Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 6 sierpnia 2016

NS - Rozdział 14 - Gorzka rzeczywistość



Pozostała część przerwy była nienaturalnie spokojna. Ron i Hermiona nie walczyli, co było… złe. Wydawało się, że wychodzili z siebie, by unikać konfliktu, tak by nie zasmucić Harry’ego w żaden możliwy sposób. Przeszli z jednej skrajności w drugą, co sprawiło, że Harry w tym czasie chciał rwać sobie włosy z głowy. Dlaczego nie mogli po prostu znaleźć złotego środka?
Kiedy wszyscy wrócili po Nowym Roku, Harry został złapany przez Olivera, który był raczej zaniepokojony faktem, że jego Szukający nie ma miotły. Szczęka Olivera niemal nie uderzyła o podłogę, gdy Harry wyjawił swój tajemniczy prezent świąteczny i odepchnął jakiekolwiek obawy, że jest przeklęty. Harry również został zmuszony, do ujawienia, że profesor Lupin pomaga mu z problemem dementorów, co wydawało się złagodzić wiele zmartwień Olivera.
Zajęcia zaczęły się dostarczając Harry’emu niezbędnego rozproszenia. W ten sposób nie martwił się o swoją nową miotłę w każdej wolnej chwili, tylko w każdym momencie, gdy nie był na zajęciach. Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami spędzili przed ogniskiem, które było pełne kochających ogień salamander, które biegały w górę i w dół rozgrzanych do białości polan. Profesor Trelawney powróciła z zemstą na Wróżbiarstwie. Byli teraz na czytaniu z ręki i Trelawney nie traciła czasu czytając z dłoni Harry’ego i potwierdzając, że ma najkrótszą linię życia, jaką kiedykolwiek widziała.
Profesor Lupin nadal wyglądał na chorego, choć pełnia była ponad tydzień temu. Harry musiał ograniczać obawy, ale nie mógł powstrzymać niepokoju. Jak Lupin mógł przechodzić przez to co miesiąc? Dodatkowe obawy powróciły ze zdwojoną siłą. Harry przypomniał sobie, że wilkołaki nie mogą mieć dzieci, ale nadal nie wiedział nic o adopcji. Z tym wszystkim, co się działo, nigdy nie poszedł tego zbadać.
Przeszukując swoją torbę na książki, Harry znalazł pomarszczony pergamin, który dał mu profesor Snape i złożył cichą przysięgę, że dowie się, czy jego tymczasowy opiekun może zostać z nim na stałe. Teraz to była jedyna rzecz, na którą Harry oczekiwał z niecierpliwością. To była też kolejna uciążliwa potrzeba.
- Wiesz, zastanawiam się, czy nie dzieje się coś złego z profesorem Lupinem – powiedział Ron, gdy szli na obiad po lekcjach. – Powiedział ci coś, Harry? Pytałeś?
Harry wyglądał na zakłopotanego, co Hermiona zauważyła. Musiał szybko pomyśleć. Ron na pewno nie zaakceptuje „nie wiem” jako odpowiedź. To było jasne.
- Eee, cóż, powiedział, że to nic zagrażającego życiu – powiedział Harry. – Ja… eee… zostawiłem to, bo wydawało się, że nie chciał o tym mówić.
- Ach – powiedział Ron zadowolony z odpowiedzi Harry’ego. – Cóż, myślę, że w takim razie to dobrze.
Ron ruszył do przodu i Harry westchnął z widoczną ulgą. Przyspieszył, by go dogonić, ale został wstrzymany przez Hermionę. Mina na jej twarzy sprawiła, że Harry wiedział, że nie ma sposobu, by uchylić się przed nią, tak jak przed Ronem.
- Zrobiłeś esej, prawda? – bardziej stwierdziła niż spytała.
Harry spuścił wzrok kiwając głową. To wszystko, co potrzebowała Hermiona za potwierdzenie i dalej szli na kolację w milczeniu. Obaj wiedzieli, że ktoś inny jest świadom tajemnicy profesora Lupina i teraz złożyli przysięgę, że zachowają ją dla siebie.
^^^
Po obiedzie Harry’emu udało się wymknąć za pomocą peleryny-niewidki. Wiedząc, że nie ma zbyt wiele czasu, zanim ktoś zauważy jego nieobecność, Harry pospieszył do biblioteki i wyszukał potrzebnych mu książek. Wiedział, że podejmuje ryzyko, ale musiał wiedzieć, jak tymczasowy był ten układ.
Nie trwało długo znalezienie, pozwalając Harry’emu szybko przerzucać strony, aż znalazł rozdział o wilkołakach. Korzystając z różdżki jako jedynego światła w dużym, ciemnym pomieszczeniu, Harry przebiegł wzrokiem przez wszystkie prawa i regulaminy, aż dotarł do sekcji dzieci. Harry nie zauważył, że przestał oddychać w oczekiwaniu. To była chwila prawdy. Nie było odwrotu.
Osoby zakażone okazały się być nieprzewidywalne odnośnie ich stanu psychicznego i emocji w każdej chwili, nie tylko podczas zdiagnozowanego okresu. Jest zatem nielegalne dla każdej zarażonej osoby opiekowanie się małoletnim lub osobą niezdolną do troszczenia się o siebie. Ze względu na bezpieczeństwo dziecka, wszystkie zainfekowane osoby są zobowiązane do posiadania osób trzecich, gdy znajdują się w obecności małoletniego. Wszystkich zakażonych, którzy naruszyli prawo, należy aresztować i oskarżyć o lekkomyślne zagrożenie osobie niepełnoletniej.
Oto jest. Harry nie mógł w to uwierzyć. Profesor Lupin nie tylko nie mógł mieć własnych dzieci, nie mógł zostawać samemu z jakimkolwiek dzieckiem. Nie będzie w stanie zostać z profesorem Lupinem. Będzie musiał wrócić do Dursleyów. Będzie musiał wrócić do ciotki Petunii i Dudleya, którzy wiedzą, że Vernon był w więzieniu z jego powodu.
Upuszczając różdżkę i książkę, Harry odsunął się powoli, aż cofnął się na ścianę. Nie potrafił myśleć, powoli osuwając się, aż usiadł na podłodze. Harry instynktownie podciągnął kolana do piersi i siedział tam, nie potrafiąc tego przetworzyć. Jak ktokolwiek mógłby pomyśleć, że profesor Lupin jest niebezpieczny? Nauczyciel nie tylko podniósł głos tylko raz, i to na profesora Snape’a.
Harry nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że się trzęsie. To prawie tak, jakby jego świat osunął się w gruzy. Nie wiedział, ile czasu upłynęło, a zatem nie był świadomy, że jego zniknięcie zostało zauważone. Siedział tam w szoku, modląc się cicho, by jego świat nie odwracał się do góry nogami. Chciał mieć rodzinę ponad wszystko i dostał ją w postaci profesora Lupina. Wreszcie dostał to, co zawsze chciał tylko po to, by dowiedzieć się, że to kłamstwo. Wszystko w tym roku było kłamstwem.
Drzwi otworzyły się i rozbłysło jasne światło, ale Harry nie poruszył się. Kroki odbijały się echem , gdy ktoś szedł między przejściami, coraz bliżej miejsca, gdzie Harry wciąż siedział na podłodze. Ostatecznie kroki zatrzymały się, gdy jasne światło padło w końcu w miejsce, gdzie był Harry. Nastąpiło ciężkie westchnięcie, a następnie odgłos przyspieszonych  kroków, a światło pojaśniało.
- Harry! – zawołał profesor McGonagall klękając obok niego. – Harry Potterze, co ty sądzisz, że tu robisz! – Harry nie poruszył się. Nie było nawet oznak, że ją usłyszał. – Potter! – powiedziała dobitnie, potrząsając delikatnie jego ramieniem, ale nadal nie było reakcji.
Zaczynając panikować, profesor McGonagall rozejrzała się i zauważyła książkę otwartą na podłodze. Przyjrzała się bliżej stronie i natychmiast zbladła. Chwytając książkę, McGonagall wybiegła z biblioteki znaleźć swoich współpracowników. Nie musiała iść daleko, zanim niemal wbiegła w profesora Dumbledore’a. Tak szybko, jak to możliwe, profesor McGonagall podsumowała to, co odkryła i podała mu książkę.
Dumbledore natychmiast odwołał poszukiwania i wezwał profesora Lupina, by dołączył do nich w bibliotece. Wchodząc do biblioteki, profesor Dumbledore machnął ręką i zapaliło się światło. Profesor Lupin wpadł do środka i pospieszył na profesor McGonagall, póki nie zobaczył Harry’ego siedzącego na podłodze i trzęsącego się. Nie myśląc dalej, Lupin pospieszył do boku Harry’ego i pociągnął go do uścisku.
- Remusie, wydaje się, że Harry dowiedział się o naszych problemach z opieką – powiedział profesor Dumbledore z powagą.
Profesor Lupin spojrzał na Dumbledore’a z trwogą, zanim zwrócił z powrotem uwagę na chłopca. Poruszając się tak, że siedział twarzą w twarz z nastolatkiem, Lupin uniósł głowę chłopca, by ich oczy się spotkały.
- Harry, posłuchaj mnie - powiedział profesor Lupin cierpliwie. – Znajdziemy jakiś sposób, by to obejść. Nie obchodzi mnie co mówią niektóre średniowieczne prawa. Jesteś moim szczeniakiem i zawsze będziesz, bez względu na to, co mówi jakiś kawałek papieru. Jesteśmy rodziną, gdzie mamy znaczenie i to się liczy.
Harry zdawał się otrząsnąć z szoku i pokręcił głową.
- Nie mogę tam wrócić – powiedział trzęsącym się głosem. – Obiecałeś mi.
Profesor Dumbledore i McGonagall dołączyli do Lupina, klękając przy Harrym.
- Remus ma rację, Harry – powiedział Dumbledore łagodnie. – Staramy się znaleźć jakiś sposób na obejście prawa. Mogę zrozumieć, że to dla ciebie szok, ale musisz nam zaufać. Musisz być cierpliwy. Potrafisz to zrobić, Harry?
Harry spojrzał na Dumbledore’a, zanim odwrócił uwagę na Lupina. Chciał im uwierzyć, ale za każdym razem, gdy to robił, wydawał się dowiadywać kolejnego sekretu, zatrzymanego przed nim. Profesor Dumbledore na lata ukrył istnienie Syriusza Blacka, profesor Lupin ukrywał bycie wilkołakiem, a teraz Harry dowiedział się, że rzeczywiście był problem z opieką nad nim. Dlaczego musiał zawsze dowiadywać się w taki sposób? Dlaczego nikt nie potrafił być z nim szczery?
^^^
Następne kilka dni był napięte między Harrym i kadrą nauczycielską. Harry nie wiedział, co myśleć o tym wszystkim i powiedział to. Wiedział, że jego rodzina zrobi wszystko, by trzymać go z dala od Dursleyów, ale faktem było, że Harry nie mógłby być legalnie częścią tej jednej rodziny, którą znał.
Również było prawdą, że Ministerstwo nie pozwoliłoby Chłopcu, Który Przeżył żyć z wilkołakiem.
W czwartkowy wieczór odbywała się kolejna lekcja Patronusa i była to prawdopodobnie najbardziej kłopotliwa lekcja, jaką Harry kiedykolwiek przeżył. Ani Harry, ani profesor Lupin nie wiedzieli, co sobie powiedzieć, a profesor Dumbledore był nieobecny ze względu na spotkanie w Ministerstwie. Harry był naprawdę zadowolony, że nie było Dumbledore’a. Naprawdę tego wieczora nie był gotowy na jego błyszczące oczy.
Przygotowawszy bogina Lupin miał uwolnić go, a Harry zdał sobie sprawę, że trudno mu jest skoncentrować się na szczęśliwym wspomnieniu. Jak mógł się koncentrować przy tym całym szaleństwie w jego życiu? Dlaczego wszystko nie mogłoby być tak proste, jak wtedy, gdy wszyscy nienawidzili go i był niczym więcej niż wybrykiem natury? Pewnie, to życie było straszne, ale przynajmniej nie tak skomplikowane jak teraz.
- Gotowy, teraz! – powiedział Lupin, otwierając pokrywę kufra zawierającego bogina.
W pokoju od razu zrobiło się zimno. Ciemność zamgliła obraz Harry’ego, ale dostrzegł szybującego w jego stronę dementora, gnijącą rękę wyciąganą w jego stronę. Nie mógł oddychać.
- Expecto Patronum! – krzyknął Harry. – Expecto Pat…
To za wiele. Rozmyte kształty poruszały się przed nim. Męski głos wypełnił mu uszy, brzmiący na przerażonego. „Lily, bierz Harry’ego i uciekaj! To on! Idź! Zatrzymam go…” Dźwięki zastąpiły głos. Ktoś rozpaczliwie próbował opuścić pokój. Drzwi otworzyły się gwałtownie. Znany piskliwy głos sprawił, że przez Harry’ego przeszedł dreszcz.
- Harry! Harry, obudź się!
Chwilę zajęło Harry’emu zrozumienie, że ktoś go trzyma. Jego głowa opierała się o czyjąś klatkę piersiową, gdy jego usta zostały otworzone i wmuszono w niego ułamany kawałek czekolady. Ciepło powoli rozprzestrzeniło się po jego całym ciele i Harry powoli uchylił oczy i spojrzał na zatroskaną twarz profesora Lupina. Nie będąc w stanie powstrzymać tego dłużej schował twarz w pierś Lupina, by ukryć obecność łez.
Profesor Lupin trzymał chłopca ciasno i cierpliwie, czekając aż się uspokoi. Gdy tylko poczuł, że Harry się zrelaksował, Lupin poluźnił uścisk.
- Już dobrze, Harry – powiedział łagodne. – Tylko spróbuj i skup się na czymś innym.
Harry potrząsnął głową i odsunął się. Nie chciał zapomnieć odważnego głosu jego ojca.
- S-słuszałem tatę – powiedział cicho. – Zamierzał zatrzymać Voldemorta. – Ukrył twarz w dłoniach. – Dlaczego umarli? Dlaczego Voldemort chciał mnie zabić? Byłem tylko dzieckiem! Jak dziecko mogło być aż takim zagrożeniem?
Lupin położył dłoń na lewym ramieniu Harry’ego i delikatnie uścisnął.
- Ale byłeś, Harry – powiedział miękko. – Ufam, że twoja blizna jest dostatecznym dowodem. Wiem, że to trudne, ale spróbuj pamiętać, że twoi rodzice cię kochali. Skup się na tej miłości, Harry. Skup się na dobru, nie na źle.
Wzdychając zmęczony, Harry przytaknął, ale nie mógł się zmusić, by spojrzeć na Lupina. Problemem było to, że ciężko mu było nie utykać w złych rzeczach. Wiedział to teraz. To był mechanizm obronny. Jeśli nie miał nadziei, nie mógł być rozczarowany. Być może to był prawdziwy problem. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, Harry dostał nadzieję na pojęcie kochającej rodziny. Dostał, co chciał i nigdy nie zastanawiał się, co musi się stać z jego marzeniem, by stało się rzeczywistością.
Zerkając w końcu w górę, na Lupina, Harry zrozumiał, że nie tylko jego nadzieje i marzenia są zagrożone.
- Przepraszam – powiedział. – To po prostu tak trudne. Myślałem, że mógłbym znaleźć coś, co uczyniłoby nas rodziną, ale potem okazuje się, że nie powinien pan nawet widzieć się ze mną bez kogoś innego… to po prostu zbyt wiele. N-nie wiem…
Profesor Lupin pociągnął Harry’ego do kolejnego uścisku.
- W porządku, Harry – powiedział. – Rozumiem. Przy tym wszystkim, co się dzieje, nie chcielibyśmy, żebyś martwił się czymś, nad czym nie masz kontroli. Chciałem cię chronić od sposobu Ministerstwa rozpatrywania mojego rodzaju. Chyba też mogę podziękować Severusowi, że uświadomił cię.
Harry był ciągle spięty, gdy się odsuwał.
- Proszę, niech się pan nie gniewa – powiedział szybko. – Pytałam o prawa adopcyjne…
- … o czym byś nawet nie pomyślał, by zapytać, gdyby Severus nie zdecydował się zemścić na mnie przy mojej klasie – przerwał mu Lupin. – Harry, musisz zrozumieć, że Severus zawsze będzie trochę niechętny wobec mnie i twojego ojca. Naprawdę nie jest osobą wybaczającą błędy z przeszłości, co uważam raczej za hipokryzję.
- Czemu? – zapytał Harry.
Profesor Lupin skrzywił się.
- Ech, nieważne, Harry – powiedział szybko. – Zapomnij, że cokolwiek powiedziałem. Jesteś teraz w stanie spróbować jeszcze raz, czy też powinniśmy zostawić bogina na inny moment?
Harry zauważył zmianę tematu, gdy ją usłyszał, ale zrozumiał, że to coś osobistego, co nie miał wiedzieć i zostawił to.
- Spróbuję jeszcze raz – powiedział i wstał, biorąc różdżkę z podłogi. Odwrócił się do kufra, zamykając oczy i koncentrując się. Być może robi to źle. Może nie potrzebował precyzyjnego wspomnienia. Może tylko potrzebował uczucia, które dawało to wspomnienie. Przypomniał sobie uczucie, gdy profesor Lupin nazwał go tamtej nocy „szczeniakiem”. Harry musiał się uśmiechnąć. Naprawdę czuł się jakby miał rodzinę.
Profesor Lupin powoli wstał i podszedł do kufra.
- Dobrze Harry – powiedział zachęcająco. – No to ruszamy. – Zdjął pokrywę z kufra i dementor znów wypłynął.
Pokój wypełnił się zimnem, gdy Harry otworzył oczy i stanął twarzą w twarz z dementorem.
- EXPECTO PATRONUM! – krzyknął. Krzyki, które usłyszał były słabe, prawie nieistniejące. Duży srebrny cień wybuchł z końca jego różdżki i stanął między nim a dementorem. Powoli zaczął odpychać dementora, z powrotem do kufra. Harry nie potrafił tego wyjaśnić, ale po raz pierwszy, odkąd zaczął trenować z boginem, nie czuł się słaby. To prawie tak, jakby wzmacniające ciepło rozprzestrzeniło się po całym jego ciele, osłaniając go, chroniąc go.
- Riddikulus! – krzyknął wreszcie Lupin.
Głośny trzask wypełnił powietrze, gdy dementor zniknął, a zaraz za nim mglisty Patronus. Opuszczając różdżkę, Harry cofnął się powoli, póki nie uderzył w ścianę i osunął się po niej, aż usiadł na podłodze. Ledwie zarejestrował profesora Lupina, który zmuszał zmienionego w srebrzystą kulkę bogina, by wszedł z powrotem do kufra. Co się stało?
Profesor Lupin odwrócił się, by zobaczyć Harry’ego i podbiegł do niego.
- To było fantastyczne, Harry! – krzyknął radośnie, ale jego uśmiech szybko znikł, gdy rzucił spojrzenie na twarz Harry’ego. – Harry, wszystko w porządku?
Harry spojrzał na Lupina nerwowo.
- Co się stało? – zapytał. – J-jak… J-ja nie…
Lupin wydawał się załapać, co Harry stara się powiedzieć.
- Zastanawiasz się, dlaczego nie czułeś wpływu dementorów tak bardzo, jak zwykle – powiedział i usiadł na podłodze. – Posłuchaj Harry, to nie jest nic, czego musisz się bać. Twoja magia po prostu dojrzewa. Teraz, gdy przychodzi to tryska, jak gdy przeciążyłeś zaklęcia na poprzednich lekcjach.
Przestraszone spojrzenie Harry’ego zmieniło się w zmieszane. Jeśli o normalne, to dlaczego nic o tym wcześniej nie słyszał?
- Więc coś takiego zdarza się każdemu? – zapytał Harry.
- W pewnym sensie – powiedział profesor Lupin ostrożnie. – U większości magia dojrzewa stopniowo, w miarę upływu czasu. Wydaje mi się, że szkolenie cię w lecie przyspieszyło trochę wzrost twojej magii. To nie jest niespotykane, że zdarza się w taki sposób, po prostu niezwykłe. Na razie musisz być po prostu ostrożnym, by nie przeciążyć zaklęć na zajęciach.
Harry spojrzał na swoją różdżkę nadal będącą w jego prawej dłoni. To dlatego miał tyle problemów Zaklęciem Patronusa. Uderzyło w Harry’ego, jakie to dziwne, że w jednej chwili nie mógł zrobić nic, a w następnej uderzał o ścianę. Jedno było pewne, że Harry podąży za radą profesora Lupina i będzie bardziej ostrożny.
W następny weekend był mecz Quidditcha Slytherin i Ravenclaw, w którym wygrali Ślizgoni, ale ledwie To było dobrą wiadomością dla drużyny Gryffindoru. Gdyby wygrał Ravenclaw miałby pierwsze miejsce w Pucharze Quidditcha. Aby zapewnić Gryfonom zwycięstwo, Oliver Wood zwiększył do pięcie treningów tygodniowo. Z Hermioną zalaną zadaniami domowymi, Harry uciekał się do spędzania połowy lekcji Patronusa na odrabianiu zadań. Profesor Lupin pomagał, kiedy tylko mógł, przez większość czasu dając mu wskazówki.
Zarówno Harry i Ron nauczyli się trzymać z dala od Hermiony, gdy była zawalona zadaniami, co zdarzało się bardzo często. Zawsze używała wielu stołów na wszystkie jej przedmioty, warcząc na każdego, kto jej przerwał. Po chwili Ron po prostu nie mógł tego znieść i zaczął mówić do Harry’ego wyrażając swoje zaciekawienie.
- Po prostu tego nie rozumiem – wyszeptał Ron, więc Hermiona nie mogła go słyszeć. – Jak ona dostaje się na swoje zajęcia? Numerologia jest w tym samym momencie co Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, a Mugoloznawstwo wtedy, gdy Wróżbiarstwo! To nie jest możliwe!
Harry mógł tylko wzruszyć ramionami w odpowiedzi. W przykry sposób nauczył się przestrzegać prywatnych tajemnic. Jeśli Hermiona czuła, że musi zachować tę małą tajemnicę przed nimi, musiał być ku temu powód.
Oprócz wszystkich innych rzeczy, Harry wciąż był bez miotły. Stało się nawykiem, że Harry zerkał na profesor McGonagall codziennie na śniadaniu w nadziei, ż nic złego nie zostało znalezione, ale otrzymywał tylko dyskretne pokręcenie głową. Nigdy nie pytał jej wprost, chociaż kilku członków drużyny tak. Oliver był najbardziej nieustępliwy, a zaraz za nim bliźniacy Weasley. Wszyscy wiedzieli, że Szukający z Błyskawicą byłby niemal pewną wygraną.
Gdy nadszedł luty, Harry zaczął myśleć, że nigdy więcej nie zobaczy miotły. Powoli robił postępy na lekcjach Patronusa, ale ani profesor Lupin ani profesor Dumbledore nie mogli dostrzec wyraźnego kształtu. Sfrustrowany i wyczerpany Harry zaczynał myśleć, że nigdy nie będzie miał wyraźnego kształtu.
Zauważywszy kwaśny nastrój Harry’ego, profesor Lupin zdecydował się zakończyć lekcję i przedstawić Harry’emu przysmak Hogsmeade: Piwo Kremowe. Profesor Dumbledore wyszedł, wiedząc już, że Harry naprawdę rozmawiał otwarcie tylko z Lupinem i cicho nakłonił młodego nauczyciela, by porozmawiał ze swoim podopiecznym. Spoglądając na chłopca, Lupin zauważył, że Harry wydawał się być pogrążony w myślach, gdy popijał małe łyki napoju.
Pili cicho, aż Harry przerwał ciszę.
- Co jest pod kapturem dementora? – zapytał cicho.
Profesor Lupin westchnął, odstawiając butelkę.
- To trudne pytanie, Harry – powiedział w zamyśleniu. – Dementor zdejmuje kaptur tylko, by wykonać akt, nazywany Pocałunkiem Dementora. Jest uważany za los gorszy niż śmierć. – Spojrzał prosto w oczy Harry’ego z wyrazem współczucia na twarzy. – Kiedy osoba otrzymuje pocałunek, jej dusza zostaje wyssana, pozostawiając tę osobą jako pustą skorupę. To czeka Syriusza Blacka.
Harry spojrzał na profesora Lupina w zupełnym szoku. Myślał, że sami dementorzy są źli, ale ich pocałunek brzmiał na przerażający. Myśl o Midnightcie, opiekuńczym i cierpliwym psie, którego znał, bez duszy, była czymś zbyt wielkim, by to rozważać. Wiedział, że Syriusz Black jest mordercą. Wiedział, że Syriusz Black był Midnightem, ale z jakiegoś powodu nie mógł zdobyć się na nienawiść do psa, który tak bardzo mu pomagał na Privet Drive 4. Nie wiedział, kiedy zaczął to tak odczuwać. Wszystko, co musiał wiedzieć to to, dlaczego Black zdradził jego rodziców i dlaczego Black mu pomagał.
- Co jeśli potem… er… dowiodą niewinności?? – zapytał Harry nerwowo. – Mogą otrzymać ją z powrotem?
Lupin wyraźnie zesztywniał.
- Harry, dlaczego pytasz o coś takiego? – spytał ostrożnie. – Nie widziałeś Blacka od Halloween, prawda?
Harry potrząsnął głową, patrząc na nalepkę na Piwie Kremowym.
- Byłem po prostu ciekaw – szepnął. – W mugolskim świecie, od czasu do czasu, ludzie uznani za winnych są później uznawani za niewinnych. Ludzie czasem popełniają błędy.
Lupin odwrócił się i odchrząknął.
- To prawda, ale mamy sposoby, by dowiedzieć się prawdy od ludzi – powiedział niepewnie. – Jest taki eliksir nazywany Veritaserum, który jest eliksirem prawdy. Wystarczą trzy kropelki, by osoba odpowiadała na pytania zgodnie z prawdą.
- Och – szepnął Harry. Mógłby powiedzieć, że profesor Lupin był zaniepokojony tym, dokąd ta rozmowa zmierza. To oczywiste, że wszystko, co odnosi się do Syriusza Blacka jest dla Lupina bolesnym tematem. – Przepraszam – powiedział tym samym cichym głosem. – Chyba wciąż próbuję zrozumieć, jak to wszystko działa.
- To całkiem zrozumiałe – powiedział profesor Lupin z uśmiechem. – Jestem naprawdę pod wrażeniem, Harry. Niewielu pyta, jak przestępcy są traktowani w czarodziejskim świecie. Większość uważa, że to nie ich problem, więc nie przejmują się i nie martwią. To raczej smutne, że jest tyle osób chętnych do krytykowania czegoś, co nigdy nie próbowali zmienić.
Harry przytaknął. Wiedział, że profesor Lupin mówi o czymś więcej niż tylko o przestępcach. Mówił również o niesprawiedliwości wobec wilkołaków. Bolało Harry’ego patrzenie na tak zranionego i bezsilnego profesora Lupina. To wtedy, Harry postanowił, że zrobi wszystko, by upewnić się, że profesor Lupin nigdy nie będzie sam. Jego opiekun miał rację. Byli rodziną w każdym tego słowa znaczeniu.

6 komentarzy:

  1. Tak, wszystko byłoby pięknie gdyby wszystkim przestępcom podawano Veritaserum i wytaczano procesy. Tylko kto zapomniał o tych "nieważnych" czynnościach w przypadku Blacka?
    Lubie to opowiadanie, dlatego będę czekać na kolejne rozdziały. Życzę powodzenia w pracy przy tłumaczeniach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej,
    świetnie, oby udało im się onejść to prawo, Harry jest załamany, no właśnie czemu Black nie dostał tego eliksiru? haha Krzywołap uparcie poluje na penego szczura...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tak, jesteście rodziną, na dobre i na złe :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniale, mam nadzieję, że udała im się obejść to prawo, och Harry jest załamany, ale no właśnie czemu Black nie dostał eliksiru? brawo Krzywołap poluj dalej na pewnego szczura...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Elizabeth bardzo przejęła się zniknięciem tego medalionu... taka radość jak Lizz jest szczęśliwa... ;)
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, mam nadzieję, że jednak uda im się obejść to prawo, Harry jest bardzo załamany, zastanawia mnie kwestia czemu Black nie dostał eliksiru? brawo Krzywołap :) poluj dalej na pewnego szczura...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Iza

    OdpowiedzUsuń