Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 12 marca 2022

PoO - Rozdział 7 – Światło w ciemności

Wrzesień przeszedł w październik, a plany poszukiwania pozostałych horkruksów stał się rzetelniejsze. Nauka podczas siódmego roku stawała się coraz bardziej wyczerpująca, zwłaszcza że badania i prowadzenie strategii zabierały Harry’emu większość wolnego czasu. To zdumiewające, jak szybko przewaga, jaką dało mu lato, mogła zniknąć. Każdy nauczyciel przydzielał esej za esejem, który miał zawierać wiedzę z wszystkich poprzednich lat poza nowym materiałem, którego się uczyli. „Silnie zachęcano” do zaklęć niewerbalnych, przez co wielu panikowało, gdyż nie opanowali jeszcze tej sztuki.

Nie tylko siódmy rok odczuwał presję zajęć szkolnych. Z braku rozrywki, jaką zapewniałyby wizyty w Hogsmeade i Quidditch, uczniowie wykorzystywali czas tylko na zajęcia szkolne. Nauczyciele szybko to zauważyli i zaczęli zwiększać stopień trudności swoich zadań, by wszyscy byli zajęci. Niezwykle popularne stały się grupy badawcze, zwłaszcza te, które obejmowały członków wciąż działającej GD. „Grupa Defensywna Harry’ego Pottera” była nadal najpopularniejszą „grupą badawczą” i najtrudniej było do niej dołączyć, mimo że Harry Potter nie prowadził już grupy. Ludzie wciąż gromadzili się wokół wszystkiego, co kojarzyło się z imieniem Harry’ego, ku jego irytacji.

Obowiązki prefekta naczelnego z pewnością potęgowały stres Harry’ego. Oczekiwano, że będzie patrolował korytarze każdej nocy (a Tonks podążała za nim dla jego bezpieczeństwa) i musiał uspokajać konfrontacje, które wybuchały wokół uczniów, które cały czas były na wysokim poziomie. Minął dopiero miesiąc semestru i wszyscy zaczynali odczuwać klaustrofobię i szaleństwo. Jeśli coś szybko nie zostanie zrobione, będzie to wyjątkowo długi i pełen kontuzji rok szkolny.

Obrona przed czarną magią szybko stała się najczęściej poruszanym tematem zajęć w Hogwarcie. Wszystkich uczniów nauczano pewnego rodzaju obrony. Od pierwszego do trzeciego roku uczono podstaw, podczas gdy pozostałe roczniki miały bronić się na każdym etapie zajęć. Syriusz i Remus byli do czasu do czasu rekrutowani, by pomóc nadzorować pojedynki i pomóc tym, którzy sobie nie radzili. Syriusz, Remus i profesor Shacklebolt mieli zupełnie inny styl nauczania i pojedynkowania się. Syriusz był szybki i szorstki, Remus spokojny i wyrachowany, a profesor Shacklebolt wydawał się być mieszanką tych dwóch stylów. Uczniowie już pytali o możliwy pojedynek „demonstracyjny” między tą trójką.

Cotygodniową debatą było to, czy na to pozwolić, czy nie. Pojedynek między trzema najbardziej doświadczonymi nauczycielami obrony przed czarną magią, jakich Hogwart widział w ciągu ostatniej dekady byłby znaczącym doświadczeniem, które pozwoliłoby im zobaczyć to, co mogą doświadczyć. Problem polegał na tym, że młodsze roczniki nie były na tyle cierpliwe, by czekać lata nauki, by spróbować tego, cokolwiek zobaczą.

„Kwestia wilkołaków” powoli zeszła w Hogwarcie na dalszy plan, mimo że wciąż był przedmiotem wielu dyskusji w „Proroku Codziennym”. Remus wciąż otrzymywał sowy z gazet, błagające o wywiad, ale nie tak dużo, jak wcześniej. Pomimo odmów Remusa, czarodziejski świat nadal wierzył, że Remus Lupin posiadał wszystkie odpowiedzi dotyczące wilkołaków.

Możliwe lokalizacje pozostałych horkruksów zostały znacznie zwężone w ciągu ostatnich kilku tygodni. Lista możliwych śmierciożerców w posiadaniu horkruksa również się zwęziła. Przed upadkiem Voldemorta w 1981 roku było niewielu śmierciożerców, którzy byli tak z nim dobrze powiązani i finansowo bezpieczni jak Lucjusz Malfoy. Lestrange’owie byli zbyt niestabilni psychicznie, by zaufać im w tak ważnej kwestii jak horkruks, a większość pozostałych śmierciożerców składała się głównie z mięśni, a nie mózgów. Jedyną pozostałą możliwością był nowy rekrut, który nie miał pojęcia, w co się pakował, jak Regulus Black.

Ponieważ liczba możliwych lokalizacji była już mała, pierwszym miejscem, które przeszukali, było miejsce, które Syriusz sprawdził już w zeszłym roku: sierociniec Stockwell, sierociniec, w którym dorastał Voldemort. Według Syriusza budynek został opuszczony z powodu problemów finansowych i był pusty przez ponad dwadzieścia lat. Syriusz zapewnił wszystkich, że przeszukał każdy pokój i niczego nie znalazł, ale nie wiedział tego, co teraz wie…

… albo jak bardzo to wszystko było niebezpieczne. Jasne, Dumbledore go ostrzegł, ale to było zanim ktoś zginął, próbując odzyskać horkruksa.

Profesor McGonagall nie potrzebowała wiele, by zgodzić się na ich wyprawę poza Hogwart. Nie podobało jej się to, ale nie było nic, co miała zrobić, by powstrzymać ich przed wyjazdem, nawet Rona i Hermiony. Oboje jasno dali do zrozumienia, że pójdą tam, gdzie Harry, niezależnie od jakichkolwiek obowiązków. Powiedzenie, że Harry’ego poruszyło ich oddanie, było niepowodzeniem. Jasne, Hermiona wcześniej wyraziła swoją decyzję, ale słuchanie, jak tak bez ogródek mówi do swojego wzorca, profesor McGonagall, nie było czymś, co Harry sądził, że kiedykolwiek zobaczy.

Jednak uzyskanie aprobaty profesor McGonagall było tylko pierwszym krokiem. Ron i Hermiona zostali rzuceni w intensywny kurs przetrwania. Stworzono dla nich słuchawki oraz rękawice ochronne. Remus przypomniał z nimi zaklęcia ochronne, które odkrył kilka miesięcy temu, zapewniając Rona i Hermionę, że nigdzie się nie udają, jeśli nie opanują tych zaklęć.

- Nikomu nie pomożecie, jeśli nie będziecie potrafili się obronić – powiedział im.

Oprócz wszystkiego innego, Ron i Hermiona zostali również przeszkoleni z podstawowej taktyki polowej aurorów. Bez względu na to, co się stanie, Ron i Hermiona musieli wykonywać rozkazy. Jeśli każą im się wycofać, nie mogli się wahać. Jeśli nakaże się im walczyć, musieli działać natychmiast. Jeśli kazano im kogoś zostawić, nie mogli się sprzeciwić. Powiedzenie, że Ron i Hermiona byli zaniepokojeni zasadami, było niedopowiedzeniem, ale nie chcieli zostać w Hogwarcie, więc nie mieli wyboru.

Harry’ego trochę bolało patrzenie na to, przez co przechodzili jego przyjaciele. Też nie zgadzał się z niektórymi zasadami, ale wiedział, że kłócąc się nic nie zyska. Syriusz, Kingsley i Tonks zostali przeszkoleni do wojny. Byłoby głupotą nie wykorzystać ich wiedzy. Gdyby misja nie przebiegała gładko, Harry miał wrażenie, że prawdopodobnie będą musieli podjąć w ferworze chwili trudne decyzje.

Był ostatni tydzień października, kiedy grupa siedmiu osób była gotowa do opuszczenia Hogwartu. Ich zniknięcie zostanie ogłoszone jako „ćwiczenia treningowe”, a Alastor „Szalonooki” Moody będzie uczył zajęć Kingsleya, póki nie wrócą. Ich odejście trudno było uczynić niezauważonym, ponieważ wszystkie tajne przejścia były zablokowane, a aurorzy nieustannie patronowali korytarze. Sieć Fiuu była monitorowana pod kątem bezpieczeństwa szkoły, a świstoklik był zbyt ryzykowny, by podróżować do zaludnionego mugolskiego miasta. Teleportacja była bardziej kontrolowana dla bardziej doświadczonych czarodziejów i mogła być wykonywana w mniejszych grupach dla dyskrecji.

Potrzebowali kilku zaklęć iluzji, wyciszających i kamuflujących, by ukryć większość grupy. Obserwatorowi wydawało się, że Syriusz, Remus i Kingsley są w drodze do Hogsmeade. Wymknęli się z zamku po krótkiej rozmowie z wysokim i chudym aurorem na straży. Mimo że Kingsley był nauczycielem, było oczywiste, że aurorzy nadal wierzyli, że jest on ich przełożonym. Zadano niewiele pytań, a jeszcze mniej uwagi poświęcono czterem zakamuflowanym postaciom, które podążały za Syriuszem, Remusem i Kingsleyem na błonia. Auror był zbyt zajęty salutowaniem Kingsleyowi, żeby zobaczyć coś niezwykłego.

Wszyscy schodzili po kamiennych schodach w milczeniu, wdzięczni za ciemne chmury zasłaniające półpełny księżyc i jasne gwiazdy, które z łatwością odsłoniłyby ukrywające się osoby. Jedynym znakiem, że Syriusz, Remus i Kingsley byli śledzeni były cztery pary kroków, które pojawiały się znikąd na wilgotnej, zimnej trawie, ale trzeba było się dokładnie przyjrzeć, żeby to zauważyć. Nie minęło wiele czasu, nim dotarli do czarnych bram i trzech pilnujących ich aurorów. Kingsley podszedł do najbliższego, podczas gdy Syriusz i Remus zatrzymali się, blokując jakikolwiek widok na ich zaczarowanych towarzyszy.

Harry rozejrzał się nerwowo, po czym zamknął oczy i sięgnął po pomoc Hogwartu. Natychmiast spotkał się z potężnymi falami niechęci i zrozumienia. Hogwart po raz kolejny nie chciał, by wychodził, ale wiedział, że to coś, co musiał zrobić. Błysk intensywnego ciepła uderzył w jego twarz, zmuszając Harry’ego do szybkiego otwarcia oczu i spojrzenia na nadopiekuńczego feniksa.

- Fawkes – wyszeptał Harry. – Co…

Nim Harry mógł powiedzieć coś jeszcze, Fawkes chwycił jego kurtkę pazurami, otoczyły ich płomienie i ciepło, oślepiając Harry’ego, póki ta szybka podróż się nie skończyła. Harry otworzył oczy w samą porę, by zobaczyć, jak Fawkes znika w kolejny błysku płomieni i chwilę później wrócił z postacią, która wydawał się wtapiać w otoczenie. Rozglądając się, Harry zauważył, że stoi pośrodku ciemnej alejki, która wyglądała, jakby od wielu lat nie widziała żadnego życia.

- Harry? – Głos Hermiony odbił się echem od ścian.

- Tutaj – odpowiedział Harry, wyciągając różdżkę i usunął wszystkie rzucone na niego zaklęcia. Po chwili Hermiona pojawiła się kilka metrów dalej, a płomienie ponownie wypełniły zaułek z kolejną postacią, którą ledwie można dostrzec. Kiedy Fawkes ponownie zniknął, Hermiona wycelowała różdżkę postać i cicho anulowała zaklęcie, by ujawnić Rona, który wyglądał na lekko zirytowanego.

- Cholera jasna – powiedział Ron przez zęby. – Ten cholerny ptak mógłby dać jakieś ostrzeżenie.

Harry wpatrywał się w Rona z niedowierzaniem.

- Fawkes zabrał nas przed tobą, Ron – zauważył. – Jakiego jeszcze ostrzeżenia potrzebujesz?

Ron spiorunował wzrokiem Harry’ego, gdy Fawkes ponownie pojawił się z zaczarowaną Tonks i zniknął ponownie. Tonks pojawiła się chwilę później i rzuciła Harry’emu podejrzliwe spojrzenie.

- Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że twój ojciec chrzestny stara się zrobić wszystko, co w jego mocy, by w tej chwili nie wpaść w panikę, a aurorzy domagają się wyjaśnień, dlaczego feniks Dumbledore’a pojawia się i znika – powiedziała sucho.

Pojawił się duży wybuch płomieni, który sprawił, że wszyscy odskoczyli ze zdziwieniem. Płomienie szybko zgasły, ukazując Syriusza, Remusa i Kingsleya, a na ramieniu tego pierwszego siedział Fawkes. Trzej czarodzieje nie wyglądali na zadowolonych, podczas gdy Fawkes wyglądał na rozbawionego całą sytuacją. Harry musiał się zastanowić, co dokładnie wydarzyło się w Hogwarcie po jego zniknięciu, co wywołało taką reakcję.

Fawkes zaśpiewał nisko, po czym podleciał do Harry’ego i popchnął go w stronę wyjścia z zaułka. Wszyscy zrozumieli aluzję i zaczęli iść z Syriuszem na czele. Wychodząc z zaułka, znaleźli się w samym środku podupadłego Londynu. Budynki były zabite deskami lub wyglądały na takie, jakie powinny zostać zburzone. Różne zardzewiałe latarnie uliczne lekko migotały, po czym zgasły całkowicie, by ponownie się włączyć  i powtórzyć cykl kilka chwil później. Było niesamowicie cicho, za wyjątkiem syren i od czasu do czasu trąbiących klaksonów.

- Trzymajcie się blisko i miejcie różdżki w pogotowiu – powiedział cicho Syriusz, wyciągając różdżkę. – To naprawdę nie jest dobra część miasta.

To z pewnością było mało powiedziane. Chodnik był popękany i wyszczerbiony, co utrudniało chodzenie bez potknięcia się. W niczym nie przypominało to wspomnienia, które Harry widział z profesorem Dumbledorem. Z pewnością wiele się zmieniło przez prawie sześćdziesiąt lat, ale Harry nigdy nie sądził, że zmiana będzie aż tak drastyczna. Ze staromodnej londyńskiej ulicy nie pozostało nic, co wydawałoby się witać gości.

Nie minęło dużo czasu, zanim dotarli do pary zardzewiałych, żelaznych bram, które były częściowo otwarte. Jeden po drugim prześlizgiwali się przez otwór i szli dalej przez zarośnięty chwastami dziedziniec. Tuż za dziedzińcem stał kwadratowy budynek otoczony wysokimi balustradami, który wydawał się być chwilę od zawalenia. Okna były rozbite albo ich nie było, cegły się kruszyły i faktycznie brakowało kilka dużych kawałków.

Syriusz poprowadził ich po kilku stopniach prowadzących do frontowych drzwi i powoli je otworzył. Głośne skrzypienie odbiło się echem po pustym budynku. Wszyscy, jeden po drugim, weszli do ciemnego korytarza, który wydawał się zapadać sam w sobie. Wypuszczając drżący oddech, Harry poczuł, jak Fawkes delikatnie go szturcha, po czym odleciał i poleciał korytarzem. Jego pierwszym odruchem było podążenie za feniksem, ale pozostał z grupą. Harry ufał Fawkesowi, jeśli chodziło o jego życie, ale nie chciał wpędzić Syriusza w jeszcze większą panikę.

- Zakładajcie wszyscy okulary i słuchawki – powiedział cicho Syriusz, po czym spojrzał wprost na Harry’ego, Rona i Hermionę. – Nie odchodźcie sam. Upewnijcie się, że cały czas macie kogoś w zasięgu wzroku, dobrze?

Wszyscy włożyli okulary przeciwsłoneczne, które miały rozjaśnić wszystko w zasięgu wzroku, by ułatwić wyszukiwanie w ciemności bez zwracania uwagi z zewnątrz. Wsunęli słuchawki na swoje miejsce i nagle wszystko wydało się głośnym echem w ich uszach. Zamykając oczy, Harry czekał dłuższą chwilę, aż to uczucie minie. Kiedy to się stało, Harry otworzył oczy i spojrzał prosto na Syriusza.

- Pójdę za Fawkesem – powiedział cicho Harry. – Mógł coś znaleźć.

- Zostanę z Harrym – zgłosiła się Tonks, podchodząc do chłopaka. – Damy ci znać, jeśli zauważymy coś niezwykłego.

Syriusz wyglądał, jakby chciał się kłócić, po czym niechętnie skinął głową.

- Zostańmy w kontakcie i powiadomcie nas natychmiast, jeśli coś się stanie – powiedział, po czym spojrzał bezpośrednio na Tonks. – O wszystkim, bez względu na to, jak nieistotne może się to wydawać.

Harry i Tonks przewrócili oczami na słabą próbę Syriusza, by powstrzymać swoją nadopiekuńczą naturę, po czym odwrócili grupę, by znaleźć Fawkesa. W milczeniu szli korytarzem i ostrożni wspinali się po kamiennych schodach. To była wada słuchawek. Nie mogli powiedzieć nic, czego inni by nie usłyszeli, zwłaszcza jakiś komentarzy o innych. Harry nie wątpił, że milczenie wymagało całej silnej woli Tonks. Było to jasne po skoncentrowanej twarzy Tonks.

Schody skrzypiały i kruszyły się pod ich stopami, czyniąc podróż niezwykle powolną. Tonks dwukrotnie prawie straciła równowagę, a Harry nie szedł dużo szybciej. Po prostu miał lepszy refleks. Powiedzenie, że z ulgą dotarli do drugiego podestu było niedopowiedzeniem. Teraz musieli się tylko martwić powrotem na dół.

Przechodząc po kawałku sufitu, który się zawalił, Harry nie był zaskoczony, widząc, że pierwsze drzwi w długim korytarzu były częściowo otworzone i musiał zwalczyć nagłe uczucie déjà vu, które go ogarnęło. Oczywiście. Jeśli horkruks miał być gdziekolwiek w sierocińcu, będzie w pokoju, w którym Voldemort spędzał noce, w którym Voldemort dowiedział się o czarodziejskim świecie.

Harry ostrożnie pchnął lekko drzwi i natychmiast uderzyła w niego słaba fala ciemności, która zdawała się owijać wokół niego jak rękawiczka. Nie była tak potężna, jak w Komnacie Tajemnic czy w jaskini, ale wciąż to wystarczyło, by zachować ostrożność. Z różdżką w dłoni, Harry wszedł do pokoju z Tonks, depczącą mu po piętach. Pokój był mniejszy niż to, co zapamiętał Harry. Wyglądał, jakby pokój sam się w sobie zawalił.

Delikatny, kojący tryl Fawkesa wypełnił powietrze od strony parapetu, na którym siedział. Intensywne światło walczyło z subtelną ciemnością, pozwalając Harry’emu zrelaksować się i mógł łatwiej oddychać. Z różdżką w pogotowiu skinął na Tonks, by poszła z jednej strony pokoju, a ona z drugiej. Tonks natychmiast na każdym kroku zaczęła posyłać zaklęcia wykrywające, podczas gdy Harry polegał na swoich zmysłach. Deski podłogowe jęczały głośno na każdym kroku, gdy się poruszali, podczas gdy inne były zbyt zgniłe, by wytrzymać jakikolwiek nacisk i pękały.

Harry powoli przesunął się w drugą stronę pokoju. Było prawie tak, jakby poczuł, że coś go ciągnie, podczas gdy coś innego krzyczało na niego, by trzymał się z daleka. Pragnienie odejścia nagle stało się przytłaczające, ale Harry walczył z nim, by pozostać tam, gdzie stał. Zmusił się do myślenia tylko o znalezieniu jednego z horkruksów Voldemorta.

- Coś tu jest – wyszeptał Harry.

- Znalazłeś coś, Harry? – zapytał natarczywie Syriusz przez słuchawkę.

- Jeszcze nic – odpowiedział Harry, – ale wciąż odczuwam nagłą potrzebę powrotu do Hogwartu i dokończenia eseju na transmutację.

- Oczywiście! – wykrzyknęła Hermiona. – Zaklęcie odstraszające. Prawdopodobnie dlatego to miejsce nie zostało jeszcze zburzone. W chwili, gdy ktoś bada pokój, w którym znajduje się Harry, są zmuszeni pomyśleć o czymś innym, tak jak było w przypadku środków przeciwmugolskich na Mistrzostwach Świata.

- Ja też to czuję – dodała Tonks, podchodząc do Harry’ego. – Zaklęcie antymugolskie na zewnątrz i zaklęcie odstraszające czarodziejów w środku. Ktoś z pewnością nie chciał, żeby tu zaglądano. – Machnęła kilka razy różdżką, po czym zmarszczyła brwi. – To dziwne. W tym pokoju jest sporo zaklęć, ale nie mogę znaleźć środka.

- Jeśli centralny punkt jest zaczarowany, by był niewykrywalny, nie będziesz w stanie go znaleźć – stwierdził Remus. – Gdzie jesteście?

- Drugie półpiętro – odpowiedział Harry. – Pierwsze drzwi po lewej.

- Jesteśmy w drodze – powiedział szybko Syriusz. – Nie wiem, jak ostatnio to przegapiłem.

Tonks i Harry wymienili spojrzenia.

- Też bym to przeoczyła, gdyby Harry nie zwrócił na to uwagi, Syriuszu – powiedziała szczerze. – To subtelne zaklęcie, które powoli na ciebie wpływa. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam.

- Ja tak – powiedział Kingsley, ostrożnie wchodząc do pokoju. – To zaklęcie z pogranicza mrocznej klątwy. Mieszanina zaklęcia odstraszającego i klątwy Imperius. Zbyt duża ekspozycja może zmienić zadanie w ukryte pragnienie i osoba zrobi wszystko, co w jej mocy, by je zakończyć, bez względu na to, co stanie jej na drodze.

Harry skrzywił się na myśl o ludziach poddających się swoim ostatecznym pragnieniom bez jakiejkolwiek samokontroli. Miał szczerą nadzieję, że coś takiego nigdy nie zostanie wypuszczone w Hogwarcie, w przeciwnym razie wszyscy będą mieli kłopoty.

- Czy istnieje przeciwzaklęcie? – zapytał z nadzieją Harry.

Kingsley potrząsnął głową i skinął na Harry’ego oraz Tonks, by opuścili pokój.

- Najlepsze, co możemy zrobić to przeszukiwać pokój na zmiany, chociaż nie sądzę, żeby to trwało długo – powiedział, rozglądając się po małym pokoiku. – Cokolwiek tu było jest teraz pod gruzami.

- Nieważne – wtrącił Syriusz, wchodząc do pokoju, a za nim Remus. – Przeszukamy wszystko od góry do dołu. Nie możemy niczego zakładać tak późno w grze.

Zanim Harry zdążył zaprotestować, Tonks wyciągnęła go z pokoju na korytarz, gdzie czekali na nich Ron i Hermiona. Harry zauważył różnicę w chwili, gdy wyszedł z pokoju. Obecność mroku zniknęła wraz z niewidzialnymi siłami, które go pchnęły i ciągnęły. Miał teraz kontrolę i mógł tylko westchnąć z ulgą.

- Wszystko w porządku, Harry? – zapytała Tonks, przyglądając mu się uważnie. – Nie masz ochoty wydusić z kogoś życia?

Harry przewrócił oczami i potrząsnął głową z irytacją. Czasami poczucie humoru Tonks sprawiało, że chciało się ją przekląć.

- Najmniejszej – powiedział przez zęby. – A ty? Jakaś ochota iść do Charliego? – Tonks skrzywiła się, ale pozostała cicho. Punkt dla mnie. – Jak długo mogą tam być?

Tonks wzruszyła ramionami.

- Byliśmy tam tylko kilka minut – powiedziała, rozglądając się po pokoju.

- Czy naprawdę tak bardzo na was wpłynęło? – zapytała z namysłem Hermiona.

Głośny skrzek Fawkesa przerwał jakąkolwiek odpowiedź. Harry wpadł do pokoju i natychmiast zauważył, że Syriusz, Remus i Kingsley pocierają czoła, jakby zaczynali odczuwać ból głowy. Albo jakby zaczęli ulegać wpływom zaklęcia.

- Myślę, że czas się zmienić – zaproponował Harry.

- Harry…

- Ma rację, Syriuszu – przerwała mu stanowczo Tonks. – Wyjdźcie na zewnątrz i oczyśćcie głowę. – Kiedy żaden się nie poruszył, uniosła różdżkę i skierowała ją na trzech czarodziei. – Nie zmuszajcie mnie do tego. Możesz być przywódcą misji, ale moim zadaniem jest chronić Harry’ego pzed jakimkolwiek zagrożeniem, nawet jeśli jesteś nim ty. – Bez słowa Remus i Kingsley wyciągnęli Syriusza z pokoju. Tonks czekała, aż wyjdą, po czym zwróciła się do Rona i Hermiony.

- Wygląda na to, że zaklęcie działa na kogoś w ciągu kilku minut. W momencie, gdy poczujesz coś niezwykłego, odejdźcie.

Wszyscy skinęli głowami i zaczęli szukać. Ron przenosił gruz, Hermiona i Tonks polegały na zaklęciach, a Harry wrócił do podążania za mrokiem na drugą stronę pokoju. Krok po kroku Harry ruszał do przodu, chociaż coś krzyczało na niego, żeby się cofnął. Był prawie na miejscu. Czuł to. Jeszcze tylko trochę… Jeszcze jeden krok…

TRZASK!

Bez ostrzeżenia jakaś niewidzialna siła uderzyła w klatkę piersiową Harry’ego, posyłając go do tyłu na przeciwległą ścianę, która rozpadła się wokół niego. Wszyscy krzyknęli, ale Harry ledwie ich słyszał, powoli opadając na podłogę. Dezorientacja i szok zdominowały wszelkie poczucie bólu. Nie zauważył, że jest wyprowadzany z pokoju i badany pod kątem obrażeń. Dopiero, gdy Fawkes zaczął cicho śpiewać, Harry otrząsnął się i napotkał spojrzenie swojego ojca chrzestnego. Jednak to też obudziło przeszywający ból w plecach.

- Jesteś z nami, Harry? – zapytał zmartwiony Syriusz, pomagając Harry’emu usiąść.

Harry skinął głową, powstrzymując skrzywienie, gdy ból w plecach narastał. Fale strachu i troski wylewały się ze wszystkich, przyprawiając Harry’ego o ból głowy w dodatku bólu pleców.

- Podszedłem za blisko – powiedział Harry, po czym uśmiechnął się. – Jest tam, Syriuszu. Musimy tylko wymyślić, jak go zdobyć.

Syriusz wypuścił długi oddech, przesuwając dłonią po twarzy.

- Łatwiej powiedzieć, niż zrobić – przyznał. – Jak mamy zabrać coś, kiedy nie widzimy tego albo nie możemy się zbliżyć?

- Syriusz ma rację, Harry – dodał Remus, klękając obok Syriusza. – Wpadnięcie do pokoju całą grupą niczego nie rozwiąże.

- Musi być coś, co możemy zrobić – zaprotestował Ron. – Czy nie możemy po prostu zastąpić mrocznej magii jasną?

Odpowiedź uderzyła Harry’ego jak tona cegieł. Ron miał rację. Intensywne światło mogło zniszczyć intensywny mrok. Na szczęście dla nich była z nimi istota, która była uosobieniem światła. Harry przeniósł wzrok na Fawkesa, który wydał z siebie cichy, rozumiejący tryl. To dlatego Fawkes tu był. Wiedział, że będzie potrzebny. Przez Harry’ego przepłynęła determinacja, gdy zmusił się do wstania.

- Gdzie moja różdżka? – zapytał.

Syriusz szybko wstał.

- Harry, spokojnie – zaprotestował. – Możesz mieć przynajmniej wstrząśnienie mózgu.

Hermiona wręczyła Harry’emu różdżkę, zdobywając tym wdzięczne skinienie Harry’ego. Nim ktokolwiek mógł zaprotestować, Harry wyczarował fiolkę, ukląkł przed Fawkesem i przytrzymał naczynie pod jego prawym okiem. Kilka sapnięć wypełniło powietrze, gdy Fawkes zaczął płakać, a jego łzy spływały do fiolki jak krople wody z nieszczelnego kranu. Harry poczuł na ramieniu uspokajającą słoń, ale pozostał nieruchomo, póki łzy nie przestały płynąć, gdy fiolka była prawie w połowie pełna.

- Dziękuję, Fawkes – powiedział szczerze Harry, wyczarowując korek i wciskając go w fiolkę. Fawkes wydał z siebie tryl, jakby chciał powiedzieć „nie ma za co”, po czym odleciał i zniknął w wybuchu płomieni. Wypuszczając oddech, Harry wstał  odwrócił się do pokoju, kiedy poczuł, jak dłoń na jego ramieniu zaciska się lekko.

- Harry, nie sądzę, że to mądre, byś tam wrócił – powiedział z niezręcznością Syriusz.

Harry natychmiast odwrócił się i spojrzał na Syriusza z niedowierzaniem.

- Nie mówisz poważnie! – powiedział i kontynuował, gdy Syriusz otworzył usta. – Nawet tego nie mów. Wiem, że zostałem zraniony, ale faktem jest, że zbliżyłem się bardziej niż inni. Czuję, gdzie to jest, Syriuszu. Jestem logicznym wyborem.

- Harry ma rację – powiedział z namysłem Kingsley. – Nie możemy ryzykować marnowania łez z powodu strachu. Każdy z nas, włącznie z Harrym, wiedział, że to będzie niebezpieczne i że najprawdopodobniej będziemy ryzykować własnym życiem. Jeśli rzeczywiście może znaleźć barierę, powinien to zrobić.

- Wiesz, że będę ostrożny, Syriuszu – dodał Harry. – Dajcie mi dwie minuty. Jeśli nic się do tego czasu nie stanie, wyciągniesz mnie i spróbujemy czegoś innego. – Syriusz zamknął oczy i niechętnie skinął głową. Harry nie marnował czasu. Z różdżką w jednej dłoni i fiolką łez Fawkesa w drugiej, wszedł do pokoju i powoli podszedł do mroku. Wydawało się, że łatwiej jest teraz walczyć, kiedy miał możliwe antidotum w dłoni.

Poruszał się krok za krokiem, póki niemal nie dotarł do miejsca, gdzie był wcześniej. Harry nerwowo potrząsnął fiolką z łzami, po czym rzucił ją w skoncentrowaną ciemność. Szybko opadł na kolana i rzucił kilka zaklęć tarczy, jedno po drugim, chwilę przed tym, jak fiolka weszła w kontakt z niewidzialną barierą. Wybuch potrząsnął całym pomieszczeniem i zaświeciło jasne światło. Harry instynktownie zakrył głowę, słysząc, jak dookoła latają przedmioty. Czekał, aż coś go uderzy, ale nic takiego się nie stało. Moje tarcze naprawdę wytrzymały.

Kiedy w końcu przestały spadać przedmioty, Harry uniósł głowę i rozejrzał się. Podłoga (poza małym miejscem wokół Harry’ego) była pokryta złotymi kopiami czarki Helgi Hufflepuff. Harry poważnie chciał się roześmiać. Nie miał wątpliwości, że czarki, które nie były horkruksem były zaklęte lub przeklęte w jakiś sposób. Było ich minimum pięćdziesiąt. Wybranie odpowiedniego ze wszystkich było niemal niemożliwe.

- Jasna cholera!

Spoglądając przez ramię, Harry zdał sobie sprawę z tego, że nie był sam. Syriusz, Remus i Kingsley wepchnęli się w ramę drzwi, a Ron zerkał ponad ich ramieniem. Wtedy Harry zauważył, że skierowane są w niego trzy różdżki i zdał sobie sprawę, że to dlatego jego tarcze wytrzymały. Syriusz, Remus i Kingsley pomogli mu.

- W porządku, Harry? – zapytał Syriusz, a jego wzrok powoli przesunął się po pomieszczeniu.

- Nic mi nie jest – odpowiedział Harry zgodnie z prawdą. – Jakiś pomysł, jak odkryć, który jest prawdziwy?

Syriusz uniósł różdżkę, ale Remus szybko wkroczył.

- Żadnych zaklęć, Syriuszu – powiedział prędko Remus. – Przynajmniej do czasu, aż się nie dowiemy, z czym mamy do czynienia.

Syriusz popatrzył na Remusa z niedowierzaniem.

- Harry jest na środku pola minowego, a ty chcesz, żebym czekał? – zapytał głośno.

- Lepiej tak niż się spieszyć i spowodować trwałe uszkodzenie! – odkrzyknął Remus.

- Chłopcy! – przerwała im Tonks, wciskając się między nich. – To niczego nie rozwiązuje! Potrzebujemy odpowiedzi. Sądzę, że bezpiecznie jest założyć, że wszystkie te przedmioty poza jednym zostały transmutowane z czegoś innego. – Spojrzała na Harry’ego. – Byłeś w stanie wykryć, gdzie są, Harry. Potrafisz określić, który jest prawdziwy?

Harry sięgnął zmysłami przez dłuższą chwilę, po czym potrząsnął głową. Mógł tylko wykryć słabą nutę ciemności, czyli nic, co poczuł, gdy Stworek podał mu medalion. Horkruks zdecydowanie był w pokoju. Po prostu nie był blisko niego, co miało sens. Voldemort nigdy nie uczyniłby tego tak łatwym… chyba że… Zamykając oczy, Harry wyobraził sobie węża i skoncentrował się na rozmowie z nim.

- Ujawnij się – powiedział.

Kilka sapnięć wypełniło powietrze, więc Harry otworzył szybko oczy i zobaczył, że czarka obok Syriusza świeci intensywnie. Nikt nic nie powiedział ani słowa, gdy Syriusz poprawił rękawiczki i ostrożnie podniósł filiżankę. Blask wokół kubka wzmógł się na krótką chwilę, po czym zgasł. Syriusz nie marnował czasu, by pospiesznie wyjść z pokoju, bez wątpienia, by rozpocząć proces niszczenia horkruksa. Zanim Harry zdążył choćby wspomnieć o swojej obecnej sytuacji, został magicznie uniesiony w powietrze i wyciągnięty w stronę drzwi.

Jeden za drugim, członkowie zespołu opuszczali pokój, póki zostali Remus, Tonks i Harry nie zostali. Gdy tylko Harry był wystarczająco blisko, Remus odwołał zaklęcie i sięgnął, by z pomocą Tonks go złapać. Niestety, Tonks nie stała wystarczająco stabilnie na nogach. W chwili, gdy stopy Harry’ego dotknęły podłogi, Tonks potknęła się i przypadkowo kopnęła jedną z fałszywych czarek. Harry i Remus zamarli, gdy poruszająca się czarka uderzyła w kolejną, co wydawało się uruchomić obronę. Pokój zaczął się trząść, powodując poruszenie wszystkich kubków. Jeden po drugim czarki zaczęły eksplodować, zmuszając Remusa, Tonks i Harry’ego do działania.

- UCIEKAĆ! – wrzasnął Remus.

Nikt nie chciał zostawać w pokoju, gdy sufit wokół nich zaczął spadać. Wszyscy zakryli głowy, odrzucając zaklęciami wielkie głazy spadające z sufitu, spiesząc w dół po niestabilnych schodach. Cały budynek walił się wokół nich i każdy kawałek wydawał się w nich celować. Ron prawie spadł ze schodów, kiedy duży kawałek sufitu uderzył go od tyłu. Na szczęście Hermiona była u jego boku i pomogła mu zejść z reszty schodów.

Wchodząc do korytarza, unieśli różdżki w powietrze, wysyłając kilka kul światła, by wszyscy mogli zobaczyć, dokąd idą. Sufit wciąż kruszył się i opadał, ale przynajmniej teraz biegli po równym podłożu. Nikt nie przestał biec, kiedy dotarli do drzwi wejściowych ani nawet, gdy byli na dziedzińcu. Dopiero gdy minęli zardzewiałą, żelazną bramę, wszyscy w końcu zatrzymali się i odwrócili, by zobaczyć, co pozostało z dawnego sierocińca.

Budynek wyglądał jeszcze gorzej niż wcześniej. Wyglądało to tak, jakby proces rozpadu został przesunięty do przodu o co najmniej pięćdziesiąt lat. Większość drugiego piętra zawaliła się, a pierwsze piętro miało z pewnością do niego dołączyć. Było oczywiste, że ktoś był w budynku, co oznaczało, że dostępny czas na odnalezienie pozostałego ukrytego horkruksa zmniejszała się wykładniczo. Gdy tylko Voldemort usłyszy o zniszczeniu swojej dawnej rezydencji, zacznie sprawdzać wszystkie swoje horkruksy.

- Powinniśmy iść – powiedział cicho Kingsley. Ktoś musiał to usłyszeć. Nie chcemy tu być, kiedy mugole zaczną śledztwo.

Remus sięgnął do tylnej kieszeni i wyciągnął stary portfel.

- Czy wszyscy wszystko mają? – zapytał, patrząc bezpośrednio na Syriusza, który skinął głową i podniósł czarkę Hufflepuff, by udowodnić, że nadal go ma. – Dobrze. Chwyćcie się. – Wszyscy zebrali się wokół i dotknęli portfela. – Sanktuarium.

Czując pociągnięcie za pępkiem, siedmioosobowa grupa zniknęła w wirze kolorów po to, by wylądować przed kominkiem w Dworze Blacków. Wystarczyło spojrzenie między Syriuszem, Remusem i Harrym, by wiedzieli, jaki jest następny krok. Piwnica była obecnie najlepiej chronionym miejscem do próby zniszczenia horkruksa bez narażania na niebezpieczeństwo dużej liczby istnień i była też niewykrywalna przez Voldemorta i Ministerstwo.

- Więc co teraz zrobimy? – zapytał Ron, przerywając ciszę. – Musimy zniszczyć czarkę, prawda?

Syriusz, Remus i Harry wymienili kolejne spojrzenie. Technicznie rzecz biorąc, prawdopodobnie mogli poradzić sobie z pozbyciem się horkruksa, ale wątpili, że Ron i Hermiona po prostu wrócą teraz do Hogwartu.

- Wiem, że wszyscy chcecie pomóc, ale zbyt duża liczba osób w pokoju po prostu sprawi, że ktoś zostanie zraniony – powiedział łagodnie Remus.

- Nigdzie się nie wybieramy – powiedział Kingsley tonem, który nie dawał miejsca na dyskusję, splatając ręce na piersi. – Macie swoją rutynę. W porządku. Jeśli Ron i Hermiona chcą wrócić do Hogwartu, zabierzemy ich z powrotem i wrócimy, by monitorować wasze postępy. „Nie robimy niczego bez wsparcia”. Czy nie ty to powiedziałeś, Syriuszu?

Syriusz przez chwilę piorunował Kingsleya wzrokiem, po czym poddał się.

- W porządku – powiedział krótko. – Jeśli ty i Tonks chcecie zostać na zewnątrz, proszę bardzo. – Syriusz skierował spojrzenie na Rona i Hermionę. – A co z wami?

- Zostaniemy – odpowiedziała natychmiast Hermiona, a Ron skinął głową na znak zgody. – Będziemy tu do końca, bez względu na wszystko.

Harry uśmiechnął się do Rona i Hermiony z uznaniem. Czuł ich rozczarowanie, że nie są w stanie aktywnie uczestniczyć w faktycznym zniszczeniu horkruksa, ale ich determinacja, by pomóc, pokonała wszelką możliwą gorycz. Oboje kilka lat temu bardziej by się pokłócili. Dla Harry’ego cała sytuacja była kolejnym przypomnieniem, jak wiele zmieniło się w krótkim czasie.

Żadne z nich nie było już dziećmi.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz