Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

środa, 31 stycznia 2018

NDH - Rozdział 62


Harry przeciągnął się i uśmiechnął sennie, nie otwierając oczu. Było mu wygodnie, ciepło i tulił się do czyichś ramion. Czuł się bezpieczny i szczęśliwy, jakby był to pierwszy dzień letnich wakacji. Wtulił się mocniej i kilka razy wciągnął głębiej powietrze, ciesząc się słodkim, cytrusowym zapachem wokół niego, po czym jego oczy otworzyły się gwałtownie z zaskoczeniem.
- Mamusia?
Ku jego zaskoczeniu, rzeczywiści trzymała go Lily. Jej twarz wyglądała dokładnie jak na zdjęciach, choć jednocześnie śmiała się i płakała z powodu jego zdumionej twarzy. Nad jej ramieniem, obserwował go uśmiechający się szeroko James.
- Hej, Rogasiątko! Zastanawialiśmy się, kiedy się obudzisz.
- Mama! Tata! - Harry rzucił się na nich i pierwszy raz, od kiedy pamiętał, wiedział, jak to jest być pochłoniętym przez ramiona rodziców.
Przez długą chwilę, trójka nie potrafiła robić niczego oprócz tulenia się, płakania i bełkotania do siebie czułych słów.
- Mamo, pachniesz dokładnie jak twój sweter! - wyrzucił z siebie Harry, po czym zarumienił się z głupoty tego komentarza.
Jego mama tylko roześmiała się - był to słodki dźwięk, przypominający odgłosy wiosny - i powiedziała:
- Musisz za mnie podziękować za niego Molly. Nie miałam pojęcia, że trzyma go dla ciebie.
Znów dużo tulili się, ściskali i szeptali słowa miłości, ale powoli Harry zaczynał być świadom kogoś łkającego z rozpaczą z oddali. Mimo radości, Harry nie mógł powstrzymać rozproszenia. Rozejrzał się, ale nie zobaczył nic poza słoneczną łąką, rozciągającą się poza zasięg wzroku. Razem z rodzicami siedzieli na kocu piknikowym pod bezchmurnym niebem.
- Mamo? Tato? Kto tak płacze?
Lily i James wymienili spojrzenia.
- To Severus, kochanie. Opłakuje cię - wyjaśniła łagodnie Lily.
Pomimo szczęścia z powodu ponownego połączenia się z rodzicami, Harry poczuł ukłucie niepokoju. Jego biedny tata!
- Jest coś, co mogę dla niego zrobić?
- Cóż, tak, Harry, jest pewna rzecz - powiedział powoli James, jedną ręką obejmując ramiona chłopca. - Możesz do niego wrócić, jeśli chcesz.
Harry zamrugał zdezorientowany.
- Mogę? Ale myślałem, że dostałem Avadą. - Jego rodzice pokiwali trzeźwo głową. - I wciąż mogę wrócić?
Lily i James ponownie skinęli głowami, a Harry poczuł przytłaczającą go falę bólu. Jeśli mógł wrócić, dlaczego rodzice nie wrócili do niego?
Jakby mogli czytać w jego myślach, mama i tata szybko go przytulili.
- Och, kochanie, my nie mieliśmy szansy - wyjaśniła prędko Lily. - Gdybyśmy mogli, nigdy byśmy cię nie zostawili.
- Harry, przysięgam. Gdyby był sposób, byśmy mogli wrócić, nawet jako duchy, bylibyśmy tam tak szybko, jak byłbyś w stanie obrócić swoją małą główkę - uśmiechnął się James, trącając jego nos, który był identyczny do jego własnego i wywołując u chłopca szeroki uśmiech. - Ale ty jesteś w specjalnej sytuacji, mój mały.
- Jakiej? - zapytał zdziwiony Harry.
- Synku, kiedy stary Lordzio Voldzio... - Harry zaczął chichotać na określenie Voldesnorta, jakie użył jego tata, – pierwszy raz cię przeklął, zrobił coś, czego nie zamierzał. Widzisz, starał się uczynić się nieśmiertelnym poprzez rozłamanie na kawałki swojej duszy i włożenie ich w przedmioty na przechowanie. W ten sposób, gdyby dostał Avadą, części jego duszy przetrwałyby i by nie umarł.
Harry zmarszczył nos.
- To dziwne.
James parsknął, zgadzając się z nim.
- I to jak!
- I za każdym razem, jak rozdzielał duszę, tracił coraz więcej człowieczeństwa i zdrowego rozsądku - dodała Lily.
- To wiele wyjaśnia - powiedział z uczuciem Harry. - Jest teraz naprawdę zwariowany!
- Całkowita prawda - wyszczerzył się James. - Zanim spróbował cię zabić, gdy byłeś niemowlęciem, jego dusza była w tak wielu kawałkach, że praktycznie mogłaby się rozsypać przez silniejszy wiaterek. A tej nocy, nawet tego nie zamierzając, wysłał kawałek swojej duszy w ciebie. - Pacnął Harry'ego w czoło.
- Masz na myśli moją bliznę? - zapytał Harry z szerokimi oczami. - To był kawałek Volauventa?
- Tak - powiedziała Lily, przytulając go, jakby nie chciała go nigdy wypuszczać. Harry naprawdę nie miał nic przeciwko uściskowi. Miał dwanaście lat, ale rozumiał, że mama musiała nadrobić wiele lat tulenia. - To dlatego mogłeś mówić z wężami i dlatego ten śmierdzący turban, który nosił ten stary oszust, sprawiał, że bolała cię blizna. Ponieważ w tobie był jego kawałek.
- Ugh! - Nagle Harry zapragnął wziąć gorącą kąpiel. Potarł czoło. - To zwyczajnie ohydne!
- Tak, ale to ma swoje zalety - powiedział mu James. - Kiedy ta Czerwonooka Zmora rzuciła w ciebie dzisiaj Avadę, twój horkruks pochłonął większość mocy klątwy i został zniszczony. W twoim ciele zostało dość magii krwi twojej mamy - tej samej magii, która spaliła Quirrella, kiedy próbował cię zranić - dzięki czemu pozostała magia Avady Kedavry nie wystarczyła, by cię zabić. Było blisko, ale ponieważ stary Lord Wmordęmłot nie powrócił jeszcze do końca, jego magia nie jest taka, jak wcześniej. Między magią krwi i zredukowaną mocą, jeśli chcesz tego dostatecznie mocno, możesz powrócić do świata. Jeśli nie, umrzesz, tak samo, jak my - zakończył cicho, głaszcząc dłonią włosy syna.
Harry przygryzł wargę, niepewny, co zrobić. Był nieprzytomnie szczęśliwy będąc z rodzicami - w końcu - ale również tęsknił za tatą i czuł się źle, zostawiając za sobą mężczyznę, który najwyraźniej był zdruzgotany, jeśli rozdzierające serce szlochy były jakąś wskazówką.
- N-nie wiem - powiedział w końcu. - Chcę zostać z wami, ale nie chcę zostawiać też mojego taty... znaczy profesora Snape'a.
James uśmiechnął się i delikatnie wepchnął okulary Harry'ego głębiej na jego nos.
- Możesz nazywać go swoim tatą, Harry. Nie mam nic przeciwko. Cieszę się, że jest tam dla ciebie, kiedy ja nie mogę.
Jego mama uśmiechnęła się i skinęła głową.
- Harry, nie będziemy nigdy nieszczęśliwi, jeśli znajdziesz ludzi, którzy pokochają cię tak, jak my. Będziemy tylko nieszczęśliwi wtedy, jeśli nie będziesz miał nikogo, kto o ciebie zadba.
- Co powinienem zrobić? - zapytał Harry bezradnie.
Lily pociągnęła go w swoje ramiona i pocałowała w głowę. Nie była tak - ech - rozmiękła, jak ciocia Molly, ale wciąż było to okropnie dobre uczucie.
- Kochanie, to twoja decyzja. My zawsze, zawsze będziemy cię kochać i będziemy z tobą, bez względu na wszystko.
Harry uniósł głowę.
- Naprawdę?
James wyszczerzył się.
- Yhym. Tak samo, jak widzieliśmy, jak łapiesz znicza na swoim pierwszym meczu Quidditcha... nawet bez miotły! - Trącił Lily łokciem. - Mówiłem ci, że ma naturalny talent!
Przewróciła oczami.
- James, powiedziałeś to, gdy miotły mógł używać tylko jako gryzaka. - Spojrzała na Harry'ego. - Zawsze byliśmy z tobą, Harry. Widzieliśmy, jak byłeś nieszczęśliwy z tą su... moją okropną siostrą, jej olbrzymim mężem i świniowatym synem...
James wydał z siebie chrząkający odgłos, ku wielkiej radości Harry'ego.
- Widziałeś, co zrobił mu Hagrid?
- Żałowałam, że nie zmienił Vernona w orkę Szamu i nie zostawił go duszącego się na podłodze tej strasznej chaty! - warknęła Lily.
Harry zamrugał i przysunął się nieco bliżej taty. Jego mama była okrutna, gdy stawała się wściekła - zupełnie jak ciocia Molly! James wciągnął Harry'ego na swoje kolana i owinął wokół niego pocieszające ramiona.
- Widzieliśmy, jak zaprzyjaźniasz się z innymi dzieciakami - Ronem, Hermioną i Draco... Wiedziałeś, że Neville przychodził do nas się z tobą pobawić, gdy obaj byliście mali?
- Tak? - zapytał z zaskoczeniem Harry. - Nie wiedziałem o tym!
- Och, tak. Uwielbialiście brać razem kąpiele - powiedział czule Lily, ignorując zdławione dźwięki upokorzenia chłopca. Okej, tego NIE należy wspominać Neville'owi!
- Eee, kiedy mówicie,  że mnie obserwujecie, nie chodzi wam o to, że ciągle, prawda? - zapytał Harry, nagle zdając sobie sprawę z pewnych czynności, których zdecydowanie nie chciał dzielić z publicznością, nie mówiąc o własnych rodzicach!
James zaczął chichotać, aż Lily posłała mu Spojrzenie.
- Nie, nie, Harry. Nie podglądamy w prywatnych momentach... obserwujemy cię tylko, gdy prowadzisz normalne życie.
- Och. Dobrze. To naprawdę nie ma znaczenia; tylko się zastanawiałem. - Ton Harry'ego był niezwykle swobodny, gdy starał się ukryć ogarniającą go ulgę.
- Tak, Rogasiątko. Oboje wiemy, że faceci potrzebują prywatności - uspokoił go tata, mrugając do niego. - Ale lubimy patrzeć, jak robisz jakiś żart... jak ten z Puchonami? To było zdecydowanie huncwockie!
- Albo gdy robisz coś miłego, na przykład pomagasz Neville'owi w zadaniu z zaklęć - dodała Lily. - Albo gdy razem z Sevem jecie razem śniadanie.
- I widzieliśmy jak... - Nagle James zmarszczył brwi i szybkim szarpnięciem przełożył Harry'ego przez swoje kolana.
- Hej! - krzyknął Harry, gdy jego nos został wbity w kudłaty koc. - Co... AU! - Krzyknął głośno, gdy pierwszy z kilku mocnych klapsów wylądował na jego tyłku. - Au, Tato! Przestań! Och!
Kręcił się i protestował, ale James wciąż trzymał go w miejscu, póki nie dał mu tuzin głośnych klapsów. Gdy został wypuszczony, Harry podniósł się na kolana, a obie jego ręce podążyły do znieważonego tyłka.
- To bolało, tato! - narzekał z oburzeniem
- Miało boleć - odparł surowo James. - Czyż Snape nie powiedział, że masz iść do wieży? A ty go nie posłuchałeś i zostałeś tylko po to, by podsłuchać? A potem wpadłeś do pokoju i zostałeś złapany, zamiast iść po pomoc, kiedy usłyszałeś, że ma kłopoty?
- Och. No, tak - przyznał z zakłopotaniem Harry.
- Powinieneś wiedzieć, że lepiej tego nie robić, Harry Jamesie - skarcił go ojciec. - Jesteś na tyle duży, by słuchać swojego taty i robić to, co ci kazał. Co Snape mówił ci o pakowaniu się w kłopoty? Zasłużyłeś sobie na wielkie lanie za swoje zachowanie.
Harry zwiesił głowę i wydął wargi. To nie było fair. Był martwy - cóż, prawie -  a mimo to dostał lanie. Wydawało mu się złe iść do zaświatów z obolałym tyłkiem. Czy bycie zaavadowanym nie było dostateczną karą?
Poza tym, klapsy były dla małych dzieci. Miał dwanaście lat, na litość Merlina. Nawet jego tata nie uderzył go od wieków, od wydarzenia, jak niemal podążył za wężem Voldemolda do Komnaty, a to było w ubiegłym roku, gdy był małym pierwszakiem! Tata powinien wiedzieć, że lepiej nie używać na nim takiej dziecinnej kary… zwłaszcza, że tak mocno piekła. Harry potarł swoje szczypiące pośladki, bardzo sobie współczując.
James przewrócił oczami i pociągnął nadąsanego syna do uścisku. Wiedział, że zjeży się na karę.
- Podejrzewam, że to i tak moja wina - westchnął. - Te lekkomyślne geny należą czysto do Potterów.
- Naprawdę? - zapytał Harry, zerkając przez swoją grzywkę. Początkowo opierał się uściskowi, ale nie mógł jeszcze dłużej gniewać się na któregokolwiek z rodziców, nawet po otrzymaniu klapsów.
James skinął głową, a jego oczy rozbłysły trochę jak Dumbledore'a.
- Tak, choć ja nigdy nie nazwałem Voldemorta „chorym pojebem”, nie mówiąc o „********”.
- Tata powiedział, że mogę używać takiego słownictwa w kierunku Voldesnorta – powiedział szybko Harry. – Tylko nie w innych wypadkach.
Poczuł ulgę, widząc, że oboje jego rodzice wydają się bardziej rozbawieni niż przerażeni jego doborem słów.
- Mówiłam ci, że uczenie go takich fraz jak „odwal się”, kiedy był malutki, będzie miało długoterminowe skutki – powiedziała Jamesowi Lily, dając mu kuksańca w bok.
- Naprawdę to robiłeś? – zapytał tatę zachwycony Harry.
James roześmiał się.
- Pewnie! Cóż, to tak naprawdę wina twojej mamy – droczył się. – To był jej pomysł, żeby odwiedzili nas Petunia i jej prosiakowaty mąż. Upewniłem się, że będziesz przygotowany.
Harry roześmiał się tak głośno, że niemal się zakrztusił.
- Więc widzisz, Harry, to te potterowe geny za każdym razem wpędzały cię w kłopoty.
- Dużo wpadałeś w kłopoty, gdy byłeś dzieckiem, tato? – zapytał ochoczo Harry.
- Och, tak. Łapa nie opowiedział ci jeszcze nawet połowy historii. Mieliśmy kilka niezłych tarapatów, a mój tata nie był ani trochę tak miękki dla nas jak Snape jest dla ciebie – powiedział James, dając Harry’emu kuksańca w brzuch. – Jednego lata razem z Syriuszem dostaliśmy tak wiele razy lanie, że praktycznie zapomniałem, jak się siada.
Harry wyszczerzył się. Już nie miał aż tak wiele przeciwko klapsom. Dla Potterów to była praktycznie tradycja.
Potem łagodne palce wsunęły się pod jego brodę i odwróciły jego twarz w kierunku jego matki.
- Mam nadzieję, że czegoś się nauczyłeś, Harry – powiedziała surowo Lily, – ­­i jeśli wrócisz, nie będziesz taki głupiutki.
- Tak, mamo – zgodził się cicho Harry. Obiecałby jej wszystko, byleby tylko zobaczyć, jak się do niego uśmiecha.
- Dobrze – powiedziała, dając mu całusa w policzek.
Harry pokręcił się, przybierając nieco wygodniejszą pozycję, omijając miejsca, w których ręka Jamesa padła najmocniej.
- Jeśli wrócę, tata pewnie również mnie zleje. Nie znosi, gdy robię coś głupiego lub niebezpiecznego lub go nie słucham, a zrobiłem wszystko na raz – westchnął, brzmiąc tak żałośnie, jak tylko mógł.
Jak miał nadzieję, natychmiast przytuliły go dwie pary ramion. Zrobił wszystko, by powstrzymać wchodzący mu na twarz ironiczny uśmieszek, gdy jego rodzice cmokali i roztkliwiali się nad nim.
- Sądzę, że nie masz się czym martwić – uśmiechnęła się do niego Lily. – Wiesz, że Sev jest dużym mięczakiem i będzie zbyt zajęty tuleniem cię, żeby cię karać.
James skinął głową.
- A jak myślisz, dlaczego dałem ci klapsy? – zapytał. Teraz Snape nie będzie czuł się co do tego zobowiązany. Otrzymałeś swoją karę, prawda?
Harry pojaśniał na tę myśl. Jego tata nigdy nie ukarałby go dwa razy za to samo, a wiedząc, że James dał mu klapsa – i to o wiele mocniej i dłużej niż on by to zrobił! – z pewnością wystarczy.
- Jesteście pewni, że nie będziecie zdenerwowani, jeśli wrócę? – zapytał Harry, a jego głos zadrżał nieco. – Naprawdę nie chcę was opuszczać, wiecie?
- Och, kochanie, nigdy nas nie opuścisz, a my nigdy nie opuścimy ciebie – obiecała Lily, odpychając łzy.
- To prawda – przysiągł James, mrugając do Harry’ego. – Utknąłeś z nami, Rogasiątko. Zawsze będziemy z tobą i zawsze będziemy cię kochać. I pewnego dnia – wiele lat od teraz, znów będziemy razem.
Harry pociągnął na nosie.
- Obiecujecie?
- Obiecujemy. A do tego czasu, będziesz zbyt duży na klapsy, bez względu na to, co zrobisz – wyszczerzył się James.
Harry odpowiedział równie szerokim uśmiechem.
- Nie będę zbyt duży dla was, byście ze mną polatali, prawda?
James zagwizdał.
- Nigdy nie jest się za dużym na latanie! Nie dowiedziałeś się jeszcze tego? – Potargał włosy Harry’ego. – Mimo wszystko, jesteś moim dzieckiem.
Lily uderzyła go w ramię.
- Czy kiedykolwiek w to wątpiłeś? – zapytała chłodno.
James przełknął ciężko.
- Ach, eee…
- Cóż, trochę chciałbym wrócić i dowiedzieć się, jaka jest moja animagiczna forma – powiedział szybko Harry, ściągając uwagę mamy. – Ukończyć szkołę i w ogóle.
- Och, Harry, to całkowicie zrozumiałe – zapewniła go Lily. Za jej plecami, James udał, że ociera czoło i bezgłośnie podziękował synowi.
Harry wyszczerzył się.
- Wiesz – powiedziała tęsknie Lily, ­– chciałabym być babcią…
Szeroki uśmiech chłopca zniknął i zaczął wyglądać na przerażonego.
- Jeszcze nie przez długi czas – zapewnił go James, klepiąc po plecach.
- Nie, nie, nie ma pośpiechu – zgodziła się Lily. – Ale któregoś dnia – powiedziała dosadnie.
- Tak – wykrztusił Harry.
 - Jeśli wrócisz, będziesz musiał przywitać się za mnie z Łapą i Lunatykiem – powiedział mu James.
- I musisz pamiętać, by podziękować za mnie Molly za sweter – dodała Lily. – I powiedzieć Severusowi, że był moim pierwszym i najlepszym przyjacielem i że zawsze będę go kochać – zakończyła ze słodki, smutnym wyrazem twarzy.
Harry pokręcił się. To była okropnie ckliwa wiadomość.
- A ode mnie możesz mu powiedzieć, że jest najlepszym tatą, jakiego mogłeś mieć – wtrącił James.
Harry rozpromienił się. Wiedział, że jego tata chciałby to usłyszeć.
- I powiedz mu, że kazałem mu być dla ciebie bardziej surowym – dodał James, w większości dlatego, by zobaczyć, jak Harry się dąsa.
- Taaatooooo! – narzekał Harry. Usłyszał, jak James wybucha śmiechem.
- Zbyt łatwo z tobą pogrywać, synu – wyszczerzył się James, wciągając Harry’ego w kolejny uścisk.
- Cóż – Harry w końcu zmusił się, by powiedzieć te słowa, – chyba wrócę, w takim razie. – Uwielbiał być ze swoimi rodzicami – byli wszystkim, na co miał nadzieję. Jego mama była tak miękka, łagodna i kochająca, podczas gdy jego tata był zabawny i się z nim droczył, ale wiedział, że będą z nim bez względu na to, gdzie pójdzie. Wiedział też, że ostatecznie znów ich zobaczy.
Już tęsknił za swoim tatą i przyjaciółmi, chciał nauczyć się więcej zaklęć, zobaczyć, czy razem z Ronem i Draco mogą przekonać Puchonów do wypowiedzenia wojny Krukonom i naprawdę chciał otrzymać więcej lodów z owocami i bitą śmietaną, które obiecał mu Snape… Wydawało mu się po prostu złe umrzeć z niewykorzystaną kartą podarunkową u Fortescue’a.
- Ale, eee, nie muszę iść w tej sekundzie, prawda? – zapytał nieco nieśmiało.
Mama uśmiechnęła się do niego.
- Sądzę, że mamy czas na ostatnie przytulenie się, prawda?
Harry wyszczerzył się i skinął głową.
W końcu westchnął i uwolnił się. Mama odgarnęła grzywkę z jego czoła i ostatni raz go pocałowała oraz dała ostatnie zadanie.
- Chcę, Harry, żebyś znalazł Sevowi jakąś miłą dziewczynę. Dorastasz i niedługo będziesz mieszkał na swoim. Chcę się upewnić, że Sev będzie miał kogoś, jak już dorośniesz.
Szczęka Harry’ego opadła. Nagle w porównaniu z tym zabicie Volauventa nie wydawało się tak trudne.
- Jak mam to zrobić? – zapytał przerażony.
James tylko westchnął.
- Nie kłóć się z kobietą, synu. Nigdy nie wygrasz.
- Ale… ale… - wybełkotał Harry.
- Nie musisz zrobić tego teraz, ale zacznij o tym myśleć i zaciągnij Minervę i Molly do pomocy. Ta Brunhilda jest całkiem miła, ale na wszelki wypadek, powinieneś znaleźć też inne kandydatki. Wiesz, może lepiej znaleźć kogoś spoza Brytanii – zadumała się Lily, – żeby odciąć się od tej całej wojny. Może kogoś z Kanady? Albo Nowej Zelandii? Sev zawsze chciał pojechać tam, by studiować lokalne składniki do eliksirów i uczyć się o obronnej magii Maorysów. Tak, tam najpierw spróbuj. Sprawdź, czy możesz go namówić na zabranie cię na wakacje do Nowej Zelandii.
Harry bezsilnie pokiwał głową.
- Dobrze, mamo.
James wyszczerzył się z aprobatą, a Lily uścisnęła go mocno.
Potem Lily pocałowała syna ostatni raz. James potargał takie same jak jego niesforne włosy i bez kolejnych fanfar, Harry odkrył, że wrócił do ciała.
Jęknął i zamrugał. Głowa naprawdę go bolała i nie był do końca pewny, co się właśnie stało. Wszystko w jego umyśle wydawało się w pewien sposób zagmatwane.
Ale potem usłyszał syczący głos Volauventa, szydzący z jego taty, zduszony krzyk Lucjusza Malfoya, kiedy jakiś śmierciożerca go przeklął, a chłodna, płonąca wściekłość nagle zalała Harry’ego.

CDN…



Jutro pojawi się ostatnia część, a pojutrze - epilog :D

7 komentarzy:

  1. OMG
    Wiedziałam że Harry nie umrze ale Wow w jakim stylu ! Genialne no i tyle,już się nie mogę doczekać 💚💕
    FangirlRe

    OdpowiedzUsuń
  2. aaaa o masakra! ale super, to spotkanie z rodzicami, no i śmieszne:D świetna rozmowa między nimi:)
    i tak szybko ostatnie rozdziały, super:)
    Pozdrawiam, Magda:)

    OdpowiedzUsuń
  3. och rozdział światy choć momentami przesłodzony ale ogólnie okej już nie mogę się doczekać jak Harry skopie dupę Czernego pana dziękuje za rozdział i pozdrawiam Gosia

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział. Rozmowa z rodzicami była zarówno zabawna jak i wzruszająca. Dziękuję za tłumaczenie.
    Serena

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że Harry przeżyje :D Biedny, kochany Sev opłakujący Harry'ego... Och, kocham go <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahahahaha!! Te zmienione imiona Lordziny... Hahaha!!! Przegenialne!! XD
    Ooochh... Jak to miło, że mógł pogadać z rodzicami... To było takie piękne
    Hihihi, Harry się wkurzył, huh~? Ciekawe, co teraz zrobi :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniały rozdział, och żyje Harry i to dzięki kawałku duszy Voldemorta, fajnie przedstawione spotkanie z rodzicami wspaniale...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń