Pozostała
część przerwy była nienaturalnie spokojna. Ron i Hermiona nie walczyli, co
było… złe. Wydawało się, że wychodzili z siebie, by unikać konfliktu, tak by
nie zasmucić Harry’ego w żaden możliwy sposób. Przeszli z jednej skrajności w
drugą, co sprawiło, że Harry w tym czasie chciał rwać sobie włosy z głowy.
Dlaczego nie mogli po prostu znaleźć złotego środka?
Kiedy
wszyscy wrócili po Nowym Roku, Harry został złapany przez Olivera, który był
raczej zaniepokojony faktem, że jego Szukający nie ma miotły. Szczęka Olivera
niemal nie uderzyła o podłogę, gdy Harry wyjawił swój tajemniczy prezent
świąteczny i odepchnął jakiekolwiek obawy, że jest przeklęty. Harry również
został zmuszony, do ujawienia, że profesor Lupin pomaga mu z problemem
dementorów, co wydawało się złagodzić wiele zmartwień Olivera.
Zajęcia
zaczęły się dostarczając Harry’emu niezbędnego rozproszenia. W ten sposób nie
martwił się o swoją nową miotłę w każdej wolnej chwili, tylko w każdym
momencie, gdy nie był na zajęciach. Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami spędzili
przed ogniskiem, które było pełne kochających ogień salamander, które biegały w
górę i w dół rozgrzanych do białości polan. Profesor Trelawney powróciła z zemstą
na Wróżbiarstwie. Byli teraz na czytaniu z ręki i Trelawney nie traciła czasu
czytając z dłoni Harry’ego i potwierdzając, że ma najkrótszą linię życia, jaką
kiedykolwiek widziała.
Profesor
Lupin nadal wyglądał na chorego, choć pełnia była ponad tydzień temu. Harry
musiał ograniczać obawy, ale nie mógł powstrzymać niepokoju. Jak Lupin mógł
przechodzić przez to co miesiąc? Dodatkowe obawy powróciły ze zdwojoną siłą.
Harry przypomniał sobie, że wilkołaki nie mogą mieć dzieci, ale nadal nie
wiedział nic o adopcji. Z tym wszystkim, co się działo, nigdy nie poszedł tego
zbadać.
Przeszukując
swoją torbę na książki, Harry znalazł pomarszczony pergamin, który dał mu
profesor Snape i złożył cichą przysięgę, że dowie się, czy jego tymczasowy
opiekun może zostać z nim na stałe. Teraz to była jedyna rzecz, na którą Harry
oczekiwał z niecierpliwością. To była też kolejna uciążliwa potrzeba.
-
Wiesz, zastanawiam się, czy nie dzieje się coś złego z profesorem Lupinem –
powiedział Ron, gdy szli na obiad po lekcjach. – Powiedział ci coś, Harry?
Pytałeś?
Harry
wyglądał na zakłopotanego, co Hermiona zauważyła. Musiał szybko pomyśleć. Ron
na pewno nie zaakceptuje „nie wiem” jako odpowiedź. To było jasne.
-
Eee, cóż, powiedział, że to nic zagrażającego życiu – powiedział Harry. – Ja…
eee… zostawiłem to, bo wydawało się, że nie chciał o tym mówić.
- Ach
– powiedział Ron zadowolony z odpowiedzi Harry’ego. – Cóż, myślę, że w takim
razie to dobrze.
Ron
ruszył do przodu i Harry westchnął z widoczną ulgą. Przyspieszył, by go
dogonić, ale został wstrzymany przez Hermionę. Mina na jej twarzy sprawiła, że
Harry wiedział, że nie ma sposobu, by uchylić się przed nią, tak jak przed
Ronem.
-
Zrobiłeś esej, prawda? – bardziej stwierdziła niż spytała.
Harry
spuścił wzrok kiwając głową. To wszystko, co potrzebowała Hermiona za
potwierdzenie i dalej szli na kolację w milczeniu. Obaj wiedzieli, że ktoś inny
jest świadom tajemnicy profesora Lupina i teraz złożyli przysięgę, że zachowają
ją dla siebie.
^^^
Po
obiedzie Harry’emu udało się wymknąć za pomocą peleryny-niewidki. Wiedząc, że
nie ma zbyt wiele czasu, zanim ktoś zauważy jego nieobecność, Harry pospieszył
do biblioteki i wyszukał potrzebnych mu książek. Wiedział, że podejmuje ryzyko,
ale musiał wiedzieć, jak tymczasowy
był ten układ.
Nie
trwało długo znalezienie, pozwalając Harry’emu szybko przerzucać strony, aż
znalazł rozdział o wilkołakach. Korzystając z różdżki jako jedynego światła w
dużym, ciemnym pomieszczeniu, Harry przebiegł wzrokiem przez wszystkie prawa i
regulaminy, aż dotarł do sekcji dzieci. Harry nie zauważył, że przestał
oddychać w oczekiwaniu. To była chwila prawdy. Nie było odwrotu.
Osoby zakażone okazały się być
nieprzewidywalne odnośnie ich stanu psychicznego i emocji w każdej chwili, nie
tylko podczas zdiagnozowanego okresu. Jest zatem nielegalne dla każdej
zarażonej osoby opiekowanie się małoletnim lub osobą niezdolną do troszczenia
się o siebie. Ze względu na bezpieczeństwo dziecka, wszystkie zainfekowane
osoby są zobowiązane do posiadania osób trzecich, gdy znajdują się w obecności
małoletniego. Wszystkich zakażonych, którzy naruszyli prawo, należy aresztować
i oskarżyć o lekkomyślne zagrożenie osobie niepełnoletniej.
Oto
jest. Harry nie mógł w to uwierzyć. Profesor Lupin nie tylko nie mógł mieć
własnych dzieci, nie mógł zostawać samemu z jakimkolwiek
dzieckiem. Nie będzie w stanie zostać z profesorem Lupinem. Będzie musiał
wrócić do Dursleyów. Będzie musiał wrócić do ciotki Petunii i Dudleya, którzy
wiedzą, że Vernon był w więzieniu z jego powodu.
Upuszczając
różdżkę i książkę, Harry odsunął się powoli, aż cofnął się na ścianę. Nie
potrafił myśleć, powoli osuwając się, aż usiadł na podłodze. Harry
instynktownie podciągnął kolana do piersi i siedział tam, nie potrafiąc tego
przetworzyć. Jak ktokolwiek mógłby pomyśleć, że profesor Lupin jest
niebezpieczny? Nauczyciel nie tylko podniósł głos tylko raz, i to na profesora
Snape’a.
Harry
nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że się trzęsie. To prawie tak, jakby jego
świat osunął się w gruzy. Nie wiedział, ile czasu upłynęło, a zatem nie był
świadomy, że jego zniknięcie zostało zauważone. Siedział tam w szoku, modląc
się cicho, by jego świat nie odwracał się do góry nogami. Chciał mieć rodzinę
ponad wszystko i dostał ją w postaci profesora Lupina. Wreszcie dostał to, co
zawsze chciał tylko po to, by dowiedzieć się, że to kłamstwo. Wszystko w tym
roku było kłamstwem.
Drzwi
otworzyły się i rozbłysło jasne światło, ale Harry nie poruszył się. Kroki
odbijały się echem , gdy ktoś szedł między przejściami, coraz bliżej miejsca,
gdzie Harry wciąż siedział na podłodze. Ostatecznie kroki zatrzymały się, gdy
jasne światło padło w końcu w miejsce, gdzie był Harry. Nastąpiło ciężkie
westchnięcie, a następnie odgłos przyspieszonych kroków, a światło pojaśniało.
-
Harry! – zawołał profesor McGonagall klękając obok niego. – Harry Potterze, co
ty sądzisz, że tu robisz! – Harry nie poruszył się. Nie było nawet oznak, że ją
usłyszał. – Potter! – powiedziała dobitnie, potrząsając delikatnie jego
ramieniem, ale nadal nie było reakcji.
Zaczynając
panikować, profesor McGonagall rozejrzała się i zauważyła książkę otwartą na
podłodze. Przyjrzała się bliżej stronie i natychmiast zbladła. Chwytając
książkę, McGonagall wybiegła z biblioteki znaleźć swoich współpracowników. Nie
musiała iść daleko, zanim niemal wbiegła w profesora Dumbledore’a. Tak szybko,
jak to możliwe, profesor McGonagall podsumowała to, co odkryła i podała mu
książkę.
Dumbledore
natychmiast odwołał poszukiwania i wezwał profesora Lupina, by dołączył do nich
w bibliotece. Wchodząc do biblioteki, profesor Dumbledore machnął ręką i
zapaliło się światło. Profesor Lupin wpadł do środka i pospieszył na profesor
McGonagall, póki nie zobaczył Harry’ego siedzącego na podłodze i trzęsącego
się. Nie myśląc dalej, Lupin pospieszył do boku Harry’ego i pociągnął go do
uścisku.
-
Remusie, wydaje się, że Harry dowiedział się o naszych problemach z opieką –
powiedział profesor Dumbledore z powagą.
Profesor
Lupin spojrzał na Dumbledore’a z trwogą, zanim zwrócił z powrotem uwagę na
chłopca. Poruszając się tak, że siedział twarzą w twarz z nastolatkiem, Lupin
uniósł głowę chłopca, by ich oczy się spotkały.
-
Harry, posłuchaj mnie - powiedział profesor Lupin cierpliwie. – Znajdziemy
jakiś sposób, by to obejść. Nie obchodzi mnie co mówią niektóre średniowieczne
prawa. Jesteś moim szczeniakiem i
zawsze będziesz, bez względu na to, co mówi jakiś kawałek papieru. Jesteśmy rodziną, gdzie mamy znaczenie i
to się liczy.
Harry
zdawał się otrząsnąć z szoku i pokręcił głową.
- Nie
mogę tam wrócić – powiedział trzęsącym się głosem. – Obiecałeś mi.
Profesor
Dumbledore i McGonagall dołączyli do Lupina, klękając przy Harrym.
-
Remus ma rację, Harry – powiedział Dumbledore łagodnie. – Staramy się znaleźć
jakiś sposób na obejście prawa. Mogę zrozumieć, że to dla ciebie szok, ale
musisz nam zaufać. Musisz być cierpliwy. Potrafisz to zrobić, Harry?
Harry
spojrzał na Dumbledore’a, zanim odwrócił uwagę na Lupina. Chciał im uwierzyć,
ale za każdym razem, gdy to robił, wydawał się dowiadywać kolejnego sekretu,
zatrzymanego przed nim. Profesor Dumbledore na lata ukrył istnienie Syriusza
Blacka, profesor Lupin ukrywał bycie wilkołakiem, a teraz Harry dowiedział się,
że rzeczywiście był problem z opieką nad nim. Dlaczego musiał zawsze dowiadywać
się w taki sposób? Dlaczego nikt nie potrafił być z nim szczery?
^^^
Następne
kilka dni był napięte między Harrym i kadrą nauczycielską. Harry nie wiedział,
co myśleć o tym wszystkim i powiedział to. Wiedział, że jego rodzina zrobi wszystko,
by trzymać go z dala od Dursleyów, ale faktem było, że Harry nie mógłby być
legalnie częścią tej jednej rodziny, którą znał.
Również
było prawdą, że Ministerstwo nie pozwoliłoby Chłopcu, Który Przeżył żyć z
wilkołakiem.
W
czwartkowy wieczór odbywała się kolejna lekcja Patronusa i była to
prawdopodobnie najbardziej kłopotliwa lekcja, jaką Harry kiedykolwiek przeżył.
Ani Harry, ani profesor Lupin nie wiedzieli, co sobie powiedzieć, a profesor
Dumbledore był nieobecny ze względu na spotkanie w Ministerstwie. Harry był
naprawdę zadowolony, że nie było Dumbledore’a. Naprawdę tego wieczora nie był
gotowy na jego błyszczące oczy.
Przygotowawszy
bogina Lupin miał uwolnić go, a Harry zdał sobie sprawę, że trudno mu jest
skoncentrować się na szczęśliwym wspomnieniu. Jak mógł się koncentrować przy
tym całym szaleństwie w jego życiu? Dlaczego wszystko nie mogłoby być tak
proste, jak wtedy, gdy wszyscy nienawidzili go i był niczym więcej niż
wybrykiem natury? Pewnie, to życie było straszne, ale przynajmniej nie tak
skomplikowane jak teraz.
-
Gotowy, teraz! – powiedział Lupin, otwierając pokrywę kufra zawierającego
bogina.
W
pokoju od razu zrobiło się zimno. Ciemność zamgliła obraz Harry’ego, ale
dostrzegł szybującego w jego stronę dementora, gnijącą rękę wyciąganą w jego
stronę. Nie mógł oddychać.
- Expecto Patronum! – krzyknął Harry. – Expecto Pat…
To za
wiele. Rozmyte kształty poruszały się przed nim. Męski głos wypełnił mu uszy,
brzmiący na przerażonego. „Lily, bierz Harry’ego i uciekaj! To on! Idź!
Zatrzymam go…” Dźwięki zastąpiły głos. Ktoś rozpaczliwie próbował opuścić
pokój. Drzwi otworzyły się gwałtownie. Znany piskliwy głos sprawił, że przez
Harry’ego przeszedł dreszcz.
-
Harry! Harry, obudź się!
Chwilę
zajęło Harry’emu zrozumienie, że ktoś go trzyma. Jego głowa opierała się o
czyjąś klatkę piersiową, gdy jego usta zostały otworzone i wmuszono w niego
ułamany kawałek czekolady. Ciepło powoli rozprzestrzeniło się po jego całym
ciele i Harry powoli uchylił oczy i spojrzał na zatroskaną twarz profesora Lupina.
Nie będąc w stanie powstrzymać tego dłużej schował twarz w pierś Lupina, by
ukryć obecność łez.
Profesor
Lupin trzymał chłopca ciasno i cierpliwie, czekając aż się uspokoi. Gdy tylko
poczuł, że Harry się zrelaksował, Lupin poluźnił uścisk.
- Już
dobrze, Harry – powiedział łagodne. – Tylko spróbuj i skup się na czymś innym.
Harry
potrząsnął głową i odsunął się. Nie chciał zapomnieć odważnego głosu jego ojca.
-
S-słuszałem tatę – powiedział cicho. – Zamierzał zatrzymać Voldemorta. – Ukrył
twarz w dłoniach. – Dlaczego umarli? Dlaczego Voldemort chciał mnie zabić?
Byłem tylko dzieckiem! Jak dziecko mogło być aż takim zagrożeniem?
Lupin
położył dłoń na lewym ramieniu Harry’ego i delikatnie uścisnął.
- Ale
byłeś, Harry – powiedział miękko. – Ufam, że twoja blizna jest dostatecznym
dowodem. Wiem, że to trudne, ale spróbuj pamiętać, że twoi rodzice cię kochali.
Skup się na tej miłości, Harry. Skup się na dobru, nie na źle.
Wzdychając
zmęczony, Harry przytaknął, ale nie mógł się zmusić, by spojrzeć na Lupina.
Problemem było to, że ciężko mu było nie
utykać w złych rzeczach. Wiedział to teraz. To był mechanizm obronny. Jeśli nie
miał nadziei, nie mógł być rozczarowany. Być może to był prawdziwy problem. Po
raz pierwszy od dłuższego czasu, Harry dostał nadzieję na pojęcie kochającej
rodziny. Dostał, co chciał i nigdy nie zastanawiał się, co musi się stać z jego
marzeniem, by stało się rzeczywistością.
Zerkając
w końcu w górę, na Lupina, Harry zrozumiał, że nie tylko jego nadzieje i
marzenia są zagrożone.
-
Przepraszam – powiedział. – To po prostu tak trudne. Myślałem, że mógłbym
znaleźć coś, co uczyniłoby nas rodziną, ale potem okazuje się, że nie powinien
pan nawet widzieć się ze mną bez kogoś innego… to po prostu zbyt wiele. N-nie
wiem…
Profesor
Lupin pociągnął Harry’ego do kolejnego uścisku.
- W
porządku, Harry – powiedział. – Rozumiem. Przy tym wszystkim, co się dzieje,
nie chcielibyśmy, żebyś martwił się czymś, nad czym nie masz kontroli. Chciałem
cię chronić od sposobu Ministerstwa rozpatrywania mojego rodzaju. Chyba też
mogę podziękować Severusowi, że uświadomił cię.
Harry
był ciągle spięty, gdy się odsuwał.
-
Proszę, niech się pan nie gniewa – powiedział szybko. – Pytałam o prawa
adopcyjne…
- … o
czym byś nawet nie pomyślał, by zapytać, gdyby Severus nie zdecydował się
zemścić na mnie przy mojej klasie – przerwał mu Lupin. – Harry, musisz
zrozumieć, że Severus zawsze będzie trochę niechętny wobec mnie i twojego ojca.
Naprawdę nie jest osobą wybaczającą błędy z przeszłości, co uważam raczej za
hipokryzję.
-
Czemu? – zapytał Harry.
Profesor
Lupin skrzywił się.
-
Ech, nieważne, Harry – powiedział szybko. – Zapomnij, że cokolwiek
powiedziałem. Jesteś teraz w stanie spróbować jeszcze raz, czy też powinniśmy zostawić
bogina na inny moment?
Harry
zauważył zmianę tematu, gdy ją usłyszał, ale zrozumiał, że to coś osobistego,
co nie miał wiedzieć i zostawił to.
-
Spróbuję jeszcze raz – powiedział i wstał, biorąc różdżkę z podłogi. Odwrócił
się do kufra, zamykając oczy i koncentrując się. Być może robi to źle. Może nie
potrzebował precyzyjnego wspomnienia. Może tylko potrzebował uczucia, które
dawało to wspomnienie. Przypomniał sobie uczucie, gdy profesor Lupin nazwał go
tamtej nocy „szczeniakiem”. Harry musiał się uśmiechnąć. Naprawdę czuł się jakby miał rodzinę.
Profesor
Lupin powoli wstał i podszedł do kufra.
-
Dobrze Harry – powiedział zachęcająco. – No to ruszamy. – Zdjął pokrywę z kufra
i dementor znów wypłynął.
Pokój
wypełnił się zimnem, gdy Harry otworzył oczy i stanął twarzą w twarz z
dementorem.
-
EXPECTO PATRONUM! – krzyknął. Krzyki, które usłyszał były słabe, prawie
nieistniejące. Duży srebrny cień wybuchł z końca jego różdżki i stanął między
nim a dementorem. Powoli zaczął odpychać dementora, z powrotem do kufra. Harry
nie potrafił tego wyjaśnić, ale po raz pierwszy, odkąd zaczął trenować z
boginem, nie czuł się słaby. To prawie tak, jakby wzmacniające ciepło
rozprzestrzeniło się po całym jego ciele, osłaniając go, chroniąc go.
-
Riddikulus! – krzyknął wreszcie Lupin.
Głośny
trzask wypełnił powietrze, gdy dementor zniknął, a zaraz za nim mglisty
Patronus. Opuszczając różdżkę, Harry cofnął się powoli, póki nie uderzył w
ścianę i osunął się po niej, aż usiadł na podłodze. Ledwie zarejestrował
profesora Lupina, który zmuszał zmienionego w srebrzystą kulkę bogina, by
wszedł z powrotem do kufra. Co się stało?
Profesor
Lupin odwrócił się, by zobaczyć Harry’ego i podbiegł do niego.
- To
było fantastyczne, Harry! – krzyknął radośnie, ale jego uśmiech szybko znikł,
gdy rzucił spojrzenie na twarz Harry’ego. – Harry, wszystko w porządku?
Harry
spojrzał na Lupina nerwowo.
- Co
się stało? – zapytał. – J-jak… J-ja nie…
Lupin
wydawał się załapać, co Harry stara się powiedzieć.
-
Zastanawiasz się, dlaczego nie czułeś wpływu dementorów tak bardzo, jak zwykle
– powiedział i usiadł na podłodze. – Posłuchaj Harry, to nie jest nic, czego
musisz się bać. Twoja magia po prostu dojrzewa. Teraz, gdy przychodzi to
tryska, jak gdy przeciążyłeś zaklęcia na poprzednich lekcjach.
Przestraszone
spojrzenie Harry’ego zmieniło się w zmieszane. Jeśli o normalne, to dlaczego
nic o tym wcześniej nie słyszał?
-
Więc coś takiego zdarza się każdemu? – zapytał Harry.
- W
pewnym sensie – powiedział profesor Lupin ostrożnie. – U większości magia dojrzewa
stopniowo, w miarę upływu czasu. Wydaje mi się, że szkolenie cię w lecie
przyspieszyło trochę wzrost twojej magii. To nie jest niespotykane, że zdarza
się w taki sposób, po prostu niezwykłe. Na razie musisz być po prostu
ostrożnym, by nie przeciążyć zaklęć na zajęciach.
Harry
spojrzał na swoją różdżkę nadal będącą w jego prawej dłoni. To dlatego miał
tyle problemów Zaklęciem Patronusa. Uderzyło w Harry’ego, jakie to dziwne, że w
jednej chwili nie mógł zrobić nic, a w następnej uderzał o ścianę. Jedno było
pewne, że Harry podąży za radą profesora Lupina i będzie bardziej ostrożny.
W
następny weekend był mecz Quidditcha Slytherin i Ravenclaw, w którym wygrali
Ślizgoni, ale ledwie To było dobrą wiadomością dla drużyny Gryffindoru. Gdyby
wygrał Ravenclaw miałby pierwsze miejsce w Pucharze Quidditcha. Aby zapewnić
Gryfonom zwycięstwo, Oliver Wood zwiększył do pięcie treningów tygodniowo. Z
Hermioną zalaną zadaniami domowymi, Harry uciekał się do spędzania połowy
lekcji Patronusa na odrabianiu zadań. Profesor Lupin pomagał, kiedy tylko mógł,
przez większość czasu dając mu wskazówki.
Zarówno
Harry i Ron nauczyli się trzymać z dala od Hermiony, gdy była zawalona
zadaniami, co zdarzało się bardzo często. Zawsze używała wielu stołów na
wszystkie jej przedmioty, warcząc na każdego, kto jej przerwał. Po chwili Ron
po prostu nie mógł tego znieść i zaczął mówić do Harry’ego wyrażając swoje
zaciekawienie.
- Po
prostu tego nie rozumiem – wyszeptał Ron, więc Hermiona nie mogła go słyszeć. –
Jak ona dostaje się na swoje zajęcia? Numerologia jest w tym samym momencie co
Opieka nad Magicznymi Stworzeniami, a Mugoloznawstwo wtedy, gdy Wróżbiarstwo!
To nie jest możliwe!
Harry
mógł tylko wzruszyć ramionami w odpowiedzi. W przykry sposób nauczył się
przestrzegać prywatnych tajemnic. Jeśli Hermiona czuła, że musi zachować tę
małą tajemnicę przed nimi, musiał być ku temu powód.
Oprócz
wszystkich innych rzeczy, Harry wciąż był bez miotły. Stało się nawykiem, że
Harry zerkał na profesor McGonagall codziennie na śniadaniu w nadziei, ż nic
złego nie zostało znalezione, ale otrzymywał tylko dyskretne pokręcenie głową.
Nigdy nie pytał jej wprost, chociaż kilku członków drużyny tak. Oliver był
najbardziej nieustępliwy, a zaraz za nim bliźniacy Weasley. Wszyscy wiedzieli,
że Szukający z Błyskawicą byłby niemal pewną wygraną.
Gdy
nadszedł luty, Harry zaczął myśleć, że nigdy więcej nie zobaczy miotły. Powoli
robił postępy na lekcjach Patronusa, ale ani profesor Lupin ani profesor
Dumbledore nie mogli dostrzec wyraźnego kształtu. Sfrustrowany i wyczerpany
Harry zaczynał myśleć, że nigdy nie będzie miał wyraźnego kształtu.
Zauważywszy
kwaśny nastrój Harry’ego, profesor Lupin zdecydował się zakończyć lekcję i
przedstawić Harry’emu przysmak Hogsmeade: Piwo Kremowe. Profesor Dumbledore
wyszedł, wiedząc już, że Harry naprawdę rozmawiał otwarcie tylko z Lupinem i
cicho nakłonił młodego nauczyciela, by porozmawiał ze swoim podopiecznym.
Spoglądając na chłopca, Lupin zauważył, że Harry wydawał się być pogrążony w
myślach, gdy popijał małe łyki napoju.
Pili
cicho, aż Harry przerwał ciszę.
- Co
jest pod kapturem dementora? – zapytał cicho.
Profesor
Lupin westchnął, odstawiając butelkę.
- To
trudne pytanie, Harry – powiedział w zamyśleniu. – Dementor zdejmuje kaptur
tylko, by wykonać akt, nazywany Pocałunkiem Dementora. Jest uważany za los
gorszy niż śmierć. – Spojrzał prosto w oczy Harry’ego z wyrazem współczucia na
twarzy. – Kiedy osoba otrzymuje pocałunek, jej dusza zostaje wyssana, pozostawiając
tę osobą jako pustą skorupę. To czeka Syriusza Blacka.
Harry
spojrzał na profesora Lupina w zupełnym szoku. Myślał, że sami dementorzy są
źli, ale ich pocałunek brzmiał na przerażający. Myśl o Midnightcie, opiekuńczym
i cierpliwym psie, którego znał, bez duszy, była czymś zbyt wielkim, by to
rozważać. Wiedział, że Syriusz Black jest mordercą. Wiedział, że Syriusz Black
był Midnightem, ale z jakiegoś powodu nie mógł zdobyć się na nienawiść do psa,
który tak bardzo mu pomagał na Privet Drive 4. Nie wiedział, kiedy zaczął to
tak odczuwać. Wszystko, co musiał wiedzieć to to, dlaczego Black zdradził jego
rodziców i dlaczego Black mu pomagał.
- Co
jeśli potem… er… dowiodą niewinności?? – zapytał Harry nerwowo. – Mogą otrzymać
ją z powrotem?
Lupin
wyraźnie zesztywniał.
-
Harry, dlaczego pytasz o coś takiego? – spytał ostrożnie. – Nie widziałeś
Blacka od Halloween, prawda?
Harry
potrząsnął głową, patrząc na nalepkę na Piwie Kremowym.
-
Byłem po prostu ciekaw – szepnął. – W mugolskim świecie, od czasu do czasu,
ludzie uznani za winnych są później uznawani za niewinnych. Ludzie czasem
popełniają błędy.
Lupin
odwrócił się i odchrząknął.
- To
prawda, ale mamy sposoby, by dowiedzieć się prawdy od ludzi – powiedział
niepewnie. – Jest taki eliksir nazywany Veritaserum, który jest eliksirem
prawdy. Wystarczą trzy kropelki, by osoba odpowiadała na pytania zgodnie z
prawdą.
- Och
– szepnął Harry. Mógłby powiedzieć, że profesor Lupin był zaniepokojony tym,
dokąd ta rozmowa zmierza. To oczywiste, że wszystko, co odnosi się do Syriusza
Blacka jest dla Lupina bolesnym tematem. – Przepraszam – powiedział tym samym
cichym głosem. – Chyba wciąż próbuję zrozumieć, jak to wszystko działa.
- To
całkiem zrozumiałe – powiedział profesor Lupin z uśmiechem. – Jestem naprawdę
pod wrażeniem, Harry. Niewielu pyta, jak przestępcy są traktowani w
czarodziejskim świecie. Większość uważa, że to nie ich problem, więc nie
przejmują się i nie martwią. To raczej smutne, że jest tyle osób chętnych do
krytykowania czegoś, co nigdy nie próbowali zmienić.
Harry
przytaknął. Wiedział, że profesor Lupin mówi o czymś więcej niż tylko o
przestępcach. Mówił również o niesprawiedliwości wobec wilkołaków. Bolało
Harry’ego patrzenie na tak zranionego i bezsilnego profesora Lupina. To wtedy,
Harry postanowił, że zrobi wszystko, by upewnić się, że profesor Lupin nigdy
nie będzie sam. Jego opiekun miał rację. Byli rodziną w każdym tego słowa
znaczeniu.
Tak, wszystko byłoby pięknie gdyby wszystkim przestępcom podawano Veritaserum i wytaczano procesy. Tylko kto zapomniał o tych "nieważnych" czynnościach w przypadku Blacka?
OdpowiedzUsuńLubie to opowiadanie, dlatego będę czekać na kolejne rozdziały. Życzę powodzenia w pracy przy tłumaczeniach.
Hej,
OdpowiedzUsuńświetnie, oby udało im się onejść to prawo, Harry jest załamany, no właśnie czemu Black nie dostał tego eliksiru? haha Krzywołap uparcie poluje na penego szczura...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Oj tak, jesteście rodziną, na dobre i na złe :D
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, mam nadzieję, że udała im się obejść to prawo, och Harry jest załamany, ale no właśnie czemu Black nie dostał eliksiru? brawo Krzywołap poluj dalej na pewnego szczura...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Elizabeth bardzo przejęła się zniknięciem tego medalionu... taka radość jak Lizz jest szczęśliwa... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, mam nadzieję, że jednak uda im się obejść to prawo, Harry jest bardzo załamany, zastanawia mnie kwestia czemu Black nie dostał eliksiru? brawo Krzywołap :) poluj dalej na pewnego szczura...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza