Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 18 sierpnia 2016

NS - Rozdział 17 - Potwierdzone podejrzenia



Harry nie miał pojęcia, jak przetrwał pozostałą część weekendu bez wzbudzania podejrzeń, że coś jest nie tak. Teraz rzadko spędzał dużo czasu w wieży Gryffindoru, a spanie stało się niezwykle trudne. Za każdym razem, gdy Harry zamykał oczy, wyobrażał sobie, że Parszywek go atakuje. Harry założył kilka zaklęć ochronnych wokół swojego łóżka, ale to nadal nie złagodziło jego obaw. Wiedział, że jest paranoikiem, ale nie mógł nic na to poradzić. Ilu szczurom brakuje jednego palca, tak jak Peterowi Pettigrew?
Gdy minął tydzień, wszyscy nauczy czyli się trzymać z dala od Hermiony Granger. Wydawało się, że nadmiar jej zajęć wreszcie do niej dotarł, sprawiając, że stała się niezwykle wybuchowa. Draco Malfoy stał się tego ofiarą. Popełnił błąd odpyskowując Hagridowi, gdy Hermiona była w szczególnie złym nastroju, zarabiając cios pięścią w twarz. Zdobyła szlaban od Hagrida, ale w Wieży Gryffindoru stała się bohaterką.
Jako dowód tego, że Hermiona jest zbyt zestresowana, posłużyło to, że nawet tego dnia opuściła Zaklęcia, a Harry i Ron znaleźli ją śpiącą w Pokoju Wspólnym. Dni Hermiony pogarszały się, gdy warknęła na profesor Trelawney przewidywanie za po raz kolejny śmierci Harry’ego, i wybiegła z klasy. W sumie, i Harry i Ron czuli, że Hermiona zupełnie straciła rozum.
Późno w nocy, Harry znowu miał kłopoty ze snem. Gdy ciekawość wzięła nad nim górę, Harry podkradł się do swojego kufra i wyjął Mapę Huncwotów. Mogła pokazać wszystkich, prawda? Dlaczego więc nie miałaby wykazać, czy Parszywek to naprawdę Pettigrew? Warto było spróbować, a Harry naprawdę nie potrafił w tej chwili wymyślić nic lepszego.
Chwytając różdżkę, Harry wyszedł z dormitorium, po dwukrotnym sprawdzeniu, czy nie było w pobliżu Krzywołapa (którego nie było). Harry powoli zszedł do Pokoju Wspólnego, gdzie jedynym światłem był powoli dogasający ogień. Podszedł w stronę źródła światła, stukając różdżką w mapę i mamrocąc: „Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego”.
Po raz kolejny mapa Hogwartu pojawiła się na starym kawałku pergaminu. Pochylając się w kierunku ognia, Harry spojrzał uważnie, zauważając, że profesor Dumbledore nie śpi i wałęsa się po korytarzu na trzecim piętrze, że Filch chodzi po pierwszym wraz ze swoją irytującą kotką, panią Norris, a Peter Pettigrew idzie wprost na nich.
CO?!
Przyglądając się bliżej, Harry zobaczył, że kropka rzeczywiście jest podpisana Peter Pettigrew. Poruszała się powoli i skręcała tam i z powrotem, jakby za dużo wypiła. Jak to możliwe? Pettigrew żyje? Black mówił prawdę? Cały czarodziejski świat poluje na nie tego człowieka? Czy to możliwe?
Nie… mapa kłamie. Musi kłamać.
Musząc potwierdzić swoje obawy, Harry stuknął różdżką w mapę, mrucząc: „Koniec psot”, po czym pobiegł do swojego dormitorium. Rzucił mapę na łóżko, spiesząc do łóżka z baldachimem Rona. Odsłonił zasłony i powiedział: „Lumos”, oświetlając całe dormitorium. Widok, który czekał na Harry’ego z pewnością nie był tym, czego się spodziewał.
Na prześcieradłach, gdzie spał Ron, była krew; nie dużo, ale z pewnością wystarczająco, by ją zauważyć. Panikując, Harry opuścił różdżkę i chwycił Rona za ramię.
- Ron! – krzyknął. – Ron, obudź się!
Oczy Rona otworzyły się, gdy szybko usiadł, zaskoczony pobudką. Spojrzał na Harry’ego z zakłopotaniem, powoli rejestrując jego zaniepokojony wyraz twarzy. Jego umysł natychmiast rozjaśnił się, gdy spojrzał w dół i zobaczył krew na pościeli. Ron krzyknął, gdy wyskoczył z łóżka, budząc swoich współlokatorów.
Neville, Dean i Seamus od razu wyszli z łóżek, spiesząc do Rona i Harry’ego. Pomieszczenie szybko rozbłysło światłem, powalając wszystkim zobaczyć krew na ubraniu i pościeli Rona. Neville i Dean wybiegli z pokoju, by pójść po profesor McGonagall, podczas gdy Ron szybko sprawdził się, czy nie jest ranny. Nie znajdując nic, Ron westchnął z ulgą, a Harry sprawdził prześcieradła.
- Eee… Harry? – zapytał zdezorientowany Ron. – Co robisz?
Nic nie znalazłszy, Harry odwrócił się do Rona, przygotowując się do wybuchu, który zapewne miał nadejść. Nie mogę mu powiedzieć prawdy. Nie mogę nikomu powiedzieć.
- Nie ma Parszywka – powiedział Harry z wahaniem. – To musi być jego krew.
Ron zbladł siadając w szoku.
- Parszywka? – zapytał. Powoli, niepokój Rona zmienił się w gniew. – To ten cholerny kot! Powiedziałem jej, żeby kontrolowała tą bestię, ale czy posłuchała? NIE!
- Panie Weasley! – profesor McGonagall skarciła go od drzwi. Weszła i zauważyła krew na pościeli. – Co tu się dzieje?
Ron spojrzał na Harry’ego z ciekawością zanim zwrócił całą uwagę na profesor McGonagall.
- Harry mnie obudzi i zauważyłem krew – powiedział, ukrywając twarz w dłoniach. – Parszywka nie ma!
Profesor McGonagall westchnęła z oczywistą ulgą, po czym podeszła do zrozpaczonego ucznia i położyła mu rękę na ramieniu.
- Panie Weasley, jest pan pewny, że nie jest ranny? – zapytała. Gdy Ron skinął głową, spojrzała na Harry’ego, który natychmiast odwrócił wzrok. – Panie Longbottom, proszę wziąć pana Weasleya, by zobaczył się dla pewności z panią Pomfrey. Panie Thomas, panie Finnegan, proszę poszukać szczura pana Weasleya. Pan, panie Potter, proszę za mną.
Harry powstrzymał jęk frustracji, ruszając za profesor McGonagall z dormitorium i na zewnątrz Wieży Gryffindoru. Wiedział, co nadchodzi i musiał szybko wymyślić, dlaczego sprawdzał Rona. Cóż, patrzyłem na Mapę Huncwotów i zobaczyłem Petera Pettigrew, który okazał się żywy i udawał zwierzątko mojego przyjaciela, czego dowiedziałem się z rozmowy w lesie z Syriuszem Blackiem. Dobrze, to byłoby przyjęte naprawdę dobrze. Dlaczego po prostu nie powiedziałem całej szkole, że Syriusz Black jest niewinny?
Weszli do biura profesor McGonagall, a żaden z nich nie powiedział ani słowa przez całą drogę. Harry rozpaczliwie próbował sprawić, żeby nie wydawał się zdenerwowany. Jak on, do licha, z tego wybrnie?
Profesor McGonagall zamknęła drzwi i podeszła do boku Harry’ego.
- Wszystko w porządku, Harry? – zapytała profesor McGonagall łagodnie. – Wiesz, że to bardzo prawdopodobne, że Syriusz Black nie miał z tym nic wspólnego, prawda?
Harry musiał powstrzymać stanowczą odpowiedź, patrząc wszędzie, ale nie na twarz McGonagall. To miało wszystko wspólne z Syriuszem Blackiem, ale nie w taki sposób, w jaki uważa profesor McGonagall. W pewnym sensie, Harry był wzruszony troską McGonagall, ale nie mógł nic poradzić, ale pomyślał, że to uczucie powinno bardziej skoncentrować się na Ronie, który właśnie stracił swojego ukochanego zwierzaka.
- Harry? – spytała delikatnie profesor McGonagall i poczekała aż Harry w końcu na nią spojrzy. – Syriusz Black zostanie znaleziony. Daję ci na to moje słowo.
Przygryzając dolną wargę, Harry dostrzegł, że ma nadzieję, że stanie się to po ty, jak Black zostanie uznany za niewinnego lub będzie miał szansę na zrobienie czegoś, co podobno robi. To było dziwne, że w ciągu kilku dni Harry przeszedł od nienawiści do cichej modlitwy za Syriusza Blacka. Nie, nie rób tego! Skarcił się Harry. Przestań wzniecać nadzieję! To nadal może być podstęp!
Profesor McGonagall wyciągnęła rękę i dotknęła ramienia Harry’ego.
- Harry, chcesz, żebym zawołała profesora Lupina? – zapytała łagodnie. – Naprawdę nie powinieneś wszystkiego w sobie trzymać.
Harry potrząsnął głową. Najpierw chciał zrozumieć, co ma zamiar powiedzieć profesorowi Lupinowi. Zniknięcie Parszywka zmieniło wszystko. Black musiał wiedzieć, że szczura już nie ma w Wieży Gryffindoru, a profesor Lupin musiał wiedzieć, co Harry zobaczył na mapie. Będzie na mnie zły.
- W-wszystko okay – powiedział Harry cicho. – Jestem po prostu zmęczony. Nie spałem dobrze…
Profesor McGonagall pokiwała głową.
- Skoro jesteś tego pewny – powiedziała brzmiąc nieco sceptycznie, ale nie naciskała, gdy Harry przytaknął. – Bardzo dobrze. Odprowadzę cię z powrotem do Wieży, ale mam nadzieję, że porozmawiasz z kimś o tym, co czujesz.
Harry milczał, idąc za profesor McGonagall do Wieży Gryfonów. Porozmawia z kimś, gdy tylko dowie się, jak. Przy wejściu, Harry zobaczył Hermionę siedzącą w Pokoju Wspólnym ze łzami w oczach. Wygląda na to, że Ron mnie wyprzedził. Życzył profesor McGonagall dobrej nocy, po czym pospieszył do dziewczyny.
Hermiona od razu rzuciła mu się w ramiona i zaszlochała.
- P-przysięgam, że to nie był Krzywołap! – powiedziała. – Był w moim dormitorium przez całą noc! N-nie wiem, co się stało z Parszywkiem! Przysięgam!
Harry nie mógłby nic zrobić, oprócz trzymania jaj, póki się nie uspokoiła. Rozglądając się, zauważył, że są sami i chwycił Hermionę na długość ramion. Jeśli istniał ktoś, komu może zaufać, to jest to ona.
- Hermiono, wierzę ci – powiedział cicho. – Słuchaj, myślę, że Parszywek żyje. Myślę, że on to sobie zrobił, a nie ktoś inny.
Hermiona popatrzyła na Harry’ego kompletnie zdezorientowana.
- Ale… to nie jest możliwe – powiedziała. – Harry, myślę, że zbyt wysoko oceniasz Parszywka. Szczury nie rozumują tak, jak my. Nie „udają” swojej śmierci.
Patrząc jej w oczy, Harry przytaknął.
- Masz rację – przyznał. – Ale Parszywek nie jest szczurem. Pomyśl o tym, Hermiono. Jak długo Parszywek żyje z Weasleyami? Dłużej niż jakikolwiek normalny szczur. Jak myślisz, dlaczego Krzywołap nie lubi Parszywka? Bo wie, że coś jest z  nim nie w porządku. Jest zbyt wiele pytań, by to ignorować.
Hermiona popatrzyła na niego z zaciekawieniem.
- Kim jesteś i gdzie jest Harry? – zapytała. – Harry, którego znam nigdy by nie złączył tego w całość.
Harry tylko wzruszył ramionami.
- Cóż mogę powiedzieć? – zapytał z uśmiechem. – Miałem dużo czasu w rękach. Naprawdę nie mam jeszcze żadnych dowodów. Myślisz, że po prostu chwytam się brzytwy?
- Trochę – powiedziała szczerze Hermiona. – Ale masz rację. Pamiętam, że Ron wspominał, jak choro wyglądał Parszywek, gdy byliśmy na Pokątnej. Recepcjonistka w Magicznej Menażerii powiedziała, że normalny szczur żyje tylko trzy lata. Parszywek jest zdecydowanie starszy. Problemem jest to, co możemy teraz zrobić? Parszywka nie ma.
Harry zastanowił się na chwilę, po czym westchnął.
- Nie możemy iść z tym do Dumbledore’a i McGonagall – powiedział. – Porozmawiam z profesorem Lupinem. I tak spóźniliśmy się z inną dyskusją.
^^^
Harry’emu i Hermionie zajęła cały kolejny dzień przekonanie Rona, że Krzywołap nie miał nic wspólnego ze śmiercią Parszywka. Choć Ron nadal był zły, to zmusiło Harry’ego i Hermionę zatrzymać przed nim podejrzenia Harry’ego. Hermiona potwierdziła badaniami, że nie ma zarejestrowanego animaga szczura, ale po spojrzeniu na listę, Harry zauważył, że nie ma też żadnego jelenia czy dużego czarnego psa. Oczywiście Harry zatrzymał tę część dla siebie. Nie miał zamiaru przyznawać się Hermionie, że rozmawiał w cztery oczy z Syriuszem Blackiem.
Pod koniec tygodnia po lekcji Obrony, Harry spojrzał na Hermionę i skinął głową. Pojęła wskazówkę i odkiwnęła mu, zanim wyprowadziła Rona z klasy, zostawiając Harry’ego samego z profesorem Lupinem. Biorąc głęboki oddech, Harry podszedł do młodego nauczyciela, który pakował się, nie zauważając, że nie jest sam.
Była jeszcze szansa, by się wycofać, co Harry poważnie rozważał. Wiedział, że to zdenerwuje mężczyznę. Był przygotowany na to, że profesor Lupin nazwie go kłamcą, ale musiał wiedzieć. Jedyną rzeczą, o której Harry mógł myśleć było potwierdzenie lub zaprzeczenie oskarżeniom Blacka. Profesor Lupin pomagał w tworzeniu Mapy Huncwotów, więc kogo lepiej zapytać jak nie jednego z twórców?
- Eee… Profesorze? – zapytał cicho Harry, sprawiając, że profesor Lupin szybko się odwrócił. – Możemy porozmawiać?
Lupin patrzył na Harry’ego przez chwilkę, zanim oparł się o biurko.
- Tak, przypuszczam, że powinniśmy już od dawna – powiedział i wyciągnął różdżkę. Ruuchem nadgarstka zamknął i zablokował drzwi. – Lepiej usiądź, Harry.
Harry zastosował się, gdy profesor Lupin przyciągnął krzesło, tak że siedzieli naprzeciwko siebie. Żaden nie odezwał się przez kilka minut. Harry wiedział, co musi powiedzieć, ale znajdując sposób, stało się to nagle trudne. Było tak wiele do powiedzenie, że Harry nie wiedział, od czego zacząć.
- Harry, to, co mam zamiar powiedzieć, może być trudne, ale proszę byś mnie wysłuchał – powiedział Lupin przerywając ciszę. Założył ręce, pochylając się bliżej, i nie spuszczał wzroku z Harry’ego. – Mówiłem ci, że twój ojciec stał się animagiem, by mi pomagać, co było prawdą, ale nie był sam. Syriusz Black i Peter Pettigrew też przeszli przez ten proces. Peter zmieniał się w szczura, a Black… cóż… Black transmutował się w czarnego psa podobnego do Ponuraka. – Lupin wyciągnął rękę i dotknął dłoni Harry’ego. – Harry, mam powody, by sądzić, że Black i Midnight są jednym.
Nastała kolejna cisza. Jeśli profesor Lupin czekał na wybuch, będzie rozczarowany.
- Wiem – powiedział Harry cicho.
Oczy profesora Lupina rozszerzyły się.
- Co? – zapytał ze zdziwieniem. – Wiesz? J-jak? Nigdy nikomu nie powiedzieliśmy.
Harry westchnął spuszczając wzrok.
- Midnight był jedynym, kto wiedział, gdzie ukrywam moją różdżkę – przyznał. – Kiedy profesor Dumbledore powiedział, że Black użył mojej różdżki… to było jedyne wyjaśnienie. Nikt, nawet Dursleyowie, nie wiedział o mojej kryjówce. Midnight był w moim pokoju, gdy w jedną noc wyciągałem pracę domową i widział… wszystko. Pomyślałem, że skoro to pies, to nie ma znaczenia. Nigdy nie myślałem…
Lupin trzymał głowę w rękach, patrząc na stół.
- Dlaczego nie powiedziałeś? – zapytał cicho.
- A dlaczego pan nie powiedział? – odparował Harry.
Profesor Lupin, poruszony, spojrzał na Harry’ego.
- Przez sposób, w jaki mówiłeś o Midnightcie – powiedział. – Mogłem widzieć, jak bardzo martwisz się o psa. Nie chciałem zniszczyć tego, mówiąc prawdę. Już i tak przeżywałeś to bardzo i chciałem chronić przed wszelkimi kolejnymi zmartwieniami. Gdybym wiedział, że wiesz, postarałbym się pomóc ci w uporaniu się z tym.
Harry odwrócił wzrok. Szczerze, byłoby to łatwiejsze, gdyby nie znał prawdy o Midnightcie.
- Wiem – powiedział cicho, - ale byłem zażenowany. Zaufałem całkowicie zbłąkanemu psu bez większego namysłu. W tamtym tygodniu zapomniałem, że w naszym świecie ludzie mogą zmieniać się w zwierzęta. Midnight nie patrzył na nie jak wszyscy inni. Nie widział mnie jako Chłopca, Który Przeżył czy dziwaka. Dla niego byłem normalny.
- Harry, nie umiem wyjaśnić, dlaczego Black zrobił, co zrobił – powiedział Lupin łagodnie. – Nie wiem, dlaczego cię wspierał i starał się ochronić przed twoim wujem. Nawet jego zachowanie w Halloween było specyficzne. Chciałbym mieć na to wszystko odpowiedzi, ale nie mam. Nawet Dumbledore nie rozumie działań Blacka. To niepodobne do niego po prostu siedzieć i czekać.
Przygryzając dolną wargę, Harry przygotował się na wrzask, który miał nadjeść. To wtedy uderzyło Harry’ego, co może się zdarzyć. Co, jeśli profesor stanie się zbyt wściekły? Co, jeśli Lupin już nie będzie chciał być jego opiekunem? Odpychając tę myśl, Harry zamknął oczy i pomodlił się, by to się nie stało.
- A co jeśli był jeszcze ktoś inny? – zapytał nerwowo.
Lupin spojrzał na Harry’ego podejrzliwie.
- Jak kto? – spytał powoli.
Harry sięgnął powoli do torby i wyjął pusty pergamin, który skrywał Mapę Huncwotów. Ruchem nadgarstka Harry dostał różdżkę w rękę i stuknął nią  pergamin, kładąc go na stole.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego – powiedział cicho i patrzył, jak pojawia się Mapa Huncwotów. – Pomagał pan ją zrobić, prawda? Jest pan jednym z nich… jak mój tata.
Profesor Lupin potarł czoło, siadając wygodniej na krześle.
- Skąd ją masz, Harry? – zapytał. – Wydaje mi się, że pamiętam, że Filch skonfiskował ją dobre parę lat temu.
- Od Freda i Geogre’a – odparł Harry nerwowo. – Myśleli, że mógłbym jej użyć, by wymknąć się do Hogsmeade… czego nie zrobiłem. N-nie mógłbym używać jej w taki sposób. Była mojego taty i zbyt boję się dementorów.
Lupin przytaknął.
- Rozumiem – powiedział spokojnie, - i wierzę ci. Więc, mogę zakładać, że miałeś ją jakiś czas. Czemu przynosisz mi ją teraz?
Harry odetchnął nim kontynuował. Do tej pory Lupin przyjmował to lepiej niż się tego spodziewał.
- M-muszę wiedzieć o niej wszystko – powiedział szybko. – Czy ludzie na mapie są na niej naprawdę czy mapa oszukuje? Mówił pan, że Huncwoci byli żartownisiami, więc nie wiem, czy jest to żart, że ludzie pojawiają się tam, gdzie ich nie ma.
- Mapa nigdy nie kłamie, Harry – powiedział Lupin ostrożnie. – Dlaczego to kwestionujesz? Kogo zobaczyłeś?
- Petera Pettigrew.
Profesor Lupin popatrzył na Harry’ego zanim westchnął i schował twarz w dłoniach. Było jasne, że Lupin rozpaczliwie próbuje utrzymać emocje pod kontrolą, co sprawiło, że Harry poczuł się jeszcze bardziej zawstydzony. Wolałby, żeby profesor Lupin nakrzyczał na niego, więc wiedziałby, co jego opiekun myśli. Nie wiedział, czy Lupin jest zły, rozczarowany czy po prostu zszokowany.
- Jesteś pewny? – zapytał Lupin spokojnym i cichym głosem. – Czy jesteś całkowicie pewien, że widziałeś na mapie Petera?
Harry przytaknął.
- To było tej nocy, gdy Parszywek, er, zniknął – powiedział niespokojnie spuszczając wzrok. – To szczur Rona. Kiedy powiedział mi pan, że mój tata był animagiem, a ponieważ Black też nim jest… no… J-ja już nie wiem, co o tym myśleć. Jest jeszcze coś… ale n-nie mogę panu powiedzieć. Będzie pan zły. Znienawidzi mnie pan.
Lupin ukląkł obok Harry’ego i położył mu rękę na ramieniu.
- Harry, posłuchaj mnie – powiedział łagodnie. – Nigdy nie mógłbym cię znienawidzić. Obiecuję, że cokolwiek to jest, możemy przejść przez to razem, ale musisz mi powiedzieć. Mogę ci pomóc, szczeniaku. To robi rodzina. Pomagają sobie wzajemnie. Wiem, że zatrzymałem pewne rzeczy przed tobą, ale tylko próbowałem cię chronić. Obiecuję, że cokolwiek powiesz, to zostanie między nami.
Kręcąc powoli głową, Harry zignorował spływające łzy. Nie chciał zezłościć profesora Lupina, ale po prostu nie mógł już dłużej tego zatrzymywać. To było po prostu zbyt trudne. Potrzebował kogoś, kto mu powie, że postępuje słusznie.
- O-opuściłem zamek – przyznał Harry. – W ostatni weekend, kiedy odwołał pan naszą lekcję. P-poszedłem do Lasu.
- W porządku – powiedział Lupin cierpliwie. – Dlaczego chciałeś tam iść? Z tego co słyszałem, wiesz więcej niż ktokolwiek inny o niebezpieczeństwach Lasu.
Harry zamknął oczy, a więcej łez spłynęło po jego policzkach. Nie było już odwrotu.
- P- poszedłem tam, b-bo czekał tam na mnie Midnight – powiedział drżącym głosem. – W-widziałem go tamtego wieczora po treningu i powiedziałem mu, żeby na mnie poczekał. Musiałem wiedzieć, dlaczego, dlaczego zdradził moich rodziców i dlaczego mi pomógł. To nie miało żadnego sensu. Dlaczego ktoś, kto chce mojej śmierci, ratuje mnie przed wujem?
- Więc Black dobrowolnie poszedł do Lasu i po prostu czekał na ciebie? – spytał Lupin z niedowierzaniem. – Harry, zdajesz sobie sprawę, w jakie niebezpieczeństwo się postawiłeś?
Harry przytaknął.
- Nie wiedział, że wiem, że jest Blackiem – kontynuował. – Kiedy zobaczyłem Midnighta w Lesie, oszołomiłem go, przemieniłem kamień w klatkę i go w niej zamknąłem. Wiedziałem, że Midnight mnie nie zrani, ale nie wiedziałem, co z Blackiem. Ocuciłem go i… rozmawialiśmy.
Profesor Lupin przeczesał palcami włosy i wstał.
- Co powiedział? – spytał niechętnie.
-  Powiedział, że nie był Strażnikiem Tajemnicy – odparł Harry cicho, ze spuszczoną głową. –Że to Peter. Black miał być przynętą. – Harry wzruszył ramionami, pocierając kark. – Powiedział mi, że Pettigrew był animagiem zmieniającym się w szczura. Że Peter to tak naprawdę szczur Rona, Parszywek. Że to po Parszywka przyszedł w Halloween. Dlatego mnie ostrzegł.
Opierając się o biurko, Lupin objął się ramionami i spojrzał na zrozpaczonego nastolatka.
- Harry, nie wiem, czy powinienem być bardzo zły, że podejmujesz takie ryzyko czy bardzo dumny, że to osiągnąłeś – powiedział. – O czym myślałeś idąc tam samemu? Co jeśli przyszliby dementorzy? Powiedział ci, że szczur Rona to naprawdę Pettigrew?
Harry przytaknął powoli.
- Przepraszam – szepnął. – Wiem, że złamałem zasady, ale przysięgam, że nie pomagam mu. Nie mogłem tego panu zrobić. Nie mogłem zdradzić jedynej rodziny, jaką kiedykolwiek znałem.
Profesor Lupin westchnął, kładąc dłoń na ramieniu Harry’ego i lekko ściskając.
- Chciałbym, żebyś mi powiedział zanim lekkomyślnie zaryzykujesz swoje życie – powiedział, - ale nie mogę krytykować cię za trzymanie przede mną pewnych rzeczy, bo robiłem dokładnie to samo. Od teraz, obaj bądźmy uczciwi wobec siebie. Dowiemy się, jak poradzić sobie z Syriuszem Blackiem… razem.
Czując ulgę ponad miarę, Harry owinął ramiona wokół talii Lupina i poczuł, że opiekun oddaje uścisk. Profesor Lupin nie nienawidzi go. Harry wiedział, że zajmie trochę pracy, zanim przyzwyczai się do bycia całkiem szczerym z osobą dorosła, ale był gotów podjąć ten wysiłek. Będą pomagać sobie wzajemnie znaleźć prawdę o tym, co się naprawdę stało. Obaj wiedzieli, że nie mogą ruszyć do przodu, póki przeszłość nie zostanie całkowicie za nimi, przeszłość, która składa się z Syriusza Blacka i Petera Pettigrew.

Dziękuję za komentarze, które niezwykle mnie motywują ;)

4 komentarze:

  1. Jestesmy juz blisko konca, prawda?
    Syriusz zostanie uniewinniony?
    Uschne z niewiedzy xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że Harry nie powiedział, że Syriusz nie miał procesu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    no i Lupin w końcu dowiedział się, że Harry na tej mapie widział Pettera, jak i to, że spotkał się z Blackiem, może udać się z tym do góry...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, Remus w końcu dowiedział się, że Harry na tej mapie widział Petera...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń