Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

wtorek, 16 maja 2017

SR - Rozdział 1 - Lato w Hogwarcie

Wszem i wobec oznajmiam, że równolegle z tłumaczeniem NDH będzie się pojawiać kontynuacja Nocnego Strażnika, czyli Sprawdzian Reprezentanta!
Enjoy!


Ciepłe, letnie dni były upragnionym czasem dla wszystkich, jeśli nie było się Harrym Potterem. Dla normalnego nastolatka idealna pogoda oznaczałaby sporty na zewnątrz, opalanie się, czy po prostu spędzanie czasu z przyjaciółmi, ale Harry nie był normalny, nawet według standardów magicznego świata, co wiele mówiło. Większość uczniów szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie wróciła do domu na czas wakacji, ale Harry został. Podczas zeszłych wakacji w jego poprzednim mieszkaniu, na Privet Drive numer 4, wszystko szło w złym kierunku. Jego wuj, Vernon Dursley, postanowił wyładować złość na Harrym i gdyby nie ingerencja Syriusza Blacka, Harry wątpił, czy byłby teraz żywy. 
Syriusz Black uciekł z czarodziejskiego więzienia, Azkabanu (był pierwszym, który tego dokonał), by chronić Harry'ego, swojego chrześniaka, choć wszyscy wierzyli w coś zupełnie innego. Przez dwanaście lat cały czarodziejski świat myślał, że Syriusz zdradził rodziców Harry'ego czarnoksiężnikowi, Voldemortowi, a następnie zabił trzynastu mugoli (niemagicznych ludzi) i czarodzieja Petera Pettigrew, za pomocą jednego zaklęcia. W rzeczywistości to Peter był zdrajcą, wrobił Syriusza w zbrodnię, pozorując własną śmierć. Pozostawał w swojej animagicznej formie przez dwanaście lat, mieszkając z rodziną Weasleyów. Gdy ujawniono prawdę, w końcu dano Syriuszowi proces, uznano go za niewinnego i przyznano mu prawną opiekę nad Harrym, chroniąc chrześniaka przed odesłaniem go z powrotem do Dursleyów, ponieważ tymczasowy opiekun Harry'ego, Remus Lupin, nie był w stanie ubiegać się o tą pozycję. 
Remus Lupin był z Harrym na dobre i na złe, zapewniając mu rodzinę, której tak bardzo potrzebował. To niemal niezwykłe, jak bardzo oboje byli do siebie podobni. Oboje czuli się samotni i niezrozumiani, cierpieli bardziej, niż inni mogli to zrozumieć. Oboje byli oceniani przez pryzmat czegoś, nad czym nie mieli kontroli. Harry był chłopcem, który przeżył, a Remus wilkołakiem. Ten wyrok uniemożliwiał Remusowi zaadaptować Harry'ego, swojego szczeniaka. 
To skutkowało raczej wyjątkowym układem. Syriusz Black był legalnym opiekunem Harry'ego, ale miał tendencję do zachowywania się bardziej jak dziecko niż dorosły, co sprawiało, że Remus Lupin był rodzicem zarówno dla Harry'ego jak i Syriusza. Remus był głosem rozsądku i zazwyczaj Harry go popierał. Kiedy tak się działo, Syriusz wiedział, że lepiej się z nimi zgodzić, ponieważ wszyscy trzej byli bardzo uparci. Harry w końcu poddawał się, gdy Syriusz zmieniał się w Łapę (albo Midnighta, jak Harry nadal go nazywał), ale Remus nie dawał się przekonać. 
Normalnie uczniom nie pozwalano zostawać w Hogwarcie na czas wakacji, ale profesor Dumbledore, dyrektor Hogwartu, poprosił o to, ponieważ potrzebował pomocy opiekunów Harry'ego. Harry nie wiedział w czym, jednak widział, że Syriusz jest tym niezaprzeczalnie podekscytowany. I Syriusz i Remus obiecali mu, że gdy tylko będą mogli, zdają mu z tego relację, ale nadal irytowało go to, że nie wiedział nic na ten temat. Komu miałby powiedzieć? Tylko przyjaciele Harry'ego, Ron Weasley i Hermiona Granger, wraz z rodziną Rona wiedzieli, że Harry tak naprawdę mieszka w Hogwarcie. Jeśli chodziło o wszystkich innych, Harry spędzał lato w Domu Rodowym Blacków, w miejscu, którego nigdy nie widział i, według Syriusza, nigdy nie chciał widzieć. 
Spędzanie lata w Hogwarcie było dla Harry'ego zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. W przeciwieństwie do innych czarodziei i czarownic poniżej siedemnastu lat, Harry mógł używać magii podczas wakacji tak długo, jak był na terenie szkoły. Jednak bycie w Hogwarcie wiązało się z niekończącymi się treningami, które prowadził Syriusz, zwłaszcza, gdy była ładna pogoda. Syriusz uwielbiał pojedynkować się na zewnątrz, by nauczyć Harry'ego wykorzystać wszystko wokół siebie.
To nie tak, że Harry nie był wdzięczny za to, co Syriusz dla niego robił albo że nie uczył się czegoś nowego na każdej sesji. Faktem było, że Syriusz był tak dobry w tym, co go uczył, że Harry nie miał żadnych szans na pokonanie mężczyzny. Codziennie Harry był sam z siebie rozczarowany, nie ważne, jak mocno Syriusz zapewniał go, że robi postępy. 
Dzisiejszy dzień nie był inny. Syriusz wysłał Harry'ego na błonia dając mu dziesięć minut na ukrycie się i zapoznać z terenem zanim Syriusz przyjdzie go szukać. Las był zakazany tak samo, jak wszystkie miejsca za bramą frontową. Harry nie chciał spowodować żadnych szkód, więc ukrycie się gdzieś blisko zamku nie wchodziło w rachubę. Nie był dobrym pływakiem, więc jezioro też nie było korzystną opcją. Pozostawała Chata Hagrida i Bojąca Wierzba. Niezbyt wielki wybór. 
Bijąca Wierzba nie wchodzi w rachubę, a Chata Hagrida jest zbyt oczywista.
Patrząc na jezioro, Harry zorientował się, że tym razem powinien być nieprzewidywalny. Jak najszybciej pobiegł w kierunku jeziora. Miał tylko kilka minut, zanim nadejdzie Syriusz, więc nie miał wiele czasu na przemyślenie strategii. Nie mógł ściągnąć ubrań, bo to byłaby wskazówka, wskazująca miejsce jego ukrycia. Spiesząc do miejsca, gdzie z wody wystawały chwasty, Harry wszedł cicho do zimnej wody, aż woda sięgała mu do nosa, ale jego okulary pozostały suche i mógł widzieć prawidłowo. Robiąc ruch ręką, Harry chwycił w dłoń różdżkę, gotowy do jej użycia. Wiedział, że będzie musiał uzbroić się w cierpliwość, ponieważ Syriusz da mu tylko jeden strzał. 
Po niemal kolejnych dziesięciu minutach, Syriusz podszedł do jeziora z różdżką w przygotowaniu. Harry pozostał w bezruchu, obserwując, jak jego ojciec chrzestny spaceruje wzdłuż linii brzegowej niemal od niechcenia, jednakże jest bardzo czujny. Syriusz w jakiś sposób potrafił dostrzegać najmniejsze szczegóły, co nieskończenie denerwowało Harry'ego. Wystarczył jeden błąd i "lekcja" się kończyła. 
Czas zdawał się płynąć w okropnie powolnym tempie. Harry chciał, żeby Syriusz się odwrócił. Nie mógł ryzykować tego, że Syriusz zobaczy jego ruch. To był cios poniżej pasa, ale w tym momencie jedyne dobre wyjście.
Kiedy Syriusz w końcu odwrócił się, Harry musiał się powstrzymać od natychmiastowego uderzenia. Z wolnego tempa obrotu, Harry zorientował się, że Syriusz nie do końca wierzy, że jest sam. Atak nie nadszedł, więc Syriusz zaczął iść z powrotem w stronę dziedzińca. Widząc w tym swoją szansę, Harry powoli uniósł różdżkę ponad wodę i wbił ja w Syriusza. 
- Finite Incantatem. Drętwota - wyszeptał Harry. W przykry sposób nauczył się, że Syriusz zazwyczaj umieszcza wokół siebie tarczę ochronną.
Harry ledwie powstrzymał podekscytowanie, gdy czar uderzył Syriusza w plecy, sprawiając, że mężczyzna upadł na ziemię. Harry ostrożnie wyszedł z kryjówki, wciąż trzymając różdżkę w pogotowiu. Po osuszeniu ubrań szybkim zaklęciem, Harry powoli podszedł do Syriusza. Mężczyzna leżał twarzą do ziemi, nadal zaciskając dłoń na różdżce. Nie poruszał się, ale Harry wiedział, że wygląd może być myślący. Syriusz był takim typem osoby, która udawała, że jest nieprzytomna, by wygrać albo się pośmiać. 
- Accio różdżka - wyszeptał Harry. Broń Syriusza wleciała do jego otwartej dłoni. Schowawszy ją do kieszeni, Harry skierował swoją w Syriusza i powoli ukląkł, by sprawdzić puls tak, jak uczył go Remus. Remus zawsze nalegał, by sprawdzał stan zdrowia przeciwnika. Harry nie wiedział, czy to z powodu własnego doświadczenia, czy też nie. Nie był na tyle odważny, by zapytać. 
Gdy tylko Harry poczuł stały puls, wypuścił wstrzymywane powietrze. Już miał usiąść na piętach, gdy ręką szybko chwyciła go za nadgarstek i pociągnęła do przodu. Harry wylądował na plecach i spojrzał w górę, dostrzegając uśmiechniętą twarz Syriusza. Harry jęknął z irytują. Znowu schrzanił. 
- Bardzo dobrze, Rogasiątko - powiedział Syriusz, pomagając Harry'emu usiąść. - Prawie mnie miałeś. Jaki był twój pierwszy błąd?
Harry wzruszył ramionami, odwracając wzrok. Naprawdę nie potrafił ukryć swojego rozczarowania z powodu kolejnej porażki. Dzisiaj był bliżej niż kiedykolwiek, a jednak udało mu się zrobić coś źle. 
- Przepraszam, że marnuję twój czas - szepnął Harry. - Chyba nie umiem tego załapać. 
Syriusz przybliżył się do Harry'ego i uścisnął go jednym ramieniem. 
- Hej, świetnie sobie poradziłeś - powiedział uspokajająco. - To, co robimy nie jest łatwe, ale musisz się tego nauczyć. Musisz być w stanie się bronić. To jest coś, czego nie idzie nauczyć się z książki, tylko przez doświadczenie. Wszyscy mają swój własny styl. To, co dla mnie działa, niekoniecznie będzie dla ciebie. 
- Wiem - powiedział Harry zmęczonym głosem, chowając swoją różdżkę i oddając Syriuszowi jego. - Jestem po prostu tak sfrustrowany. Myślałem, że tym razem już cię mam. 
Syriusz pokiwał głową. 
- Prawie mnie miałeś - przyznał. - Tylko zapamiętaj, że nawet jeśli ktoś wygląda, jakby był nieprzytomny, nie oznacza to, że tak jest. Dobrze zrobiłeś rozbrajając mnie, ale wszyscy urodziliśmy się z pięcioma rodzajami broni: dwoma nogami, dwoma rękami i głową. Lunatyk dobrze cię wyuczył zeszłego lata, ale on jest trochę zbyt, hymm, porządny. Zrobiłby dokładnie to, co ty - sprawdził zdrowie przeciwnika - ale ty nie możesz tego robić. Twoje bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu. Pamiętaj, co mówiłem ci o śmierciożercach...
- Są zwolennikami Voldemorta, którzy zrobią absolutnie wszystko, by zabrać mnie do swojego pana, który wciąż gdzieś tam jest - wyrecytował Harry z pamięci. - Wiem, Syriuszu, wiem o tym. Przez całe wakacje słyszałem tylko śmierciożercy to, śmierciożercy tamto. Co się zmieniło od zeszłych wakacji?
- Nic się nie zmieniło - odparł szybko Syriusz. - Chcę tylko żebyś był przygotowany. Tej nocy, gdy dla mnie zmierzyłeś się z dementorami, zdałem sobie sprawę z tego, że już dłużej nie jesteś małym chłopczykiem, niezależnie od tego, co myśli Dumbledore. Musisz być gotowy na to, co czeka poza Hogwartem. Wiem, że zeszłego lata nauczyciele i Lunatyk zaczęli ten proces, ale to był tylko zarys. Wiem, że tego nie znosisz, ale wolę, żebyś był przygotowany i żywy niż zaskoczony i martwy. Nie chcę cię stracić, Rogasiątko.
Harry spojrzał na Syriusza i skinął głową. Wiedział, że Syriusz chce dobrze i kiedy mężczyzna mówił o tym w taki sposób, Harry musiał się z nim zgodzić. Też wolał być gotowy na to, co nadchodzi, cokolwiek to jest.
- Również nie chcę cię stracić - powiedział Harry z niewielkim uśmiechem. - Dzięki, Syriuszu. Następnym razem postaram się bardziej. 
Syriusz wyszczerzył się 
- Nie sądzę, że to możliwe, Harry - zaśmiał się. - Starasz się za każdym razem. Nie brakuje ci wysiłku, tylko doświadczenia. Po prostu bądź cierpliwy, mój mały uczniu. To jest coś, z czym nawet w pełni wyszkoleni czarodzieje się zmagają. 
Harry spojrzał na spokojne jezioro. Musiał przyznać, że cieszył się czasem spędzonym z Syriuszem, nie ważne jak bardzo był denerwujący. Syriusz zawsze był z nim szczery, traktując Harry'ego bardziej jak rówieśnika niż małe dziecko... przynajmniej do czasu aż Remus skarcił go za mówienie Harry'emu zbyt wiele. Remus był od półtorej tygodnia na zadaniu Dumbledore'a, co oznaczało, że przez jakiś czas Syriusz miał wolną rękę w sprawie szkolenia Harry'ego, co Remus niechętnie umożliwił. 
- Słyszałeś cokolwiek od Remusa? - zapytał cicho Harry, przerywając ciszę. Nie chciał, żeby wydawało się, że woli jednego opiekuna od drugiego, ale nie potrafił przestać się martwić. Remus nigdy nie znikał na tak długo, bez wcześniejszego wysyłania do nich sowy. 
- Nie - odparł Syriusz beztrosko, dostrzegając ton Harrry'ego. - Nie ma się czym martwić, Harry. Z Lunatykiem wszystko dobrze. W rzeczywistości to, że nie ma go tak długo, jest dobrym znakiem. To oznacza, że ludzie naprawdę go słuchają... choć nie wiem, kto przy zdrowych zmysłach miałby go słuchać. 
- Ktoś oprócz ciebie? - zaproponował Harry, wiedząc, że Syriusz tylko żartuje. 
Syriusz uśmiechnął się olśniewająco. 
- Oczywiście - powiedział, - i to tylko kwestia czasu, zanim w pełni cię wyszkolę, mój młody uczniu, w sposobach robienia kawałów i łamania regulaminu. Lunatyk nawet się nie zorientuje, co go uderzyło, gdy tylko skończymy. 
Harry westchnął. To była powszechna dyskusja. Syriusz chciał, żeby Harry podążał śladami Huncwotów, robiąc innym psikusy, ale Harry czuł się z tym nieswojo. Spędził wiele lat jako osoba której zabraniano jakiejkolwiek zabawy. Problemem było to, że Syriusz nie wiedział wszystkiego o latach Harry'ego u Dursleyów. Harry nie chciał powiedzieć jemu lub komukolwiek innemu więcej na temat swojego życia, niż sami się już dowiedzieli. 
Skupiając się na jeziorze, Harry nie potrafił oderwać myśli od szaleństwa, które przyniósł poprzedni rok. On nie żałował niczego, co się stało, ale zastanawiał się, czy ktoś inny jednak żałował. Spojrzał na trawę, którą zaczął szarpać nerwowo. Wydawało mu się, że spełniło się jego marzenie, gdy Syriusz i Remus zostali jego opiekunami, ale Harry nie umiał przesłać się zastanawiać, czy oni też tego chcieli. 
- Syriuszu, czy ty jesteś szczęśliwy? - zapytał Harry z wahaniem. 
Syriusz spojrzał na Harry'ego z zakłopotaniem.
- O czym ty, do licha, mówisz? - zapytał.
Harry wzruszył ramionami, patrząc na trawę, którą wciąż targał.
- Chodzi o to, że jesteś teraz wolny - powiedział niepewnie. - Czy kiedykolwiek chciałeś tylko odzyskać swoje dawne życie i odejść stąd?
Syriusz pociągnął Harry'ego do mocnego uścisku.
- Rogasiątko, nawet nie próbuj myśleć, że chcę być gdzieś indziej - powiedział stanowczo. - Ty, ja i Lunatyk jesteśmy rodziną. Nie zmieniłbym tego na nic innego. Straciłem dwanaście lat bycia z tobą. Jeśli to ode mnie zależy, nie zamierzam stracić cię na dłużej. Utknąłeś ze mną, czy ci się to podoba, czy nie. 

Harry odwzajemnił uścisk, chowając twarz w pierś chrzestnego. To, że miał wokół siebie ludzi, którzy naprawdę go chcieli, było dla Harry'ego wielką nowością. Dursleyowie zawsze starali się sprawić, by Harry uwierzył, że jest niczym więcej niż dziwakiem, a Syriusz i Remus nadal starali się przekonać go, że to nie prawda. W zeszłym roku magia Harry'ego zaczęła przedwcześnie dojrzewać, co jakiś czas doprowadzając do wybuchów. Były nieprzewidywalne, bolesne dla tych, którzy byli w pobliżu i ostatecznie wykańczające dla Harry'ego. 
Chociaż nikt wokół Harry'ego nie był tym bardzo zaniepokojony, Harry nie przestawał się martwić. Naprawdę nie chciał kogokolwiek skrzywdzić, zwłaszcza Remusa i Syriusza. Problemem było to, że jego dwaj opiekunowie zdawali się wierzyć, że jedynym sposobem na kontrolowanie wybuchów jest kontynuacja treningów, stąd codzienne pojedynki, które rzadko kończyły się zwycięstwem Harry'ego. 
Dostrzegłszy, że słońce zaczyna zachodzić, Syriusz i Harry wycofali się do zamku, by umyć się przed kolacją. Podczas pierwszego tygodnia wakacji, Syriusz sam sobie pozwolił na pokazanie Harry'emu "podstaw", które wiązały się również kuchnię, gdzie Harry znalazł swojego starego przyjaciela. 
Skrzat domowy, Zgredek, pracował teraz dla Dumbledore'a i wydawał się szczęśliwy, że może tam być. Gdy przyszedł Harry, Zgredek zaczął skakać z radości, ponieważ to Harry uwolnił Zgredka o jego poprzedniego mistrza, Lucjusza Malfoya. 
Huncwoci byli bardzo rozbawieni i zdezorientowani, zmuszając Harry'ego do wyjaśnień, jak udało mu się tego dokonać, a Zgredek co jakiś czas dorzucał swoje dwa knuty. I Syriusz i Remus uznali za zabawne niemal fanatyczne oddanie Zgredka i szybko zaprzyjaźnili się z niewielkim stworzeniem, w tajemnicy prosząc go o pomoc w opiece nad Harrym. Huncwoci wiedzieli, że nie zawsze będą przy boku Harry'ego i czuli się lepiej, mając świadomość, że coś lub ktoś będzie miało oko na ich podopiecznego. 
Wchodząc do kwater, Harry zatrzymał się w drzwiach, gdy zobaczył czekającą na nich, znajomą osobę.
- Lunatyk! - krzyknął radośnie, spiesząc w czekające ramiona Remusa Lupina. - Kiedy wróciłeś?
Remus roześmiał się, owijając ramiona wokół Harry'ego.
- Jakąś godzinę temu - powiedział. - Właśnie skończyłem rozmawiać o wszystkim z Dumbledorem. - Spojrzał na Syriusza z uniesioną brwią. - Co porabialiście, gdy mnie nie było? Sprawiałeś problemy, Łapo, jak za dawnych lat i wciągnąłeś w to Harry'ego? 
- Och, wy, małej wiary - powiedział Syriusz, siadając na najbliższym fotelu. - Musisz wiedzieć, że Harry zrobił już całą pracę domową i codziennie ćwiczyliśmy pojedynkowanie się. Naprawdę, Lunatyku, powinieneś bardziej mi ufać. Serio uważasz, że zrobiłbym cokolwiek, co zaszkodziłoby Harry'emu?
- Po prostu sprawdzam podwójnie, Łapo - ustąpił Remus. - Każdy na moim miejscu zrobiłby to samo. Ty też.
Syriusz pomyślał przez moment, po czym przytaknął. 
- Masz rację - przyznał. - Harry, idź się umyć przed kolacją. Wyjdziemy jak tylko będziesz gotowy. 
Harry chciał zaprotestować, ale gdy Remus pchnął go w kierunku pokoju, wiedział, że jego wysiłek poszedłby na marne. Gdy tylko wszedł do pokoju, Harry przebrał się w luźną szatę. W szkole był cały personel, więc Harry zorientował się, że musi wyglądać nieco porządniej. Od kiedy Remus pojechał na misję, Syriusz wolał raczej jeść w ich kwaterach lub w kuchni. Syriusz mówił, że jedzenie jest wtedy lepsze, ale Harry wiedział, że to dlatego, że Syriusz nie chce jeść kolacji z profesorem Snapem. Ci dwaj wydawali nienawidzić się bardziej niż to w ludzki sposób możliwe. Syriusz zachowywał się w niezwykle obronny sposób, gdy tylko Snape powiedział coś nie na miejscu o Harrym, Remusie lub ojcu Harry'ego, Jamesie. 
Ten wieczór był jak każdy inny podczas tych wakacji. Po wczesnej kolacji, Harry spędził dwie godziny w bibliotece, podczas gdy Syriusz i Remus spotkali się z hogwardzką kadrą. Tego wieczoru tematem Harry'ego były osobiste tarcze. Szybko skończył swoją pracę, dzięki czemu miał czas na napisanie kilku listów i wysłanie z nimi Hedwigi. Rzadko wiele mówił w listach, ponieważ nie mógł powiedzieć zbyt dużo o swoim treningu, ale przynajmniej był w stałym kontakcie z przyjaciółmi. 
Zanim Remus i Syriusz zostali zwolnieni ze spotkania i znaleźli Harry'ego, cała trójka była niezwykle zmęczona i gotowa, by zakończyć pracę. Wycofali się do swoich pokoi, pragnąc tylko spokojnego snu na koniec długiego dnia. Nie wiedzieli jednak, że tej nocy żaden z nich nie zazna snu czy spokoju. 


Dzięki za wszystkie komentarze. Będzie mi miło, jeśli wszyscy, którzy interesują się tą serią, zostawią po sobie jakiś ślad ;)


4 komentarze:

  1. Oj ciekawie sie zaczyna. Z chęcią będe śledzić tą serię. Ale w takim momencie zakończyć rozdział to niewybaczalne...
    Ps. Coś ci sie stało z formatem bo połowa tekstu jest niewidoczna przed zaznaczeniem myszką.
    Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam :) Choć to raczej nie mój nastrój na razie.
    Format teraz jest dobry, przynajmniej u mnie.
    Syriusz jest tutaj taki rozważny i odpowiedzialny... Jak nie on!

    Pozdrawiam,
    Astra

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    wspaniale, i dobrze że Harry trenuje... bo to pozwoli aby nie był zaskoczony nagłym atakiem, na jakiej misji był Remus?
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy rozdział I zaczna się rozkręcić weny życzę☺

    OdpowiedzUsuń