Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 9 sierpnia 2018

TSBM - Rozdział 3


Wymyślają też inne gry. A raczej - to Potter je wymyśla.
Wczesnymi popołudniami Snape zaczyna krążyć po pokoju niczym lew w klatce. Robi to odkąd się tu znaleźli, zabijając czas szybkim spacerem; po pierwszym odcinku drogi skręca w prawo, po drugim - w lewo. Symetria we wszystkim, nawet w dreptaniu z jednej strony pokoju na drugą.
Gra Pottera wygląda tak, że obserwuje drepczącego Snape'a, samemu półleżąc na łóżku. Za każdym razem, gdy Snape odchodzi w przeciwną stronę i nie widzi, co Harry robi, ten przyjmuje jakąś pozę: czasem głupawą, czasem dziwną, czasem jawnie obsceniczną. Ma tylko parę sekund na zmienianie ich. Zabawa kończy się, kiedy Severus zatrzymuje się i ubliża mu, zatrzymuje się i wybucha śmiechem, albo gdy Harry blokuje mu dalszą drogę.
Blokowanie przechodzi w mocowanie się, które z kolei zmienia się we wzajemne obmacywanie, i tak dalej.
Snape dochodzi do wniosku, że podoba mu się ta gra. Nawet przegrany wygrywa.

*****

Pewnego ranka obaj wstają w kiepskich humorach. Wybucha wielka kłótnia o to, co zwykle: historię, rodzinę, przyjaciół, wygląd, brak doświadczenia i tym podobne. Kiedy Potter podnosi swoją różdżkę, Severus zamyka się w łazience.
Rzecz jasna Harry po chwili uspokaja się i przeprasza - jest mu bardzo przykro i zgłasza się na ochotnika do masowania stóp, albo czegokolwiek innego, czego Severus sobie zażyczy.
Starszy czarodziej tak naprawdę go nie słucha. Wpatruje się w swoje odbicie w lustrze nad umywalką.
Gdy wychodzi, widzi, że Potter ładnie nakrył do stołu. Mimo tej oczywistej gałązki oliwnej
Severus nie ma ochoty udawać miłego. Kiedy Harry uśmiecha się do niego, Severusowi przypominają się wszystkie wstrętne rzeczy, jakie to głupie dziecko kiedykolwiek powiedziało. Odwzajemnia uśmiech, podnosi maselniczkę i szczodrze smaruje masłem swój tost.
- Dobra, kumam - mówi Harry. Nie próbuje dotknąć go przez resztę dnia.
Severus czuje się okropnie. Chyba złapał przeziębienie.

*****

Budzi się z kolejnego koszmaru i przeprowadza swoje rutynowe czynności: łazienka, toaleta, mycie, szklanka wody, powrót do łóżka.
- Można by pomyśleć, że Voldemort ma lepsze rzeczy do roboty niż zsyłanie nam koszmarów - mamrocze Potter.
- Nie śniłem o Voldemorcie - mówi Severus. - Śnił mi się mój ojciec.

*****

Budzi się przygnieciony ciałem Harry'ego.
Spycha z siebie pochrapującego cichutko czarodzieja i układa go tak, żeby później nie narzekał, że strzyka go w krzyżu.
Harry mruczy coś, co brzmi jak "umf", po czym z powrotem się na niego wdrapuje.
- Doprawdy, Potter - fuka Severus i przytula się do niego mocniej. - Nie jestem jaskrawo ubarwionym pluszowym miśkiem.

*****

- Wiesz, co lubię...? To. - Harry muska opuszkami palców dół brzucha Snape'a, głaszcząc ścieżkę ciemnych włosów, prowadzących od brzucha do krocza. - Tę część ciebie. Twoje miękkie podbrzusze. - Chichocze złośliwie.
- Zamknij się, Potter - mamrocze niemrawo Severus. Czuje się zbyt dobrze, by zacząć kłótnię. Gdzieś na skraju jego świadomości znajdują się informacje, że posiada kończyny, że oddycha.
- Czy wiesz - dopytuje się Potter, skubiąc lekko skórę na jego brzuchu - że kiedy dochodzisz, otwierasz usta i twój język uderza o wewnętrzną stronę zębów, o, tak? - Demonstruje.
- Nie. Nie, nie wiedziałem. - Severus decyduje, że nie będzie się peszył swoimi orgazmicznymi reakcjami.
- A wiesz, jaki dzisiaj dzień?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- Minął miesiąc.
Snape mruga.
- Proszę?
- Minął miesiąc. Od czasu, gdy.... no, wiesz.
- Ach.
Harry przejeżdża dłonią po brzuchu Snape'a w zaborczym geście.
- Mam nadzieję, że mówiąc to nie sprawiam, że czujesz się... niezręcznie?
- Ciężko byłoby wprawić mnie w jakikolwiek dyskomfort w tym momencie. - Severus odgarnia kosmyk włosów, który właził mu do oka i zmusza się do krzywego uśmieszku. - Jeśli chciałeś zasugerować, że powinniśmy jakoś uczcić tę okazję... to obawiam się, że niczego ci nie kupiłem.
- Zawsze odkładasz zakupy na ostatnią chwilę i popatrz, do czego cię to doprowadziło.
- Zamknięty w celi z czarodziejem - nimfomanem - odpiera i zamyka oczy, przygotowując się do zasłużonej drzemki. - Los gorszy od śmierci.
Harry wtula się w zgięcie jego ramienia. We śnie Potter potrafi przycisnąć się do Severusa tak mocno, że go budzi.
- Może jesteś po części Wilą... i dlatego tak bardzo lubię cię dotykać.
- O czym ty mó... szsz.
I Potter cichnie. Po chwili wydaje się drzemać. Severus lubi te momenty - kiedy obaj są wciąż przytomni, ale udają, że śpią. Jest w tym coś niesamowicie uspokajającego i kojącego.
- Wszystkiego najlepszego - mruczy Potter.

*****

Budzi ich przybycie kolacji.
- Ryba z frytkami! Super! - zachwyca się Harry. - Przysięgam, Severusie, gdyby nie ty i jedzenie tutaj...
Może to sposób, w jaki Harry prawi komplement - z biegu i nie wprost. Może dlatego, że zajął się butelką ketchupu, nie czekając na jego reakcję, nawet nie patrząc w jego stronę. A może, być może to dlatego, że Severus jest gotowy, by uwierzyć w coś dobrego; w mały, możliwy do przyjęcia komplement - jak ten, że jest równie super, jak jedzenie.

*****

Wanna jest wspaniałym miejscem do rozmyślań. Jeżeli kiedykolwiek wydostanie się z tego miejsca, obiecuje sobie, że wstawi jedną tuż przy swoim gabinecie. Może nawet w samym gabinecie... Mógłby utrzymywać, że to zmodyfikowany kocioł. Zakładając, że jego gabinet nie jest już dymiącą dziurą w ziemi, rzecz jasna.
Severus zanurza głowę pod wodę.
Nigdy nie obchodził żadnej rocznicy, a tym bardziej "miesięcznicy". Takie rzeczy nie miały dla niego znaczenia. Kto by pomyślał, że Potter może zwrócić na to uwagę, zapamiętać dokładną datę... I po co?
Miesiąc pieprzenia.
Sentymentalne, głupie dziecko. Tak spragnione życzliwości, pogłaskania po głowie, że zrobiłoby wszystko. Z każdym.
Jak to dobrze, że Syriusz Black nie żyje. Gdyby ten bydlak nie dał się wtedy zabić, byłby teraz tutaj z Potterem. Severus zaś przebywałby zapewne gdzieś w lochach Voldemorta, najprawdopodobniej pod pręgierzem, bity i atakowany klątwami.
Pokój jest mały. I śmierdzi. Jest w nim jedno twarde, nierówne łóżko, niewygodny fotel, nocny stolik, komoda, rząd kołków na ścianie i kilka osobistych rzeczy, które udało im się wrzucić do toreb w ciągu tych dziesięciu minut, które mieli na spakowanie się. Nienawidzi tego pomieszczenia.
Jednak myśli o odejściu stąd nienawidzi jeszcze bardziej.
Wynurza się, pozwalając złaknionym płucom na zaczerpnięcie tlenu.
Severus szoruje się porządnie - Potter sięga ustami wszędzie, bezczelny szczeniak. Nie może pozbyć się myśli o "miesięcznicy". Żadna z osób, z którymi był wcześniej, nigdy - przenigdy - nie wspomniała o niczym takim. Jego rodzice też nie obchodzili rocznic. Jeśli w jakiś sposób upamiętniali kolejną, to tylko w żałobie.
Miesiąc pieprzenia. To wszystko. To jasne, że fizyczne przywiązanie było nie do uniknięcia. Ale coś zbyt emocjonalnego...?
Pukanie do drzwi wytrąca go z zamyślenia.
- Hej, ty tam! Zostaw coś dla ryb!

*****

Severus wyciera się. Jego ciało zdążyło pokryć się gęsią skórką w chłodnym powietrzu. Czuje się jakoś dziwnie. Możliwe, że to tylko zimno sprawia, że postanawia nie bawić się w zakładanie piżamy, lecz od razu wskoczyć do łóżka. Tak, na pewno zimno. Rozgrzeje się pod kołdrą i dopiero później ubierze.
Mijają minuty.
Harry wychodzi z łazienki. Towarzyszy mu bulgot wody znikającej w odpływie. Przytrzymuje ręcznik wokół bioder i sięga po...
- Harry.
Potter nieruchomieje z jedną ręką ściskającą ręcznik, a drugą - piżamę. Patrzy nieufnie.
- Nie wolałbyś raczej tego uczcić? - pyta Snape.
- Nie nabijaj się ze mnie - ostrzega Harry. Nie porusza się.
Severus podnosi się do siadu i opiera plecami o wezgłowie łóżka. Wszystkie włoski na jego karku stają dęba. Zgina lekko jedną nogę w kolanie.
- Nigdy nie obchodziłem żadnej rocznicy.
Potter może i ma słaby wzrok, ale teraz sprawia wrażenie, jakby nic nie umykało jego uwadze, gdy tak wpatruje się w nagi tors Severusa.
- Czy ty próbujesz mnie uwieść?
Severus przewraca oczami i wraca do poprzedniej pozycji.
- Mógłbym powiedzieć, że wyszedłem z wprawy, ale nie jestem pewien, czy kiedykolwiek jakąś miałem. Dobra, Potter, w takim razie dobranoc.
- Zaraz, zaraz. Nikt nie mówił, że masz przestać - protestuje Harry i jakoś nie ściąga z kołka swojej piżamy.
Akurat w tym momencie organizm Severusa postanawia, że czas, aby zaschło mu w ustach.
- H... - Próbuje kupić sobie trochę czasu, prostując się i odgarniając do tylu włosy. - C... - udaje mu się wykrztusić, po czym na kilka chwil traci kontrolę nad strunami głosowymi na widok ręcznika, zsuwającego się z bioder Pottera. Szczupła sylwetka stoi wyczekująco w kręgu czerwonego materiału, niczym ucieleśnienie pożądania... a potem Harry zbliża się do łóżka.
- Chłodno dzisiaj, nie sądzisz? - pyta, zdejmując okulary.
- Zdecydowanie za dużo rozmawiamy o temperaturze.
- Moglibyśmy porozmawiać o jedzeniu. Albo o kąpielach.
Severus zerka na jego ciało i unosi jedną brew.
- Nie wiedziałem, że uważasz kąpiele za tak pobudzające.
Harry potrząsa głową.
- Nie uważam. Masz coś na sobie pod tą kołdrą?
Okrycie otula Snape'a poniżej talii.
- Mógłbyś sprawdzić.
- Chcesz, żebym sprawdził?
Czy małe przyznanie się może boleć? Chyba niezbyt mocno, prawda?
- Nie miałbym nic przeciwko.
Młody czarodziej gramoli się na drugi koniec łóżka i klęka przy stopach Severusa.
- Co ty ro...? - zaczyna Severus.
Potter zaciska palce na kołdrze i ciągnie ją powoli w swoją stronę, odsłaniając blade, nagie ciało Snape'a.
- Jednak masz dla mnie prezent - mruczy, przypatrując się jego wznoszącej się erekcji.
Severus wierci się, lekko skrępowany, i próbuje się rozluźnić.
- Kto powiedział, że to dla ciebie? Może byłem w trakcie wspaniałego samozaspokajania, kto wie.
- Aa... I myślałeś o mnie.
- Dwa razy dziennie nie wystarczy? Muszę fantazjować o tobie nawet przez te kilka minut, kiedy jestem sam? - Severusowi na moment zapiera dech.
Harry całuje wewnętrzną stronę jego kontuzjowanego kolana.
- Uhum. Musisz myśleć o mnie... - Potter liże wnętrze jego uda, łaskocząc nieliczne włoski. - ... przez cały czas.
- Cały czas, hmm? - Severus gra na zwłokę, podczas gdy usta Pottera skradają się w górę.
- Calutki czas.
- W takim razie przypuszczam, że to dobrze... iż nic mnie nie rozprasza.
Harry przesuwa się, jakby chciał wziąć go w usta, ale nagle Severus czuje, że to wcale nie tego pragnie.
- Czekaj - powstrzymuje go i przyciąga w górę, tak, by leżał przy nim. Naciąga kołdrę na nich obu i wzdycha, gdy robi się cieplej. - Może... tak, jak za pierwszym razem - proponuje.
Potter kiwa głową i całuje go.

*****

Ciężko jest zasnąć.
Nie może się rozluźnić. Są atakowani.
Nie... To Severus jest atakowany.
- Powiedz jeszcze jedno.
Zielone oczy przeszywają zbyt głęboko.
- Nagabywany - odpowiada Potterowi.

*****

Severus obserwuje Harry'ego, który zmaga się z koszmarem. Za każdym razem, gdy wyciąga rękę, by obudzić młodego czarodzieja, powstrzymuje się.
- Powinienem pozwolić ci cierpieć - mówi.
Czasami Severus wierzy, że gdzieś w jego wnętrzu żyje mroczna, zła istota - istota, która lubi ból, lubi go zadawać, lubi go obserwować... i dzięki niech będą Merlinowi, że nigdy nie rozerwała skóry Pottera... dzięki Albusowi, że nigdy nie położyła swej gniewnej ręki na...
- Potter, obudź się... Obudź się... Miałeś zły sen - mówi.
Harry kieruje się swoją własną pokoszmarową rutyną, która obejmuje rzucanie się w ramiona Severusa i zmaganie się ze strachem.
Severus próbuje go nie całować. Nie wychodzi.

*****

Kłótnie nie są tak naprawdę kłótniami. Tylko, że są. Tylko, że nie są.
- Nienawidzę cię tak bardzo, że wołałbym raczej wbić sobie w oko to pióro niż dłużej z tobą rozmawiać.
- Ja nienawidzę cię tak bardzo, że wołałbym raczej ogolić sobie głowę i złożyć siedmioletnią przysięgę milczenia niż kiedykolwiek jeszcze z tobą rozmawiać.
- Ach tak? - Potter wskakuje na łóżko i zaczyna podskakiwać na palcach. - Cóż, ja wołałbym raczej...
- Przegrywasz, Potter...
- Ćśśś, ćśśś... mam. Wołałbym raczej rzucić quidditcha, przeprowadzić się do Azkabanu i otworzyć stragan z pocałunkami! - Harry podskakuje jeszcze raz, po czym zeskakuje z łóżka i ląduje przed Snape'em. - Niż więcej z tobą rozmawiać. Przebij to.
- Proszę bardzo. Wołałbym raczej... rzucić na siebie zaklęcie na zmianę płci, nakazać wszystkim uczniom w Hogwarcie, żeby nazywali mnie Frania i zajść w ciążę z Albusem... niż więcej z tobą rozmawiać. - Uśmiecha się drwiąco.
- Wolałbym raczej zrobić wszystko to, co robiliśmy przez ostatnie półtora miesiąca...
Severus wyszczerza się szeroko.
- ...z Argusem Filchem... niż więcej z tobą rozmawiać.
Snape'em wstrząsa dreszcz.
- Naprawdę, Potter, jesteś obrzydliwy.
- To znaczy, że wygrałem?
- A najbardziej niepokojące jest to, że uznaliśmy, iż zmiana płci i poród byłyby lepsze niż...
- Nie próbuj odwrócić mojej uwagi. Dawaj. Płacisz.
- Ugh, nie, nie teraz. Wciąż mam ten obraz przed oczami...
- Więc kiedy? Po kolacji?
- Tak.
Harry posyła mu uśmiech á la kot z Cheshire.
- Lepiej, żeby to było coś dobrego.
- Będzie bardziej niż dobre. - Severus pochyla się i szepcze mu do ucha. - Będę błagał.

*****

Harry zaczyna szeroko otwierać drzwi do łazienki, kiedy się kąpie.
Czasami Severus znajduje powód, żeby wejść tam i zrobić coś zwyczajnego, jak na przykład umycie zębów. Zdarza mu się też leżeć na łóżku i patrzeć, jak Potter się rozbiera. Zadziwiające, ale Harry'emu zawsze udaje się robić to tak, żeby wszystko było świetnie widać z sypialni.
Severus dochodzi do wniosku, że nie ma się co dziwić, iż Potter zawsze spędza w łazience tyle czasu. Kąpie się w bardzo niepraktyczny sposób - namydlając się dokładnie i powoli - nawet wstaje i pochyla się, żeby dosięgnąć trudno dostępnych miejsc.
Ktoś naprawdę powinien pokazać mu, jak to się robi.

*****

Pewnego wieczora Severus wchodzi do łazienki, myje zęby i płucze usta, po czym odwraca się tylko po to, żeby ujrzeć Pottera rozpartego w wannie. Jego okulary, wraz z puchatym gryfońskoczerwonym ręcznikiem, leżą na półce nad wanną, jednak nie wygląda na to, żeby ich teraz potrzebował. Ma zamknięte oczy, prawa stopa zwisa mu poza krawędzią wanny, a poruszającą się rytmicznie ręką ubija pianę na wodzie, pozwalając Severusowi przez moment dojrzeć fragment sztywnego organu.
Szczoteczka do zębów wpada z brzękiem do porcelanowej umywalki i Severus opiera się o ścianę, by popatrzeć.
Po chwili Harry uchyla lekko powieki i uśmiecha się.
- To trąci premedytacją, Potter.
Uśmiech zabarwia się poczuciem winy.
-, Dlaczego tak mówisz ?
- Nikt mnie dziś rano nie napastował. Może to oznaczać dwie rzeczy: jesteś śmiertelnie chory albo planowałeś wykorzystać mnie w jakiś inny sposób. - Severus zakłada ramiona na piersi. - I mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż nie ma mowy, abym wszedł tam razem z tobą... I nawet niech ci do głowy nie przychodzi nic przy ścianie, nie mam zamiaru pośliznąć się w kałuży i roztrzaskać sobie czaszkę...
- Nie myślałem o niczym takim. - Ręka Pottera wędruje w przód i w tył, tworząc zmarszczki na wodzie.
- Więc co?
- Nic. Zupełnie nic.
- No dobra. Idę do łóżka. - Severus patrzy jeszcze przez dłuższą chwilę i wychodzi.
Gdy Potter do niego dołącza, ma czelność od razu zapaść w sen.

*****

Biorąc wszystko pod rozwagę, Severus przyjmuje odrzucenie całkiem nieźle.
Kontynuuje rutynę.
Budzi się, wstaje, idzie do łazienki, marszczy brwi na widok swojego odbicia w lustrze, korzysta z toalety, myje ręce, twarz i zęby, znowu marszczy się do swojego odbicia, myje zęby dokładniej, przygładza włosy i wraca do sypialni, gdzie Potter nie uprawia z nim seksu.
Potter budzi się i idzie do łazienki. Severus ubiera się i ścieli łóżko. Potter wychodzi z łazienki, mrugając zaczerwienionymi oczami, i nie uprawia z nim seksu.
Snape po raz kolejny czyta tę przeklętą gazetę, a Potter zaczyna swoje ćwiczenia. Pełna sesja zabiera mu dwie godziny, więc kończy tuż przed przyjściem śniadania. Snape nakrywa do stołu, a maselniczkę odsuwa na bok, do późniejszego użytku. Potter nie komentuje. Jedzą śniadanie i Harry nie uprawia z nim seksu.
Severus zaczyna swoje dreptanie wcześniej niż zwykle. Harry nie bawi się w pozy, ani też nie uprawia z nim seksu.
- Dobrze się czujesz, Potter?
- Mmm - mruczy Harry i dalej wpatruje się w przemykających graczy quidditcha w rubryce sportowej.
Przychodzi lunch. Spaghetti z klopsikami. Potter nie robi nic głupiego, jak na przykład próby karmienia go.
Nie mówiąc o tym, że nie uprawia z nim seksu.
Severus drepcze jeszcze trochę, po czym postanawia uciąć sobie drzemkę. Dla kogoś niezorientowanego w sytuacji mogłoby to wyglądać tak, jakby się dąsał. Potter do niego nie dołącza.
Przychodzi kolacja. Jedzą w przytłaczającej ciszy. Severus zerka na maselniczkę.
- Jesteś dziś pierwszy do łazienki - mówi.
- Och, rzeczywiście.
Potter kończy jedzenie, rozwala się na moment na łóżku, a potem idzie napuścić wody do wanny. Wiesza swoje ubrania na kołku, wchodzi do łazienki i zamyka za sobą drzwi.
Gdy przychodzi jego kolej, Severus mści się na Potterze, dogadzając sobie ręką.
Kiedy wychodzi, Harry już śpi.
Severus wrzuca maselniczkę do windy kuchennej i trzaska drzwiczkami.
Stuk.

*****

Powstrzymuje się aż do następnego popołudnia - tej długiej, ciężkiej przerwy między południem a porą kolacji.
- Dlaczego.
- Hm?
- Nie graj ze mną w jakieś cholerne gierki, Potter, choć wygląda na to, że to jedyna rzecz, na której się znasz... Dlaczego?
- Co dlaczego? - pyta.
- Dlaczego nie... - Severus gestykuluje niejasno acz żywo, dopóki nie jest pewien, że przekazał sens.
Harry wzrusza ramionami i patrzy na trzymaną w rękach książkę, która, co Severus wie - i to na bank! - w ogóle Pottera nie interesuje.
- Nie wiem. Nie wiedziałem, że chcesz. Nigdy nie prosisz - orzeka Harry.
Severus parska wściekle.
-, Więc to o to chodzi? Więc dlaczego, do diabła, nie poprosiłeś mnie, żebym poprosił?
- A jaki sens w twoim proszeniu, jeśli muszę cię prosić, żebyś poprosił?
- Błagałem cię!
-, Bo przegrałeś.
- Potter...
- Harry - poprawia go. - I postanowiłem - jeśli chcesz... no, wiesz... musisz poprosić. Jestem już zmęczony tym całym wykorzystywaniem cię. - Przewraca stronę w książce.
Severus mruga.
- Ty... wykorzystujący... mnie.
- Jesteś tutaj po to, żeby sprawić, żebym był szczęśliwy i przy zdrowych zmysłach, czyż nie? A nie chcę, żebyś robił to tylko z tego powodu. Wybacz, ale jestem właśnie w połowie rozdziału. - Harry wraca do swojej książki.
Severus siada na łóżku. Zakłada ramiona na piersi i wpatruje się w ścianę. Co jakiś czas słychać szelest przewracanej kartki.
- Ta książka będzie tu też jutro rano.
Harry mruczy coś pod nosem w odpowiedzi.
- No tak, ja też. - Severus pociąga nosem. Przez kilka chwil siedzi w kompletnym bezruchu. Potem podnosi się na nogi, podchodzi do Pottera, wyrywa mu z rąk książkę i mierzy go wściekłym spojrzeniem. - Nawet tego nie czytasz.
Młody czarodziej milczy.
- Och, dobra, Potter, zawsze musi być po twojemu... Merlinie broń, żebyśmy ośmielili się czegoś ci odmówić. - Severus unosi jedną brew. - No więc? Całusa? - zabarwia pytanie dawką sarkazmu, jednak nie taką nie do przełknięcia.
Potter uśmiecha się drwiąco kącikami ust.
- Chyba wiesz... że jeśli to wszystko, o co prosisz, to tyle właśnie dostaniesz. Musisz być konkretny.
- Twoje gierki są takie męczące... ale niech ci będzie, Potter... Czy mógłbyś, ładnie proszę, wprowadzić się z łaski swojej w stan podniecenia seksualnego, zdjąć odzienie, a następnie wziąć udział w kilku aktach spontanicznej gry wstępnej, by potem nawilżyć i umieścić swój wzwiedziony penis w mo...
- Nie aż tak konkretny, głupku.
- Och? - Severus odkrywa, że traci zdolność do nonszalancji, kiedy jednocześnie usiłuje gorączkowo odpinać guziki.
- "Przeleć mnie" wystarczy, choć muszę przyznać, że podobało mi się to "proszę".
Severus przewraca oczami.
- Ładnie proszę, przeleć mnie?
- Dobra, brzmi nieźle.

*****

Harry budzi go w ciemności. Severus szacuje, że jest koło czwartej.
- Severusie. Widzę swój oddech.
- Wygląda na to, że jest, jak to mawiają historycy, zajebiście zimno.
- Chyba nie zamarzniemy tu na śmierć, prawda?
- Nie. Jeśli będzie trzeba, użyjemy zaklęć rozgrzewających.
- Ale wtedy nas znajdą.
- Ale nie w postaci sopli lodu.


*****

- Jestem już taki zmęczony tym całym czekaniem... i ciszą... Nie masz czasem ochoty krzyczeć?

*****

- Jajka są zielone. Severusie, jajka są zielone. Co, do ch... - Harry przerywa, gdy Severus podchodzi, żeby zerknąć na tacę.
- Dziwne. Nie są zepsute. Wygląda mi to na jakąś kiepską farbę... Co?
Potter przełyka głośno ślinę.
- Nic. Właśnie do mnie dotarło... że są święta.
Zielone jajka, na szczęście jadalne, i gałązka ostrokrzewu stanowią dekorację. Harry namawia Severusa, żeby się z nim przynajmniej porozciągał, zanim wezmą wolne na resztę dnia.
- Wolne, od czego? - pyta Severus.

*****

Harry opowiada mu - z przerażającą szczegółowością - o Bożym Narodzeniu w Norze.
- Brzmi koszmarnie i tłoczno - orzeka Severus, choć tak naprawdę wcale tak nie myśli.
- W takim razie jak wyglądały święta w twoim domu? - pyta Harry.
- Ferie spędzałem w szkole.
- No wiem, ja też, ale przedtem...
- Spędzałem je w szkole.
- No tak, kiedy skończyłeś jedenaście lat, ale przed... Och.
- Tak. W szkole. I wołałem to niż wracać do domu. Nie patrz tak na mnie - podejrzewam, że w twoje wcześniejsze święta twoi nieznośni mugole zwalali cię z łóżka i zmuszali do sprzątania i gotowania.
Harry kiwa głową w milczeniu. Chcąc rozwiać ten ponury nastrój, Severus zaczyna wspominać swoje pierwsze święta w Hogwarcie, które były właściwie - a przypomina mu się to dopiero w trakcie mówienia - całkiem miłe. Złapano go, jak chodził po korytarzach po ogłoszeniu ciszy nocnej...
- Hipokryta!
- Cicho, Potter... - i zaprowadzono do gabinetu dyrektora, gdzie wielki biały czarodziej poczęstował go herbatą, zamiast ukarać.

*****

Przychodzi lunch: szynka, ziemniaki, sos, jarzyny i mały kawałek ciasta, a do picia zarówno jabłecznik, jak i herbata.
- Znasz jakieś czarodziejskie kolędy?
Severus ośmiela się śpiewać tylko dlatego, że Potter ma taki okropny głos.
Harry popija jabłecznik.
- Przykro mi, że muszę ci to uświadomić... "Here We Come A-Wassailing" nie jest czarodziejską kolędą.
- Nigdy nie uczyłem się piosenek, których nie można by śpiewać w pubie. W każdym razie poza tymi, których uczyli nas w szkole.
-, Czemu?
- A po co? Byłeś kiedyś w pubie?
- Tak - odpowiada Harry, mrużąc oczy. - Byłem. Kilka razy, z Ronem.
- Pociągał cię kiedyś Weasley?
- Raczej nie. Był moim pierwszym prawdziwym przyjacielem... i kiedy zdałem sobie sprawę, że wolę facetów, był już dla mnie... jak brat. I jest hetero. I zakochany po uszy w Hermionie. Więc to właściwie nigdy nie wchodziło w grę. Lubię twoje barki - dodaje.
Severus już się przyzwyczaił do tego typu dygresji.
- Ostatni facet, z którym byłeś... kochałeś go? - pyta Harry.
- Pasowaliśmy do siebie. Obaj z szanowanych rodzin, które nie wymagały od nas niczego poza dyskrecją. Obaj zdecydowanie za dużo czasu spędzaliśmy z nosami w książkach. Pracował w bibliotece - no wiesz, specjalne wydania, książki gryzące i obłożone klątwami... Podrzucał mi zwłaszcza te szczególnie paskudne.
- Przykro mi, że... że wam nie wyszło.
Wzrusza ramionami.
- Ja się właściwie cieszę, że skończyło się wtedy, kiedy się skończyło. Jeśli mężczyzna jest zbyt tchórzliwy, żeby... byłoby to niebezpieczne dla nas obu. A poza tym, beznadziejnie całował.
- Ja nie jestem taki zły, prawda?
- A on zawsze domaga się zapewnień - burczy Severus prawie z rozczuleniem i całuje Harry'ego w krawędź żuchwy.
- A on zawsze unika prawdziwej odpowiedzi na pytanie - Harry rzuca wyzwanie, i to właściwie rozwiązuje problem, co zrobić z resztą popołudnia.

*****

Kolacja przychodzi w towarzystwie czerwonych i zielonych serwetek, dwóch małych pudełek czekoladek, eggnoga i karteczki.
- "Wesołych Świąt. Dziękujemy za wybranie naszych usług." - czyta Harry na głos. - Cóż, więc już wiemy. To firma cateringowa.
- Szkoda. Rozwiali mgłę tajemniczości.
Jedzą i popijają eggnog, po czym kładą się na łóżku, żeby pogapić się w sufit.
- Fajnie jest.
Severus unosi już kąciki ust w pogardliwym uśmieszku, kiedy dociera do niego, że to on to powiedział.

*****

- Mam nadzieję, że nie boli cię od tego kolano?
- Nie - szepcze Severus. Jego nogi znajdują się na ramionach Harry'ego. - Nie jestem ze szkła.
- Jeśli nie chcesz, powiedz, żebym przerwał, a zrobimy to jak zwykle.
Potrząsa głową i przez moment myśli o tym, jak bardzo urosły mu włosy. Wtedy Harry ustawia się w odpowiedniej pozycji i unosi mu lekko biodra, by wsunąć się do środka. Obaj nieruchomieją na chwilę. Początkowo Severus potrzebował czasu, by przywyknąć do tego doznania, jednak teraz już rozkoszuje się tym dziwnie całościowym uczuciem. Twarzą w twarz kąt jest nieco inny. Będzie trzeba się przyzwyczaić.
- Otwórz oczy - nakazuje Harry.
Severus otwiera.

*****

- No zrób to wreszcie - sapie Harry i ociera się policzkiem o poduszkę.
- Jesteśmy na moim rozkładzie, pamiętaj.
- Proszę! - błaga, rzucając biodrami. - Ja muszę...
- Przestań. - Potter skrzeczy, czując klapsa, ale Severus już wcześniej zdecydował, że zmiana ról będzie jak najbardziej fair. Wsuwa palce tylko odrobinę głębiej, nawilżając i rozciągając najlepiej, jak się da. Harry odpowiada gardłowym jękiem. - Nie chcesz, żeby bolało, prawda?
- Nie zrobisz mi krzywdy - jęczy Harry.
- To jest generalne założenie.
- Jestem gotów... Robisz to tylko po to, żeby się nade mną poznęcać.
- Sam się o to prosiłeś, Potter.
- Jeśli nazwiesz mnie "Potter", gdy twój wacek będzie siedział w moim tyłku, walnę cię.
Severus wyciąga palce. Przystaje na moment, żeby wytrzeć rękę, a następnie nawilżyć samego siebie.
- No dobrze, Harry. Bywasz posłuszny, kiedy chcesz - dodaje, parskając, gdy mężczyzna rozkłada nogi jeszcze szerzej.
- Tylko wtedy, kiedy mam motywację.
Gładzi mlecznobiałą skórę, starając się odegnać dotykiem napięcie z dolnej części pleców Harry'ego. Młody czarodziej jęczy gardłowo i mocno ściska poduszkę.
- Spróbuj się rozluźnić - szepcze na wydechu Severus.
- Łatwo ci mówić. To nie ty... och.
Severus czuje się jak słoń w składzie porcelany - ciężki, wielki i niezdarny. Główka jego członka jest za duża i niewystarczająco śliska, żeby wsunąć się delikatnie. Przyciska się do maleńkiego otworu, próbując nie zwracać uwagi na niewyraźne kwilenia Harry'ego, a wtedy Potter wypycha biodra w tył i czubek członka przechodzi przez obręcz mięśni.
- Więcej - stęka Harry. - Mogę... przyjąć więcej.
Obaj dyszą ciężko, gdy Severus pcha, zanurzając się po sam trzon.
- W porządku? - pyta, starając się nie poruszać.
- Hnh... w porządku. - Harry kiwa głową.
Poruszają się razem powolnymi, kołyszącymi ruchami. Severus owija ramię wokół talii Harry'ego, żeby chwycić jego więdnącą erekcję i przywrócić ją do stanu pełnej gotowości. Słyszy, jak nuty przyjemności wkradają się w ciężki, chrapliwy oddech i ma ochotę zapiać z radości. Chce, żeby Harry'emu się to podobało, żeby to lubił, żeby lubił jego. Chce sprawić, żeby Harry był szczęśliwy... Chce, żeby Harry przeturlał się na niego i go pocałował, i powiedział, że było cudownie... Chce, żeby Harry próbował karmić go podczas lunchu... Chce, żeby kłócili się o duperele, aby później jeden z nich lądował przyciśnięty do ściany...
- Kocham cię - dyszy Severus, wbijając się najgłębiej jak się da. Porusza się w ciasnym gorącu i nabrzmiewa nawet bardziej. - Kocham cię - powtarza i zatraca się w rytmie i cieple, szczytując długim, powolnym wytryskiem.
Harry potrzebuje jeszcze tylko minuty zachęty; wtedy wzdryga się mocno w uchwycie Severusa i dochodzi, wyjąc z ekstazy.
Opadają razem na łóżko, nadal złączeni.
Harry śmieje się.
Severusowi już to nie przeszkadza - nigdy nie chodzi o niego. Poza tym, ma ochotę przespać cały rok.

*****

Śniadanie.
Wyjaśnia Potterowi, że to, co się mówi w trakcie, echem, aktu, nie powinno być, tak naprawdę, brane za ewangelię. Wyjaśnia, że to, co mówi się, eee, pod wpływem chwili... naprawdę nie może...
- Severusie.
Przerywa.
- Wszystko jest OK. Ja też cię kocham - mówi Harry, a następnie nakłada więcej dżemu na swój tost i napełnia filiżankę kolejną porcją herbaty.

*****

Czas mija.
Można odnieść wrażenie, że minęły lata, ale to muszą być dni... choć Severus przestał już liczyć, żeby nie oszaleć.
Czasami ma serdecznie dosyć samego patrzenia na Harry'ego. Czasami to wszystko, co pragnie robić.
- Brakuje mi quidditcha.
- A mi szlabanów.
- Sadysta. Ale skoro już przy tym jesteśmy, to chcę, żebyś mnie ugryzł następnym razem. Dawno tego nie robiłeś.
- Od jak dawna na to czekasz?
- Od jakiegoś czasu. Nie patrz na mnie, jakbym był dziwny. To ty gryziesz - a to jest przynajmniej tak samo popieprzone jak pragnienie bycia gryzanym. Bycia gryzionym - poprawia się.

*****

- Nigdy się stąd nie wydostaniemy.
- Ano - zgadza się z nim Harry. - Będziemy tu siedzieć, aż się zestarzejemy. Jeśli uważasz, że teraz tu śmierdzi, to poczekaj aż któryś z nas umrze.
- Nie bądź makabryczny.
- Powiedz to jeszcze raz.
- Nie... Makabryczny.

*****

Severus nadgryza jeden z herbatników czekoladowych, które przyszły razem z lunchem, i próbuje nie myśleć o Albusie.
- Prawdziwe pytanie - zaczyna Harry - brzmi... kiedy przestanie lecieć ciepła woda? Pewnie niedługo.
Kiwa głową na "tak" i pociera swoje ramię z roztargnieniem.
- Nie, żebyśmy mogli coś z tym zrobić. Ale pomyślałem sobie... że być może będziemy mogli zaryzykować samo odnawialne zaklęcie rozgrzewające. Plus jest taki, że trzeba je rzucić tylko raz, minus - zabierze więcej czasu.
- I jeśli zrobimy coś nie tak, upieczemy się żywcem.
- Aa, to też. Ale są z nas twardzi i zaprawieni w bojach czarodzieje, damy sobie z tym radę. A poza tym, nie możemy ignorować tego problemu zbyt długo... Severusie? Dobrze się czujesz?
- Nie jestem głodny - odpowiada, odkłada napoczętego herbatnika na tacę i zwala się na ziemię.

*****

- Proszę, niech będzie coś dla chorego, niech będzie coś dla chorego - skanduje Harry cicho.
Severus słyszy odgłos otwieranych drzwiczek kuchennej windy.
- Zupa! Zupa i kanapki... Severusie, myślisz, że dasz radę zjeść trochę zupy?
Severus otwiera usta, żeby zapytać, jakiej. Nie dobywa się z nich żaden dźwięk.
- O, proszę. Zaraz cię ładnie ułożymy... Weź też moją poduszkę... Dobrze. Możesz spróbować trochę zjeść?
Zupa okazuje się być pomidorowa. Harry karmi go powoli płaskimi łyżkami. Severus nie czuje głodu ani mdłości - tylko zmęczenie.
- Chcesz jeszcze trochę pospać? - Harry całuje go i zabiera tacę.
- Mmm. - Severus uśmiecha się leciutko. Nikt nigdy nie był dla niego miły, kiedy chorował.

*****

Harry siedzi na brzegu łóżka z głową ukrytą w dłoniach i różdżką dyndającą pomiędzy palcami.
- Harry? - pyta Severus.
- Nie mogę przełamać osłon - wydusza z siebie. - Ten przeklęty sukinsyn. Nie mogę przełamać osłon.

*****

- Pobudka, Severusie. Mamy sok pomarańczowy ze śniadania i herbatę. Nie wiem, czy miałbyś ochotę na trochę pieczeni wołowej, ale zostały nam jeszcze tosty. Chcesz tosta?
Kiwa głową.
- Marmolady?
- Tak, dziękuję.
- Wszystko będzie dobrze, tak? Wiesz o tym, prawda? Wszystko będzie dobrze. To prawdopodobnie... zatrucie pokarmowe, albo... To pewnie ta tarta, pamiętasz? Myślałem, że pachnie trochę dziwnie i dałem ci swoją. Wydobrzejesz.

*****

Severus budzi się.
Jest mu ciepło. Pokój nie śmierdzi. Na nocnym stoliku stoi dzbanek herbaty. Para z dziobka tańczy radośnie w powietrzu.
Przez krótką chwilę myśli, że umarł.
Fotel został przysunięty bliżej łóżka. Drzemie w nim Harry, w jednej ręce ściskając gazetę, a w drugiej - różdżkę.
- Potter.
Harry wzdryga się i budzi.
- Och... obudziłeś się. Przepraszam, ja...
- Magia...?
- Desperacko potrzebowaliśmy zaklęcia rozgrzewającego... i... słuchaj, już wcześniej wystawiłem magiczny odpowiednik neonu, próbując znieść osłony, więc pomyślałem sobie... Pomyślałem, że równie dobrze może być nam wygodnie i czysto.
- Voldemort...
- Wiem, wiem... ale... nie ma... nie dam ci zachorować jeszcze poważniej.
- Nie, Potter. To Voldemort - Severus mówi z pewnym trudem. Wyciąga przed siebie rękę. Harry chwyta ją i podciąga rękaw, odsłaniając opuchnięty Mroczny Znak.
- Nie rozumiem. Nie może cię zaatakować w ten sposób. Nie może cię znaleźć... nie może się skrzywdzić. Zaklęcie rozpraszające... Jesteś chroniony przed...
- Nie boli. - Severus potrząsa głową. Jest zmęczony, zmęczony mówieniem. Chce napić się herbaty i spać dalej. - Albus zrobił, co w jego mocy, ale nie potrafił zniszczyć znaku.
- Nie rozumiem.
- To nie jest ruch konkretnie przeciwko mnie - wyjaśnia. Przed oczami latają mu dziwne, duchopodobne obrazy. - Przygotowuje się do bitwy. Wysysa energię z całego zewnętrznego kręgu. - Severus widzi, jak usta Pottera wykrzywiają się w grymasie wściekłości. - Wciąż istnieje... połączenie. To nie boli.
- Może cię zabić?
- Weźmie tyle, ile zdoła. Nie sądzę, żeby wiele po sobie zostawił. - Jego powieki są takie ciężkie. - Nie boli - obiecuje.
- To nie fair! - krzyczy Harry, wpełzając na łóżko i ukrywając twarz na piersi starszego czarodzieja. - Nie pozwalam mu cię zabrać. Zabiera wszystkich... nie pozwalam mu wziąć ciebie... Nie pozwalam mu zabrać nikogo więcej. Nie pozwolę mu cię zabrać!
- Przykro mi - mówi Severus.

*****

Budzi się w agonii, puls dudni mu w skroniach. Jest zmęczony, tak bardzo zmęczony, a teraz, kiedy boli, czuje opuszczającą go magię, cieknącą jak krew z rany.
- Pomóż mi - błaga, zastanawiając się, dlaczego to tak bardzo boli; nie powinno boleć.
- Pomogę - nuci głos w jego uchu.
Teraz Severus czuje więcej magii, tym razem wlewanej w niego... ale ona też wypływa, przelatuje jak piasek przez sito.
- Nie... nie... nie twoja. On tylko weźmie ją...
- To nie jest moja magia.
Severus otwiera oczy. Widzi sufit... ale również pole, słupy kolorowego dymu, zamek - Hogwart.
- Co robisz?
- Nie pozwolę mu cię dostać - odpowiada Harry, wlewając w niego więcej energii, coraz szybciej i szybciej. - Zabiera wszystkich, których kocham, wszystkich, i wydaje mu się, że może zrobić to znowu... Nie pozwolę mu. Nie tym razem.
Ćmi mu się przed oczami... Klątwy trafiają w swoje ofiary, gobliny otaczają szarżującą mantykorę...
- Jak ty... co ty...
- Połączenie nie działa tylko w jedną stronę, Severusie. Ty jesteś połączony z nim, on - ze mną, a ja - z tobą.
- Kradniesz jego magię! - Severus zachłystuje się powietrzem. Widzi... widzi to, co Czarny Pan, widzi, jak Voldemort chwieje się, zatrzymuje. Magia wypływa teraz cienką strużką, ale wlewa się jak rzeka.
- Odbieram twoją.
- Nie, ty... - Severus wije się spazmatycznie razem z Harrym, gdy Voldemort pozwala im poczuć swój gniew. Ostre błyskawice bólu tną połączenia, ale Severus czuje, że atak jest słaby. Widzi Voldemorta, klęczącego na ziemi, wykrzykującego rozkazy swoim porucznikom, i nagle mistrz eliksirów wie, że ta bitwa to nie rzeź - Hogwart wciąż stoi, linie frontu muszą być gdzieś blisko...
Harry krzyczy...
Severus sięga do połączenia. Czuje metaliczny smak w ustach, ale owija energię wokół klątwy, wokół obecności Voldemorta w połączeniu i zaciska, wrzeszcząc jak ktoś, kto zatrzymał ostrze miecza gołymi rękami.
Nie ma więcej dźwięków ani wizji, jest tylko wpływająca magia i wylewająca się pełnia nienawiści Severusa, przecinająca połączenie i wślizgująca się do umysłu Czarnego Pana. Walczy z osłonami, tnąc, drapiąc, węsząc - wszystko, byle odwrócić jego uwagę od bitwy, od Harry'ego - a gdy Voldemort kieruje swoje wąskie mentalne oczy na Severusa, ten pyskaty, zasmarkany Oklumenta, który kiedyś się przed nim ukorzył, zmienia cały swój gniew w ostrze i wbija.
Voldemort przecina połączenie.
Severus mruga i łapie powietrze haustami. Próbuje podnieść się do siadu, ale nie może. Fizycznie czuje się wyczerpany, ale magicznie...
Zalewa go kolejna powódź energii. Severus odwraca głowę.
Harry drży na całym ciele i ściska różdżkę obiema rękami.
- Mogę wziąć więcej - szepcze chrapliwie. - Mogę spróbować wziąć więcej. On jest... jest ranny. Nie tylko przez ciebie... wcześniej. Jest słaby... jeśli będę nadal... Pomóż mi.
- Jak?
- Trzymaj mnie - mówi. Severus dźwiga się na jedno ramię i obejmuje Harry'ego w pasie. - Biorę, ile tylko mogę... ale nie sądzę, żebym mógł to wszystko utrzymać. Trochę się boję - wyznaje. - Nie wiem, czy potrafię.
- Nie wiemy gdzie, kiedy, ani jak... Nie musisz zabijać go dzisiaj.
- Ale spróbuję.

1 komentarz:

  1. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, jaki Severus smutny, że Harry nie chce i w zasadzie rozczarowany, o tak Voldemort wysyła magię poprzez mroczny znak, ale Harry nie pozwala mu skrzywdzić Severusa...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń