Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

niedziela, 9 lipca 2017

MNK - Epilog



Autor: nieznany, znalezione na archiveofourown.com
Rating: K
Pairings: Harry/Ginny, Ron/Hermiona
Ilość części: miniaturka
Notka: Trzy lata później…

Trzy lata później…
Wesoły wiwat rozniósł się po Wielkiej Sali i zanim Harry mógł zrozumieć, co się właśnie stało, został otoczony przez przyjaciół. I Syriusza, który przytulił go tak stanowczo, że Harry wiedział, że jego żebra nigdy już nie będą takie same.
I kiedy Syriusz przemówił, jego głos był ochrypły przez to, że minutę spędził wrzeszcząc imię Harry’ego po tym, jak tarcza Voldemorta wyrzuciła go z kręgu; jego dłonie pewnie były obolałe od bicia nimi o drgającą magię.
- Zrobiłeś to – wyszeptał, brzmiąc, jakby dławił się słowami.
A może to wina łez wściekłości, które pojawiły się, kiedy Syriusz zobaczył, jak Harry przelewa się przez ramiona Hagrida. Albo przez ten jeden moment, zanim oderwał głowę Nagini od jego ciała.
Harry oddał uścisk Syriusza tak mocno, jak tylko się odważył, w połowie bojąc się, że połamie chrzestnego na pół.
- My to zrobiliśmy – mruknął w ramię Syriusza. Ponieważ przez cały ten czas Syriusz był z nim. Gdy dręczyła go Umbridge, gdy umarł Dumbledore, podczas domniemanej zdrady Snape’a i polowania na horkruksy.
Nigdy nie zawiódł Harry’ego; Syriusz dał mu wszystko, czego kiedykolwiek chciał od opiekuna.
Od ojca.
I tak, jak Syriusz obiecał, Harry uwolnił się od Voldemorta.
^^^
Czternaście lat po tym…
- Jamesie Syriuszu!
- Ej, Al, ruszaj się zanim tata…
- Zanim tata, co? – przerwał mu Harry cichym tonem, zarezerwowanym na takie sytuacje. Obaj jego synowie spojrzeli na niego. Choć trudno było stwierdzić, kto był pod błotem, zakrywającym ich twarze.
- To jego wina! – powiedział natychmiast James.
- Nie prawda! – Albus spróbował wstać, ale James złapał go za kostkę i wyskoczył, zanim zdążył to zrobić jego brat. – Hej!
- No już… - Harry sięgnął i podniósł swojego młodszego syna, rzucając starszemu niezadowolone spojrzenie. James przetarł brudną dłonią nos i odwrócił wzrok, wzruszając lekko ramionami.
- Przepraszam, tato – westchnął Albus, a Harry westchnął, widząc, jak błoto pluska na jego czyste spodnie.
- Po to są zaklęcia czyszczące – powiedział, szybko ściskając ramię Ala, tak naprawdę ani trochę nie zaniepokojony kilkoma plamami błota. Teraz był zaniepokojony o dwójkę umorusanych chłopców. – Co wy wyprawiacie? – zapytał w końcu.
- Nic – odpowiedział natychmiast James. – Eee – poprawił się, kiedy Harry schylił głowę, by napotkać ciemne spojrzenie syna. – Po prostu wygłupiamy się obok stawu.
- Wygłupiacie? – powtórzył Harry podejrzliwie.
- Tak – zaćwierkał Albus swoim nieco piskliwym, sześcioletnim głosem. – Z Rose i Fredem.
Harry spojrzał w kierunku stawu.
- A gdzie Rose i Fred?
- Och, ciocia Hermiona zabrała Rose już dawno temu – powiedział pomocnie Albus. – A Fred musiał naprawdę szybko schować się do domu, zanim zobaczyła go ciocia Angelina. Wyglądał gorzej niż my.
Harry spojrzał pomiędzy swoich dwóch synów, którzy uśmiechali się niczym diabelskie cherubinki.
- I tylko to robicie? Brudzicie się w stawie?
- Aha – powiedzieli chórem bracia.
Oczy Harry’ego zwęziły się, kiedy uważnie przyglądał się, szukając złamanych kończyn. Jednak nie znalazł ich. Ani krwi. Ani nawet zadrapań. Cokolwiek knuli, przynajmniej wrócili w całości.
- Lepiej, żebym nie dowiedział się czegoś innego – ostrzegł ich. Po krótkiej przerwie i ostrym spojrzeniu, oboje posłusznie skinęli głowami.
- Naprawdę, tato – upierał się James, – nie robiliśmy nic złego.
- W porządku – przyznał Harry. Przepłynęła przez niego ciekawość na szczerość w tonie James. – Chodźmy do środka. Wasza mama miała już posłać po aurorów.
- Ty jesteś aurorem – zauważył rozsądnie Albus. – I wujek Ron też.
- Nie bądź głupi – powiedział James, szturchając brata w ramię, – nie o nich chodzi. Tata ma na myśli prawdziwych aurorów.
Harry roześmiał się.
- A kim niby jestem, jeśli nie prawdziwym aurorem?
James wzruszył ramionami, uśmiechając się przez krzepnące błoto, przykrywające jego twarz.
- Pogromcą Voldemorta? – zaszczebiotał, cytując ulubiony tytuł, jaki Prorok nadał Harry’emu.
Harry przewrócił oczami, czule roztrzepując brudne włosy Jamesa, ale zanim mógł powiedzieć coś jeszcze, przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi.
- Hej, wy tam! Już zaczęliśmy ogryzać paznokcie ze strachu!
- Zacznij od rąk, dziadku! – zawołał radośnie James. Syriusz wyszczerzył się.
- Chyba twoich – odparował. Zrobił minę, kiedy James stanął przed nim i gwałtownie potrząsnął głową. Błoto plasnęło na koszulkę Syriusza. – Ty mała cholero…
James roześmiał się, uciekając przed figlarnym klapsem Syriusza i wpadł do domu.
- Nie waż się, Al – powiedział Syriusz w udawanym przerażeniu, kiedy Albus naśladował brata. Ale było za późno i kolejna porcja błota chlusnęła na Syriusza.
- Po to są zaklęcia czyszczące – powiedział mu Albus z szerokim uśmiechem. Krzyknął, uciekając, bo nie zdołał uniknąć ręki Syriusza tak sprytnie, jak James. Syriusz zachichotał i wsunął ramię na barki Harry’ego, obserwując, jak dwaj chłopcy uciekają przed karcącą ich Ginny, co zostało przerwane przez głośny trzask.
- Lily!
- Hugo! – Dobiegł do nich głos Hermiony.
- Ja się tym zajmę – powiedział pod nosem Ron, kiedy przeszedł koło Harry’ego i Syriusza, już wyciągając różdżkę z kabury. – Wszystko w porządku, Hermiono… Reparo!
-Bawiłeś się z dziećmi w stawie, Syriuszu? – zapytała Molly, wprowadzając ich do środka. – Harry, twoje spodnie!
- Zajmę się tym, Molly – powiedział Syriusz z uśmiechem. Rzucił mocne zaklęcie czyszczące na nich obu i błoto zniknęło. Molly poklepała go po ramieniu i wróciła do przygotowywania obiadu, zatrzymując się, by zacmokać z niezadowoleniem na Artura, który z pomocą Remusa zdemontował mugolskie radio.
Syriusz zerknął na Harry’ego z ironicznym uśmiechem.
- Bawili się w stawie?
- Tak powiedzieli.
- Nie widzę żadnej krwi – mruknął Syriusz ze zmarszczonymi brwiami, spoglądając na schody, gdzie zniknęli James i Albus.
Harry uśmiechnął się do ojca chrzestnego.
- Nie mają ani zadrapania.
Lily wpadła na nogi Syriusza i sekundę później Syriusz miał ręce pełne czterolatki.
- Hejka, kochanie – powiedział miękko. Lily natychmiast nadąsała się. – Co się stało?
- Mamusia na mnie nakrzyczała!
- Tak? – mruknął Syriusz. – Ale wszystko w porządku?
Harry potrząsnął z rozbawieniem głową, kiedy Lily gwałtownie powiedziała, że nie, nie jest w porządku i dodała, że mamusia była okropnie niemiła. Syriusz pocałował ją w policzek i kiwał głową podczas jej dziecięcej tyrady, niosąc ją do kuchni, żeby móc uspokoić ją herbatnikami.
Harry podszedł pomóc Ronowi z ostatnimi kawałkami roztrzaskanego szkła, uśmiechając się, kiedy słuchał rozbrzmiewających wokół niego odgłosów rodziny.

Jak już pisałam, jest to ostatnia miniaturka z tej serii ;) Mam nadzieję, że wam się podobało. 
Rozdział NDH koło środy! ^^

3 komentarze:

  1. Cała seria była ciekawa, może odrobine za krótki ten epilog ale zawiera dużo informacji. Czekam na inne tłumaczenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuper opowiadania. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    bardzo krótki tekst ale wiele informacji o tym jak żyją...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń