Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

wtorek, 7 sierpnia 2018

TSBM - Rozdział 1


Hej, oto przedstawiam wam zapewne wam znany fic, Taki Samotny Beze Mnie, o którego przetłumaczenie dwóch ostatnich rozdziałów prosiliście w "Propozycjach". Pierwsze cztery są skopiowane z TEJ strony i były przetłumaczone przez Aquaris (chyba). Dwa ostatnie przetłumaczone są przeze mnie ;) Życzę miłego czytania



- Ty pierwszy.
- Ach, tak...? - Severus Snape w końcu zerka znad pożółkłych stron "Proroka Codziennego". Przeczytał go już sześć razy, od deski do deski, włącznie z reklamami. W rubryce kulturalnej jest siedem błędów ortograficznych; zaznaczył każdy z nich czerwonym kółkiem. Zawsze, gdy widzi krzyżówkę, pluje sobie w brodę, że rozwiązał ją całą już pierwszego dnia.
Potter kiwa głową i bierze gazetę.
- Czeka na ciebie.
Młodszy mężczyzna opada na fotel, gdy tylko Severus z niego wstaje. Jest to jedyny nadający się do siedzenia mebel w pokoju. Potter zwykle wyleguje się na łóżku lub rozciąga na podłodze, przebierając bosymi palcami u stóp.
- Wiesz, Potter, jeśli chciałeś posiedzieć w fotelu, trzeba było po prostu poprosić - mówi starszy mężczyzna, rozpinając guziki swojej wierzchniej szaty. Nie patrzy na niego. Snape nigdy nie patrzy, gdy Potter się rozbiera, i wie, że ta grzeczność jest odwzajemniana.
- Nie lubię tego fotela. Bolą mnie od niego plecy. - Słychać szelest przewracanych stron. Potter zawsze przeskakuje do rubryki sportowej. Najwyraźniej lubi gapić się na maleńkich graczy quidditcha, śmigających z jednego końca zdjęcia na drugi.
Kiedyś, tuż po tym, jak Snape schował ich różdżki, Harry wpatrywał się w jedną z fotografii przez siedem godzin.
- Ciebie od wszystkiego bolą plecy.
- A ciebie od wszystkiego boli kolano. - Potter pociąga nosem.
- To, że człowiek w moim wieku ma sztywne stawy...
- Jeśli znowu masz zamiar jęczeć, jaki to jesteś stary, to ja wychodzę - prycha.
- Nie dramatyzuj, Potter. - Snape zarzuca swoją szatę na kołek przy drzwiach. Rozpina dwa górne guziki koszuli i ściąga ją przez głowę. - Czasami myślę, że to cud, że skończyłeś tutaj, a nie w Royal Shakespeare Company.
- Nie przeszedłem eliminacji.
Snape powstrzymuje uśmiech i chowa go do czasu, gdy będzie mógł sobie na niego pozwolić - podczas kąpieli.
- W takim razie pozostali uczestnicy musieli przejawiać jeszcze bardziej odrażający talent do melodramatyzmu niż ty.
- E tam, byli po prostu wyżsi.
Uśmiech grozi nawrotem.
- Czy to o to chodzi, panie Potter?
- Nie cierpię, gdy tak mnie nazywasz... o co?
- Czy to wszystko sprowadza się do kompleksu Napoleona?
- Co - odpowiada głosem płaskim jak naleśnik. Składa gazetę.
- Ten zapał, by dokonać swego przeznaczenia jako Zbawca Czarodziejskiego Świata - wynika z poczucia obowiązku, czy to po prostu syndrom kurdupla?
- Odwal się, Snape - warczy Potter, patrząc ze złością na półnagiego mistrza eliksirów.
Teraz Severus pozwala sobie na uśmiech, zmuszając się, by włożyć w niego wystarczającą ilość chłodu.
- Podoba ci się to, co widzisz? - Pytanie wypływa z jego ust, oblane jadowitym lukrem. Przez ułamek sekundy zastanawia się, jak Potter zareagowałby na prawdziwą propozycję, ale nie może nie dostrzec pogardliwego skrzywienia miękkich, różowych warg. Dwadzieścia lat temu jego ciało być może wzbudziłoby jakieś zainteresowanie. Teraz zaś... - Bez podglądania, Potter.
Jego oddech jest krótki, jakby dusił się ze złości. Mamrocze kilka słów.
- Co to było?
- Klątwa.
- Twoja różdżka jest na szafce przy łóżku.
- Nie potrzebuję różdżki, żeby cię przekląć.
- Potter...
- Woda ci stygnie - wtrąca cicho. Sprawia wrażenie zagubionego. - Po prostu idź. Nie chcę... Nie chcę tego dzisiaj robić.

*****

Potter zużywa stanowczo za dużo mydła i pluska się tak długo, jakby był akwariową rybką. Severus - nie. On moczy włosy, szoruje się starannie, żeby zmyć z siebie zapach niewietrzonego pomieszczenia, używa odrobinę nie wiadomo dlaczego pomarańczowego szamponu i opłukuje się. Gdy kończy swoje ablucje, woda jest wciąż ciepła.
Dziś wieczorem postanawia jednak zostać w wannie trochę dłużej. Unosi kolana, aż wystają ponad wodę i opiera głowę na brzegu wanny. To nie cisza jest dla niego skarbem. Jest nim prywatność. Tęskni za nią i za samotnością - za sposobem, w jaki opada na niego niczym wciągana przez głowę stara, znoszona szata. Tęskni za własnymi komnatami i wanną, która jest w stanie napełniać się ponad tuzin razy dziennie, i to prawie wrzątkiem. Brakuje mu możliwości rzucania zaklęć rozgrzewających i oczyszczających. Brakuje mu zwyczaju chodzenia w kółko i mówienia do siebie - bez kogoś, kto mógłby go podsłuchać.
Wcześnie odkryli, że kran da im tyle wody, ile tylko zechcą, ale piec (zapewne równie stary jak sam dom) może ogrzać jej tylko tyle, by wystarczyło na napełnienie wanny raz dziennie. Severus nie pamięta, kto wpadł na pomysł, żeby się nią dzielić. Była to, oczywiście, praktyczna i rozsądna propozycja. Pierwszy dostawał wodę gorącą, drugi - przynajmniej nie lodowatą. Co prawda i tak żaden z nich nie bywa specjalnie brudny; to niemożliwe, gdy żyje się na przestrzeni ograniczonej do dwóch pomieszczeń. Tyle tylko, że jest coś... niepokojącego... w dzieleniu wody do kąpieli. Kolejna wymuszona intymność w tej i tak już niezręcznej sytuacji.
Severus wie już o Potterze stanowczo więcej, niż by sobie kiedykolwiek życzył. Wie, że Potter jest w stanie zasnąć tylko leżąc plecami do ściany. Wie, że Potter chrapie, gdy nie czuje się zbyt dobrze. Wie, że Potter zawsze czeka aż on, Severus, zaśnie, zanim zaczyna płakać. Wie, jak wyglądają nagie, szczupłe nogi Pottera - i jego płaski brzuch. Wie, że czasami w nocy dopada Pottera zimno i samotność, a wtedy przysuwa się do drugiego ciała w łóżku w poszukiwaniu odrobiny ciepła i otuchy, przytula się do Snape'a, jak gdyby mistrz eliksirów mógł go przed czymś ochronić. Wie, że Potter zazwyczaj budzi się rano z pełnym wzwodem.
Severus Snape wie to wszystko.
Wie również, że popada w szaleństwo.
Siedzi w wannie jeszcze przez kilka minut. Woda będzie zaledwie letnia, ale i tak nie spodziewa się żadnego komentarza na ten temat. Potter mógłby prawdopodobnie moczyć się godzinami w roztopionym lodzie, bez mrugnięcia okiem. Snape zawsze słucha przez zamknięte drzwi odgłosów chlapania, gdy Potter się kąpie. Młody czarodziej robi niesamowitą ilość hałasu podczas czynności tak fundamentalnej jak zwykła kąpiel.
- Potter - kaczor - mówi do siebie cicho Severus i zanurza się nieco głębiej.

*****

Drzwi otwierają się i zamykają z cichym odgłosem.
- Śpisz...? - szepcze Potter.
- Nie. - Severus słyszy cichy szelest materiału, gdy Potter wyciera się i ubiera. Nie patrzy. Oczy ma zamknięte, twarz ukrytą w poduszce. Podwójne łóżko jest wystarczająco wygodne, choć nieco za twarde jak na jego wyrafinowany gust.
- Przepraszam
Otwiera jedno oko, ale nie patrzy.
- Za co?
- Za to, że nie dałem ci spać.
- Ach, prawda... Przecież mam tyle ważnych spotkań jutro rano.
Potter wzdycha ciężko.
- Dlaczego ty zawsze musisz być... sobą?
- Gdybym był kimś innym, mógłbyś mnie zabić.
- Ciągle mogę.
- Możesz próbować. - Severus zapada się głębiej w poduszkę. W pokoju panuje nieprzyjemnie zimno, a kołdra jeszcze się nie rozgrzała.
- Nawet byś nie wiedział, czym dostałeś - Potter ripostuje o kilka sekund za późno.
- Zamknij się, Potter, późno już. Właź do łóżka.
- To ty zawsze narzekasz, że moje włosy zostawiają kałużę.
Severus patrzy wtedy na Pottera, ubranego w tę jego szkaradną gryfońskozłotą piżamę. Jego okulary leżą na stoliku, tuż obok zegara, który jakiś czas temu w końcu odwrócili tarczą do ściany. Oznacza to, że zielone oczy są teraz bez ochrony i nie widzą wyraźnie. Blizna jest zaogniona, widok permanentny, od jakiegoś czasu, ale dla Severusa dostępny tylko wtedy, gdy Potter odgarnia z czoła mokre po kąpieli włosy. Pociera ją ręcznikiem - gryfońskoczerwonym - i po chwili zdaje sobie sprawę, że jest obserwowany.
- Co? Robię coś nie tak? Jest jakaś właściwa technika wycierania włosów, której mnie nie nauczono?
- Nie.
- No to o co chodzi?
- O nic, Potter, po prostu właź do łóżka. - Severus patrzy, jak Potter przewiesza mokry ręcznik przez poręcz fotela i podchodzi do łóżka, a potem zgrabnie przeczołguje się nad Severusem i wślizguje szybko pod kołdrę, moszcząc się przy sporej ilości wzdychań i wiercenia. Wreszcie nieruchomieje.
- Branoc, Snape.
- Jesteś najgłośniejszym chłopcem w całym czarodziejskim świecie.
- Mam dwadzieścia cztery lata - przestań nazywać mnie chłopcem.
- Dobranoc, Potter. Żadnych snów.
- Żadnych snów.

*****

Severus budzi się w środku nocy z czołem pokrytym potem. Jego ręce drżą, a język obrzmiał mu w ustach. Ma nadzieję, że nie krzyczał - byłoby to dla niego nawet bardziej żenujące niż płacz. Gramoli się z łóżka i idzie chwiejnie do łazienki.
Myje twarz, korzysta z toalety, wypija duszkiem szklankę wody.
Gdy wraca, rąbek jego kołdry jest odchylony, jakby w zaproszeniu. Potter wpatruje się w ciemności w jego cień, mrużąc pozbawione okularów oczy .
- Koszmar? - pyta młodszy czarodziej.
Snape kiwa głową. Nie jest pewien, czy Potter to widzi, więc na wszelki wypadek dodaje jeszcze:
- Tak.
- Też miałem, jakąś godzinę temu. Od tego czasu nie mogę zasnąć.
Snape burczy coś pod nosem i wślizguje się z powrotem pod kołdrę.
- Nie słyszałem cię.
- Wyglądałeś, jakbyś śnił swój własny. Chciałem cię obudzić, ale... - Potter uśmiecha się. - Po ostatnim razie... Wciąż mam tego siniaka, wiesz?
Snape znowu coś burczy. Zapada cisza. Krótkotrwała.
- Skłamałem...
- Co ty znowu pleciesz, Potter?
Ich głosy są zaspane, niewyraźne. Tak łatwiej im rozmawiać, pozwalając antagonizmowi ukryć się pod przykrywką wyczerpania.
- Śmiałeś się. Wyglądałeś, jakbyś się dobrze bawił - na początku. Właśnie dlatego cię nie obudziłem, że myślałem, że śni ci się coś miłego. Ale w końcu cię obudziłem, bo... to przestało być miłe. Walnąłem cię poduszką.
- Och. - Snape odwraca się na bok, twarzą do drzwi do holu. Drzwi, których osoby kręcące się w tym holu w ogóle by nie zauważyły, strzeżonych i chronionych tak wieloma zaklęciami, że ewentualnemu skrytobójcy łatwiej byłoby przewiercić się przez podłogę lub sufit, niż nacisnąć klamkę. Rzecz jasna, reszta pokoju jest równie pilnie strzeżona. - Dziękuję - dodaje w przypływie życzliwości.
- Nie ma za co.
Potter leży cicho przez kilka minut.
- Był aż taki zły, Potter?
- Najgorszy w tym tygodniu... Chyba zaczynam wpadać w panikę.
- Ja przeszedłem przez stadium paniki wiele tygodni temu.
- Nieprawda.
- A właśnie, że tak - upiera się Snape. Dziecinnie? Tak. Przecież Potter jest dzieckiem. Nawet jako dwudziestoczterolatek.
- Wcale nie - jesteś cyniczny jak cholera, ale nie jesteś histerykiem.
- To dlatego, że jestem pogrążony w skrajnej rozpaczy, dziękuję ci bardzo.
- To już dwa "dziękuję"! Kim jesteś i co zrobiłeś z moim wrednym profesorem od eliksirów?
- Z Severusem Snape'em? Dostał świra. Jestem tu w zastępstwie - mamrocze w poduszkę.
- Cóż. Jestem Harry Potter. Miło mi poznać.
Cudza dłoń skrada się w kierunku jego boku. Severus chwyta ją i potrząsa, próbując nie zwracać uwagi na gorąco skóry i nie przyjmować do wiadomości, jak przyjemny jest taki choćby najmniejszy dotyk.
- Jestem oczarowany, zapewniam.
Potter wybucha śmiechem; jest to czysty, przypominający dzwoneczki dźwięk i Severus uśmiecha się w poduszkę. Znów leżą w ciszy przez jakiś czas.
- Lubię, gdy jesteś taki.
- Jaki?
- Taki.
- Jak ktoś inny?
- Kiedy mnie nie nienawidzisz.
- Nie nienawidzę cię, Potter. - Chce powiedzieć: "Nie *nienawidzę* cię", jakby sugerując, że *gardzę tobą* albo *nie znoszę cię* byłyby bardziej adekwatne. Ale sarkazm - zawodzi, jak mu się często zdarza późną nocą w łóżku z Cholernym Harrym Potterem. "Nie nienawidzę cię" brzmi prawie... czule. Severus niemo porusza wargami. "Nie nienawidzę cię". To wyznanie sprawia, że jego żołądek nieco się skręca. Zaskakujące, ale po wypowiedzeniu tych słów czuje się lepiej.
Spodziewany atak nie nadchodzi. Mija kilka chwil.
- Też cię nie nienawidzę, Snape... Śpisz już?
- Zmagam się z oszałamiającą nowiną, więc jeszcze nie śpię.
- Zamknij się - śmieje się Potter, a Snape prawie słyszy, jak przewraca przy tym oczami.
- Potter mnie nie nienawidzi: czarne jest białym, góra - dołem, księżyc to wielka kula zielonego sera.
- A Voldemort porzucił swoją wojnę, żeby zaopiekować się biednymi, niewidomymi sierotami na południu Francji.
Snape parska. Ma ochotę się roześmiać.
- Och, proszę - już prędzej ja trafię do łóżka z Cholernym Harrym Potterem.
- Jesteś w łóżku z Cholernym Harrym Potterem - mówi młodszy z mężczyzn. - Ach... gdyby tylko Rita Skeeter tu była.
- Kto by pomyślał, że zniżysz się do czegoś podobnego, żeby trafić na pierwszą stronę?
- Kto by pomyślał, że zniżymy się do czegoś podobnego, żeby ocalić nasze życia...? - Śmiech w gardle Pottera nabiera dziwnych, histerycznych nut.
- Spośród wszystkich cen do zapłacenia - ta nie jest aż taka znowu wysoka... - wtrąca ostrożnie Severus.
Potter wierci się niespokojnie.
- Myślisz, że...
- Przyjdą po nas.
- Kiedy?
- Niedługo.
- Niedługo - za tydzień? Niedługo - za miesiąc?
- Niedługo. - Severus wypowiada to słowo tak często, że nawet w jego własnych uszach nie brzmi już ono szczerze.
- To już nie jest wystarczająca odpowiedz. Co, jeśli nie żyją? Co, jeśli nikt nie wie, że tutaj jesteśmy? Co, jeśli nas sprzedali? Co, jeśli wojna się skończyła i Voldemort zwyciężył? Dumbledore nas ukrył - nie mógł więc zrobić tego samego dla siebie. Co może powstrzymać zabójców od polowania na niego? Co, jeśli Dumbledore umrze... a tylko on wie, gdzie jesteśmy, tylko on...
Severus po omacku odszukuje jego dłoń i chwyta ją mocno. Czarodziej leżący przy nim oddycha nierówno, łapiąc powietrze haustami.
- Po to mamy różdżki, Potter - mówi na wydechu, zmuszając się do spokoju. - Jeśli nikt nie przyjdzie, jeśli posiłki przestaną przychodzić, albo jeśli zdarzy się jakiś nagły wypadek - możemy uciec.
- A co, jeśli powiedział ci, że będziemy mogli przełamać bariery tylko po to, żebyś się zgodził? Co, jeśli nie uda nam się ich przełamać? Co, jeśli zrobił to, żeby uchronić nas od nas samych, jak wtedy, gdy...
- Paranoik z ciebie, Potter.
- Dzięki temu wciąż żyję.
- Wciąż żyjesz, bo znaleźli cię w porę. - Severus wypuszcza powietrze w długim wydechu. Ręka, którą trzyma, wyrywa mu się i zabiera ze sobą całe ciepło i otuchę. Przez krótką chwilę mógł wyczuć opuszkami palców szorstką linię blizny na nadgarstku.
- Pierdol się - cedzi Potter przez zęby. - Jak śmiesz teraz to wywlekać... Byłem wtedy... byłem...
Snape słyszał wszystkie plotki, wszystkie wyjaśnienia. "Stres" - orzekła Minerwa. "Szok" - powiedział Lupin. "Tak, to rzeczywiście niefortunny przypadek. Dropsa cytrynowego?" - zaproponował Dumbledore.
- Nie waż się na mnie gapić, Snape - warczy Potter, rozkopując na boki kołdrę. - Daj mi moje okulary.
- Po co?
- Idę do łazienki, po prostu daj mi...
Snape zabiera okulary w tym samym momencie, w którym Potter zaczyna na oślep obmacywać nocny stolik.
- Jest zimno. Nie mam zamiaru spędzić jutrzejszego dnia na zabawie w pielęgniarkę tylko dlatego, że Cholernemu Harry'emu Potterowi zebrało się na wypłakiwanie się w wannie na dobranoc. - Wpycha okulary pod łóżko. Dopiero wtedy zdaje sobie sprawę, jaki błąd popełnił.
Ciepła ręka zaciska się mocno na jego ramieniu, przytrzymując go, podczas gdy różdżka Pottera wbija się mocno w jego bok.
- Daj mi moje okulary.
- Nie. Idź spać.
- Do jasnej cholery, Snape, bo połamię twoją różdżkę!
- Ależ proszę bardzo, wtedy ja połamię ci okulary.
- No to ja złamię swoją własną różdżkę. I co wtedy?
- Wtedy... będziemy zdani na słodkie miłosierdzie Dumbledore'a - wydusza z siebie.
Potter milczy przez dłuższą chwilę.
- Więc... w ogóle nic by się nie zmieniło?
- Byłbyś ślepy. - Snape gwałtownie chwyta oddech z zaskoczenia, gdy Potter opada z powrotem na swoją część łóżka. - Czyś ty kompletnie oszalał?
- Staram się, profesorze. Bóg mi świadkiem, staram się. - Potter wślizguje się z powrotem pod kołdrę. - Zimno.
- Jest dopiero listopad. Będzie jeszcze zimniej.
- Co się stało ze Snape'em optymistą?
- Ma tendencje do czmychania, gdy pada ofiarą ataku we własnym łóżku.
- To w połowie jest też moje łóżko... Myślisz, że moglibyśmy zrobić coś, żeby tą kuchenną windą, razem z jedzeniem, dali nam jakieś koce?
- Możesz spróbować - stwierdza spokojnie, mimo że nagła zmiana w małego potulnego Cholernego Harry'ego Pottera wzbudza jego podejrzenia. - Sądzę jednak, że jakieś zaklęcie albo urok miałyby większe szanse sukcesu niż gruchanie nad nią w stylu poruszonego gołębia.
- Zero magii - przypomina Potter, ziewając. - Mogą nas znaleźć.
- Wiem o tym... Niemądry - dodaje Snape. Jest nieco zdezorientowany. Czuje mrowienie na skórze. Jakaś zdradziecka część jego mózgu próbuje go przekonać, żeby przysunął się bliżej do źródła ciepła po drugiej stronie łóżka. Drży.
- Tobie też zimno?
Snape podciąga kołdrę trochę wyżej.
- Strasznie zimno jak na tę porę roku.

*****

Wpatruje się w zamknięte drzwi do łazienki przez długie minuty. Nie dobiega zza nich żaden dźwięk. Wreszcie podchodzi i puka delikatnie, wzywając:
- Potter...?
Brak odpowiedzi.
Słowa, głownie imiona bóstw, w które nigdy nie wierzył - urozmaicane bluźnierstwami - wymykają się z jego ust.
- Potter... Potter!
Brak odpowiedzi.

*****

- Ty cholerny smarkaczu!
- Od-dwal się, S-S-Snape - udaje się wykrztusić Potterowi, mimo że głowa opada mu na pierś.
- Dlaczego po prostu nie rzuciłeś na siebie jakiegoś zaklęcia? Hmm? Ale nie, on nie może zrobić nic w normalny sposób, oczywiście, że nie, przecież to Cholerny Harry Potter...
- Nie nazywaj mnie Ch...
Gdy Snape'owi w końcu udaje się wytaszczyć ociekający wodą tobół - Cholernego Harry'ego Pottera, wciąż w piżamie - z wanny, chłopak jest nieprzytomny i przemarznięty do szpiku kości. Potter jest siny? - nie. Jego skóra jest nasiąknięta wodą i opalizująca. Wygląda jak ryba, podskakująca i drżąca spazmatycznie na łazienkowej podłodze. Snape klnie, parska, pluje i rozrywa mokre ubranie - szybko, zanim jego ręce zaczną się trząść. Podnosi Pottera, łapie go w talii i ciągnie bezwładny ciężar do głównego pomieszczenia.
Severus używa własnego ręcznika, żeby wytrzeć najbardziej wilgotne miejsca. Następnie zrywa z łóżka kołdrę, wrzuca Pottera na środek, przykrywa go i, palcami drżącymi jedynie z powodu uderzenia adrenaliny, zdejmuje własne ubranie.
- Musisz to przeżyć, Potter. Nie mamy ognia - mamrocze, choć nikt go nie słyszy, i wspina się na łóżko obok Pottera, żeby objąć ciało mężczyzny... chłopca, chłopca! Snape naciąga pościel, aż przykrywa ich całkowicie., mając nadzieję, że dzięki temu utrzyma ciepło. Bierze dłonie Pottera w swoje własne i rozciera je. Po chwili odwraca męż... - chłopaka twarzą do siebie. Wkłada sobie ręce Pottera pod pachy, wsuwa ciepłe udo między jego lodowate kolana i przyciska go do siebie.
Usta Pottera, oddalone od niego o zaledwie kilka cali, nie są tak różowe, tak doskonałe. Nie teraz.
Severus je rozgrzewa.

*****

- To jest bardzo złe - mówi do ścian.
Nie odpowiadają.
Potter jest nieprzytomny, ale oddycha głęboko i równo. Temperatura jego ciała podnosi się, powoli, ale zauważalnie.
Severus odkrywa zimniejsze miejsce w pobliżu obojczyka młodego mężczyzny.
- Bardzo złe - szepcze, zatrzymując się, by pocałować ten fragment skóry. Udaje mu się powstrzymać od szczypania, ssania, gryzienia - ale, och, jak bardzo by chciał naznaczyć Pottera, gdyby tylko...
- To - naprawdę - jest złe. To nowe dno... Już byłem na dnie. ...To jest pod-dno.
Snape jest wdzięczny ścianom, że - po raz kolejny - postanowiły zatrzymać osąd moralny dla siebie. W końcu - to nie jest gwałt. Nie. Nawet nie graniczy z tym niesławnym pięcioliterowym słowem - nie wtedy, gdy Severus wciąż ma na sobie bieliznę i z premedytacją unika dotykania części ciała Pottera czających się poniżej talii i powyżej kolan. Nie zmienia to faktu, że korzysta do woli z całej reszty.
Przebiera palcami w czarnej czuprynie, wyczesując ostatnie kropelki wody precyzyjnymi, spokojnymi ruchami.
Wystrzępione blizny na nadgarstkach Pottera układają się prawie na kształt błyskawic. Nożyk do otwierania listów, jak słyszał. Skradziony z biurka Albusa Dumbledore'a tuż po spotkaniu, ukryty w kieszeni szaty. Harry czekał do zapadnięcia zmroku, by spróbować zakończyć swoje młode życie. Nie udało mu się.
Nie udało się również Śmierciożercom podczas ataku kamikaze następnego ranka.
I następnego wieczora.
- Mam kryjówkę, Severusie. Nie jest jeszcze całkiem gotowa, ale powinna wystarczyć. Nie dłużej niż kilka tygodni... Przygotowano ją dla jednej osoby, nie dwóch... ale chłopiec nie może zostać sam. Rozumiesz?
- Tak, Albusie - powtarza Snape cicho. Jego myśli są przejrzyste, gdy zatrzymuje się, by polizać kącik ust Pottera. Har...- Potter wpasowuje się w niego - jest tylko kilka cali niższy, a za to mocniej zbudowany. Pokryta bliznami, gładka, miękka, twarda - jego ręce badają teksturę chłodnej skóry, aż wreszcie Snape wsuwa język pomiędzy wargi mężczyzny.
- To jest bardzo złe. - Wypuszcza powietrze, odsuwając się i dygocząc z napięcia.
Ale Potter nie mówi mu "nie".

*****

Severus budzi się pod szklistym, zielonym spojrzeniem.
- Hej - szepcze młody czarodziej, przeciągając się przy nim. Rozgrzana skóra sunie rozkosznie po jego własnej: śliski pot, stwardniałe sutki, delikatne włoski, a pod nią - kłąb skumulowanej magii.
- Potter - mamrocze, i jest w tym coś więcej niż powitanie. Jego prawa noga jest uwięziona pomiędzy parą umięśnionych ud.
- Nie budzę się - oświadcza Harry stanowczo, wtulając policzek w klatkę piersiową Snape'a. - Postanowiłem. To sen, mogę robić, co zechcę - nie budzę się.
- Potter - syczy Snape, podczas gdy pewien bardzo ciepły czarodziej mości się w jego objęciach. Potter gładzi go z roztargnieniem po krzyżu. - To nie jest to, na co wyg...
- To sen, profesorze - wzdycha sennie. Obaj są rozespani po tak długiej nocy. - To sen. Od teraz. Sen. A we śnie nie muszę cię nienawidzić, ty nie musisz nienawidzić mnie, i możemy - zatroszczyć się o siebie nawzajem. Dobrze...? Dobrze? - prosi Harry. - Bo to sen, rozumiesz?
Severus czuje zapach szamponu na włosach Pottera. Mógłby walczyć - wie o tym. Wystarczyłoby tylko raz warknąć, a przywróciłby poczucie rzeczywistości w ich małym więzieniu.
Ale Potter jest ciepły. Potter obejmuje go niczym smok, który owija się wokół swojego skarbu.
- Twoje okulary są pod łóżkiem - mówi w końcu, a Harry wzdycha. On sam też wzdycha. Znów wpadają w objęcia Morfeusza.

*****

On i Harry spędzają ten dzień w łóżku.
Nigdy wcześniej tego nie robili. Ustalili swoją rutynę w kilka dni po przybyciu: Snape zwykle budzi się pierwszy, zaczyna poranne ablucje, a kiedy kończy, Potter jest już na nogach. Śniadanie spożywają wśród umiarkowanej liczby wzajemnych docinków, a potem Potter zaczyna swoją skomplikowaną serię ćwiczeń. Całość zabiera mu dwie godziny. Snape czyta jedną z gazet albo książek, czasami pisze, a Potter kończy ćwiczenia i idzie do łazienki, żeby się umyć.
Śniadanie przychodzi samo z siebie, sygnalizowane przez głuche stuknięcie drzwiczek kuchennej windy. Jest herbata, tosty, masło, dżem, jajka i po dwie kiełbaski na głowę. Dzisiaj Severus zanosi tacę do łóżka i ustawia ją na ich kolanach.
- Jajka są zawsze za słone.
Severusowi nie przychodzi na myśl nic miłego w odpowiedzi.
- Jajka to jajka, Potter.
- Ale te są słone. - Potter jest nagi pod kołdrą. Nic nie wskazuje na to, żeby mu to przeszkadzało.
Po śniadaniu Severus idzie do łazienki. Wypuszcza wodę z wanny i rozwiesza mokrą piżamę Pottera. Korzysta z toalety, myje ręce, zęby i twarz.
Gdy wychodzi, zauważa, że Potter odstawił pustą tacę do windy. Kołdra Severusa jest złożona.
- Wracaj - dopomina się młody mężczyzna.
Tak też Severus czyni.


*****

Nie poruszają się zbyt wiele, ani też nie rozmawiają. Kiedy Severus przesuwa się albo przekręca, Potter przesuwa się razem z nim. Wzbrania się przed rozważaniami na temat tego, co też może się dziać pod przykryciami - czy Potter jest, albo czy nie jest twardy, czy to gibkie ciało wygięłoby się w łuk ku jego dłoniom, czy też nie.
Tuż przed przybyciem kolacji Potter wytacza się z łóżka, żeby skorzystać z łazienki.
- Wrócę za pięć minut - rzuca za siebie.
Jego tyłek jest cudowny.
Severus odwraca zegar od ściany i zaczyna mierzyć czas.


*****


- Nie ćwiczyłeś dzisiaj - odzywa się w końcu, kiedy napięcie wywołane wielogodzinną ciszą staje się nie do zniesienia.
- Wiem - wzdycha Potter. - Obiecuję, że jutro znowu będę grzeczną maszynką do zabijania.
- Jesteś makabryczny, Potter.
- Ale to prawda.
- Bądź cicho.
- Planujesz się dzisiaj kąpać...?
Snape marszczy brwi.
- Wiem, o czym myślisz.
- Aż tak dobry w Oklumencji to ty nigdy nie byłeś, Potter.
- Myślisz: "Zrobi coś strasznego, gdy będę się kąpał". Albo: "Zrobi coś strasznego, gdy on będzie się kąpał".
- Wcale tak nie myślałem.
- A właśnie, że tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Mogę tak całą noc, Potter.
- Wiem - ja też.
- Nie, nie możesz.
- Mogę. Nie kłóć się. Nie chcę już z tobą walczyć. Proszę - skamle Potter i trąca nosem kościste ramię, dmuchając delikatnie w obojczyk Severusa.
- Ty zacząłeś.
- Więc przepraszam. Sir.
- Nie mów do mnie "sir", kiedy się do mnie łasisz.
- Nie łaszę się... Jak powinienem do ciebie mówić?
- Nie wiem. - I tak jest naprawdę.
- Będę cię nazywał jak zechcesz.... Proszę, nie mów do mnie więcej "Cholerny Harry Potter".
- Jak więc powinienem się do ciebie zwracać?
- Może być "Potter".
- Nie chciałbyś, żebym nazywał cię "Harry"?
- Nie wierzę w cuda.
- Skoro śnimy...
- Tak?
- Gdybyś zechciał zwracać się do mnie per "Severus" - bez wzmianek o moim aktualnym bądź przeszłym stanie przetłuszczenia - ja byłbym skłonny mówić do ciebie "Harry".
- ...stoi.
Pauza. Czasami Severusowi wydaje się, że słyszy świerszcze. To byłoby raczej niemożliwe, więc chyba zaczyna mieć halucynacje.
- Severusie? - Słowo zostawia swój ślad na języku Pottera. Coś nowego - coś obcego.
- Harry - odpowiada, brzmiąc równie niepewnie.
- Mam zamiar się wykąpać. Chcesz iść pierwszy, czy po mnie?
- A czyja to kolej?
- Twoja - odpowiada Harry, a Severus kiwa głową, choć wie, że chłopak kłamie. - Chcesz, żebym nalał ci wody do wanny?
- Nie... Zostawię drzwi otwarte - postanawia. - I oczekuję, że zrobisz tak samo, kiedy będziesz się kąpał.
- Niech ci będzie... - wzdycha Potter.

*****

Kiedy mijają się w drzwiach łazienki, Severus zauważa, że Harry włożył na siebie jakieś pogniecione spodnie. Kiwa głową w jego kierunku, czując lekką ulgę, że Cholerny Harry Potter jest wciąż cholernie żywy.
- Idź, nie będzie ciepła wiecznie.
- Racja. - Drzwi pozostają uchylone.
Wkładając swoją piżamę - szaro-czarną, bardzo praktyczną, z bawełny - Severus wsłuchuje się w odgłosy beztroskiej kąpieli Pottera. Plusk, gdy siada w wannie, chlapanie, gdy kostka bardzo praktycznego mydła zaczyna zmierzać w górę mocnych, dobrze umięśnionych nóg - być może pomiędzy rozchylone uda - ciche pocieranie mydła, chłodnego i szorstkiego na tak miękkiej skórze - być może Potter właśnie się dotyka. Może potrzebuje kąpieli, żeby uniknąć przenikliwego spojrzenia drugiej osoby? Możliwe, że opiera się teraz plecami o brzeg wanny. Jego kark jest napięty, a oczy wpatrują się w uchylone drzwi, podczas gdy zaciśnięta dłoń porusza się w górę i w dół na sztywniejącej części ciała. Być może Potter zagryza wargę, jednocześnie pragnąc, żeby ktoś wszedł, i bojąc się tego.
Severus siedzi na brzegu łóżka, zaciskając ręce w pięści. Potter zazwyczaj spędza sporo czasu w kąpieli. Zazwyczaj. Strach bierze górę nad pragnieniem. Odsuwa kołdrę i wchodzi do łóżka. Jest wciąż ciepłe po całym dniu spędzonym na zwykłym... leżeniu w nim.
W pełni podniecony, zmieszany i rozbudzony, Severus układa się na posłaniu.
Odgłosy wskazują na to, że Potter myje głowę.
Jego prawa ręka, kierowana swoją własną wolą, zsuwa się w dół, przemyka po brzuchu, wślizguje się pod gumkę spodni i w końcu zaciska na nabrzmiałym organie. Kciuk przez chwilę gładzi wilgotny czubek, po czym mężczyzna narzuca swojej dłoni stały rytm, wpatrując się w drzwi. Jeśli uda mu się skończyć, zanim Potter wyjdzie...
Ale chce, żeby Harry widział - tak, chce, żeby Harry go obserwował, gdy to robi, chce całować Harry'ego i pieprzyć się z nim na wszelkie sposoby, chce, żeby Harry z niego drwił i obrzucał obelgami, przyciskając go do łóżka, chce, żeby Harry usiadł mu na biodrach i szeptał takie piękne kłamstwa: to takie dobre, pragnę cię, potrzebuje cię...
Nie nienawidzę cię.
Severus szczytuje, gwałtownie chwytając oddech. Przyjemność zaprawiona poczuciem winy jest tak intensywna, że na kilka chwil jego kości obracają się w galaretę. Potter jest wciąż w wannie. Mistrz eliksirów zerka z utęsknieniem na swoją różdżkę, zmusza się do wstania i wyciera się, wykorzystując dodatkową serwetkę ze śniadania, którą potem wrzuca do kuchennej windy. Zamyka drzwiczki, słyszy głuche stuknięcie, otwiera drzwiczki. Serwetka zniknęła.
Wyobraża sobie, jak by to było, gdyby wrzucił tam ich różdżki. Wyobraża sobie, jak by to było - wydrzeć sobie serce z piersi i włożyć do drewnianego pudełeczka, zatrzasnąć drzwiczki windy, usłyszeć stuknięcie.
Słyszy tylko wodę.
- Co ty tam odstawiasz, Potter - balet? - warczy.

*****

Snape budzi się z krzykiem.
Harry leży przyciśnięty do ściany. Albo nie słyszy, albo udaje, że nie słyszy.

*****

Wszystko jest tak, jak gdyby wczoraj nic się nie wydarzyło.
Potter wykonuje swoje ćwiczenia. Snape sprząta, czyta.
Drzwiczki windy kuchennej zacinają się w porze lunchu. Severus wali w nie pięścią. Otwierają się.
- Chcesz je połamać, do ciężkiej cholery?
- Och, przepraszam - wreszcie raczyłeś się do mnie odezwać?
Na lunch jest zupa pomidorowa, krakersy i kanapki z kurczakiem.
- Nie zachowuj się jak kretyn, przecież nasze życie zależy od tej windy. Traktuj ją z odrobiną uprzejmości. Ale, oczywiście, w końcu tu chodzi o ciebie, a nie sadzę, żeby ktoś taki jak ty wiedział, czym jest uprzejmość, nawet gdyby ugryzła go w...
- Nie jestem jakąś cholerną niańką, żeby znosić twoje obelgi, Potter! Masz - warczy, chwytając różdżki ze stolika przy łóżku i rzucając nimi w Harry'ego. - Zrób coś pożytecznego i zabij się porządnie. - Ledwie wystarcza mu czasu, żeby ujrzeć czysty szok na twarzy młodego mężczyzny, zanim wpada do łazienki, trzaska drzwiami, opiera się o nie plecami i spuszcza głowę, pozwalając godności zatonąć w rzece cichych łez.

*****

Ciche pukanie.
- Kolacja przyszła.
- Nie chcę.
- Pieczeń i ziemniaki. Chyba winda chciała w ten sposób załagodzić sytuację.
Snape'owi burczy w brzuchu.
- Nie jestem głodny.
- Ja też chcę załagodzić sytuację.
- Idź sobie, Potter.
- Nie, ja... dziękuję. Wiem, że ty... Wiem, że jesteś tu z mojego powodu. To wszystko moja wina. Wiem, że gdybym nie był takim żałosnym wrakiem, mógłbyś być teraz gdzieś, gdzie daliby ci przynajmniej własne łóżko i coś nowego do czytania...
- Na litość boską, Potter - zamknij się.
- Przepraszam... Proszę, wyjdź? - To już nawet nie skomlenie - to błaganie. - Proszę?
- Tak samotny beze mnie? - burczy.
- ...tak.

*****

Snape nie wspomina nic o kąpieli. Potter również nie. Zazwyczaj nie pomijają mycia - Snape wygłosił któregoś dnia wykład na temat niebezpieczeństw wynikających z nieprzestrzegania higieny osobistej, nawet przez dzień lub dwa, w zamkniętym pomieszczeniu - ale żaden z nich nie wspomina nic na ten temat. Jedzą i piją we względnej ciszy, a potem przebierają się na noc, odwróceni plecami do siebie.
Jakoś łatwiej jest rozmawiać na leżąco.
- Ziemniaki były doskonale.
- A pieczeń?
- Sromotna.
- Dobre słowo.
- Jest ich mnóstwo w takiej dużej książce zwanej słownikiem.
- A po co mi ona, skoro mam ciebie?
- To cud, że skończyłeś szkołę.
- Powiedz jeszcze jakieś duże słowo...
- Werbigeracja.
- Jeszcze.
- Prestidigitator.
- Dzisiaj jest naprawdę zimno. Niedługo będziemy widzieć parę z naszych oddechów... Mogę się troszeczkę do ciebie przysunąć? Jesteś prawie jak grzejnik.
- Czegokolwiek sobie życzysz, Potter.
Potter pachnie jak woda po kąpieli i pomarańczowy szampon. Jego usta są różowe i doskonałe, więc Severus nie patrzy na nie, nie chcąc torturować samego siebie.
- Mm... Myślałem, że Ślizgoni są zimnokrwiści.
Snape czuje, jak mężczyzna przy nim spina się, gdy tylko zdaje sobie sprawę z tego, co właśnie powiedział. Zanim chłopak ma okazję na wyjąkanie przeprosin, starszy czarodziej wybawia go z opresji.
- Tylko w przenośni.
- Ciepło... Powiedz jeszcze jedno.
- Deminutyw. Idź spać.
- Żadnych snów.
- Żadnych snów.

*****

Budzi się owinięty wokół Harry'ego. Młody czarodziej łasi się do jego szyi.
- H... Potter?
- Wiesz, to nie musi być takie nieprzyjemne. Przebywanie tutaj. Nie musisz... - Usta poruszają się przy jasnej skórze powyżej obojczyka Snape'a, szepcząc. - Mogę zrobić coś dla ciebie. - Zielone oczy przemierzają zarys jego ciała widoczny ponad kołdrą. - Tobie.
Severusowi odbiera głos i zanim jest w stanie się upewnić, że to jednak nie jest sen, Potter popycha go delikatnie na plecy i otacza jedną nogą w pasie. Chłopak z łatwością siada na nim okrakiem, utrzymując większość swojego ciężaru na kolanach.
- Potter - przełyka głośno ślinę, czując, jak jego zaspany członek porusza się na widok młodego mężczyzny tuż nad nim, rozpinającego guziki.
- Cśśś... - ostrzega, wpatrując się w punkt w pobliżu oczu Snape'a. - To dzieje się naprawdę. I miałeś mówić "Harry", pamiętasz? - Bluza od piżamy rozchyla się i zsuwa z mocnych ramion, odsłaniając prawie gładką, subtelnie umięśnioną klatkę piersiową. - ...Severus?
Snape zamyka oczy, po czym otwiera je ostrożnie. W przyćmionym świetle dobiegającym z łazienki i bez okularów, Potter prezentuje się prawie komicznie. Włosy sterczą mu na wszystkie strony, oczy mrugają niepewnie, a pierś wznosi się i opada jak po maratonie, skrywając jego zdenerwowanie.
- To tego chcesz, prawda? - głos Pottera jest niski i zgrzytliwy. Kładzie ręce na swoim torsie i kieruje je w dół, powoli, powoli, prowadząc przenikliwe spojrzenie Snape'a przez płaszczyznę swojego brzucha. - Prawda? - nalega, poruszając biodrami.
Severus kładzie rękę na biodrze Pottera - tam, gdzie gładka skóra znika pod elastycznym paskiem spodni od piżamy - i powstrzymuje jego ruchy.
- Czego ty chcesz, Potter?
- Harry - poprawia. - Niczego nie chcę. Chcę ciebie.
- Więc jestem niczym, Potter?
- Co... - nie, nie jesteś niczym... Nie utrudniaj tego... Nie musi tak być - błaga Potter słodko. Jego oddech pachnie miętą i świeżością, a Snape zastanawia się pobieżnie, czy chłopak wstał i umył zęby, zanim rozpoczął kuszenie. Młody czarodziej pochyla się, oferując mu swoje doskonałe, różowe usta. - Nie chcesz mnie pocałować? - szepcze.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniale, zaczyna się bardzo interesująco utknął razem ale dają sobie radę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń