Ważne

Zanim zaczniecie czytać jakikolwiek tekst, warto poszukać go w zakładkach. Często tłumaczenia są kontynuowane przeze mnie po kimś innym - w takich wypadkach podaję tylko linki do pierwszych rozdziałów, więc warto zerknąć, czy dane opowiadanie nie jest czasem już zaczęte gdzie indziej. Dzięki temu nie dojdzie do nieporozumień i niepotrzebnych pytań, typu: "A gdzie znajdę pierwsze rozdziały?" Wszystko jest na blogu, wystarczy poczytać ;)
Po drugie, nowych czytelników bardzo proszę o zerknięcie do zakładki "Zacznij tutaj" :) To również wiele ułatwi :D
Życzę wam miłego czytania i liczę, że opowiadania przypadną wam do gustu.
Ginger

sobota, 3 lutego 2018

TJBP - Rozdział 7


Harry stał obok taty. Twarze obu były bez emocji. To sprawiło, że wszyscy zadrżeli. Po prostu wyglądał jak swój tata w każdym calu, a jego szmaragdowe oczy, które zwykle błyszczały zabawą i śmiechem, teraz pozostawały bez emocji. Przez to Ron i Hermiona przełknęli ciężko ślinę.
- Hermiono, Ron, co wy tu robicie? Czyż to nie jest spotkanie Zakonu? – zapytał Harry od niechcenia, jakby odpowiedź się dla niego nie liczyła. Och-o, jak my się z tego wykaraskamy, myśleli Hermiona i Ron.
- Ech. Wszystko w porządku, kumplu? – zapytał Ron, a jego głos był piskliwy i niemal dziewczęcy. Hermiona również próbowała z nim porozmawiać; Dumbledore kompletnie zapomniał o obecności Rona i Hermiony.
- Tak, Harry, w porządku? I jak to możliwe, że wyglądasz jak profesor Snape? – zapytała, grając wyniośle.
- Przestańcie grać, Granger i Weasley! – powiedział Harry, niemal na nich warcząc, gdy zajmował najdalsze od wszystkich miejsce. Dołączył do niego ojciec. Harry nosił swoją piżamę, pokazując swoje opalone i umięśnione ciało, co wywołało zazdrość u Rona i pożeranie wzrokiem od strony Hermiony.
- Co? Co z tobą nie tak, P… Harry? – zapytała, przeklinając się za potknięcie. Właśnie miała go nazwać Potterem.
- Co zamierzałaś powiedzieć, Hermiono? Potter? Bardzo dobrze, tego się trzymaj, głupia suko! – krzyknął Harry. Jakież to dobre uczucie, gdy zdejmie się ten ciężar z piersi. Cholernie genialne, myślał tylko Harry.
- Harry, jak mogłeś? Jesteśmy twoimi przyjaciółmi! – powiedział Ron, rumieniąc się na sławny, weasleyową czerwień. Snape zastanawiał się, dlaczego, do diabła, jego syn krzyczał na swoich przyjaciół? Nigdy wcześniej nie słyszał, żeby tak przeklinał.
- Przyjaciółmi, Weasley? Nie sądzę! „Potter wciąż nie dał mi ani knuta ze swoich pieniędzy, a dał Fredowi i George’owi milion galeonów na ich sklep z żartami”! – parodiował go Harry. Poczuł ogromną satysfakcję, widząc ich całkowicie bladych, po czym Hermiona wrzasnęła na całe płuca, poddając się.
- Nie powinieneś był być na ulicy Pokątnej, Potter! Miałeś być w domu twoich krewnych. Tylko poczekaj, wpadniesz przez to w kłopoty, prawda, profesorze Dumbledore? – zapytała Hermiona.
- Obawiam się, że masz rację – powiedział Dumbledore, zakładając okulary i spoglądając na Harry’ego, ale chłopak nie napotkał jego wzroku. Niemal się uśmiechnął; tak łatwo było manipulować Harrym.
- Właściwie to nie! Mój magiczny opiekun nie żyje i jestem dość dorosły w mugolskim świecie, by odejść z domu – odwrócił się do Hermiony, – a co do Dumbledore’a… on nie ma nade mną kontroli, jestem tego pewny. Jest moim dyrektorem i nie powinno go obchodzić to, co robię podczas wakacji. Może się tylko wtrącać, gdy ma to coś wspólnego ze szkołą – powiedział Harry. Hermiona wyglądała, jakby ją spoliczkował.
- Ty rozpuszczony bachorze. Po tym wszystkim, co się stało, zdecydowałeś narażać się na niebezpieczeństwo! – krzyknęła na niego.
- Gówno mnie to obchodzi! – krzyknął Harry, sprawiając, że wszyscy niemal sapnęli, – nie jestem jakimś zwierzątkiem, który możecie trzymać w pierdolonej klatce, aż nie będzie ponownie potrzebne. Nie jestem waszym cholernym narzędziem, które możecie odrzucić i zabić, gdy tylko chcecie! – Ludzie, którzy wiedzieli o prywatnej przepowiedni Dumbledore’a zbledli i wyglądali na chorych.
- Harry, nie patrz tak na swoich przyjaciół – powiedział Dumbledore, spoglądając surowo na Harry’ego ponad swoimi okularami połówkami. Zwykle to sprawiało, że Harry wił się nieco, ale nie dzisiaj i dopiero teraz Dumbledore zaczynał to rozumieć.
- Nie są moimi przyjaciółmi, ani nigdy nie będą – powiedział Harry, spoglądając na nich z niesmakiem. Snape zmarszczył brwi. Co się działo? Nie powiedzieli Harry’emu, że są w Zakonie, czy coś innego?
- Stworzyłeś ich moimi przyjaciółmi. Teraz to rozumiem! – powiedział Harry, po czym zaczął wymieniać wskazówki, co do tego. – Nie był mną zainteresowany, póki nie powiedziałem, że nazywam się Harry Cholerny Potter! – wskazał na Rona. – Żałuję, że w pierwszym momencie nie zaakceptowałem cholernej ręki Draco. Miałbym prawdziwego przyjaciela. Miał rację. Niektórzy czarodzieje są lepsi od innych! A Hermiona mogła być moją przyjaciółką w pierwszym momencie, ale prawdopodobnie Ron ją skorumpował. Kilka książek i autorytetów i miał ją po swojej stronie! Chciałeś, żebym poszedł za Voldemortem, prawda, Dumbledore? Dałeś mi pelerynę niewidkę Jamesa, udając, że był on moim tatą, kiedy to nie prawda, a ja głupio poszedłem. Skąd pierwszoroczna wiedziała, jak rozpalić ogień różdżką? Nie nauczali tego do trzeciego roku. Byłem kompletnie głupi, że naprawdę dałem się na to nabrać! – warknął Harry. – Na drugim roku niemal umarłem w tej Komnacie. Dlaczego nie przyszedłeś, Dumbledore? Musiał mnie uratować twój ptak. Dlaczego nie dałeś Hagridowi nowej różdżki, gdy został uwolniony? – powiedział Harry. Dumbledore stawał się coraz bardziej wściekły. – Dlaczego kazałeś mi i Granger cofnąć się w czasie za pomocą zmieniacza czasu, zamiast sam pójść do wieży? Mimo wszystko, potrafisz stawać się niewidzialnym bez użycia peleryny niewidki. Wystarczyłoby pięć minut, a mogłeś dostać się tam i dać Syriuszowi świstoklik – powiedział, wylewając z siebie to wszystko.
- Syriusz wiedział, że jesteśmy w Zakonie! – powiedział Ron, nie mogąc powstrzymać złości. Harry nie pokazał tego, ale to był dla niego emocjonalny moment. Ufał Syriuszowi bardziej niż innym, a współpracował z nimi. Harry potrząsnął głową i kontynuował.
- Poza tym, mogłeś wydostać mnie z tego cholernego turnieju. Nie chciałem w nim być, ale zostałem, myśląc, że muszę. Ani razu mi nawet nie pomogłeś, a potem odesłałeś do ludzi, mimo że ci mówiłem, że się nade mną znęcają. Wciąż powtarzałeś mi, że to dla mojego własnego dobra, ale w tym roku odkryłem, że nie ma tam żadnych cholernych osłon. Odesłałeś mnie z powrotem do tych mugoli, po tym, jak ponownie zobaczyłem Voldemorta, ale nic mi nie będzie, bo przecież jestem sławnym Harrym Cholernym Potterem – powiedział Harry ze złością. – Piąty rok był po prostu śmieszny. Wasza dwójka, starała się, żebym znowu polubił Dumbledore’a, opowiadając mi, jaki to on nie jest wspaniały. Dostałem wizji, a Dumbledore cały rok mnie ignorował. Na szlabanach musiałem używać krwawego pióra. Ciągle gwałcili mi umysł, aż moja blizna niemal się znów otworzyła – powiedział Harry.
- Nie powiedziałeś mi o tym, Albusie! – krzyknął Severus, sprawiając, że nagle wszyscy odwrócili głowy w jego stronę. Zapomnieli, że tam jest.
- To nie jest ważne, Severusie! – powiedział spokojnie Dumbledore.
- Do cholery. Oczywiście, że jest! Na litość boską, to oznacza, że oklumencja by na niego nie zadziałała. Musiałeś sobie zdawać sprawę, że musiałby medytować, by to zadziałało! – wyrzucił z siebie Severus.
- Prawdopodobnie zrobił to, żebym nienawidził cię jeszcze bardziej. Bał się, że jego narzędzie do pokonania Voldemorta nie będzie mu posłuszne. To dlatego nie uwolnił Syriusza z więzienia. Mimo wszystko, gdyby był wolny, jego narzędzie uciekłoby razem z pieniędzmi, które wykorzystywał. Prawda, Dumbledore? – zapytał Harry, nadając ostatniemu słowu szydzący ton.
- To nie dlatego, Harry – powiedział Dumbledore. – Weasleyowie nie mieli szczęścia, desperacko potrzebowali pieniędzy, a ja miałem twoje. Dałem im tylko maleńką część. Zamierzałem powiedzieć ci na pierwszym roku, ale kiedy się z nimi zaprzyjaźniłeś, nie zawracałem sobie tym głowy. Sądziłem, że i tak się zgodzisz – rzekł Dumbledore, wyglądając, jakby żałował tej decyzji.
- Jesteś naprawdę dobry, ale nie dość dobry, by mnie oszukać – warknął Harry, chcąc tylko zastrzelić drania w miejscu, gdzie stał, ale wiedział, że to do nikąd nie doprowadzi. Na razie Harry był pełen zrozumienia; więzy, które czyniły go klonem Jamesa Pottera, opadły, czyniąc go bardziej podobnym do prawdziwej matki i ojca.
- Dasz Weasleyom pieniądze albo pójdę do Ministerstwa i przejmę nad tobą opiekę! – powiedział Dumbledore, mając nadzieję, że Harry nie wie za wiele i że odda im pieniądze, nie wiedząc, że to, co podpisał, było nierozerwalne i czyniło go dorosłym w każdym tego słowa znaczeniu. Był bardzo rozczarowany.
- Ha, znów idziemy w kłamstwa. Nie wiesz, że to, co podpisałem, czyni mnie dorosłym i mogę robić to, co mi się żywnie podoba? Nawet opuścić Hogwart i mogę to zwyczajnie zrobić, żebyś był zmuszony powiedzieć wszystkim, dlaczego odszedłem! – powiedział.
Dumbledore wyglądał na całkowicie pokonanego. Miał nadzieję, że Harry nie zobaczy, jak bardzo bogaty jest i zminimalizuje jego wiedzę o czarodziejskim świecie. Wydawało się, że wszystko na nic, skoro Harry teraz wiedział więcej, niżby tego chciał. Miał nadzieję, że Granger i Weasley będą w stanie powstrzymać go od czytania i dowiadywania się rzeczy i do tej pory im się to udawało.
Snape był zbyt przerażony, by choćby spojrzeć na syna; zaczynał rozumieć, dlaczego jego syn mu nie wybaczył. Naprawdę myślał, że miał z tym coś wspólnego, co było zrozumiałe; mimo wszystko był w Zakonie. Ale nie wiedział! Severus mógł tylko myśleć, że byli w Zakonie zbyt długo. Nie wiedział, co myśleć; zanim mógł otworzyć usta, Harry przemówił do nich.
- Cóż, życzę wam miłej nocy i żegnam. Dziękuję i zobaczymy się pierwszego września. Mam nadzieję, że macie dość pieniędzy, by mnie spłacić; nie chciałbym, żebyście skończyli w Azkabanie. Nie żeby to was bardzo martwiło. W końcu nie macie złych wspomnień – powiedział Harry, po czym aportował się z trzaskiem, sprawiając, że wszyscy zaczęli panikować.
- Uspokójcie się. Wie, żeby iść na Privet Drive, a nie gdziekolwiek indziej – powiedział Dumbledore. Wokół Privet Drive miał osłony i wiedział, że to tam aportował się Harry. Nieco zdjął zasłony, ale odnowił je, zdając sobie sprawę, że Harry kontaktuje się z Draco Malfoyem.
Ale kolor zniknął z jego twarzy, gdy zorientował się, że Harry ponownie deportował się z Privet Drive. Powiedział ochrypłym głosem:
- Opuścił Privet Drive. Wasza dwójka ma to z nim naprawić. Idę zrobić to, co muszę – powiedział Dumbledore, po czym wyszedł. Tej nocy rozwalił biuro, czyniąc większe szkody niż kiedykolwiek Harry.
Snape również wrócił, wiedząc, że jego syn musi go posłuchać, gdy powie mu, że nie miał nic wspólnego z tym, co robił Zakon. Chciał swojego syna i nic go nie powstrzyma przed znalezieniem go, nawet gdyby miał spędzić lato, szukając. Choć już miał niewiele czasu. Lato niemal się kończyło.


2 komentarze:

  1. To dopiero była wymiana zdań teraz dopiero się zacznie pozdrawiam weny życzę Agnieszka 😀

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejeczka,
    fantastyczny rozdział, tak prawda wyszła na jaw jak Dumbledore manipulował... Severus teraz wszystko zrozumiał dlaczego Harry tak postąpił, czemu nie wyłączył....
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń