Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 17 marca 2018

ZS - Rozdział 4 - Podobni

Dzisiaj dwa rozdziały pod rząd! ;)

Severus maszerował korytarzem niczym wiatr śmierci, mamrocząc przekleństwa na temat Harry’ego cholernego Pottera, chłopca, który przeżył, by przez niego zwariował i uznał, że to najgorszy moment świata, w którym Potter musiał zaginąć albo pójść gdziekolwiek poszedł. I oczywiście Dumbledore nalegał, żeby pomógł w szukaniu irytującego bachora, pomimo faktu, że był piątkowy wieczór, a Severus powinien mieć wolny weekend, by mógł wystawić oceny i może nieco odprężyć się przy książce i kieliszku porto. Albo jeśli zechce, pielęgnować rannego jastrzębia, by wrócił do zdrowia. Zamiast tego, został zmuszony do przeszukiwania błoni za tym cholernym chłopcem.
Severus doszedł do wniosku, że błonie są dobrym miejscem do rozpoczęcia, ponieważ Dumbledore już wysłał większość kadry, by zagłębili się w zamek. A dyrektor wiedział, że Snape był zaznajomiony z błoniami, ponieważ często błąkał się po nich w poszukiwaniu składników do eliksirów. Długie kroki Mistrza Eliksirów wkrótce poprowadziły go w dół kamiennej ścieżki do chatki Hagrida, która graniczyła z Zakazanym Lasem – chciał porozmawiać z gajowym o rannym jastrzębiu, jak również zapytać go, czy zna jakieś poufałe miejsca, które Potter lubił odwiedzać.
Severus wiedział, że wielu nauczycieli ma tendencję do lekceważenia bezceremonialnego mężczyzny, myśląc o nim jako o nieco ciemnym, ale przyjacielskim człowieku, jak wielki, dziki Kieł. Ale Severus wiedział, że Hagrid umie patrzeć. Gajowy widział więcej, niż ktokolwiek mógł zgadywać i jeśli Potter gdzieś się ukrywał na błoniach, Hagrid pewnie o tym wie. Sposób, w jaki znał miejsca, do których młody Snape kiedyś przechodził, szukając samotności od swoich paplających kolegów i ulgi od nieustającego prześladowania Huncwotów.
W przeciwieństwie do dyrektora i pewnie reszty kadry, Snape nie chciał przyznać, że zniknięcie Pottera było czymś więcej niż żartem uczniaka, takim jak jego ojciec wykręcał, unikając zajęcia, gdy był na nich jakiś quiz czy test. Chłopca nie było tylko kilka godzin i Severus wiedział, że jeśli jakiś śmierciożerca schwytałby Pottera, zostałby wezwany przez Mroczny Znak, by być świadkiem tryumfu Czarnego Pana nad swoim znienawidzonym wrogiem. Tryumfu, który zakończyłby się śmiercią Pottera, ale nie przed torturami, które czarodziej o wężowej mordzie zgotowałby chłopcu za byciem wrzodem na tyłku. I gdyby to się kiedykolwiek stało, Severus wiedziałby, że jego dni, jako szpiega, zostały zakończone, ponieważ został zobowiązany do chronienia Pottera za wszelką cenę.
Złożywszy przysięgę czarodzieja, daną swojej najlepszej przyjaciółce – Lily, czego świadkiem był Albus Dumbledore, obietnica bardziej wiążąca niż dług życia, który miał wobec Jamesa Pottera. Złożył przysięgę tuż przed tym, jak Potterowie ukryli się - Lily wybaczyła mu podążenie mroczną drogą, a potem poprosiła go, by złożył przysięgę.
Zrobił to, wiedząc doskonale, że to jego droga do odkupienia.
Ale Potter nie był gościem Voldemorta, czego Snape był całkiem pewny.
Dlatego chłopak był gdzieś tutaj, prawdopodobnie używając tej paskudnej Peleryny Niewidki.
Nachmurzony Snape zastukał w drzwi Hagrida.
Otworzyły się niemal natychmiast, a gajowy posłał Mistrzowi Eliksirów sympatyczny uśmiech.
- Dobry, psorze Snape. Co mogę dla ciebie zrobić?
- Czy dyrektor już cię poinformował, że Potter zaginął?
- Harry, zaginął? Jak dawno?
- Przypuszczam, że od paru godzin. Najwyraźniej nie wrócił do pokoju wspólnego po obiedzie i jego przyjaciele musieli zgłosić jego nieobecność dyrektorowi, który zdecydował zorganizować poszukiwania tego małego, durnego… - Severus urwał ze złością, zbyt wściekły, by dobrze obrazić Pottera. – Wiesz, gdzie… lubił chodzić, gdy kończył zajęcia, Hagridzie?
Wielki mężczyzna podrapał się po głowie.
- Normalnie kręci się na boisku Quidditcha z Ronem Weasleyem, tym jego najlepszym przyjacielem, a czasami też schodzi nad jezioro.
- Te miejsca zostały już sprawdzone – westchnął niecierpliwie Snape. Każda minuta, w której szukał Pottera, była minutą zmarnowaną, którą mógł spędzić z uratowanym jastrzębiem, upewniając się, że zje, wypije, będzie miał ciepło i spokój.
- Umiesz wymyślić jakieś inne miejsce? Może gdzieś w pobliżu Lasu?
Hagrid zmarszczył czoło.
- Ach… jest jedno miejsce… mała polana, którą pokazałem mu w tym roku. – Zakaszlał cicho i nagle uniknął wzroku Snape’a. – Wiesz, psorze, tą… tam chodziłeś, gdy chciałeś uciec od Blacka i tamtego losu, pamiętasz?
- Pokazałeś Potterowi moją sekretną polanę? – krzyknął rozdrażniony Snape. – Tam, gdzie uczyliśmy się razem z Lily?
- Tak, pomyślałem, że powinien mieć miejsce do ukrycia się, po tym, jaki jest po śmierci Cedrica i tym szaleństwie. Chyba psora to nie obchodzi, bo nie był tam psor od śmierci Lily i pomyślałem, to pomoże Harry’emu, skoro bywała tam jego matka…
- Zdarzyło ci się wspomnieć, że też tam bywałem?
Hagrid wzdrygnął się na dźwięk furii w tonie Mistrza Eliksirów.
- Nie, powiedziałem mu tylko o Lily. Był zdenerwowany i wyglądał, jakby potrzebował czasu dla siebie, tak jak kiedyś ty, psorze, gdy wracałeś z domu na początku semestru.
Severus zesztywniał. Z wszystkich dorosłych czarodziei w Hogwarcie, tylko Hagrid w ogóle zgadł, że gdy był uczniem jego życie w domu nie było takie, jakie powinno. Severus nigdy o tym nie mówił – uważał, że jest zbyt młody, by powiedzieć komukolwiek o tym, co działo się na Spinner’s End. W jakiś jednak sposób Hagrid wiedział, że coś jest nie w porządku i zaoferował samotnemu chłopcu otwarte zaproszenie na herbatę, gdy tylko będzie chciał i pokazał mu sekretne miejsce, gdzie mógł iść i uciec na kilka błogosławionych godzin. Później pokazał je Lily i spędzali tam wiele przyjemnych godzin, ochronieni lasem wśród wielkich drzew i szmaragdowych liści, rozmawiając, szukając nowych zaklęć i eliksirów, pisząc formułki na kawałkach pergaminu.
Dla młodego Severusa było to niemal święte miejsce, a teraz Potter się o nim dowiedział. Wiedział, że Hagrid chciał dobrze – mężczyzna uwielbiał opiekować się dziwnymi i rannymi dzikimi stworzeniami, które do niego przychodziły i obdarzał takim samym współczuciem uczniów, którzy według niego byli w potrzebie. Jak Severus. Ale dlaczego, na litość boską, Hagrid kiedykolwiek porównał chłopca, który przeżył, księcia czarodziejskiego świata, wielbionego przez tysiące, jako ostatnia nadzieja przeciw Voldemortowi, z nieszczęśliwym, poniewieranym dzieckiem, jakim był Snape?
Zraniony przez niezamierzoną zdradę Hagrida w kwestii jego prywatności, warknął:
- Co masz na myśli, mówiąc, że jest jak ja? Potter jest rozpuszczony i rozpieszczony, mieszka w zamożnej mugolskie dzielnicy, w przeciwieństwie do mnie – mieszkałem w zrujnowanym, pełnym awantur domu. Założę się, że nie przepracował w domu ani jednego dnia, nie wie, co to znaczy być głodnym i gdy jest ci zimno, ponieważ jego cholerny ojciec przepił całe pieniądze, które zarobił i traktował jak muł w stawie… - oddychając ciężko, Severus uwolnił temperament, a kolejne okropne wspomnienia uciekły spod jego lodowej maski.
- Psorze, możesz być na mnie zły, ile tylko chcesz, ale proszę, nie zabieraj tego Harry’emu. Rzeczy nie są zawsze takie, jak się wydają i sam powinieneś wiedzieć lepiej, niż ktokolwiek inny. I mówię ci, że coś jest nie tak z Harrym.
- Co takiego?
- Cóż, zobaczmy… wrócił i nie jest taki, jak zwykle – rzadko się uśmiecha i wydaje się, że nie ma ochoty być z przyjaciółmi, ciągle sam wychodzi. Zorientowałem się, że to z powodu śmierci Cedrica i jego powrotu, ale on nie chce o tym mówić. Zaczął nawet odmawiać przyjścia na herbatkę w soboty, psorze, a to nie podobne do Harry’ego. Kiedyś to uwielbiał.
Severus, który też był jednym z uczniów, których Hagrid zapraszał na herbatę, nie mógł się powstrzymać przed pytaniem:
- Jego też karmiłeś tymi jagodowymi babeczkami ze słodkim masłem?
- Tak i często wracał – był zawsze głodny, jakby nigdy nie miał dość jedzenia w domu.
Severus prychnął.
- Niemożliwe. Krewni Pottera nie zubożeli i z pewnością mogli wykarmić dziesięciu takich chłopaków.
- Może, ale co jeśli nie, psorze? Nie widziałeś go tak, jak ja, gdy przyjechałem po niego, by zabrać go do Hogwartu na pierwszy rok – zauważył Hagrid. – Wyglądał na dziewięciolatka, a nie jedenastolatka i był tak chudziutki, jakby wiatr mógł go zdmuchnąć. Ci mugole, wszyscy byli grubi jak wieprze, ale nie on, był jak duch – blady i chudziutki, dokładnie jak…
- Nie mów tego! Nie mam z Potterem nic wspólnego!
- Nie? Myślę, że cię mylisz – powiedział stanowczo wielki mężczyzna. – Nie przyznasz tego, ale jesteście bardziej podobni, niż myślisz, Severusie Snape.
- Nie bądź śmieszny, Hagridzie! Jest całkiem jak swój cholerny ojciec – arogancki, bogaty, rozpuszczony nie do uwierzenia, pijany sławą i chwałą…
Hagrid potrząsnął głową z rozczarowaniem.
- Nigdy nie myślałem, że zobaczę dzień, gdy zostawisz za sobą swoje uprzedzenia, psorze. Zachowujesz się jak Syriusz Black – widzisz tylko to, co chcesz widzieć, a nie to, jak naprawdę jest.
- Że co? – sapnął Severus. – Jak śmiesz porównywać mnie do  tego… tego kundla, tego zepsutego, szukającego uwagi drania, który niemal zabił mnie, a potem odszedł zaledwie z łagodną reprymendą? Jak śmiesz?
- Ponieważ tak właśnie teraz brzmisz, Severusie – powiedział Hagrid, jego ton był pełen łagodnej dezaprobaty i nagle Snape poczuł się w każdym calu jak chudy, niekochany uczeń, którego jedynym prawdziwym przyjacielem była ładna, rudowłosa dziewczyna, książki oraz wielki mężczyzna oraz jego liczne zwierzaki. – Kiedyś mówiłem Syriuszowi, że robi źle, wyśmiewając się z ciebie, tylko dlatego, że jesteś Ślizgonem, że we wszystkich domach są dobrzy i źli, i że nie powinien oceniać osoby przez naszywkę na szacie, czy włosy, ale nigdy nie chciał słuchać. Oślizgły Ślizgon, będzie mroczny, dokładnie jak Sam Wiesz Kto, jak oni wszyscy – tak mówił, a potem się śmiał. Ale się mylił, prawda?
- Wiem, że tak.
- Tak, inaczej nie stałbyś tu i się kłócił. Dlatego proszę cię, żebyś nie patrzył na fakt, że Harry jest synem Jamesa Pottera i zobaczył to, czego nie mogłeś wcześniej… że jest dzieckiem, które potrzebuje pomocy. Zrób to, czego nie potrafił Black albo nigdy nie chciał, psorze – zobacz prawdę. Jesteś o wiele mądrzejszy niż Syriusz, więc to powinno być proste.
- Jestem, do cholery! – wymamrotał, po czym zaczerwienił się, ponieważ minęło wiele czasu, od kiedy ostatni raz pozwolił komuś się skarcić, jakby znów był jedenastolatkiem. Było cholernie pewne, że był mądrzejszy niż Black, a jego duma była zirytowana tą insynuacją, że nie widział prawdy – obowiązkiem szpiega było zbieranie informacji i posiadanie umiejętności zobaczenia tego, co ukryte.
Byłem tak ślepy? Czy Hagrid ma rację? Czy mogłem przegapić oczywiste oznaki zaniedbania i depresji, ponieważ nie chciałem widzieć tego, że to nie tylko syn Jamesa, ale również Lily? Czy mimo wszystko stałem się tak impulsywny, uparty i zidiociały, jak Black? Merlinie broń!
- Powiedziałeś, że Potter wyglądał na przygnębionego? Kiedy pierwszy raz to zauważyłeś?
- Ach, około dwa tygodnie po rozpoczęciu nowego semestru – odpowiedział Hagrid.
Snape zmarszczył brwi. Teraz, gdy o tym pomyślał, Potter wydawał się bardziej stonowany i mniej bezczelny niż się przyzwyczaił. Jak powiedział Dumbledore’owi, nie odjął żadnych punktów ani nie dał bachorowi szlabanu w tym tygodniu, co było prawie niesłychane. Zwykle niepoprawny chłopak zdołał cwaniakować i irytować go już pierwszego dnia zajęć. Ale tym razem… Potter był cichy jak myszka, uprzejmy i nie odpowiadał na ostre słowa i sarkazm Snape’a. Rzeczywiście niezbyt normalne zachowanie i szpieg mentalnie mocno się kopnął, że nie zauważył tych szczegółów.
Snape, musisz przejść na emeryturę i oddać się do św. Mungo, jeśli nie umiesz lepiej obserwować, oczywisty idioto! Pierwszoroczny zauważyłby, że coś jest nie tak, biorąc pod uwagę poprzednie zachowania Pottera, a ty, który byłeś szpiegiem przez szesnaście i pół roku, przeoczyłeś to.
Podczas gdy Severus mentalnie bił się boleśnie, obaj weszli za chatkę i znaleźli się w lesie. Chociaż od lat nie wracał na swoją sekretną polanę, jak skomentował Hagrid, Snape odkrył, że jego stopy wciąż znają właściwą ścieżkę. Czternaście lat i wciąż nie zapomniał, nigdy nie zapomni, najlepszego schronienia w swoim życiu, takiego, do którego tylko Lily mogła wkraczać.
Poczuł, jak rośnie w nim znajomy, gorzki ból i spróbował odciąć się od ostrych ściśnięć serca, przesłuchując Hagrida na temat Pottera.
- Czy powiedział ci coś o tym, co się działo w lecie.
- Nie, psorze. Tylko byłem zadowolony, że wyszedł z domu. Nie mówił zbyt wiele, ale mogłem powiedzieć, że coś go dręczy. Myślę, że obwinia się za to wszystko. Śmierć Cedrica i powrót Sam Wiesz Kogo – to strasznie mocno w niego uderzyło, psorze.
- Hymm. Wyobrażam sobie – wymamrotał Severus – zobaczenie kolegi z klasy, umierającego tak gwałtownie, musiało zostawić bliznę, a potem bycie użytym do krwawego rytuału, by sprowadzić z martwych magiczny odpowiednik Hitlera, zdenerwowałoby każdego, a nawet Potter nie był odporny na taką tragedię. A jeśli Hagrid miał rację i jego życie z… Dursleyami było podobne do życia Snape’a z ojcem-alkoholikiem i poniewieraną matką, a w połączeniu z atmosferą po wydarzeniach z poprzedniego roku, mogło to wepchnąć chłopca w głęboką depresję.
W takim przypadku, zaginięcie Pottera nagle nabierało zupełnie nowego, zupełnie przerażającego aspektu.
Obsydianowe oczy spotkały się z brązowymi i Snape wiedział, że Hagrid też podejrzewał to, do czego właśnie doszedł Snape, choć żaden nie odezwał się ani słowem.
Obaj byli zaznajomieni z głębią rozpaczy i jako nastolatki podróżowali krętą drogą samozagłady – Hagrid tuż po tym, jak został niesłusznie wydalony i wyrzucony z jedynego prawdziwego domu, by żyć jako pogardzany, przegrany czarodziej i półolbrzym, wyśmiewany i wyszydzany, póki Dumbledore dosłownie nie uratował mu życia, dając mu pozycję gajowego i nieco poczucia własnej wartości.
Snape’a również objęła ciemność, po tym, jak jego matka umarła na jego szóstym roku, Lily tak ostro go odrzuciła, Black niemal zabił we Wrzeszczącej Chacie i nikt zdawał się nie interesować, czy żyje czy umarł powolną śmiercią przez ugryzienie wilkołaka. Jego jedynym wybawicielem był mężczyzna obok niego, który znalazł go nieprzytomnego pod wpływem silnego eliksiru Nasennego i rozpoznał oznaki. Hagrid zabrał go do swojej chatki i opiekował nim przez tydzień, podobnie jak opatrywałby dzikie zwierzę, a po prawdzie, Snape emocjonalnie nie był od zwierzaka lepszy, i po naleganiach chłopca, utrzymał w tajemnicy jego okropny sekret, dzieląc się również swoim mrocznym czasem z chudym nastolatkiem, stając się jedną z najbardziej zaufanych osób Snape’a.
Snape podejrzewał, że Hagrid miał coś wspólnego ze zmianą zdania Lily na jego temat, ale mężczyzna nigdy nie wypowiedział się na ten temat, a Severus nigdy nie zapytał. To nie było ważne, dlaczego Lily mu wybaczyła, tylko sam fakt.
I do niedzieli przeklęłaby cię na siedem sposobów, gdyby wiedziała, do jakiego stanu pozwoliłeś doprowadzić jej syna, Severusie Tobiaszu Snape.
- Myślisz…?
- Może. Nie przed tym, ale teraz…
Liście i martwe gałęzie chrzęściły pod ich stopami, a potem Snape zatrzymał się, odrzucając na bok duża kurtynę pozornie gęstego pnącza, by odsłonić dziewiczą, słoneczną polanę.
Pusta.
Severus poczuł chłód w sercu. Przeklinał cicho przez kilka minut.
Potem odzyskał kontrolę nad sobą i powiedział:
- Gdzie indziej mógł pójść w Lesie?
- Może na Skałę Testrali? Czasami ciągnie tam dzieciaki, które widziały śmierć – powiedział Hagrid. Jak ciebie.
Ale to okazało się bezowocne. Severus rzucał zaklęcie lokalizujące jedno po drugim, jednak wszystkie wracały nie wykrywszy nic. Samo to było znakiem nadziei. Gdyby Potter był martwy, zaklęcie powróciłoby z echem przyczepionej sygnatury, oznaczając gasnący magiczny rdzeń, a zmarli nie musieli się ukrywać.
- Nic. Gdziekolwiek jest, dobrze się ukrywa – dokończył z przekąsem Severus, nienawidząc przyznawać tego, że pokonał go zwykły uczeń. – Może chciał po prostu znaleźć miejsce wolne od głupich, głośnych Gryfonów. Albo wymiguje się od mojego ostatniego zadania z eliksirów.
- Nie sądzisz, że on…?
- Nie było echa. Potter się ukrywa – wyjdzie, gdy będzie gotowy albo zgłodnieje, jak przerażony kot – wycedził Snape.
- Och. Tak, to ma sens. Więc powinniśmy przestać szukać?
- Póki co. Robi się późno, szukaliśmy przynajmniej dwie godziny, a błąkanie się po lesie o takiej godzinie jest ryzykowne nawet dla nas. Możemy wznowić poszukiwania jutro, jeśli Potter nie wróci do tego czasu – powiedział Severus, zaskakując się tym, że takie słowa wyszły z jego ust. Kiedy zaczął dbać o Harry’ego cholernego Pottera? Od kiedy Hagrid przeszył twoją bańkę irracjonalnej wrogości kilkoma ostrymi słowami, szepnęło jego sumienie. Obiecałeś pilnować syna Lily, a nawet jeśli nie, twoim obowiązkiem jako nauczyciela jest upewnić się, że uczniowie są bezpieczni… nawet sami ze sobą.
- Wracajmy, Hagridzie. Powiem dyrektorowi, że nic nie znaleźliśmy – nakazał Snape, odwracając się w stronę ścieżki, która wyprowadzała ich z lasu. – Chcę cię poprosić o przysługę. Masz jakiekolwiek rzeczy do trenowania młodego jastrzębia?
- Chyba wciąż coś mam, ale dlaczego?
Severus odpowiedział szczerze, a twarz Hagrida pojaśniała na perspektywę uratowania kolejnego biednego, dzikiego stworzenia od ponurej śmierci. Chętnie zgodził się dać Snape’owi zestaw treningowych sznurów, mocną żerdź, smycz, kaptur, rękawice i wabik. Jak również książki o sokolnictwie, której używał podczas rehabilitacji gołębiarza, którego znalazł pewnego roku na łące – był ofiarą mugolskie broni.
- Pistolet, powiedziałbym – rzekł cicho Severus, sądząc po opisie ran.
- Okropieństwo. Ale uratowałem ją i po miesiącu odleciała. To był najpiękniejszy widok w moim życiu. – Hagrid pociągnął nosem, ocierając kilka łez z oczu. Zawsze się rozczulał, gdy rozmawiał o zwierzakach, które utracił albo uwolnił. – Mam też dla ciebie królika, psorze. Złapany dzisiaj – miałem zrobić z niego gulasz, ale zawsze mogę złapać kolejnego. Choć jeśli ten mały koleżka jest obolały, musisz dobrze zmielić mięso i wymieszać z odrobiną miodu, zrobić pastę i nakarmić łyżką albo palcem, jeśli weźmie.
Severus skinął głową.
- Łyżką, nie ufam mu w kwestii palca – już raz mnie ugryzł.
Hagrid nie był zaskoczony – ugryzienie było zagrożeniem, które pojawiało się przy każdym dzikim zwierzęciu.
- I dawaj mu dużo wody. Będzie spragniony po tych wszystkich twoich eliksirach.
Dotarli do chatki i Hagrid wszedł do środka, by zebrać zestaw sokolnika, uśmiechając się radośnie. Był szczęśliwy, że Severus pozwolił sobie wreszcie na poczucie litości do czegokolwiek i instynkt mu podpowiadał, że jastrząb i Mistrz Eliksirów będą bardzo dobrymi przyjaciółmi. Młode, ranne jastrzębie, jak ten, którego znalazł Severus, często przywiązywały się do człowieka, który ich uratował, wiążąc się z nim, jak zrobiłyby to ze starszym jastrzębiem. Ptasi ojciec, tak.
Severus czekał na ganku, niecierpliwie stukając butem o brukowaną ścieżkę, chcąc wrócić do swojego nowego podopiecznego. A potem poczuł, jak aktywują się osłony wokół jego laboratorium i zawarczał okrutnie. Ktoś nieupoważniony wziął coś z jego prywatnego zapasu eliksirów i kiedy tą osobę wyśledzi, uczeń będzie marzył, żeby nigdy się nie urodził. Osłony brzęczały wściekle w jego głowie, bucząc jak gniazdo rozwścieczonych szerszeni, więc wetknął głowę w szparę drzwi i zawołał:
- Hagridzie, podeślesz mi zestaw później. W moim laboratorium czeka na mnie nagły wypadek – jakiś nędzny uczeń włamał się do środka i muszę natychmiast…
- Proszę, Severusie. Wszystko jest w płóciennym worku. – Gajowy wepchnął mu w dłonie skórzaną torbę, krzywiąc się na widok mrocznej furii w oczach drugiego. – Nie zabij go, psorze. Nie chcesz iść do Azkabanu, proszę mi zaufać. – Mimowolny dreszcz przeszedł przez barki wielkiego mężczyzny, gdy przypomniał sobie trzy miesiące pobytu w tamtym miejscu sprzed roku. To było coś, czego nikt nie był w stanie zapomnieć i był szczęśliwy, że Severus uniknął tego straszliwego losu.
Severus obnażył zęby w drapieżnym uśmiechu.
- Zabicie jest zbyt dobre dla tego człowieka, ktokolwiek to zrobił, Hagridzie. Nienawidzę złodziei równie mocno, jak nie znoszę kłamiących, małych bachorów. Może tylko poprzybijam ich za skórę do ściany w moim biurze, może zrobię sobie naszyjnik z palców złodzieja, nakarmię ich wątrobą mojego jastrzębia – możliwości są nieskończone…
Odwrócił się, a jego czarny płaszcz zawirował tak, jak drapieżny ptak, by złapać zdobycz, która ośmieliła się zaatakować jego gniazdo, rzucając przez ramię spóźnione podziękowanie.
Hagrid obserwował, jak wysoka postać wkracza do zamku.
- Głupi dzieciak powinien zacząć lepiej spisywać swój testament. Nie jest dzisiaj w nastroju, co nie, Kieł? – Wielki mężczyzna podrapał psa za uszami, nie przestając patrzyć w noc, zastanawiając się nad losem Harry’ego Jamesa Pottera, zaginionego chłopca.



2 komentarze:

  1. Hagrid jak się okazuje sporo widzi z tego co innym umyka, jak i dzieli się swoimi przemyśleniami z wybranymi sobie osobami. Bardzo ciekawe opowiadanie czekam na kolejne rozdziały jak i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    cudnie, okazuje się że jednak Hagrid wiele dostrzega z tego co innym umyka... są założone osłony uff... oby Severus się pospieszył by jastrząb zbyt długo nie cierpiał...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń