Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

czwartek, 1 czerwca 2017

SR - Rozdział 4 - Strachy z przeszłości


Po tym, co się wydarzyło, Harry chciał zostać z Ronem i Hermioną w namiocie Weasleyów, ale Syriusz i Remus na to nie pozwolili. Przyjął tylko to spojrzenie Syriusza, które zwykle rzucał mu, mając na myśli „porozmawiamy o tym i nikt nie może o tym wiedzieć”. Plotka szybko się rozniosła, że Viktor Krum dał chłopcu, który przeżył znicz, który złapał, co sprawiło, że Harry był najbardziej poszukiwaną przez prasę osobą, przez co dostali kolejny powód, że muszą odejść tak szybko, jak to możliwe.
Szli z Weasleyami i Hermioną do ich kampingu. Harry szybko pożegnał się z wszystkimi, zapewniając Rona i Hermionę, że do nich napisze. Remus wyjął świstoklik, który dał mu Dumbledore i poczekał, aż Harry i Syriusz dołączą do niego. Kiedy Harry podszedł, Remus wyciągnął świstoklik do Syriusza i Harry’ego, by go dotknęli, po czym wymamrotał hasło: „azyl”.
Z szarpnięciem przy pępku, zniknęli i pojawili się w ich kwaterach w Hogwarcie. Bez słowa opadli na sofę, kompletnie wykończeni. Harry pozwolił powiekom opaść, a jego ciało zaczęło pochylać się na lewo. Przez otaczające go bieżące milczenie i spokój, Harry wreszcie poczuł całe zmęczenie, które czuł przez poprzednią noc. Nie minęło kilka minut a Harry zasypiał z miękkim uśmiechem na ustach.
Syriusz i Remus popatrzyli na śpiącego nastolatka, opartego na ramieniu Remusa.
- Chcesz porozmawiać z Dumbledorem, czy ja mam iść? – zapytał cicho Syriusz. – Powinien pewnie wiedzieć, co się dzisiaj stało.
Remus westchnął.
- Pójdę – wyszeptał. – Raczej lepiej słucham, kiedy Dumbledore podaje techniczne wyjaśnienia, a Harry będzie chciał wyjaśnień. – Remus ostrożnie uniósł prawe ramię i owinął je wokół Harry’ego, pozwalając mu powoli opaść na jego kolana. – Patrzyłeś na Knota i Malfoyów po tym, jak Krum dał Harry’emu znicza?
Syriusz powstrzymał uśmiech.
- Nigdy nie sądziłem, że obaczę, jak są tacy zazdrośni – powiedział otwarcie, po czym spoważniał. – Knot jest idiotą. Nie mogę uwierzyć, że w taki sposób ruszyłeś na ratunek. Co ty sobie myślałeś?
- Ratunek? – zapytał Remus ze zdezorientowaniem. – Właściwie obgadywałem Knota z Obalonskiem. To dlatego tak mocno się śmiał. Po prostu przeprosiłem, że Knot zachowuje się jak idiota, bo nim jest.
Syriusz wyszczerzył się.
- Lunatyku, czasami mnie zaskakujesz – powiedział z dumą, po czym wstał. – Jestem skonany. Mogę zabrać Harry’ego do jego pokoju, żebyś mógł odwiedzić staruszka, zanim będzie zbyt dużo godzin. – Syriusz ostrożnie podniósł drobnego czternastolatka i potrząsnął lekko głową. Harry był zbyt lekki jak na kogoś w jego wieku. – Dzieciak musi przybrać trochę na wadze – mruknął do nikogo w szczególności.
Wszedł do pokoju Harry’ego i delikatnie położył Harry’ego na łóżku. Ostrożnie wyciągnął znicza z pomiędzy palców Harry’ego, wyjął swoją różdżkę i unieruchomił go. Potem położył złotą kulkę na szafce nocnej Harry’ego, wiedząc, że pierwszą rzeczą rano, o jakiej Harry będzie chciał wiedzieć to gdzie piłeczka jest. Ostrożnie, żeby nie przeszkadzać śpiącemu nastolatkowi, Syriusz powoli zdjął z Harry’ego buty, okulary i kaburę na różdżkę z nadal przymocowaną różdżką, po czym przykrył go kocem.
Klękając przy łóżku Harry’ego, Syriusz przeczesał palcami włosy Harry’ego tak jak jakiś rok temu na Privet Drive, kiedy wystąpił jako wierny pies Midnight. Harry jęknął, pochylając się ku dotykowi. Syriusz był zaskoczony, kiedy Harry przytulił jego i Remusa po meczu. Większość nastolatków nie okazywało otwarcie uczuć swoim opiekunom w miejscach publicznych.
Ale Harry był inny. Z jakiegoś powodu Harry czuł potrzebę dziękowania Syriuszowi i Remusowi za wszystko, co robili. To martwiło Syriusza. Martwiło go to, że Harry czuje się tak, jakby nie zasługiwał na to, co każde inne dziecko z kochającymi rodzicami wydawało się uważać za oczywiste. Miał nadzieję, że to się zmieni. Harry zasługiwał na wszystko i więcej niż każde inne dziecko miało. Harry zasługiwał, by być kochanym.
^^^
Harry został wyrwany ze snu przez łagodne potrząsanie za ramię. Jęknął w proteście, powoli otwierając oczy i dostrzegając zamazaną twarz Remusa. Harry jęknął ponownie, próbując przekręcić się, ale Remus utrzymał stanowczy uścisk na jego ramieniu. Mimowolnie Harry sięgnął po okulary, znajdując je na szafce obok i założył je. Twarz Remusa stała się wyraźniejsza… Zmartwiona twarz Remusa.
- Harry – powiedział łagodnie Remus, siadając na brzegu łóżka. – Coś się stało zeszłej nocy.
Harry usiadł szybko, gdy zalał go strach. Jego pierwszą myślą było to, że coś stało się Syriuszowi, ale jak mogłoby się coś stać? Syriusz wrócił z nimi. Harry pamiętał to. Następnie pomyślał o Ronie i Hermionie. Czy coś im się stało? Czy zeszłej nocy coś się stało rodzinie Weasleyów, gdy odeszli?
Remus chwycił Harry’ego za ramię i czekał, aż ich oczy się spotkają.
- Harry, nikomu nic nie jest – powiedział uspokajająco. – Zeszłej nocy, po tym, jak wróciliśmy tutaj, kilku czarodziejów zraniło mugolaków. Niektórzy mówią, że byli to śmierciożercy, ale nikt nie wie na pewno. Byli przerażeni, gdy na niebie pojawił się Mroczny Znak. – Dostrzegając zdezorientowanie Harry’ego, Remus kontynuował. – Mroczy Znak jest symbolem Voldemorta. Nie był widziany od lat. Voldemort i jego podwładni rzucali go, gdy kogoś zabili. Największym strachem wszystkich było to, że przyjdą do domu i znajdą go nad swoim domem.
Harry poruszył się nerwowo.
- Czy był nad moim… eee… tej nocy? – zapytał.
Remus potrząsnął głową.
- Voldemort nigdy nie… cóż… nie dokończył – powiedział łagodnie, spuszczając wzrok. Przez chwilę był cicho, po czym ponownie spojrzał na Harry’ego. – Wszystko jest w dzisiejszym „Proroku Codziennym”, Harry, więc chciałem cię tylko ostrzec. Jeśli masz jakieś pytania, śmiało pytaj.
- Więc wszyscy są cali? – zapytał Harry z wahaniem.
Remus skinął głową i uśmiechnął się, wiedząc, że wszystko w końcu dotarło do Harry’ego.
- Dziś rano rozmawiałem z Molly – powiedział Remus. – Właśnie dotarli do domu, gdy zafiukałem. Zapewniam cię, że są w domu, cali i zdrowi.
Harry westchnął z ulgą. Nie wiedział, co by zrobił, gdyby ktokolwiek zeszłej nocy został ranny, chociaż nadal coś nękało jego umysł.
- Eee… więc jak wygląda Mroczny Znak? – zapytał z ciekawością.
Remus wyjął „Proroka Codziennego”, którego schował w płaszczu i podał go Harry’emu. Na pierwszej stronie było czarno białe zdjęcie wielkiej czaszki z wężem, wychodzącym z jej ust, jakby był to język czaszki, a całość unosiła się nad lasem. Harry rozumiał, dlaczego ludzie się go bali; tylko patrząc na zdjęcie czuł ciarki na plecach. Nagłówek sprawił, że Harry poczuł się tylko gorzej: SCENY JAK Z HORRORU NA MISTRZOSTWACH ŚWIATA W QUIDDITCHU. To z tym Ron i Hermiona mieli do czynienia zeszłej nocy?
To mocno uderzyło chłopaka. Syriusz miał rację. Remus miał rację. Śmierciożercy gdzieś tam byli.
- Dlaczego teraz? – zapytał cicho Harry. – Minęło trzynaście lat. Dlaczego to musi dziać się teraz?
Remus delikatnie wyciągnął papier z rąk Harry’ego, po czym przysunął się bliżej nastolatka i potargał jego i tak już zmierzwione włosy.
- Naprawdę nie wiem, szczeniaku – powiedział. – Może tylko zaczęli się niecierpliwić i chcieli porobić to, co uważają za zabawne. Już się skończyło, więc nic nie możemy z tym zrobić. Możemy tylko trzymać straż w wypadku, gdyby coś jeszcze się stało. Może nic się nie stanie. Może to było tylko jednorazowe.
- Dużo tych może – mruknął Harry nerwowo, spuszczając wzrok. – Nie uważasz, że to ma coś wspólnego z moim snem, prawda?
Nastąpiła krótka chwila, zanim Remus odchrząknął.
- Trudno powiedzieć – rzekł ze szczerością. – Dumbledore tak nie sądzi. Razem z Syriuszem już go o to pytaliśmy. Wiem, że to może być trudne, ale spróbuj się o to nie martwić. Z tego, co powiedział mi Syriusz, masz się dzisiaj martwić o kolejny sesję treningową z nim.
Harry jęknął z irytacją, opadając na plecy, a jego głowa uderzyła o poduszkę.
- Świetnie – mruknął. – Kolejny dzień, kiedy mogę udowodnić, jaki jestem nieudolny. Dlaczego Syriusz nie może zrezygnować? Jestem niewyuczalny!
Remus powstrzymał chichot.
- Ja słyszałem co innego – powiedział szczerze. – Według Syriusza uczysz się szybciej niż większość czarodziejów dwa razy starszych i dwukrotnie bardziej doświadczonych od ciebie. On ma dużo więcej doświadczenia, Harry. Nie bierz tego do siebie. Syriusz nie należy do tych cierpliwych. Gdybyś naprawdę był „niewyuczalny”, już by dał sobie spokój. Jest z ciebie dumny, tak jak ja.
- Naprawdę? – zapytał Harry z nadzieją.
Remus zaśmiał się, wstając.
- Tak, naprawdę – powiedział. – Jeśli się pospieszysz, w Wielkiej Sali powinno zostać jeszcze trochę śniadania. – Odwrócił się i ruszył do drzwi, zatrzymując się na moment, żeby do nich sięgnąć i spojrzał na swojego podopiecznego. Teraz jego twarz była poważna; wszystkie oznaki radości zniknęły. – Wiesz, że możesz nam powiedzieć o wszystkim, prawda?
Harry był zdezorientowany. Dokąd to prowadziło? Nie miał sekretów przed opiekunami, od kiedy się nimi stali. Nie wiedząc, co powiedzieć, Harry tylko skinął głową i obserwował, jak Remus wychodzi. Jego umysł zaczął szybko działać, próbując wymyślić coś, co zrobił źle, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Nie wpadł w żadne kłopoty… przynajmniej nie w takie, o których coś wiedział.
Wczesnym popołudniem Harry znalazł się na niesławnej sesji treningowej. Na szczęście tym razem była to sesja pojedynków, co miało służyć jako utrwalenie oczywiście. Syriusz wygrał dwie pierwsze, ale Harry zdołał rozbroić i związać Syriusza w trzeciej, ku wielkiemu niedowierzaniu Syriusza i radości Remusa. Minęło niemal dziesięć minut, zanim Remus przestał się śmiać.
Dwa kolejne pojedynki nie były tak szczęśliwe dla Harry’ego. Zanim zaczął się piąty, był wyczerpany i obolały. Jego mięśnie krzyczały, spowalniając jego refleks. Kiedy Syriusz rozbroił go trzeci raz, Harry westchnął z ulgą. Zrobił to. Wiedział, że ostatni pojedynek nie był dla Syriusza wyzwaniem, ale przynajmniej przez niego przebrnął.
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy, Łapo – powiedział Remus, zbliżając się do Harry’ego, wyczarowując kilka ławek, by mogli usiąść. Gdy dotarł do nastolatka, Remus westchnął, ocierając spocone czoło Harry’ego własnym rękawem. – Mogłeś coś powiedzieć, wiesz?
Harry potrząsnął głową.
- Nic mi nie jest – nalegał. – Naprawdę.
Przez kilka chwil Remus patrzył na Harry’ego z uniesioną brwią, po czym usiadł na jednej z ławeczek.
- Siadaj, Harry – powiedział, kiedy Syriusz podał chłopcu różdżkę z rdzeniem z pióra feniksa, po czym siadł koło Remusa. – Musimy porozmawiać.
Harry natychmiast zaczął się denerwować, kiedy usiadł na ławce naprzeciw nich. Zazwyczaj nie było dobrze, gdy dorośli tak mówili. Kolejny raz Harry spróbował sobie przypomnieć, co zrobił źle, ale kolejny raz wpadł na pustkę. To tak jest mieć rodziców? Harry musiał się zastanowić.
- Eee… o co chodzi? – zapytał nerwowo. – Nie zrobiłem nic złego, prawda?
- Nie – powiedział pocieszająco Remus. – Chcieliśmy porozmawiać o wczorajszym dniu… kiedy zemdlałeś.
- Och, to – powiedział Harry z ulgą. – Cóż, naprawdę nie wiem, co się stało. Wszystko nagle stało się tak jasne. To było zbyt wiele i, eee, wiecie. Przepraszam, jeśli was przestraszyłem.
Syriusz niemal nerwowo potarł dłonie.
- Myślę, że bardziej niż nas przestraszyłeś swoich przyjaciół – powiedział. – Widzieliśmy te wybuchy, Harry. Oni nie. Będą pytać. Wiem, że chcesz to zachować w tajemnicy, ale co jeśli stanie się coś podczas roku szkolnego i my nie będziemy tutaj, by ci pomóc? Może jeśli im powiesz…
- Nie! – przerwał mu Harry, wstając momentalnie. – Nie, nie mogą wiedzieć. – Westchnął, spuszczając wzrok. – Będą się bać… wiem, że tak będzie. Nie mogę tego znowu znieść. Było wystarczająco źle, kiedy wszyscy się dowiedzieli, że mogę mówić z wężami… to będzie tylko gorsze.
Harry usiadł z powrotem i schował twarz w dłonie, pochylając się do przodu i oparł łokcie na kolanach. Jak mógł sprawić, żeby zrozumieli? Jak sprawić, żeby to zobaczyli? Nie wiedzieli, jak to jest być lustrowanym przez każdą najmniejszą rzecz. Nie wiedzieli, jak to jest być cały czas obserwowanym. Nie mógł sobie pozwolić na bycie innym. Nie mógł sobie pozwolić na bycie dziwakiem.
Dziwak.
Może to właśnie tego Harry najbardziej się obawiał. Remus i Syriusz powiedzieli im, że mimo że ten rodzaj magicznego rozwoju jest nietypowy, to nie było niesłychane. To stało się innym. To oznaczało, ze Harry nie był sam… nie był dziwadłem. Spędził lata będąc tak nazywanym przez krewnych. Co jeśli we wszystkim mieli rację? Co jeśli rzeczywiście był dziwadłem?
Harry poczuł łagodną dłoń na swoich plecach z lewej, podczas gdy ręka z prawej spoczęła na jego ramieniu. Minęła chwila zanim Harry zdał sobie sprawę, że to Syriusz i Remus przemieścili się i usiedli po jego obu stronach. Przez chwilę oboje siedzieli w ciszy, nie chcąc naciskać na temat, aż Harry nie będzie gotowy. W końcu Harry uniósł ręce i zacisnął palce na swoim karku. Patrzył na ziemię, nie będąc w stanie wymyślić niczego, co mógłby powiedzieć.
- Nie zmusimy cię do niczego, Rogasiątko – powiedział wreszcie Syriusz, przerywając ciszę. – To twoja decyzja. Po prostu nie chcemy, żebyś musiał sam się z tym mierzyć. W zeszłym semestrze miałeś Remusa, który ci pomagał. Wiesz, że możesz wysłać do nas sowę kiedy tylko chcesz, ale tak naprawdę nie będziemy tutaj, by ci pomóc przez to przejść.
- W zeszłym roku stało się to tylko podczas pracy nad Zaklęciem Patronusa – dodał Remus. – Tego lata dzieje się to normalnie podczas pojedynków, więc założyliśmy, że będzie w porządku… aż do wczoraj. Nie wiemy, dlaczego to się stało właśnie tak i Dumbledore też nie wie. Przygląda się temu, ale teraz chce tylko, żebyśmy byli ostrożni w razie, gdyby stało się to ponownie. – Remus zerknął na Syriusza, który tylko mało pomocnie wzruszył ramionami. – Chcemy się tylko upewnić, że ktoś cię osłania, gdyby to stało się znowu – dodał.
- Wiem – powiedział ze zmęczeniem Harry, wciąż patrząc w ziemię. To wszystko miało sens, ale Harry po prostu nie potrafił się zmusić, by zaufać przyjaciołom w czymś takim. Był zbyt przerażony, że ich odstraszy. – Zwyczajnie nie mogę. Nie mogę im powiedzieć. Nie mogę nikomu powiedzieć. Czy to czyni ze mnie kogoś złego?
Syriusz i Remus nie mogli ukryć zdezorientowania. To było ostatnią rzeczą, jaką się spodziewali usłyszeć od Harry’ego.
- Absolutnie nie – powiedział szybko Remus. – Dlaczego tak myślisz?
Harry wzruszył ramionami.
- Powinienem być w stanie im ufać, ale nie mogę… nie w tym przypadku – przyznał. – Czy to czyni mnie złym?
- Nie – powiedział łagodnie Syriusz. – To czyni cię człowiekiem, Harry. Masz prawo być przestraszony. W przeszłości ludzie zawsze najpierw myśleli o tobie jak najgorzej, a dopiero potem zadawali pytania. Problemem jest to, że Ron i Hermiona nigdy nie należeli do tej grupy. Już wcześniej stali po twojej stronie. Dlaczego teraz nie mieliby tego zrobić? Gdzie jest różnica?
Harry ponownie wzruszył ramionami. Tak naprawdę znał odpowiedź, ale nie chciał jej wypowiadać. Nie chciał mówić opiekunom, że bał się, że jego przyjaciele zobaczą w nim dziwaka albo może niebezpieczeństwo, ponieważ nie miał jeszcze nad tym kontroli. Może to dlatego Syriusz tak mocno na niego naciskał. Próbował pomóc Harry’ego znaleźć punkt krytyczny, kiedy te epizody się zaczną. Problemem było to, że nie było wyraźnego punktu. To nadchodziło i mijało. Jedyną pewnością była ich nieprzewidywalność.
Nie chcąc kontynuować tej rozmowy, Harry westchnął i usiadł prosto.
- Mogę już iść? – zapytał cicho. – Jestem naprawdę zmęczony…
- Oczywiście, Harry – powiedział Remus, kiwając głową. – Miałeś kilka dość ekscytujących dni.
Wzdychając z ulgą, Harry schował ręce do kieszeni spodni i wrócił do zamku. Wiedział, że pewnie źle było uciekać od rozmowy. Wiedział, że Syriusz i Remus mieli rację, ale nie mógł się otrząsnąć z poczucia, że powiedzenie Ronowi i Hermionie jest błędem. Mógł być ostrożny. Tak długo, jak nie angażował się w żadne intensywne pojedynki, nikt nie zostanie ranny. To mogło zadziałać. Nikt nie musiał wiedzieć.
Kiedy Harry w końcu dotarł do swojego pokoju, wyczerpanie uderzyło w niego całą swoją siłą. Opadając na łóżko, Harry nawet nie kłopotał się ściąganiem okularów czy kabury na różdżkę z nadgarstka. Zwyczajnie schował twarz w poduszkę, niemal natychmiast zasypiając. Jakiekolwiek decyzje będzie musiał  podjąć, mogły poczekać na  później.
^^^
Harry otworzył oczy, zaskoczony tym, że pokój jest słabo oświetlony. Tylko tyle umiał dostrzec. Jego okulary zostały zdjęte, ale po kilku sekundach pomacał dookoła i znalazł je na szafce nocnej. Gdy już otarł senność z oczu, Harry założył okulary i opuścił pokój. Pomieszczenie wspólne było puste, co sprawiło, że Harry zaczął się zastanawiać, ile spał. Zorientował się, że musi już być po kolacji, co oznaczało, że Syriusz i Remus są prawdopodobnie na spotkaniu z personelem Hogwartu.
Rozglądnąwszy się po pokoju, Harry zorientował się, że powinien udać się do kuchni na jakąś kolację, a potem spędzić trochę czasu w bibliotece i poszukać coś o leprokonusach i Wilach. Musiał przyznać, że nie bolała go wiedza na temat stworzeń, zwłaszcza, że Wile i inne stworzenia mogą mieć wpływ na ludzi. Byłoby mądrze umieć im przeciwdziałać.
- Halo? Jest tu ktoś?
Harry był zaskoczony. Myślał, że jest sam. Patrząc w kierunku głosu, który brzmiał wybitnie podobnie do Rona, zobaczył głowę Rona unoszącą się w kominku. Harry ostrożnie podszedł do ognia.
- Eee… Ron? – zapytał z wahaniem.
Uśmiech pojawił się na ognistej twarzy Rona.
- Harry! – powiedział z podekscytowaniem. – Próbowałem cię złapać cały dzień. Słyszałeś?
Harry usiadł naprzeciwko ognia i skinął głową.
- Remus mi powiedział – przyznał. Mimo że zwykle nazywał Remusa Lunatykiem, kiedy wokół byli inni ludzie, starał się nazywać swoich opiekunów ich imionami. Wiedział, że gdyby pewna grupa bliźniaków dowiedziałaby się, że jego opiekunowie to tak naprawdę ich wzorami, Huncwotami, stale molestowaliby Syriusza i Remusa o informacje.
- Nic ci nie jest?
- Nikomu nic nie jest – odpowiedział Ron. – Chociaż to było straszne. Wszyscy jakby oszaleli, kiedy znak pojawił się na niebie. Aurorzy niemal zaatakowali Hermionę i mnie, kiedy wyszliśmy z lasu. Naprawdę myśleli, że któryś z nas to zrobił.
Harry spojrzał na Rona z uniesioną brwią. Biorąc pod uwagę to, że dopiero wczoraj dowiedział się o Mrocznym Znaku, Harry zorientował się, że Ron i Hermiona jechali z nim na jednym wózku.
- Ale przecież nie wiesz, jak go zrobić – powiedział zdezorientowany.
- To samo im powiedziałem – mruknął Ron ze słyszalną irytacją w głosie. – To nie pomogło, bo ktokolwiek użył mojej różdżki…
- Co? – przerwał mu Harry. – Jak zdobyli twoją różdżkę?
Ron wyglądał na zawstydzonego.
- Nie wiem – przyznał. – Zaufaj mi. Dostałem ją od Hermiony i moich rodziców. To nie pomogło, bo ten ktoś uciekł. Znaleźli skrzatkę Croucha, ale nalegała, że tego nie zrobiła. Powinieneś to widzieć. Wylał ją z pracy tuż przed wszystkimi. Hermiona była wściekła. Wiedziałeś, że w tym roku potrzebujemy szaty wyjściowe?
Harry drgnął na nagłą zmianę tematu.
- Eee, tak – powiedział z niezręcznością. – Syriusz i Remus zabrali mnie do Hogsmeade w tygodniu, kiedy przyszły nasze listy z książkami i nieco przesadzili. Myślałem, że faceci nienawidzą kupowania ciuchów.
Ron wyszczerzył się.
- Co zrobili? – zapytał niecierpliwie.
Harry westchnął.
- Kupili mi całą nową garderobę i spalili to, co mi zostało od Dursleyów – powiedział dosadnie, po czym uśmiechnął się, przypominając sobie ognisko z Syriuszem i Remusem. – Myślę, że Syriusz cieszył się trochę zbyt mocno. Zmienił się w Midnighta i zaczął rozrywać ubrania na strzępy. To był niezły widok.
Ron patrzył na Harry’ego przez chwilę.
- Wszystko w porządku? – zapytał. – Naprawdę nas przestraszyłeś, kiedy zemdlałeś…
- Wiem i przepraszam – powiedział Harry szczerze. – Naprawdę nie wiem, co się stało. Dumbledore przygląda się temu, ale nie sądzę, by to było coś poważnego. Pewnie byłem tylko przytłoczony tym wszystkim. Nie spałem noc wcześniej, więc pewnie wszystko w jednym momencie we mnie trafiło.
- Jesteś pewny? – zapytał Ron z nadzieją. – Znaczy, pan Lupin i pan Black nie pozwoliliby ci zostać, więc pomyślałem…
Harry potarł kark.
- To nie ma nic wspólnego – przyznał. – Innej nocy miałem sen o Volemorcie i Pettigrew. Od tego czasu są nadopiekuńczy. Naprawdę nie pamiętam tego, ale cokolwiek się stało wystarczyło, by wystraszyć Syriusza i Remusa, bo gdy się obudziłem bolała mnie blizna…
- CO? – zapytał szybko Ron. – Harry, ostatni raz, gdy bolała cię blizna…
- Wiem, Voldemort był w Hogwarcie – zakończył Harry za przyjaciela, natychmiast żałując, że podjął temat. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał to, żeby Ron i Hermiona się martwili. – Nie ma go tu, Ron. Zaufaj mi, wiedziałbym. Dumbledore by wiedział. Moja blizna od tego czasu nie bolała. Wszystko tutaj jest dobrze… czasem trochę nudno, ale dobrze. Hermiona byłaby zadziwiona, jak wiele razy odwiedzałem bibliotekę.
Ron patrzył na niego z przerażeniem na twarzy. Może to nie była najmądrzejsza rzecz, jaką powiedział.
- Harry, proszę, powiedz mi, że nie zmieniasz się w kolejną Hermionę – błagał. – Nie sądzę, bym mógł to znieść.
Harry wyszczerzył się.
- Nie jestem nawet blisko – powiedział szczerze. – Po prostu tu nie ma wiele do zrobienia podczas spotkań, na które nie mam wstępu. Uwierz mi. Gdy zacznie się pierwszy września, całkowicie planuję trzymać się z dala od tego miejsca tak długo, jak będzie to możliwe.
Ron uśmiechnął się, najwyraźniej czując ulgę.
- Dobrze – powiedział, po czym skrzywił się. – Muszę iść, Harry. Mama potrzebuje ognia. Porozmawiamy później?
- Pewnie. – Harry siadł i wstał. – Pa, Ron.
Z hukiem głowa Rona zniknęła z kominka. Naprawdę czując konsekwencję ominięcia kolacji, Harry wyszedł z kwater do kuchni. Znał drogę na pamięć i dotarł tam w krótkim czasie. Dotarł do obrazu miski z owocami, który ukrywał wejście i połaskotał gruszkę. Gdy usłyszał chichot, Harry obserwował, jak gruszka zmienia się w dużą, zieloną klamkę. Chwycił ją i powoli otworzył drzwi.
Ciche głosy wypełniły uszy Harry’ego, sprawiając, że zatrzymał się w połowie ruchu. Nie spodziewał się, że ktoś tam będzie. Nie powinni być na spotkaniu? Harry musiał podjąć szybką decyzję. Mógł szybko zamknąć drzwi i zapomnieć o obiedzie, mógł wejść i pokazać tym, którzy byli w środku, że nie są już sami albo mógł siedzieć i przez chwilę słuchać.
Dźwięk głosu jego ojca chrzestnego podjął decyzję za Harry’ego.
- Nie wiem, Lunatyku – powiedział Syriusz. – Ten Turniej… jest po prostu zbyt wiele rzeczy, które mogą pójść źle. Przez to wszystko: sen Harry’ego, śmierciożercy na Mistrzostwach, Mroczny Znak… sprowadzanie uczniów z Beauxbatons i Dumstrangu jest zbyt ryzykowne. Zbyt ryzykowne dla Harry’ego.
- Cóż, to jest zmiana – powiedział Remus ze zdumieniem. – Zwykle to ja przesadzam z troskliwością. Naprawdę sądzisz, że Dumbledore pozwoli, żeby coś stało się Harry’emu? Myślisz, że Harry będzie po prostu stać i pozwoli, by coś się wydarzyło? W wakacje jesteś jego nauczycielem, Łapo. Nie masz zaufania do swojego ucznia?
Syriusz skrzywił się.
- Oczywiście, że ufam Harry’emu – powiedział stanowczo. – To wszyscy inni nie mają mojego zaufania. Czy muszę ci przypominać, z czym Harry musiał się zmierzyć w pierwszych dwóch latach w Hogwarcie, kiedy powinien być pod ochroną Dumbledore’a? Nie będę stał i pozwalał, by mój chrześniak stał się celem, zwłaszcza, że przybędzie tu Karkaroff.
Harry nie mógł znieść więcej i wszedł do środka, zaskakując opiekunów.
- Może nie będzie celem, jeśli będzie wiedział o niebezpieczeństwie, żeby się przygotować – powiedział, zakładając ręce na piersi.
Siedzący przy stole Syriusz i Remus zamarli w oszołomionej ciszy. Dwójka mężczyzn patrzyli na Harry’ego, a on na nich, wyzywając ich, żeby spróbowali ukryć swój błąd. Remus pierwszy odważył się przemówić.
- Jak wiele słyszałeś, Harry? – zapytał cicho.
- Słyszałem, że będzie Turniej, na który przyjadą uczniowie z Beauxbatons i Durmstrangu – powiedział Harry spokojnie, po czym spojrzał bezpośrednio na Syriusza. Jak dotąd Syriusz był jedyną osobą, która nigdy go nie okłamała. Harry miał tylko nadzieję, że Syriusz teraz tego nie zmieni. – Powiedz mi prawdę. O co chodzi? Dlaczego sądzisz, że jestem w niebezpieczeństwie?
Syriusz westchnął i potrząsnął powoli głową.
- Usiądź, Harry – powiedział i poczekał, aż Harry siądzie przy stole, obok Syriusza i naprzeciw Remusa. – Pomagamy Dumbledore’owi zorganizować Turniej Trójmagiczny, który będzie miał miejsce w tym roku. To przyjacielska rywalizacja między Hogwartem, Beauxbatons a Durmstrangiem. Z każdej szkoły jest wybierany jeden reprezentant, który ma wypełnić trzy magiczne zadania. Hogwart będzie gospodarzem. My robimy wszystko, żeby się upewnić, że zadania będą dość trudne, ale wciąż bezpieczne.
- Istnieją również ograniczenia na to, kto może się zgłosić – dodał Remus. – Rozważani są tylko uczniowie siedemnastoletni albo starsi. Ma to zapewnić, że wszyscy konkurujący mają dość doświadczenia, by bezpiecznie wykonać zadania.
Harry zamrugał kilka razy, przyswajając informacje.
- Więc tyko uczniowie siedemnastoletni mogą się dostać? – zapytał, upewniając się, że dobrze usłyszał. Widząc, jak Syriusz i Remus kiwają głowami, Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. Nie mógłby uczestniczyć. Nie będzie musiał uczestniczyć. – To fantastycznie! – powiedział radośnie Harry. – W końcu! Odprężający rok szkolny!
Remus zakrył usta, by ukryć uśmiech, podczas gdy Syriusz patrzył na Harry’ego w osłupieniu.
- Cóż – powiedział Syriusz. – Z pewnością nie tego się spodziewałem. Nie chciałbyś brać udziału, Harry?
Harry potrząsnął głową.
- Nie ma mowy – powiedział stanowczo. – Wątpię, że dołączyłbym, nawet gdybym mógł. Teraz nikt nie będzie oczekiwał, że to zrobić. Wyobrażacie sobie? Cała szkoła by to obserwowała. – Harry wzdrygnął się na samą myśl.
Remus niemal się roześmiał.
- Cóż, chyba teraz znamy twoją słabość – powiedział ze szczerością, po czym spoważniał. – Wiesz, że nie możesz powiedzieć o tym swoim przyjaciołom, prawda, Harry? Możemy wyjaśnić Dumbledore’owi, jak ty się dowiedziałeś…
- Wpadniecie przez to w kłopoty? – przerwał mu nerwowo Harry. – Bo mogę po prostu udawać, że nie wiem. Nie musicie mówić.
- Nie martw się o to, Harry – powiedział bezceremonialnie Syriusz. – Jedyną osobą, która będzie nas krytykować jest Snape, a jeśli on coś powie, zmienię go w puchatego króliczka. – Syriusz nie potrafił powstrzymać uśmiechu na tą myśl, ale potem wrócił do tematu. – Dumbledore i tak planuje powiedzieć wszystkim na uczcie powitalnej, więc to nic wielkiego.
Harry zdjął okulary i potarł oczy. Nie miał zamiaru mówić Ronowi, ale wydawało się, że jest w tym coś więcej. Zwykły turniej, w którym nie mógłby wziąć udziału z pewnością nie martwiłby tak mocno Syriusza.
- Więc dlaczego miałbym zostać celem? – zapytał. – Czy to ma związek z moim snem?
Remus i Syriusz spojrzeli po sobie nerwowo.
- Tak i nie – odpowiedział Remus wymijająco. – Powiedziałeś, że Voldemort będzie miał kogoś w Hogwarcie. Wiemy, że możemy polegać na nowym nauczycielu obrony, żeby pomóc Dumbledore’owi wszystkiego pilnować, ale nie możemy przestać się martwić, Harry. Masz talent do szukania kłopotów.
- Nie szukam kłopotów, to one zwykle znajdują mnie – poprawił go Harry, po czym uśmiechnął się do opiekunów. Może mogliby mu zdradzić jeszcze jeden sekret. – Więc, kto jest nowym nauczycielem obrony.
Syriusz wyciągnął rękę i potargał bałagan na głowie Harry’ego.
- Niezła próba, dzieciaku – powiedział z rozbawionym uśmiechem. – Dowiesz się na uczcie powitalnej razem z resztą. Polubisz go. Jest emerytowanym aurorem, ale z pewnością nie wyszedł z wprawy. Po prostu nie rób w klasie tego, co ja bym zrobił, a on też cię polubi.
Harry patrzył na Syriusza uważnie z poważną miną, mimo tego, że miał ochotę wybuchnąć śmiechem.
- Nikt o zdrowych zmysłach nie zrobiłby tego, co ty być zrobił, Midnight – powiedział spokojnym tonem, czym zyskał sobie śmiech Remusa.
Syriusz spiorunował Remusa wzrokiem, po czym spojrzał na Harry’ego i skrzywił się.
- Jesteście do siebie zbyt podobni – powiedział, zakładając ramiona na piersi i zaczynając się dąsać. – To zwyczajnie nie sprawiedliwe. Odwracasz mojego chrześniaka przeciw mnie, Luni.
Remus zerknął na Harry’ego i mrugnął, po czym wrócił spojrzeniem na Syriusza.
- Przyjmij to jako zemstę, Łapo – powiedział niewinnie. – Przy tobie i Jamesie zwykle byłem nietypowy. Wy nigdy nie słuchaliście rozumu. Teraz my dwaj wybijemy to do twojej pustej głowy.
- Pięknie – mruknął Syriusz, po czym spojrzał na Harry’ego i powoli podniósł się z miejsca. – Chcesz przez to przechodzić jutro… - dodał, po czym uśmiechnął się złośliwie, – a może wolisz teraz.
Oczy Harry’ego rozszerzyły się z trwogi. Znał to spojrzenie. Znał je zbyt dobrze. Syriusz chce zemsty i zamierzał wyładować się na Harrym. Zanim jego chrzestny mógł zaatakować, Harry wybiegł z kuchni jak najszybciej potrafił. Nie dobiegł daleko, zanim przyczepił się do niego wielki czarny zwierz, znany Harry’emu jako Midnight.
Upadł ciężko na podłogę i szybko przeturlał się na plecy. Midnight natychmiast zaczął „atakować”. Pies polizał twarz Harry’ego, mażąc okulary, po czym żartobliwie pociągnął za koszulkę Harry’ego, sprawiając, że Harry zaśmiał się, kiedy łapy Midnight przesuwały się po wrażliwych bokach Harry’ego. Wiedząc, że Harry ma łaskotki, Midnight wciąż łaskotał nastolatka bez ani cienia litości.
Nagle z trzaskiem, Midnight zmienił się w Syriusza, który uśmiechał się do chrześniaka.
- Poddajesz się, Rogasiątko? – zapytał, a jego ręce krążyły tuż nad górną częścią ciała chłopca jako ciche wyzwanie. Gdyby Harry powiedział nie, rozpoczęłaby się kolejna runda.
Harry kiwnął szybko głową, po czym siadł, kiedy Syriusz usiadł na stopach. Oddychając ciężko, Harry spojrzał na chrzestnego i uśmiechnął się.
- Syriuszu, kiedy stanę się animagiem? – zapytał z ciekawością.
Syriusz wyraźnie zaskoczony przez to pytanie, wydawał się naprawdę szybko myśleć.
- Eee… kiedy dostaniesz zgodę rodziców – odpowiedział wymijająco.
Harry prychnął.
- Znaczy, kiedy zgodzi się Lunatyk – poprawił go. – Wiesz, nie zacząłbym cię nienawidzić, gdybyś powiedział nie. W pewnych kulturach dzieci naprawdę szanują tych, którzy są odpowiedzialni za podejmowanie decyzji, zamiast naciskać na kogoś innego.
Syriusz wpatrywał się w Harry’ego z niedowierzaniem.
- Wiesz, Rogasiątko, że to było prawdziwie głębokie – powiedział ze zdziwieniem, po czym spojrzał na Harry’ego z całą powagą, jaką mógł zgromadzić. – Nie rób tak więcej. Naprawdę zaczynasz brzmieć jak Lunatyk, a jeden Lunatyk więcej niż wystarcza, a to serio coś znaczy.


Rozdział NDH dopiero koło soboty. Co do HPiPDP, nie wiem, bo wena mi się gdzieś zapodziała... Nie widzieliście jej może?

4 komentarze:

  1. Ciekawy rozdział. Kto sie założy ze mną że Harry weźmie udział w turnieju ? Moody na pewno będzie fałszywy ale ciekawi mnie czy Harry wykryje jego aure :).
    PS. Niestety znowu jest problem z tekstem, bo masz cały na biało.
    PS2. A co do weny to może zniknęła razem z Remusem i Syriuszem w kuchni ? Może jakieś kakao albo cola z lodem ci pomoże :D
    Lunatyk

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziwne, bo nagle strona wygląda normalnie...
      Lunatyk

      Usuń
  2. Ta trójka jest przezabawna xD
    Nigdy nikt nie powinien robić tego co Syriusz, NIGDY ;D
    Wena jest kapryśna, szwenda się od pisarza do pisarza i nigdy niewiadomo ile spędzi czasu przy każdym.
    Oby wróciła do Ciebie jak najprędzej.
    pozdrawiam
    crudeoil

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej,
    o naprawdę fantastycznie, mroczny znak pojawił się na mistrzostwach w quiddichu... och cudnie Harry zamienia się w lunatyka, coś mi się jednak zdaje, że Harry jednak będzie uczestnikiem turnieju...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń