, że w jednym momencie kierował się na zajęcia zielarstwa, a w następnym był już następny poranek… dzień pierwszego zadania.
Po raz kolejny, Harry stwarzał tylko pozory, wewnętrznie szybko przechodząc przez zaklęcie przywołujące. Zanim Harry się zorientował, poranek się skończył i profesor McGonagall zaprowadziła go do miejsca, gdzie mieli spotkać się na błoniach reprezentanci. Coś mu doradziła, ale Harry nawet jej nie usłyszał. Zauważył, że szli do miejsca, gdzie Hagrid zabrał go kilka nocy wcześniej. To było to. Miał nadzieję, że jego plan zadziała. Miał nadzieję, że przeżyje.
Zatrzymali się przed wejściem do namiotu. Profesor McGonagall wyciągnęła rękę i dotknęła łagodnie ramienia Harry’ego, ale wciąż był zbyt zamknięty w swoich myślach, by to zauważyć. Profesor McGonagall zdawała się to dostrzec i delikatnie odchyliła głowę Harry’ego, by ich oczy się spotkały.
- Harry, wiesz, że nigdy nie pozwolimy, żeby coś ci się stało – powiedziała McGonagall łagodnie. – Są tutaj czarodzieje, którzy monitorują zadanie, gdyby coś wymknęło się spod kontroli. Po prostu daj z siebie wszystko.
Harry skinął głową w odpowiedzi, po czym wszedł do namiotu. To naprawdę było wszystko, co mógł zrobić. Żałował, że nie wie, czy to wystarczy. Wchodząc do namiotu, Harry zauważył, że Fleur siedzi w kącie, wyglądając na bardziej zdenerwowaną, niż wcześniej ją widział, choć nie było to wiele razy. Viktor patrzył przed siebie na nic konkretnego. Tylko Cedric się poruszał, chodząc tam i z powrotem, aż nie zauważył Harry’ego, do którego skinął głową na powitanie, po czym znowu zaczął chodzić.
Przynajmniej nie tylko Harry był nerwowy.
Ludo Bagman również zauważył przybycie Harry’ego.
- Och, dobrze – powiedział radośnie, wyciągając niewielki fioletowy woreczek. – Wszyscy są. Kiedy wszyscy przyjdą, z tego worka wybierzecie model tego, z czym będziecie musieli się zmierzyć. Każdy jest ponumerowany, by zasygnalizować kolejność, w jakiej będziecie rywalizować. Waszym zadaniem jest zebranie złotego jajka, tak szybko i tak bezpiecznie, jak to możliwe.
Harry zamknął oczy, wzdychając, gdy Bagman wyszedł. Starał się wyrzucić zdenerwowanie z umysłu i skupić się, ale dostrzegł, że to trudne. Jak to mnie Syriusz uczył uspokajać umysł? Odsuwając się od wszystkich innych w namiocie, Harry ukląkł na ziemi i spuścił głowę. Syriusz mówił mu, by nigdy nie mierzyć się z niebezpieczeństwem, jeśli nie ma się o nim pojęcia. Syriusz mówił wiele rzeczy, a większość z nich Harry w tym momencie nie pamiętał. Zamykając oczy, Harry wziął głęboki, uspokajający oddech, starając się skoncentrować na lecie i lekcjach z ojcem chrzestnym. Teraz rozumiał, dlaczego zawsze przegrywał. Nie miał pewności siebie. Wiedział, że nie ma szans przeciwko Syriuszowi, tak samo jak nie miał szans, by to wygrać.
Zwyciężenie bitwy w umyśle to połowa walki. Dasz rady, Rogasiątko. Wiem, że dasz. Po prostu sam musisz zdać sobie z tego sprawę.
Harry pamiętał ten dzień. To było po długiej lekcji pojedynków, kiedy zaczęli uczyć się nowych klątw. Harry zwyczajnie zdawał się tego nie pojmować i stawał się coraz bardziej sfrustrowany. Syriusz usadził Harry’ego i dał mu ważną lekcję pewności siebie i trzymania wysoko głowy. Po tej rozmowie Harry zdołał dobrze rzucić wszystkie klątwy. Syriusz miał rację wtedy, tak jak ma teraz.
- Jak on może zwyczajnie spać? – zapytała Fleur z irytacją.
- Nie śpię – powiedział Harry spokojnym i opanowanym głosem, z wciąż zamkniętymi oczami i pochyloną głową. – Oczyszczam umysł z niepotrzebnego hałasu, by skupić się na tym, co jest przede mną. „Tylko z czystym umysłem można mierzyć się z niebezpieczeństwem i pokonać je, bez zagrażania sobie i innym.” Nie mogę się zamartwiać rzeczami, nad którymi nie mam kontroli.
Trójka nastolatków spojrzała na Harry’ego ze zdziwieniem. Cedric pierwszy podszedł do Harry’ego i ukląkł obok niego, co było zaskoczeniem dla zarówno Fleur i Viktora.
- Nauczysz mnie? – zapytał cicho.
Harry skinął głową.
- Zamknij oczy – powiedział miękko. – Weź głęboki oddech i wypuść go. Dźwięki wokoło nie mają znaczenia. Cokolwiek wyciągniesz z worka, nie ma znaczenia. Tłum, który będzie obserwował, nie ma znaczenia. Nie możesz tego kontrolować. Skup się na tym, co wiesz i tylko na tym. Dla mnie jest to wspomnienie z lekcji z moim ojcem chrzestnym, które dawał mi tego lata. Pomyśl o czymś przyjemnym i spokojnym. Ciało zrobi resztę.
Cisza wypełnił namiot. Harry słyszał głęboki oddech Cedrica i wiedział, że chłopak jest zrelaksowany. Powracając do swoich uspokajających myśli, Harry ledwo rozpoznał dźwięki uczniów, mijających namiot, by zająć swoje miejsca. Czuł się tak, jakby była tam wielka szyba, oddzielająca ich od wszystkiego. Ku sporemu zaskoczeniu Harry’ego, podczas lata obawiał się lekcji z Syriuszem, a teraz znajdował w nich tylko pocieszenie.
Potem zorientował się, że wrócił Bagman i otworzył worek.
- A teraz, panie pierwsze – powiedział radośnie Bagman.
Harry otworzył oczy i spojrzał na Fleur, która wyciągnęła model Zielonego Walijskiego z numerem „dwa” wokół szyi. Następny był Viktor i wyciągnął czerwonego Ogniomiota Chińskiego oznaczonego „trójką”. Cedric był trzeci, wyciągając sino-szarego Szwedzkiego Krótkopyskiego z numerem „jeden” wokół szyi. Harry był ostatni, ale nie potrzebował talentu, by wiedzieć, co wyciągnie. Sięgając do środka, Harry wziął ostatni model smoka: Rogogona Węgierskiego z numerem „cztery” na szyi.
- No i jest – powiedział Bagman. Jego radość zaczynała być irytująca. – Panie Diggory, pan jest pierwszy. Proszę wyjść na zewnątrz, gdy usłyszy pan gwizdek. Będę komentował, więc powodzenia wszystkim. Harry, mogę prosić cię na zewnątrz na słówko?
Harry zerknął na Bagmana. Naprawdę nie podobał mu się wyraz jego twarzy. To było to samo spojrzenie, jakie posyłał mu Knot na Mistrzostwach Świata. Dlaczego wszyscy uważali, że muszą go traktować jak syna, kiedy on ledwie ich znał?
- Może później, proszę pana – powiedział grzecznie Harry, pozwalając odrobinie strachu dostać się do jego głosu. – Nie mogę się teraz rozpraszać.
Bagman wyglądał na nieco zawiedzionego, ale szybko to zakrył.
- Rozumiem – powiedział po czym odszedł.
Po raz kolejny, Harry zamknął oczy i wypuścił uspokajający oddech, słysząc, że Cedric robi to samo. Głośny gwizdek złamał ciszę i koncentrację Harry’ego. Usłyszał, że Cedric powoli wstaje i idzie w kierunku wyjścia z namiotu.
- Powodzenia – powiedział cicho Harry.
- Dzięki, Harry – odpowiedział Cedric trzęsącym się głosem, po czym wyszedł.
Teraz może już tylko czekać. Chwilę później rozległ się głośny ryk tłumu. Zadanie Cedrica się rozpoczęło. Mogli słyszeć wszystko, ale nic nie widzieli, więc mogli sobie tylko wyobrazić, co się działo. Krzyki, wrzaski i sapnięcia z tłumu z pewnością działały na Fleur. Chodziła w tę i z powrotem, kręcąc się nerwowo. Harry z determinacją trzymał oczy zamknięte, żeby nie oddziaływało na niego jej chodzenie. Jej nierównomierny oddech już i tak wszystko pogarszał.
Komentarze Bagmana też nie pomagały. Nie ważne jak bardzo Harry się starał nie mógł zablokować komentarzy, które wprawiały publikę w zdziwienie. Słysząc to uznał, że Cedricowi jest bardzo trudno, co tylko dodawało nerwów tym, którzy jeszcze musieli tam wyjść. Po piętnastu minutach rozległ się kolejny ryk tłumu, po czym była cisza. Był tylko jeden wniosek: Cedric osiągnął swój cel.
- A teraz sędziowie wydają oceny! – krzyknął Bagman. Nikt nic nie powiedział, więc pewnie było to ogłoszone w inny sposób. Chwilę później ponownie odbił się głos Bagmana. – Bardzo dobrze, panie Diggory! – krzyknął. Rozbrzmiał gwizdek, sygnalizując, że może wyjść drugi reprezentant. – A teraz nasza druga gwiazda, panna Delacour!
Harry trzymał oczy zamknięte, ale mógł poczuć obawę, nadchodzącą do niego falami. Szybko opuściła namiot, by zmierzyć się ze swoim smokiem. Ponownie Harry i Viktor musieli słuchać komentarzy Bagmana i hałasów tłumu. Minęło tylko dziesięć minut, zanim tłum wrzasnął, co oznaczało, że Fleur też zdobyła swoje jajko. Pokazano jej oceny, a potem rozległ się trzeci gwizdek. Viktor przyjął to za swój znak i wyszedł z namiotu.
- A teraz, pan Krum! – krzyknął Bagman.
Będąc teraz samym w namiocie, Harry starał się zachować spokój, ale zbliżało się do niego to, co oczekiwał. W pewien sposób, Cedric miał łatwiej. Nie musiał tego słuchać. Nie musiał czekać. Zaklęcie przywołujące, Harry! Skup się!
Głos Bagmana ponownie włamał się w jego myśli.
- Nie mogę w to uwierzyć! – krzyknął. Rozległ się głośny wrzask Chińskiego Ogniomiota. – Pan Krum z pewnością ma pewność siebie… iiii… tak! Ma swoje jajko!
Oklaski uciszyły głos Bagmana. Harry powoli otworzył oczy. Wkrótce będzie jego kolej. Wypuszczając uspokajający oddech, Harry wstał i nagle zauważył, jak napięty miał żołądek. Głośny gwizdek wypełnił jego uszy. Mogę to zrobić. Muszę tylko w to uwierzyć. Opuszczając namiot, Harry skupił się na tym, co wie i na tym, co musi zrobić. Przeszedł przez drzewa i szedł dalej, aż nie zobaczył siedzeń. Dostrzegł Rogogona na drugim końcu, który stłoczył się koło jajek. Patrzyła bezpośrednio na niego swoimi żółtymi oczami. Naszpikowany kolcami ogon zwrócił uwagę Harry’ego. Musiał starać się go unikać.
Klękając, Harry chwycił garść chłodnego piasku i z powrotem wstał. Powoli otworzył rękę i pozwolił piaskowi wypaść. Wiał tylko lekki wietrzyk. Mógł to wykorzystać. Zamykając oczy, Harry skupił się, machając prawym nadgarstkiem i poczuł w dłoni różdżkę. Powoli ją uniósł.
- Accio Błyskawica! – krzyknął.
Przez chwilę nie słychać było nic oprócz czegoś, co zbliżało się z dużą prędkością, sprowadzając na siebie uwagę wszystkich. Otwierając oczy, Harry schował różdżkę w kaburze i spojrzał przez ramię, zauważając lecącą w jego stronę Błyskawicę. Cały tłum zamilkł, gdy zatrzymała się u jego boku, unosząc się i czekając, aż na nią wsiądzie. Tłum wybuchł wiwatami, kiedy Harry zasiadł na miotłę i wystartował.
Cały hałas zniknął, kiedy wleciał w górę z niewiarygodną prędkością. Czuł, że strach i zdenerwowanie opuszczają go. Był tam, gdzie należał. Był w swoim żywiole. Spoglądając w dół na smoka, Harry szybko przestudiował w głowie kilka odwracających uwagę taktyk. Pamiętał, że czytał o smokach i jedynym wyjściem na zdobycie złotego jaja, było odciągnięcie smoka od gniazda.
Bez ostrzeżenia zanurkował ostro, nabierając prędkości. Rogogon obserwował każdy jego ruch. Zobaczył, jak otwiera paszczę i skręcił w prawo, by uniknąć błysku ognia, który spaliłby go na popiół. Przeleciał koło smoczych tuż poza jej zasięgiem. Musiał ją zirytować. Musiał jej zaszkodzić. Musiał odciągnąć jej uwagę od tego, co chroniła.
Początkowo latał wolno, stopniowo nabierając prędkości i wysokości. Rogogon ryknął, unosząc się za nim. Z pewnością ją zirytował. Gdy tylko był za wysoko, poza zasięgiem jej wyciągniętej szyi, podleciał jeszcze trochę wyżej, zanim ponownie opadł. Drażnił ją. Odsłoniła kły z gniewu, gdy podleciał jeszcze odrobinę wyżej.
Rogogon złapał przynętę i rozłożył skrzydła, by wystartować, dając Harry’emu znak, którego potrzebował. W mgnieniu oka zanurkował, spadając ku ziemi szybciej, niż kiedykolwiek. Był pięćdziesiąt stóp od uderzenia… dwadzieścia pięć… dziesięć…
Tak gwałtownie, jak zanurkował, szarpnął się, zanim uderzył w ziemię i wystrzelił w kierunku nie bronionych jajek. Zmieniając ułożenie ciała, Harry przytrzymał miotłę jedną ręką i obiema nogami, odwracając się, by złapać stanowczo złote jajko, zanim całkowicie straci prędkość. Podciągnął się z powrotem, siadając wygodnie na swojej miotle i lądując dokładnie w tym samym miejscu, gdzie wsiadł, z westchnięciem ulgi. To był koniec.
Wtedy Harry w końcu zdał sobie sprawę z dźwięków wokół niego. Były głośne i ogłuszające. Harry musiał się uśmiechnąć. Dokonał tego. Mimo wszystko czegoś się nauczył w te wakacje.
- Oszałamiający pokaz lotniczy pana Pottera! – krzyknął Bagman. – Najmłodszy reprezentant najszybciej odzyskał swoje jajko!
Harry natychmiast został otoczony przez profesor McGonagall, Hagrida i profesora Moody’ego, gratulujących mu dobrze wykonanej roboty. Nagle poczuł się wykończony, nie do końca słysząc, co nauczyciele do niego mówią. Profesor McGonagall zdawała się to zauważyć i zaprowadziła Harry’ego do namiotu pierwszej pomocy. Wchodząc do środka, Harry pozwolił McGonagall wziąć jego Błyskawicę i jajko i położyć je w pobliskim kącie. Pani Pomfrey szybko podbiegła, by go przebadać.
- Panie Potter, kiedy ostatni raz coś pan jadł? – zapytała surowo pani Pomfrey. – Jestem zaskoczona, że wciąż pan jest przytomny, nie mówiąc o staniu.
To pytanie tak zaskoczyło Harry’ego, że musiał się zastanowić. To wystarczyło pani Pomfrey i podała Harry’emu eliksir wzmacniający. Harry posłusznie wziął eliksir i natychmiast poczuł, że skupienie do niego wraca. Zadowolona z jego reakcji na eliksir, pani Pomfrey pospieszyła do Cedrica. Harry wziął to za sygnał i wyszedł z namiotu, po czym został pociągnięty do grupowego uścisku przez Rona i Hermionę.
Wysuwając się z ich uścisku, Harry nie mógł nie zauważyć, jacy byli bladzi.
- Eee, nic wam nie jest? – zapytał ze śmiechem.
Ron i Hermiona odpowiedzieli uśmiechem, chociaż niepewnym.
- Harry, to… to było wspaniałe – powiedziała bez tchu Hermiona. – Kiedy zanurkowałeś… wszyscy myśleli, że się rozbijesz. Powinieneś widzieć pana Lupina i pana Blacka. Byli kłębkiem nerwów.
Harry natychmiast spojrzał na tłum w poszukiwaniu opiekunów i znalazł ich po kilku minutach, jak do niego zamachali. Odmachał im z szerokim uśmiechem na twarzy. Wiedział, że musi z nimi porozmawiać i miał nadzieję, że zostaną w pobliżu. Skupiając się na przyjaciołach, Harry zauważył, że uspokoili się nieco, zwłaszcza Ron.
Ron zaczął szybko mówić o tym, jak poszło innym reprezentantom. Cedric starał się rozproszyć smoka, zmieniając skałę w psa, co zadziałało do pewnego stopnia, ponieważ nieźle został poparzony, kiedy smok odwrócił się od psa i skupił na nim. Fleur starała się wprowadzić swojego smoka w trans, co zadziałało, ale miała problem, kiedy jej spódnica się zapaliła, kiedy z chrapiącego zwierzęcia wydobył się ogień. Viktor najwyraźniej czytał tą samą książkę, co Harry, ponieważ zaatakował oczy smoka. Problemem było to, że przy okazji sprawił, że smok roztrzaskał połowę swoich jajek, za co stracił punkty.
Wrócili na otwarte pole i zobaczyli, że Rogogon został zabrany. Harry mógł teraz zobaczyć pięciu sędziów, siedzących na przeciwległym końcu na swoich siedzeniach, podniesionych ponad innych. Najwyraźniej czekali na niego.
- Dziesięć to najwięcej punktów, jakie możesz zdobyć u każdego – stwierdził Ron.
Madame Maxime była pierwsza. Uniosła różdżkę w powietrze i wystrzeliła w górę srebrną wstążkę, która przybrała kształt dziewiątki. Tłum zaklaskał. Pan Crouch był następny i wystrzelił kolejną dziewiątkę. Profesor Dumbledore dał Harry’emu trzecie dziewięć. Wiwaty nabrały głośności. Bagman wystrzelił dziesiątkę i tłum zaryczał nawet głośniej. Karkarow był ostatni i przyznał mu sześć. Tłum kilka razy zaprotestował na końcowy wynik, ale Harry’ego to nie obchodziło. Poszło mu lepiej niż miał nadzieję.
Charlie Weasley podbiegł do boku Harry’ego.
- Jesteś na pierwszym miejscu, Harry! – krzyknął radośnie, potrząsając rękę Harry’ego. – Mama nigdy w to nie uwierzy! Ja ledwo wierzę, a sam to widziałem! Och! Musisz iść do namiotu reprezentantów na finałowe instrukcje. – Tak szybko, jak się pojawił, zniknął.
Harry pożegnał się z Ronem i Hermioną, po czym pobiegł z powrotem do namiotu, po drodze zatrzymując się w namiocie pierwszej pomocy, by chwycić Błyskawicę i jajo. Wchodząc do namiotu reprezentantów, Harry zobaczył, że Fleur, Cedric i Viktor już czekają. Twarz Cedrica wyglądała strasznie, pokryta pomarańczową maścią, ale uśmiechnął się w momencie, gdy zobaczył Harry’ego i podbiegł do niego.
- To było świetne, Harry – powiedział radośnie Cedric.
- Dzięki – odpowiedział z uśmiechem. – Gratuluje. – Spojrzał na poparzoną twarz Cedrica, a jego uśmiech osłabł. Naprawdę nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. – Eee, w porządku? To poparzenie wygląda naprawdę koszmarnie.
Cedric odruchowo sięgnął, by dotknąć części twarzy pokrytej pomarańczą.
- Jest lepiej niż było – powiedział szczerze. – Pani Pomfrey powiedziała, że powinno się uzdrowić do jutra.
- Gratuluję wszystkim! – powiedział radośnie Ludo Bagman, wchodząc do namiotu. – Drugie zadanie odbędzie się dwudziestego czwartego lutego o wpół do dziesiątej rano. W międzyczasie, wasze złote jaja są kluczem do następnego zadania. Jeśli się przyjrzycie, zobaczycie, że otwiera się, by ujawnić wskazówkę. Powodzenia wszystkim.! Możecie iść!
Kiedy opuścił namiot, Harry nie potrafił powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczył dwie kolejne osoby, czekające obok Rona i Hermiony. Za jego przyjaciółmi stali Remus i Syriusz. Jego chrzestny pierwszy się poruszył, pociągając Harry’ego do mocnego uścisku, a zaraz za nim chwilę później przytulił go Remus. Żadnego nie obchodziły spojrzenia innych reprezentantów, kiedy ci koło nich przechodzili. Oczy Cedrica rozszerzyły się, kiedy zobaczył swojego byłego nauczyciela i Syriusza Blacka, tak dbających o Harry’ego. Viktor tylko zerknął na tą scenę, po czym odszedł. Z drugiej strony, Fleur dostrzegła Syriusza i uśmiechnęła się. On jednak był zbyt pochłonięty chrześniakiem, by to zauważyć.
- To był niezwykły lot, Rogasiątko – powiedział Syriusz z szerokim uśmiechem i mrugnął w kierunku Harry’ego. – Ale naprawdę musiałeś nas tak straszyć? Naprawdę myślałem, że stary Luniek będzie miał udar.
Remus spiorunował Syriusza wzrokiem.
- Czy ty właśnie nazwałeś mnie starym? – zapytał. – To nie ja trzymałem się siedzenia, jakby zależało od tego moje życie. Łapa, którego pamiętam zawsze reagował na stres śmiechem. Poza tym, sądzę, że mogę zobaczyć u ciebie kilka zmarszczek. Jeśli już, to ty tu jesteś stary.
Oczy Syriusza zwęziły się.
- Pan Łapa pragnie przypomnieć panu Lunatykowi, że kwestionowanie jego wieku przed jego chrześniakiem jest brane jako działanie wojenne – powiedział przez zaciśnięte zęby, po czym uśmiechnął się złośliwie, skupiając uwagę na Harrym. – Może powinniśmy zostawić końcową decyzję panu Rogasiowi. Uważasz, że który jest stary, Harry?
Harry spojrzał od Syriusza na Remusa nerwowo. Nie ważne, jak odpowie, uznają to za „atak”. Nagle przypomniał sobie odpowiedź Syriusza o zostanie animagiem i uśmiechnął się. Może było jakieś wyjście.
- Pan Rogaś uważa, że sprytnie byłoby uniknąć odpowiedzi, ponieważ docenia swoje zdrowie psychiczne i życie – powiedział pewnie Harry.
Remus zaczął chichotać.
- Przechytrzony przez czternastolatka, Łapo – skomentował. – Niezły ruch, Harry. Zdaje mi się, że słyszałem coś o imprezie w pokoju wspólnym Gryffindoru, którą właśnie przegapiasz. Chcieliśmy ci tylko pogratulować. Jesteśmy z ciebie dumni, Harry. Sądzę, że żaden z nas nie rozważyłby latania, jako sposobu, by minąć smoka.
Harry uśmiechnął się na ten komentarz.
- Dzięki, Remus – powiedział, po czym spojrzał na Syriusza. – Nie byłbym w stanie tego dokonać, gdyby nie to, co nauczyłeś mnie przez wakacje, Syriuszu. Te uspokajające techniki naprawdę pomogły. Pewnie byłbym kłębkiem nerwów, przez to czekanie w namiocie…
Syriusz ponownie pociągnął Harry’ego do uścisku.
- Nie ma za co, dzieciaku – powiedział szczerze. – Tylko pamiętaj, że jeśli kiedykolwiek będziesz czegoś potrzebował – czegokolwiek, wiesz, jak się z nami skontaktować. Nigdy nie będziemy dla ciebie zbyt zajęci i mówię naprawdę serio, Harry. Nie możemy przeprowadzić cię przez Turniej, ale to nie oznacza, że nie możesz zwrócić się do nas po radę.
Harry uniósł wzrok na Syriusza i skinął głową. Wiedział, o czym mówił Syriusz. Nie mogli zrobić dla niego wszystkiego, ale nie mieli problemu w dawaniu Harry’emu rad, odnośnie dobrej drogi. Oferta była kusząca, ale Harry wiedział, że musi to zrobić sam. Hagrid pomógł mu w pierwszym zadaniu i Harry był zdeterminowany, by wymyślić, o co chodzi w drugim bez oszukiwania. Może Cedric miał rację. Może był zbyt honorowy.



Pisałam już to, ale nie wiem, czy do wszystkich dotarła ta wiadomość, więc powtórzę ;) 
Postanowiłam, że rozdziały będą trzy razy w tygodniu: w poniedziałek NDH, w środę jakaś miniaturka, a w sobotę SR. Jeśli z którymś tekstem się nie wyrobię, cała kolejka przesunie się o jeden. Wtedy NDH będzie w środy, miniaturki w soboty itd. Tym sposobem rozdziały będą co tydzień i mam nadzieję, że to was bardziej satysfakcjonuje ;D

5 komentarzy:

  1. Nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów i miniaturek

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, gdzie mogę znaleźć pierwszy rozdział tego opowiadania? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zakładka NieYaoi--> Seria Nocny Strażnik --> Sprawdzian reprezentanta ;)

      Usuń
  3. Hej,
    wspaniały rozdział, Harry bardzo dobrze poradził sobie z tym zadaniem, wyobrażam sobie jak Remus i Syriusz musieli być zdenerwowani...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń